Temat: Śmierć psa :(( nie daje rady :((

Witam :((
Dzisiaj, własnie przed chwila moj facet pojechal uspic naszą sunie, miała nowotwór złośliwy, zajął jej całą siec mleczną i narządy wewnetrzne, żyła 13 lat i był a wspaniałym amstaffem :((. Nie moge sobie dać z tym rady, juz wczoraj chodziłam jak w amoku, wczorajszy ostatni spacer był jednym z najcięższych i jednym z najpiękniejszych, nie wiem co mam ze sobą zrobić... Na uspienie pojechal o godzinie 10 ale przed chwilą D. zadzwonił do mnie ze musiał czekac bo wystąpiły ruchy pośmiertne, tak jakby nie chciała odchodzić na tamta strone... ;( 
Poszłam do rodziców zeby nie byc sama, ale nie mogę sie uspokoić, nie chce wrócić do mieszkania bez mojej suni, nie chce sprzątnąć jej miski z wodą, nie dam rady wyrzucić jej zabawek i kocyka... Nie potrafie tego pojąc ze jej nie ma... płacze juz dwa dni , nie spałam cała noc, czuje sie strasznie, nie mam ochoty na nic.. strrasznie cierpie, pustkę jaką czuje nie mozna opisać... Straciłam piekną, bezinteresowna przyjaźń...Czuje jak rozrywa mi serce, dzis rano nie chciałam ja wypuścić z ramion, a ona jakby wiedziała co ją czeka, leżała spokojnie i od czasu do czasu lizałą maja dłoń, spokojnie na mnie patrząc, była cicha, jakby nieobecna.... Tak bardzo za nia tęsknie, a to dopiero kilka godzin.... nie wiem co mam robić... jak mam żyć bez jej merdającego ogona i uśmiechniętej mordki?? Nie daje rady, to największy ból jakie kiedykolwiek czułam....
Mam nadzieje ze któraś z was mnie zrozumie... Poradzi co mam robić żeby przestać płakać, bo juz nie mam sił...


IsabellaEva, mam w bloku mixa amstaffa, na osiedlu jest ich kilka. Mój miał rok jak go wzięłam ze schroniska. Wszystkie ttb bawią się na łące z innymi psami różnych ras (w tym np. yorki). Wszystko zależy od ułożenia psa. Ja swojego nigdy nie uderzyłam. To mój 5 pies. A to, że są w mieszkaniach nie ma znaczenia. Spacerujemy razem po lesie, psy są tak zmęczone, że w domach śpią.

Jeśli chodzi o główny temat wątku. Każdego psa odchorowałam, gorączka, płacz przez dłuższy czas. Potem był czas "żałoby". Nie od razu decydowałam się na następnego psa, bo chciałabym w nim widzieć tego poprzedniego, a każdy jest inny. Pomysł ze schroniskiem lub fundacją jest dobry.

 
Pasek wagi
współczuje  wiem jak mozna przywiazac sie do zwierzaka 
Hej dziewczyny, nadal mocno przezywam odejscie suni, byłam wczoraj z moim facetem w schronisku, bo puste mieszkanie jest nie do wytrzymania, za serce ujeła nas suka, mix amstaffa, dzisiaj planujemy po nia jechać :)
pamiętam jak ponad rok temu też straciłam przyjaciela. Kota, co prawda. kochałam go na prawdę bardzo mocno,a jego stratę przeżywam do dziś. brakuje mi go. :(
trochę w tym mi pomogło to, że dostałam psa. wypełnił pustkę, ale nie do końca, w sercu i tak zostaje miejsce dla "tego pierwszego".

znajdź sobie jakieś zajęcie, no i nie bądź sama. samotność w takim momencie jest najgorsza, bo człowiek cały czas by płakał.
My mamy mixa amstaffa ze schroniska. Przez rok wychowaliśmy cudownego psa, jestem do niego ogromnie przywiązana.
Pasek wagi
Wiem, że to dla Ciebie to stare czasy, a dla mnie nowe.. przeczytałam, teraz Twój wpis i Twoje emocje-raczej nieaktualne, ale dla mnie - tak..2 miesiące temu uśpiłam swoją Szitkę (shih tzu) - zupełnie inna masa:) niż Twoja, ale ta sama miłość. Nie pozbierałam się i nie mogę mieć innego Psa! 
Raczej Nikt mnie nie rozumie   
Pasek wagi
Mi mój psiunek po uśpieniu śnił jeszcze przez kilka lat... śniło mi się, że go głaszczę. Sen był tak plastczyny, że czułam jego sierść między palcami....
Nie mam obecnie psa. T.  był moim pierwszym i jedynym psem. Znajdą z ulicy. Był ze mną 15 lat.
Był moim "prezentem" na komunię... mama się spytała co chcę...a ja chciałam tego pieska co się błąkał po osiedlu.... ktoś go wyrzucił z samochodu, sąsiadka widziała.....
Tata zawiózł go do weta jak byłam na wyjeździe z chłopakiem.... wróciłam do pustego domu. Mój tata i wet zdecydowali, że psiun po prostu cierpi, miał ok 16 lat (!).... Nie pożegnałam się z nim. Dla mnie ciągle żyje w moich wspomnieniach....
Minęło tyle lat...
Każdy ma swój czas na żałobę, nawet po psie... czas leczy rany ale nie wymazuje wspomnień... z czasem na szczęście pamięta się te miłe chwile, które dodają otuchy i powodują uśmiech na twarzy :-)

ECh... wiem co czujesz przez miesiąc dzień w dzień byłam w psim"szpitalu", musiałam mordce naszej zmieniać kroplówki, robić zastrzyki itd. Biedny nie mógł chodzić dostał paraliżu łap. Potem już leżał w pampersach, cewnikowanie i ta ciągła nadzieja że z tego wyjdzie... dwa razy miał zapaść odratowali go. Codziennie płakałam u weterynarza, aż któregoś dnia po prostu odszedł...nie było mnie przy tym. Mój ukochany pochował go na działce, minęło już parenascie dni,ale nadal o tym nie rozmawiamy...placze codzienniemimo ze to pies mojego chlopaka nie moj. przywiazanie jednak ogromne..wspolczuje Ci trzymaj sie

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.