Temat: Rodzicielstwo, trudy, zmęczenie, kiedy będzie lepiej?

Pytanie do mam doświadczonych, posiadających starsze dziecko lub dzieci. Kiedy było Wam łatwiej z waszym dzieckiem? 


Mam syna, który ma 1,5 roku. Kocham go, nie żałuję rodzicielstwa, ale odkąd się urodził czekam na łatwiejszy czas... Syn od początku jest wymagający, mówiły to moje znajome, kuzynki mamy, lekarze syna. Każdy powtarzał, że trafił mi się "bardzo wymagający egzemplarz". Od samego początku dużo syna nosiłam, spałam z nim (nadal z nim śpimy), dawałam mu bliskość w domu i na spacerach, bo wózka nigdy nie lubił. Płakał jeśli sam miał leżeć, nawet obok mnie przytulony. 

Odkąd zaczęły go interesować zabawki, siedzę z nim i się bawię. Bardzo nie lubi gdy wstanę od niego, mimo że nadal jestem w tym samym pomieszczeniu. Od razu krzyczy, płacze, rzuca zabawkami ze złości. Osoby z rodziny, czasami go zabierają i też muszą spędzać z nim cały czas siedząc i się bawiąc albo go nosząc. Więc mam szczęście, że od czasu do czasu ktoś go zabierze abym odpoczęła - ale to mi pokazuje, że on potrzebuję bliskości obojętnie kto mu ją da. Zawsze, od każdego, nie tylko ode mnie.

Ze spaniem od samego początku jest bardzo ciężko. W nocy często płacze, mimo że nie chce pić mleka czy wody. Musi zobaczyć, że ktoś jest obok i śpi dalej. I tak kilka razy w nocy, przez co się nie wysypiam. W dzień śpi lepiej i zawsze sam.

Skręca mnie, gdy inne koleżanki mówią, że ich dzieci sporo śpią, a jak nie śpią to się ładnie same bawią podczas gdy one gotują albo uprawiają sport. Gdy jestem z dzieciatymi znajomymi, ich dzieci są spokojne, a mój ciągle się domaga bliskoci, wspólnej zabawy, pokazuje, że chce iść tam, potem gdzie indziej... 100% uwagi muszę skupić na nim i tak już od 1,5 roku ;(


Wiem, że przyjdą lepsze momenty, gdy znowu będę mogła być "jedną osobą", bez przyklejonego dziecka cały czas do mnie. Ale kiedy będzie lepiej? Jak było u was? 4 latek? 5 latek?.. Kiedy Wam ulżyło?

Przez ten trud nie chcemy mieć więcej dzieci, nie chcemy ryzykować, że nie damy sobie rady psychicznie, jeśli kolejne dziecko będzie równie wymagające :( Szukam wsparcia, rad i pocieszenia...


SukienkaWgroszki napisał(a):

Mysthic napisał(a):

SukienkaWgroszki napisał(a):

Jak dobrze, że nie mam dzieci. Nie jestesciegoriwena bycie matką, a się pakujecie w macierzyństwo. Żenada. 

Zamknij ryj kretynko i wynoś się z tego tematu pieprzona atencjuszko. 

Przepraszam dziewczyny ale musialam

Kolejna "mamusia" się odezwała. Co to macierzyństwo robi z ludźmi. Nie dość, że grube, to jeszcze wredne. 

czasami wystarczy zamilknąć a nie chwalić się swoją głupotą Keyma. Masz obsesję jakas na punkcie nazywania innych grubymi 🤦‍♂️ po prostu idź stąd, jesteś za tępa na ten temat. Znajdz w sobie poczucie wstydu i nie ośmieszaj się w temacie kogoś kto potrzebuje wsparcia a Ty o tym temacie nic nie wiesz. Żegnam

Niestety nie da sie odpowiedzieć na pytanie "Kiedy będzie łatwiej" bo jak sama zauważyłaś masz trudniejszy egzemplarz więc to że u kogoś łatwiej było od takiego i takiego momentu, nie oznacza, że u Ciebie tez tak będzie niestety. Mój syn też był trudniejszym egzemplarzem. Jak widziałam córkę szwagierki (podobny wiek) zasypiającą na całe noce prawie od początku, gdzie mój budził się po 4-5-7 razy w nocy na cycka, ale nie był głodny tylko musiał pomemłać, to mnie szlag trafiał. Tak samo ona potrafiła się bawić jedną zabawką godzinę a mój co 2 minuty coś innego i ja ciągle zaabsorbowana do tego, ciągle musiałam być chociaż w zasięgu wzroku (czasem było lepiej czasem gorzej). A ile się jeszcze nasłuchałam od niektórych co to na pewno źle robię, że tak jest, to tylko ja wiem... Później urodziła mi się córka i ona od początku była totalnym przeciwieństwem. Leżała grzecznie w łóżeczku i się rozglądała godzinami bez zawracania gitary, cycka chciała tylko na kilka minut żeby się najeść - ogólnie nie potrzebowała ciągle atencji i ja w sumie nie odczułam że mam drugie dziecko za bardzo :P Dwójka dzieci tak samo wychowywana a od początku było widać różnice w charakterach.

Największą różnicę odczułam jak dzieciaki poszły do przedszkola (czyli w okolicach 3 lat). Raz, że był w końcu czas bezdzieciowy, tylko dla mnie (gdyby ktoś chciał zabłysnąć tekstem "a gdzie był tatuś" to od razu powiem że był w pracy, po to bym ja mogła być w domu z dziećmi tyle ile będzie potrzeba a nie minimum minimumu i do roboty, bo nie ma za co żyć a i tak po pracy pomagał jak mógł - co nie zmienia faktu, że byłam przebodźcowana dziećmi bo w okresie zanim poszły do przedszkola to byłam z nimi 24h/dobę a mąż wracał z pracy o 18.00). W każdym razie jak poszły do przedszkola (najpierw syn, potem oboje - różnica 3 lat między nimi), to raz, że miałam kilka godzin na zatęsknienie a dwa, że syn musiał się odmamincyckować i z czasem faktycznie gdzieś ta obsesja na punkcie mamusi zaczęła znikać. Potem już było pod tym kątem z górki. A teraz nie widzę między nimi różnicy pod kątem przywiązania - każde ma swoje momenty gdzie się chce poprzytulać czy to ze mną czy z tatą ale nie jest to jakieś niezdrowo namolne do przesady. W sensie że żadne nie wisi przy spódnicy całymi dniami - mają swoje zajęcia, swoich przyjaciół, swoje zabawy. No i z czasem też odchodzą takie opierunkowe rzeczy, typu przewiń, przynieś, podaj, zrób, nakarm, wykąp, bo dzieciaki na różnych etapach życia zaczynają te czynności wykonywać same, więc też pod tym kątem jest lżej. Teraz bardziej wchodzą stresy związane z nauką, szkołą itp. niż takie typowe "zajmowanie się dzieckiem".

W każdym razie nie ma jednego sprawdzonego sposobu, wieku itp. Na pewno w końcu będzie lżej :) Teraz wydaje mi się (tak z doświadczenia swojego i znajomych), że Twój syn jest w tym najgorszym wieku - takie właśnie 1,5-2,5 roku. Dużo kuma, ale nie umie powiedzieć jeszcze, więc jest bardziej zirytowany i emocjonalny. Jesteś z nim też w domu głównie Ty i do Ciebie jest najbardziej przywiązany emocjonalnie. Z czasem ta granica się zacznie zacierać, bo dojdzie przedszkole, dojdą zabawy z rówieśnikami, więc ten czas spędzany z Tobą i tylko z Tobą będzie się kurczył a wydłużał czas spędzany z kimś innym. Także głowa do góry! Będzie lepiej. A kiedy? Czas pokaże.

Pasek wagi

mój też jest bardzo wymagającym egzemplarzem. Po skończeniu 2 rż. przestał się budzić tysiąc pięćset razy w nocy, została 1 pobudka więc to była znaczna poprawa. Przesypiać noce zaczął chyba jakoś jak miał 2,5 roku. Z tym, że jego noc trwa zazwyczaj 23:00 - 6:00, maks 7:00 🤷‍♀️ Teraz ma trochę ponad 3 lata i cały czas tak jest (drzemki w dzień nie ma odkąd skończył 1,5 roku ale w zasadzie od początku jeśli chodzi o drzemki to dłużej trzeba było go usypiać aniżeli spał...).

Pomimo tych ponad trzech lat wciąż wymaga dużej obecności ALE choć sporo czasu poświęcam TYLKO jemu, tak na 100% to jednak uczę go, że mama czasem musi zrobić coś innego. O ile to np. gotowanie to pół biedy bo wtedy zazwyczaj po prostu wystarczy pozwolić mu gotować razem ze mną (specjalnie mamy w kuchni zabawkową kuchnię dla niego, jak mu dodam prawdziwe garnki i łyżki to nawet w spokoju mogę obiad ugotować ;)). Gorzej jak muszę popracować, tutaj czasem po prostu są awantury. Okresowo przychodzą też okresy bardzo silnej mamozy i gdyby robiła tylko to co syn chce to nie mogłabym wyjść z domu.

Z Twojego postu bije straszne zmęczenie, myślę, że potrzebujesz więcej czasu dla siebie. Wiem, że przy takim maluszku to trudne ale dla dobra wszystkich musisz jakoś ten czas znaleźć - nawet troszkę, na coś co naprawdę sprawia Ci przyjemność i potrafi Cię zrelaksować. Albo po prostu oderwać się i zająć głowę czymś innym.

Może poszukaj jakiegoś klubiku dziecięcego? Może dziecku też dobrze zrobi jak zobaczy inne dzieci, jakieś bardziej zorganizowane zajęcia? Żeby - jakkolwiek źle to brzmiało - trochę się od Ciebie "odkleił".

Pasek wagi

drops332 napisał(a):

Brzmisz jak zdesperowana matka która ma dość wszystkiego i jest wykończona fizycznie i psychicznie. Sama go wychowujesz czy jest tatuś? 

Zdesperowana nie, ale bardzo zmęczona. Tata jest i oczywiście też zajmusie się normalnie dzieckiem, ale pracuje zawodowo. Syn za pół roku pójdzie do przedszkola i ja też wrócę do pracy.

Tak jak napisałam, dobry pracujący tata (a wobec mnie jest dobrym partnerem) jest i od czasu do czasu pomoc ze strony rodziny też jest, więc sama wiem, że mam luksus. Ale nieważne kto jest z synem jest, musi mu dać 100% swojego czasu. A to wydaje mi się po upływie czasu dziwne.

Naturalne jest, że głównie ja jestem  z nim. I to oznacza, że ciągle jestem zajęta zabawą z nim, rozmawianiem z nim, trzymaniem go na rękach. Jeśli chcę zrobić sobie herbatę to biorę go na ręce, nie mam serca żeby zostawić go siedzącego i płaczącego, a tak się dzieje, jeśli odejdę na kilka sekund nawet metr od niego, żeby wlać wodę do filiżanki. Daję mu 100% siebie i tego czego on chce w danym momencie. Nie denerwuję się, nie podnoszę głosu, ciągle staram się i daję 100%.

Pierwsze miesiące miałam do tego siły bo każdy mi mówił, że najpóźniej jak zacznie siedzieć sam, da mi kilka minut. Ale on już chodzi i nadal jest identycznie.

Oczywiście, cudownie jest go obserwować, jak się uczy, zmienia, jak on obserwuje i naśladuje mnie lub innych dorosłych. Codziennie potrafi coś innego. Kocham go. Ale jestem zmęczona. 

Przyjaciólka ma dwójkę. Starsza bezproblemowa, młodsza z ciąży w warunkach dużego stresu. Od początku wysoko wrażliwa, jazda bez trzymanki do 5 rż, teraz ma 14 lat i widać że "delikatna" będzie zawsze.

SukienkaWgroszki napisał(a):

Mysthic napisał(a):

SukienkaWgroszki napisał(a):

Jak dobrze, że nie mam dzieci. Nie jestesciegoriwena bycie matką, a się pakujecie w macierzyństwo. Żenada. 

Zamknij ryj kretynko i wynoś się z tego tematu pieprzona atencjuszko. 

Przepraszam dziewczyny ale musialam

Kolejna "mamusia" się odezwała. Co to macierzyństwo robi z ludźmi. Nie dość, że grube, to jeszcze wredne. 

Nie obwiniam ciebie za Twoje komentarze, bo sama kiedyś myślałam, że jestem znawczynią przed byciem rodzicem.

Myślisz, że nie byłam gotowa i się nie przygotowałam. A było wręcz przeciwnie!

Jeszcze 2 lata przed ciąża zaczęłam obsesowo interesować sie tym jak fizyczne i psychiczne dbać o dziecko. Czytałam książki, artykuły, rozmawiałam lekarzami. Byłam nawet na 2 kursach. Brałam tabletki i witaminy, które już w ciąży miały pomóc dziecku. Dbałam o to, aby się nie stresować, dobrze odżywiać, spacerować. Ciąża przebiegła super. Poród też. Zero stresu. Idealniej być nie mogło.

Koleżanki, które mają teraz łatwe dzieci w podobnym wieku do mojego syna, od maleńkiego ignorowały poniekąd swoje niemowlaki. Płakały, to nie reagowały na nie, jeśli wiedziały, że pielucha jest czysta i brzuszek pełny i nie było im ani za zimno ani za ciepło. Mówiły, że przecież wszystkie wymagania są spełnione, więc jak płaczą, to mają taką potrzebę. 

Ja myślałam oczywiście, że źle robią i byłam dumna z siebie, że daje dziecku bliskość. Że od razu reaguję, gdy płacze. Że wychowuję go na silnego, stabilnego i pewnego siebie człowieka, który dzięki poczuciu bezpieczeństwa i wsparcia w rodzicach, będzie żył samodzielnie. Bo tak mi mówili lekarze i psychologowie na kursach. Może mają rację, i tak będzie gdy syn dorośnie. Do tej pory tego nie widzę. A dzieci koleżanek i kuzynek, od urodzenia zostawione samym sobie są teraz "samodzielnymi" 2-3 latkami. A miało być na odwrót, według psychologów...

Jeśli masz dla mnie radę, to chętnie przyjmę. Reszcie komentujacych tajze dziękuję za rady, oczywiście wszystko czytam i notuję.

To jeszcze, poobserwuj sobię Mamajastado. Ona ma siódemkę i taki przylepny egzemplarz trafił się jej jako siódmy. Zobacz, jak ona sobie radzi z ogarnianiem, z odpowiadaniem na potrzeby dzieci - wszystkich, bo przecież jak się ma siedmioro, to nie sposób cały dzień być matką tylko dla jednego- i najważniejsze chyba, co bije z niej, to odpuszczać, być tu i teraz, nie porównywać i pamiętać, że wszystko mija, dzieci rosną, za kilka miesięcy czy lat będą inne wyzwania i że rodzicielstwo z każdym z dzieci jest po prostu inne.

Jeśli masz wątpliwości- poszukaj pomocy specjalisty - psychologa, specjalisty od sensoryki, fizjo, ale przede wszystkim przestań porównywać i mieć za złe.

Jesteś zmęczona, tym się raczej zajmij, weź regularną opiekunkę na kilka dni w tygodniu, żebyś mogła zająć się sobą i swoim zdrowiem/samopoczuciem. A dziecku pozwól po prostu być dzieckiem.

A to nie jest czasami tak, że większość dzieci, które się rodzi są takie same (wykluczam jakieś wady rozwojowe czy odchyły od normy) i kolokwialnie mówiąc jak sobie ulepisz tak masz? Pytam poważnie, bo nie mam dzieci. Przełożyłam to sobie trochę na wychowywanie psa, bo w tym przypadku tak właśnie jest. Jak od początku właściwie się go wychowuje i od małego uczy pewnych rzeczy to raczej na pewno wyrośnie posłuszny i bezproblemowy pies.

.Daga. napisał(a):

A to nie jest czasami tak, że większość dzieci, które się rodzi są takie same (wykluczam jakieś wady rozwojowe czy odchyły od normy) i kolokwialnie mówiąc jak sobie ulepisz tak masz? Pytam poważnie, bo nie mam dzieci. Przełożyłam to sobie trochę na wychowywanie psa, bo w tym przypadku tak właśnie jest. Jak od początku właściwie się go wychowuje i od małego uczy pewnych rzeczy to raczej na pewno wyrośnie posłuszny i bezproblemowy pies.

Tylko, że psy się tresuje pod siebie, a człowieka wychowuję, żeby kiedyś żył samodzielnie i bez problemów mentalnych o tyle o ile to możliwe. 


Wydaje mi się, że to złe porównanie, ale ciekawa jestem co inne użytkowniczki myślą.

.Daga. napisał(a):

A to nie jest czasami tak, że większość dzieci, które się rodzi są takie same (wykluczam jakieś wady rozwojowe czy odchyły od normy) i kolokwialnie mówiąc jak sobie ulepisz tak masz? Pytam poważnie, bo nie mam dzieci. Przełożyłam to sobie trochę na wychowywanie psa, bo w tym przypadku tak właśnie jest. Jak od początku właściwie się go wychowuje i od małego uczy pewnych rzeczy to raczej na pewno wyrośnie posłuszny i bezproblemowy pies.

Nie Daga, to tak nie działa, nawet jeśli chodzi o psa.

Psy są różnych ras i już te rasy genetycznie się od siebie różnią. Buldożek francuski nie zostanie psem pasterskim, tak w skrócie.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.