Temat: Problem z własnym wizerunkiem PO schudnięciu

Cześć, tak się właśnie zastanawiam... Czy też tak macie/miałyście, że trudno było Wam przyzwyczaić się do zmian, wynikających z odchudzania? To, co teraz opiszę, nie dotyczy tego dnia, tylko moich wcześniejszych doświadczeń, bo teraz za mało zrzuciłam. Otóż: błyskawicznie zmienia mi się twarz, to pierwsza rzecz, która mi chudnie w widoczny sposób, wyglądam zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Gniotą mnie kości, niewygodnie siedzi mi się na krzesłach, śpiąc na boku inaczej niż zwykle muszę układać nogi, bo z powodu twardszych kolan w zwykłej pozycji jest mi niewygodnie. Zupełnie inaczej "steruje się" szczuplejszym ciałem, inaczej czuje się siebie - np. siedząc inaczej układa mi się brzuch, bo wcześniej miałam fałdki, a teraz mam dołek pod żebrami. W lustrze widzę zupełnie inną osobę i nie wiem, czy mi to odpowiada... Zawsze po schudnięciu bardziej podobało mi się moje ciało, ale "nie czuję się w nim".
Teraz się zastanawiam, czy nie to właśnie było przyczyną tego, że nigdy nie schudłam trwale, pomijając jeden mój wyskok z ekstremalnie wysoką wagą, kiedy zeszłam do mojej normy. Poza tym wypadkiem dość szybko wracałam do "standardowej" wagi, nie dbając o dietę stabilizującą i nigdy nie rozpaczałam z tego powodu. Nie wiem, ile teraz ważę, ale przez 4 tygodnie mogłam schudnąć max. 4kg od wagi startowej na pasku i już wyglądam zupełnie inaczej, mam chudszą twarz, a przez to większy nos, luźniejszą skórę... Niestety, kiedy jestem szczuplejsza (nawet o 4 kilo!!!) zaczynam po prostu wyglądać... marnie, bo mam nieładną cerę (o ogóle, taką ziemistą) i z zapadniętymi policzkami tworzy to wrażenie choroby.

Wiem, że wymyślam... Mam chyba po prostu wizję siebie przy kości, a to nie licuje z tym, co po schudnięciu widzę w lustrze i nie mam poczucia tożsamości z własnym wizerunkiem. Teraz jeszcze nie jest źle, ale wiem, że za parę kilo znów będę czuła się tak samo.
Też tak macie? Czy dla Was schudnięcie jest jednoznacznie radosne? Co czują dziewczyny, które w rok tracą kilkadziesiąt kilo? Przyzwyczaję się, czy po prostu zostaje mi bycie grubawą, żeby mieć "łączność" sama ze sobą? Możecie powiedzieć, że w takim razie pewnie w 100% akceptuję siebie grubszą i że nie powinnam się odchudzać, ale tak nie jest - nienawidzę np. kupowania ubrań, zawsze mnie to przytłacza, że w niczym nie wyglądam dobrze.
jesli dobrze się czujesz w swoim ciele to nie odchudzaj sie najwazniejsze zebys sama sobie sie podobała.
ja zawsze byłam szczupluteńka az po ciązy mega przytyłam strasznie sie czuje w swoim ciele i dąże wciąż do figury z przed ciąży.
Pasek wagi

Ciasteczko25 napisał(a):

jesli dobrze się czujesz w swoim ciele to nie odchudzaj sie najwazniejsze zebys sama sobie sie podobała.
ja zawsze byłam szczupluteńka az po ciązy mega przytyłam strasznie sie czuje w swoim ciele i dąże wciąż do figury z przed ciąży.
No właśnie nie czuję się dobrze - fizycznie tak, ale psychicznie nie. Nie lubię np. rozbierać się przy moim M.,  kupować ubrań (w ogóle tego nie robię, chodzę miesiącami w tym samym, ostatnio kupienie głupiego swetra zajęło mi kilka godzin i ostatecznie wybrałam wielkie, ukrywające wszystko swetrzysko), oglądać swoich zdjęć.

ee?? nie powinnas sie odchudzac w takim razie. piszesz, ze czujesz sie wychudzona.. czemu zaczelas sie odchudzac?
pewnie musisz się przyzwyczaić do nowego ciała

AnabelLee napisał(a):

ee?? nie powinnas sie odchudzac w takim razie. piszesz,
czujesz sie wychudzona.. czemu zaczelas sie odchudzac?
Gdzie napisałam, że czuję się wychudzona? Absolutnie tak nie jest. Mogłam napisać, że wyglądam z twarzy na wychudzoną, bo takie mam poczucie, ale obiektywnie nadal mam nadwagę, a w każdym razie górną granicę szeroko pojętej normy. Czuję się gruba, ale dla mnie to jest norma, bo zawsze taka byłam i po prostu moja psychika nie nadąża za zmianami fizycznymi, gdy się odchudzam, żeby jakoś w miarę wyglądać. Po prostu nie widzę w lustrze siebie, chociaż to, co widzę, bardziej mi się podoba (pomijając twarz). Z grubaska chudnę do ładnej dziewczyny - tylko, że to po prostu nie jestem ja. Dlatego się zastanawiam, czy się do tego przyzwyczaję, czy też jestem skazana na bycie grubą (no, przy kości).
Ja tak mam zawsze przy zmianach wagi - zdarzało mi się kilka razy przytyć i schudnąć o kilkanaście kilo (bez moich starań, zarówno w jednym jak i drugim kierunku, wyłączając ostatnie odchudzanie) i nigdy moja psychika za tym nie nadąża. Teraz chudłam dosyć powoli, ale wciąż nie mogę się przyzwyczaić, ze teraz tak właśnie wyglądam, ciągle mnie to zadziwia.... Akurat fizycznie czuję się dobrze z tą wagą, ale psychicznie jeszcze nie zawsze ją zauważam.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.