- Dołączył: 2007-08-28
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 12398
3 lipca 2011, 20:19
Otóż jakiś czas temu dotarło do mnie, że chyba jestem bardziej pesymistką, zawsze mam jakieś ,,ale" i dostrzegam głownie ciemne str. życia, marudzę każdemu, boję się przyszłości, często zbiera mi się na płacz. Owszem mam momenty radosne, poczucie humoru też posiadam jakieś tam, ale ogólnie to irytuje mnie wiele rzeczy i moje podejście. Jak to zwalczyć? Chyba nasiliło mi się od momentu rozpoczęcia studiów, duże miasto i w koło wszyscy powtarzają, że nic im się nie chce co i mi się udziela. Wiem głupi temat, ale musiałam się trochę wygadać. Chwilowo nie mam komu ponarzekać.
- Dołączył: 2010-03-13
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 5191
3 lipca 2011, 20:21
samokontrola to najlepszy sposób
- Dołączył: 2011-04-03
- Miasto: Gdynia
- Liczba postów: 612
3 lipca 2011, 20:21
Z chęcią też dowiem się jakiś rad na tę przypadłość ;)
3 lipca 2011, 20:23
mam dokładnie tak samo ;d
- Dołączył: 2010-06-24
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 5502
3 lipca 2011, 20:23
To wcale nie głupi temat;) Należy odróżnić pesymizm od depresji czy dystymii, obie jednostki mają "w składzie" pesymistyczne myślenie. Jeżeli przez większość czasu czujesz, że wszystko zmarnowałaś, nie masz na nic ochoty "bo nie warto" itd, skontaktuj się z psychiatrą.
Co do pesymizmu samego w sobie - trzeba się otaczać optymistami. Człowiek często kopiuje zachowania i sposób myślenia innych ludzi (dopasowuje się do otoczenia) więc to na pewno działa (o ile problemem nie jest depresja).
- Dołączył: 2007-08-28
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 12398
3 lipca 2011, 20:28
CzysteZuo- myślę, że depresji jako takiej nie mam, bo nie jest ze mną aż tak źle. Byłam kiedyś u psychologa jako dziecko i stwierdził jedynie, ze jestem słabej konstrukcji psychicznej.Ogólnie to jakoś tam żyję kończę studia, mam chłopaka tyle, że czuje, że nie czerpie z tego zycia tyle co inni bo ciągle mi coś nie pasuje i czekam na ,,lepsze czasy" no ale widocznie tak już mam:) Ale miło z kimś o tym pogadać.
- Dołączył: 2010-06-24
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 5502
3 lipca 2011, 20:50
penelopaa ma rację, trzeba przebywać wśród fajnych, pozytywnych ludzi. Ja mam taki problem, że przyciągam samych pesymistów i jednostki silnie zaburzone (swój ciągnie do swego?), może to wynika z trybu życia? Jeżeli nie ma mnie na imprezach, to i nie znam imprezowiczów. Znam za to różnych przeintelektualizowanych introwertyków z dylematami egzystencjalnymi i poczuciem bezsensu istnienia. Hawk!
Edytowany przez CzysteZuo 3 lipca 2011, 20:50