Hmm...
nie zaczęłam się zastanawiać nad płynami tylko dlatego, że takowy teraz zakupiłam i że "nagle" stwierdziłam, że był to zakup niepotrzebny i że żałuję :-)
W sumie przed zakupem mi to już głowę zaprzątało - koleżanka poradziła Listerine (w Irlandii, gdzie byłam i opiekowałam się osobami starszymi, ten płyn wiedzie wśród nich prym :-)), u znajomych widziałam Colgate.
A tak szczerze, to nad płynem zaczęłam się zastanawiać, gdy zaczęła mi się wyżynać ósemka i miałam wrażenie, że to nie przez jej rośnięcie mnie wszystko boli, ale przez to, że zaczęła gnić (tak mi się wydaje :P)... Że pastą nie docieram do niej. Zaczęłam manipulować szczoteczką i w ogóle, aż w końcu pomyślałam o zakupie płynu, który notabene wyszedł mnie gratis przy zakupie dwóch past ;-)) Po prostu się złożyło... Nadal boli, lżej, ale boli, no i wizyta u stomatologa umówiona :-) Jeszcze go zapytam, co sądzi o płynach.
Czyli wychodzi na to, że...
wszystko jest zależne od naszych zwyczajów :-) Gdyby płyn wszedł w rutynę u mnie, pewnie bym nie widziała dnia bez niego. Ale tak to... U mnie w rodzinie nigdy się takiego płynu nie używało, bo zwyczajnie nie widzi się w tym sensu.
W sprawie używania: no właśnie, ja również słyszałam, że płynem należy przepłukać usta przed szczotkowaniem, a na opakowaniu jest napisane inaczej :-)
Płyn na mojej półce pozostanie. Jak nie będę go używała przy codziennej higienie, to może wspomnę sobie o nim, jak będę się spieszyła "na wylocie" ;-)
Aha, a macie jakieś dziwne uczucia po przepłukaniu? Chłopak zaczął narzekać, ze... mu dziąsła pulsują :P Powiedziałam mu, że widocznie przy płukaniu uruchamia swoje dotąd nieużywane mięśnie, a ten że zawsze tak przepłukuje usta, więc to musi być działanie płynu.
Miałyście kiedyś jakieś nieprzyjemne doświadczenia związane z używaniem takiego specyfiku? ;-)