- Dołączył: 2009-02-27
- Miasto: Zielona Góra
- Liczba postów: 3967
6 lipca 2010, 21:35
Cześć
Od dwóch miesiecy mamy (ja i moj chlopak) nowych wspollokatorow - para studentów. Mieszkamy w mieszkaniu w którym kazda para ma swoj pokoj, do tego wspolna kuchnia polaczona z "salonikiem" i lazienka..Co się okazało - na nasze nieszczescie - osoby te nie potrafią dbac o porzadek. Chodzi o to, ze w ogole nie sprzataja..Jedyne na co nie mozna narzekac to to ze zmywaja po sobie regularnie naczynia. Ale o umyciu kuchenki, zlewu, stołu czy wanny a tym bardziej podlogi nie ma mowy..Chociaz moze zle ich okreslilam mowiac, ze to brudasy, gdyz dziewczyna bardzo czesto sprzata ale tylko w swoim pokoju..ale odkurza tylko w swoim pokoju jakby ciezko bylo przejechac pozostale pomieszczenia..Moze to ja jestem dziwna ale zawsze uwazalam, ze u siebie w pokoju to ja moge miec syf, ale jak z kims mieszkam to pomieszczenia wspolne nalezaloby od czasu do czasu posprzatac..ja stwierdzilam, ze my teraz tez nie bedziemy sprzatac..ale czasami gdy spodziewam sie gosci to mi wstyd, ze u nas tak brudno i sprzatam..zreszta i brud mi tez czesto przeszkadza..nie rozumiem jak oni moga zapraszac nawet rodzicow gdy w kuchni podloga klei sie od brudu..Eh..rozpisalam sie...troche za bardzo..ale chyba chodzilo mi tez o to by sie wyzalic..
A moze wy macie sposoby na takich wspollokatorow?
Edit: od razu wspomne, ze zwrocenie uwagi nie skutkuje...
Edytowany przez Karota85 6 lipca 2010, 21:38
- Dołączył: 2008-05-02
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 233
7 lipca 2010, 20:26
Oj... Chyba jak nikt inny wiem o czym piszesz... Współlokatorzy wprowadzili się w październiku- para. Przy pierwszym spotkaniu chłopak stwierdził, że ze sprzątaniem nie będzie problemu, że będziemy sprzątać na zmianę. Niestety- już następnego dnia zorientowałam się na czy to "sprzątanie" polega- naczynia w zlewie, okruchy po chlebie na wszystkich blatach w kuchni, kuchenka zalana olejem od smażenia, resztki jedzenia wszędzie gdzie tylko się da... Rozmowy- brak skutku, sugerowanie, że może warto byłoby wspólnie posprzątać- niemalże wyśmiane, a grafik- po tygodniu przestał obowiązywać. Przy każdej próbie zwracania uwagi padały słowa, że oni tego brudu nie widzą, że byliby w stanie coś dostrzec, gdyby był "grzyb" na ścianie... Jednak nic mnie tak bardzo nie denerwowało, jak podejmowane przez nich próby sprzątania- po stanie talerzy, sztućcy byłam w stanie stwiedzić, co jedli na obiad. No i jeszcze późne powroty z imprez- druga, trzecia w nocy i budzenie trzaskaniem drzwiami. Sytuacja bez wyjścia, ale udało się coś zrobić- w czerwcu skontaktowałam się z właścicielką, opowiedziałam co i jak. Uzgodniłyśmy, że poprosi ich o wyprowadzkę pod pretekstem zamieszkania w ich pokoju kogoś z jej rodziny. Udało się, a ja przynajmniej uniknęłam niemiłej atmosfery związanej z ich wyrzuceniem.
- Dołączył: 2009-02-27
- Miasto: Zielona Góra
- Liczba postów: 3967
8 lipca 2010, 21:33
Poleglam dzisiaj..i posprzatalam..jutro brat bedzie przejazdem w miescie i wpada w odwiedziny..wiem, ze on to by nawet zrozumial ale kurcze sama juz nie moglam patrzec na ten brud!
Akcja moich sasiadow sprzed 3 dni..cos gotowali w moim najwiekszym garnku...wydaje mi sie ze to byla zupa..zaczela kipiec i sie przypalac tak ze smierdzialo nawet u mnie w pokoju..wyszlam..cala kuchenka zalana chyba grochowka..po kuchence splynela zupa tez na podloge..jakos mnie to nie ruszylo..zamknelam sie w pokoju z nadzieja ze beda mieli okazje umyc kuchenke i podloge...ale sie przeliczylam..kuchenke umyli w taki sposob ze brzydzilam sie do niej podejsc..podloge starli tylko przy kuchence..i tak maly zaciek jeszcze z pod niej wylazl..a to co garnka to przypalony i dziewczyna nawet za ten garnek przepsosila (nie mnie a mojego chlopaka bo ze mna to ona nie wiem czemu ale nie rozmawia)..i wg niej ten garnek byl do wyrzucenia..ale moj M. powiedzial jej zeby kupila druciak i go wyszorowala..no i wyszorowala dzis..po tym jak trzy dni sie moczyl w zlewie...
dzis wiec nie wytrzymalam i posprzatalam..cala kuchnie i lazienke i nawet schody na korytarzu...uugh..mam dosyc..oni nawet jakby chcieli to nie potrafia posprzatac..garnki i naczynia po myciu sa czesto brudne..od kiedy razem mieszkamy raz (gdy naprawde byl wielki syf w lazience) dziewczyna "umyla" tam podloge..chociaz raczej roztarla tylko to co na srodku, bo przy scianie zostal kurz i wlosy (jak to w lazience)..a najlepsze bylo to, ze po myciu zostawila mopa przed dzwiami do lazienki chyba zeby podloga wyschla..a gdy ja wyszlam do kuchni cos robic ona dopiero demonstracyjnie wyszla z pokoju wylac wode z wiadra..:O
Edytowany przez Karota85 8 lipca 2010, 21:35
- Dołączył: 2009-03-04
- Miasto: Gniezno
- Liczba postów: 4537
11 lipca 2010, 15:48
wydaje mi sie, ze oni maja takie podejscie.... skoro mieszka z nimi osoba, ktora sprzata to po co oni maja sprzatac.. wiedza bardzo dobrze, ze jesli oni nie posprzataja,to ci bedzie tak to przeszkadzac, ze zrobisz to za nich ... albo powiedz im i ustalcie dni, kiedy kto sprzata,,podzielcie na jakies tygodnie, ze jeden jest twoj i twojego chlopaka, a nastepny ich.. a jesli nie to ... gdyby oni zostawili mi taki brudny garnek albo cokolwiek to wzielaby,m i postawilabym im go pod drzwiami albo wsadzilabym im do pokoju ..;/ bo nie wiem co oni sa wyobrazaja...