- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
11 sierpnia 2024, 18:18
Hej! Przychodzę z pewnym problemem, przeszukałam różne fora, Google, ale nie mogę znaleźć nikogo podobnego. Jestem pewna, że ktoś wie jak to może się nazywać albo nawet to ma, ale nie porusza się tego tematu często. Mianowicie - od dziecka nie potrafię jeść "brzydkiego" jedzenia, które dla innych jest zupełnie normalne i "ładne". Nie wiem skąd to się wzięło, w domu rodzinnym zawsze była okropna bieda, często nie było jedzenia, nie byłam więc rozpieszczona pod tym względem. Od zawsze jednak wolałam głodować, niż zjeść coś, co nie wygląda - według mnie - dobrze. I tu chodzi nawet o najprostsze rzeczy jak szynki. Jedyny rodzaj szynki, który potrafiłam zjeść dopiero w późniejszym etapie (gimnazjum/technikum) to polędwica sopocka, bo była najładniejsza. Wszystko inne strasznie mnie odrzuca i mam odruchy wymiotne, mimo że np coś pięknie pachnie. Nie jest to SED (selektywne zaburzenia odz), ponieważ potrafię jeść wiele produktów. W dzieciństwie stwierdzono u mnie anemię, w gimnazjum walczyłam z anoreksją, ale ten problem "brzydkiego jedzenia" był od zawsze (i nie jest powiązany z anoreksją) głównie był to problem z mięsem, lecz nie tylko. Nie potrafię zjeść wielu rodzajów wędlin, salami, metek, kiełbasek, a od kilku lat (mam 25 lat) nie jem przez to praktycznie w ogóle mięsa, jedynie sporadycznie. Nie jem także "brzydkich" zup, mimo że są zupełnie normalnie, np zupa jarzynowa - automatycznie mnie odrzuca. Brzydzi mnie również sama konsystencja niektórych produktów. Męczy mnie to strasznie, bo niektóre wędliny/produkty przepięknie pachną i nawet jeśli smakują świetnie, bo próbuję się przełamać i spróbuję kawałek to automatycznie mi się cofa przez ich wygląd, mimo, że się przełamałam i smakowało dobrze! Jest ogrom, ogrom takich produktów, które dosłownie wyglądają normalnie, ale mój mózg nie jest w stanie ich przeżyć - bób, mango, marchewka gotowana (czy w zupach czy z groszkiem, nie ma opcji że wezmę to do buzi), rukola. To mogą być słodycze, owoce, warzywa, mięsa, jest tego masa. Czy ma ktoś podobnie? Czy zna ktoś nazwę tego albo najbliższe temu skojarzenie? Proszę o pomoc, bo męczę się z tym od 25 lat.
11 sierpnia 2024, 18:39
To zaburzenie nazywa się ARFID (Avoidant/Restrictive Food Intake Disorder) - unikające lub restrykcyjne zaburzenie przyjmowania pokarmów, niezwiązane z ograniczaniem się ze względu na wygląd/masę ciała.
Najlepiej udać się do psychiatry/psychologa na terapię, jeśli utrudnia ci to życie.
Sama cierpię na tę chorobę ale akurat te produkty, które mnie obrzydzają, nie są mi w diecie potrzebne, więc nie silę się na ich spożywanie. U mnie to wszelkiego rodzaju mięso i produkty mleczne (te zdarza mi się zjeść okazjonalnie, z obrzydzeniem ale np. na widok i zapach mleka mnie mdli, biały ser ma obrzydliwe "krupy", żółte sery się świecą itp. Teraz już staram się jeść całkiem wege z innych pobudek, ale obrzydzenie do tych produktów mam od zawsze). Inne produkty, które mnie obrzydzają to produkty przetworzone (procesy i chemia dodawana do żywności) wszelkie kożuchy, białe sosy, produkty w ciemnych, plastikowych tackach, produkty barwione, kremy na ciastach itd.
11 sierpnia 2024, 23:36
jak dla mnie to nie ma nic złego w tym, ze Cię odrzuca od mięsa. Mnie też odrzuca i takich rzeczy po prostu nie jem. Nie widzę powodu aby się zmuszać. Wielu tzw. domowych czy tradycyjnych potraw nie lubię i nie mam zamiaru ich próbować nawet :) Nie umiem im gotować i nie mam zamiaru. Nie wiem, na jaką skalę jest Twoja niechęć do jedzenia, jeśli jesteś w stanie aktualnie jeść przynajmniej niektóre produkty, i nie masz stwierdzonych aktualnie aktywnych zaburzeń to ja bym się nie zmuszała. jeśli nadal zmagasz się z anemią, anoreksją, lub masz znaczną niedowagę, to problem jest głębiej i wtedy pomoc jest potrzebna (psycholog czy może nawet psychiatra).
12 sierpnia 2024, 11:46
Ja bym poszla do psychiatry czy psychologa.
W sumie wymienilas juz mase produktow, ktorych nie jesz, bo sa "brzydkie". Tak, jest to zaburzenie. I sama zauwazylas, ze komplikuje to tobie zycie. Nie czekalabym, az "zbrzydna" mi kolejne produkty, tylko dzialala. Dobry lekarz ci pomoze. Glowa do gory!
12 sierpnia 2024, 22:57
Ja też wielu rzeczy nie jem, bo nie odpowiadają mi wizualnie. Tylko że mnie to nie męczy, wciąż istnieje ogrom produktów które lubię, nie mam niedowagi ani anemii i ogólnie w żaden sposób mi to nie przeszkadza. Jeżeli Tobie tak, to na Twoim miejscu, jak już dziewczyny zasugerowały, udałabym się do psychologa.
14 sierpnia 2024, 12:32
Jeżeli przeszkadza Ci to w codziennym życiu, to może warto spróbować terapii.
Ja mam tak w mniejszym stopniu np. wędlinę lubię tylko konkretną, inna mnie obrzydza (i nie chodzi o smak, ale właśnie o wygląd). Jak trafię w mięsie na żyłkę tłuszczu, to dla mnie całe danie już jest nie jadalne, bo mam odruch wymiotny - nawet z piersi kurczaka usuwam wszystkie kawałki mini tłuszczyku. Jak w zupie pływa kawałek mięsa ze skórą, to dla mnie cała zupa jest już niejadalna. Jak ktoś ma brudno w kuchni i mnie do siebie zaprosi, to już nie jestem w stanie nic u niego zjeść, bo też mam odruch wymiotny. Albo ostatnio na wycieczce kupiliśmy lody kręcone, ale wyrzuciłam je do śmieci, bo pan, który je robił miał całą koszulkę brudną i mnie obrzydził.
tyle, że mi to specjalnie nie przeszkadza.