- Dołączył: 2012-05-26
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 18
26 maja 2012, 14:54
Siedzę i ryczę, nie mogę oddychać, chcę umrzeć.
Właśnie mój były, z którym utrzymuję w miarę koleżeńskie relacje, właśnie mi napisał, że z jego nową dziewczyną układa mu się świetnie, że niedługo przyjedzie mieszkać z nim i chce znaleźć dla niej dobrą pracę (mieszka zagranicą)....
Głównym powodem naszego rozstania była ta przeklęta odległość, ja w Polsce, on tam... ale widać, nie przeszkodziło mu to w znalezieniu kolejnej miłości na odległość...
Tak pragnęłam żyć u boku tego mężczyzny, wyjechać do niego, zacząć wspólne życie.. Nie było nam to pisane, nie byłam odpowiednią osobą dla niego...
Choć minęło już pół roku od rozstania, wciąż nie mogę się pozbierać... Nic mi się nie układa, tragedia na każdym polu.
Mam 25 lat i zero szczęścia w miłości. Chrzanię takie życie... ;(
Musiałam się wygadać. Piszę z nowego konta, żeby nie narażać się na śmieszność...
- Dołączył: 2009-01-15
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 2294
27 maja 2012, 13:52
.morena napisał(a):
A mi się wydaje, że on ma do Ciebie jakąś słabość. Ma kogoś a pisze do Ciebie - na miejscu jego dziewczyny zaczęłabym się bać ;)
nie... raczej nie... on jest taką osobą, że na siłę chce być wobec wszystkich w porządku, z założenia więc także wobec mnie... ale chyba osiąga efekt odwrotny do zamierzonego... szczerze mówiąc wolałabym, by rzucił mnie lwom na pożarcie niż karmił szczegółami swojego szczęśliwego życia....
ci faceci naprawdę nie mają wyczucie, nie rozumiem tego naprawdę...
to, że mu dobrze życzę i rozstaliśmy się ugodowo, nie znaczy, że jestem gotowa, by z nim o wszystkim rozmawiać, a tym bardziej, by mnie wtajemniczał w swój nowy związek....
wiem, że najlepiej w tej sytuacji byłoby zerwać z nim kontakt, ale nie chcę stać się jego wrogiem, a podejrzewam, że tak by się to właśnie skończyło....
wiem, że mam w sobie siłę, by to przetrwać i energię, by iść naprzód, nie oglądając się za tym, co było, ale muszę te siły aktywować... tylko ja mogę sobie tu pomóc swoją usilną pracą zmiany myślenia o tym wszystkim... jeśli mam dalej żyć, nie chcę być żywym trupem i rozpamiętywać tego, o czym on dawno już zapomniał... do mnie należy wybór, jak to wszystko rozegram, mogę się "delektować" swoim cierpieniem (jakby człowiek większych zmartwień nie miał na głowie
![]()
), ale mogę też wyzwolić w sobie wiarę, że jeszcze będę szczęśliwa....
show must go on....
ups... no i się zdradziłam
![]()
Edytowany przez baterflai 27 maja 2012, 13:53
27 maja 2012, 14:30
jesteś dziwna. zamiast mu powiedzieć, że nie chcesz słyszeć o jego życiu uczuciowym to wolisz użalać się na forum
27 maja 2012, 14:35
Jeżeli nie chcecie zrywać kontaktu, to nie zrywajcie. Rozmawiajcie ze sobą o pracy, pogodzie, studiach i innych pierdołach. Byle on nie gadał o swojej nowej dziewczynie i nie brał cię na spytki odnośnie twojego życia uczuciowego.
No ale to już ty musisz mu wyraźnie powiedzieć, że takich tematów nie chcesz poruszać, bo z tego co widać, on się tego nigdy nie domyśli i dalej będzie cię raczył peanami na cześć nowej miłości.
- Dołączył: 2009-01-15
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 2294
27 maja 2012, 15:00
właśnie nie chciałam się użalać na forum.... ale nadszedł taki moment, że grunt się pode mną zapadł i nie umiałam sobie sama z tym poradzić ;/
ech.... nie będę póki co kontaktować się z nim...