Temat: stres/ macierzyństwo/ tabletki uspokajające

Hej, niektóre z was może pamiętają mój wpis o trudach wychowania dwulatki. Problem nadal jest i się pogłębia, córka jest bardzo uparta i do tego wymyśla bardzo dziwne/szkodliwe obiekty do swojej upartości, rządząc sobą a także innymi. Nie chcę jej ulegać i wytrwale stawiam na swoim jednak to prowadzi do wielu małych wojen w ciągu dnia, gdzie potrafi piszczeć,krzyczeć i płakać nawet godzinę. Bardzo ciężko znaleźć sposób aby ją przekonać i uspokoić. Czuję, że to odbija się na moim zdrowiu psychicznym. Coraz częściej czuję się przebodźcowana, dziwnie boli mnie głowa, jakby bardziej psychika, nie wiem jak to określić. Niby zachowuję spokój a od środka aż mnie roznosi. Coraz bardziej tracę umiejętność bycia taką entuzjastyczną wesołą mamą nawet gdy ładnie spokojnie się bawi. Często daję upust wypisując mężowi niepokojące wiadomości gdy jest w pracy. Zdarza się coraz częściej, że krzyknę na córkę i robię się mniej wrażliwa do niej. Później mi bardzo źle ze samą sobą za to zachowanie. Myślę czy są jakieś leki uspokajające które mnie wesprą w takich trudnych chwilach ponieważ brak narazie perspektywy na zmiany? Zwykle płacze już od samego rana ledwo otworzy oczy, bo a to że chce mleko (po czym i tak go nie wypije), a to wstaje z płaczem że chce sweter/szalik lub inne absurdy. W nocy budzi się raz na mleko i też od razu z mega płaczem. Wieczorem też idzie spać po histerii bo a to nie chce się rozebrać do mycia, później nie chce wyjść z wanny, nie taka piżama i milion problemów. Jestem permanentnie podirytowana i czuję, że tracę nad sobą kontrolę chociaż na świadomym poziomie jest mi z tym źle i obiecuję sobie, że już będę spokojna i będę wytrzymywać. Jednak te ciągłe walki o byle co plus piski na głowie wysysają tyle energii... Czasem jak ona zaśnie to po prostu płaczę. Myślę nawet czasem nad pójściem do psychiatry po jakiś lek ale czy jest sens się faszerować? Czy to może ze mną jest coś nie tak a dzieci po prostu tak mają... 

Pasek wagi

63kgmojemarzenie napisał(a):

Berchen napisał(a):

63kgmojemarzenie napisał(a):

Dużo dostałam od was rad jednak żadna nie zmienia faktu, że córka bardzo dużo mi krzyczy i płacze i jęczy nad głową a to mnie rozpierdziela od środka. Stąd było moje pytanie o preparat redukujący stres i napięcie. Chyba już mam załamanie nerwowe. Mieszkam na wsi więc poza wyjściem na dół do teściowej lub na kawę do sąsiadki nie ma atrakcji. Jak ciepło to dwor lub plac zabaw. Mąż w pracy do 15 a popołudniu zawsze ma coś do roboty, rzadko też mam samochód aby udać się do miasta z córką. Na zakupy jak już to jeżdżę sama, mąż woli być z córką w tym czasie bo uważa że dla niej to żadna atrakcja wyjazd do miasta. Miejsca zabaw dla dzieci od razu widzi jako zagrożenie złapaniem infekcji.  Bardzo rzadko gdzieś bywamy 

mam wrazenie ze twoje zmeczenie i frustracja wynika nie tylko z zachowania dziecka. Za malo czssu spedzacie razem, moze zaczynasz czuc sie w tym wychowaniu zbyt samotnie. 

to na pewno. Staram się być też w miarę dobrą żoną bo ostatnio były ostre zażalenia że o wszystko się czepiam. Niestety mąż zawsze ma coś do roboty popołudniu/ albo zostaje na nadgodziny, albo pomaga komuś z rodziny, albo robi jakieś prace związane z domem/podworkiem. Staram się być wyrozumiała ale w nim nawet nie ma takiej potrzeby ani myśli nawet przy niedzieli żeby razem iść na spacer czy gdzieś się przejechać?

jedynie jego mama mi pomaga przy córce i to do tego stopnia że nieraz mała siedzi u niej całe popołudnie. Moja rodzina też jest jak to się mówi dobra na pięć minut i każdy patrzy tylko na siebie. Nawet za bardzo nie mam się komu wygadać.

Pasek wagi

63kgmojemarzenie napisał(a):

63kgmojemarzenie napisał(a):

Berchen napisał(a):

63kgmojemarzenie napisał(a):

Dużo dostałam od was rad jednak żadna nie zmienia faktu, że córka bardzo dużo mi krzyczy i płacze i jęczy nad głową a to mnie rozpierdziela od środka. Stąd było moje pytanie o preparat redukujący stres i napięcie. Chyba już mam załamanie nerwowe. Mieszkam na wsi więc poza wyjściem na dół do teściowej lub na kawę do sąsiadki nie ma atrakcji. Jak ciepło to dwor lub plac zabaw. Mąż w pracy do 15 a popołudniu zawsze ma coś do roboty, rzadko też mam samochód aby udać się do miasta z córką. Na zakupy jak już to jeżdżę sama, mąż woli być z córką w tym czasie bo uważa że dla niej to żadna atrakcja wyjazd do miasta. Miejsca zabaw dla dzieci od razu widzi jako zagrożenie złapaniem infekcji.  Bardzo rzadko gdzieś bywamy 

mam wrazenie ze twoje zmeczenie i frustracja wynika nie tylko z zachowania dziecka. Za malo czssu spedzacie razem, moze zaczynasz czuc sie w tym wychowaniu zbyt samotnie. 

to na pewno. Staram się być też w miarę dobrą żoną bo ostatnio były ostre zażalenia że o wszystko się czepiam. Niestety mąż zawsze ma coś do roboty popołudniu/ albo zostaje na nadgodziny, albo pomaga komuś z rodziny, albo robi jakieś prace związane z domem/podworkiem. Staram się być wyrozumiała ale w nim nawet nie ma takiej potrzeby ani myśli nawet przy niedzieli żeby razem iść na spacer czy gdzieś się przejechać?

jedynie jego mama mi pomaga przy córce i to do tego stopnia że nieraz mała siedzi u niej całe popołudnie. Moja rodzina też jest jak to się mówi dobra na pięć minut i każdy patrzy tylko na siebie. Nawet za bardzo nie mam się komu wygadać.

dziś mam taki smutny wieczór że leżę i płaczę, córka zasnęła z trudem bo godzinie płaczu, a ja tak mam ochotę sama siebie przytulić i ojojać…

Pasek wagi

Jesteś po prostu wykończona. Uwierz mi, że inaczej się podchodzi do nawet najbardziej żywiołowego i „wymagającego” dziecka kiedy samemu się jest wypoczętym i ma się chwile oddechu od niego. Skoro mąż taki skory do pomocy wszystkim w okół, to też mu dawaj zadania do wykonania. Niech zabierze córkę na dłuższy spacer czy przejażdżkę po pracy, w weekend przez pół dnia się nią zajmie, a ty sobie gdzieś pojedź, choćby do kina, odprężyć się, oderwać myśli. I skoro on nie organizuje wam wspólnego czasu, to to się samo nie zmieni. Zaplanuj ty coś, raz w trójkę wypad choćby na spacer po parku i na lody, innym razem wy sami jeśli mała u teściowej chętnie jest. Ty potrzebujesz oddechu i innych bodźców. Naładowana trochę inna energia inaczej podejdziesz do tego swojego małego krzykacza ;) tylko weź sprawy w swoje ręce, bo samo nic się nie zmieni. I udanie się do psychologa też ci może w tym bardzo pomóc, porozmawiasz o swoich wątpliwościach, ktoś spojrzy na was kompetentnym okiem. Jesteś w trudnej sytuacji, która cię wykańcza i czas poszukać rozwiązań by ją zmienić. Wyśpij się i działaj! 🌸

Powiedz mężowi, że chorowanie Was nie ominie. To nie jest tak, że przeczekacie aż dziecko skończy 5 czy 6 lat i wtedy jak pójdzie do przedszkola/zerówki to nie będzie chorować, bo już będzie duża. Nie. To tak nie działa. Swoje i tak odchoruje czy teraz czy za 4 lata. Odporność też nie bierze się znikąd a miedzy innymi przez chorowanie i produkowanie przeciwciał. Właśnie nie puszczanie jej nigdzie robi jej większe kuku, bo nie ma za bardzo kontaktu z patogenami. Właśnie taki kontakt na placu zabaw z innymi dziećmi byłby dobry, żeby organizm dziecka pomału się oswajał. Plus oczywiście cała otoczka poznawania innych dzieci i nauka zabawy z kim innym niż tylko z mamą.

Co do preparatów na uspokojenie itp. No niestety większość otumania a tego chyba przy dziecku byś nie chciała. Postaw na odpoczynek i chwilę dla siebie. Fajnie, że tesciowa zgodziła się przejąć małą 3 razy w tygodniu, żebyś mogła iśc poćwiczyć. Myślę, że to Ci bardzo dobrze zrobi.

Pasek wagi

63kgmojemarzenie napisał(a):

Wolfshem napisał(a):

63kgmojemarzenie napisał(a):

menot napisał(a):

"bardzo ciężko znaleźć sposób aby ją przekonać i uspokoić. Czuję, że to odbija się na moim zdrowiu psychicznym."To nie uspokajaj i nie przekonuj. Magiczne rozwiązanie. Idź do kuchni i zrób sobie kawę. A jak jazda jest na dworze, to zajmij się telefonem. Jak się uspokoi to wtedy przytulasz i rozmawiacie o tym, co się stało. Serio. Dorośli nie rozwiązują konfliktów wyciem i krzykiem, tylko rozmową. I normalnym jest, że wściekły dorosły daje sobie chwilę, żeby ochłonąć. Tego można już uczyć dziecko.Moja córka też była chodzącą furią - na prawdę próby negocjacji z dzieckiem w takim stanie są bez sensu, tylko sobie szarpiesz nerwy.

Zgadzam się ale co w przypadku, jak nie chce zdjąć kurtki w domu albo rozebrać się do mycia i furia jest połączona z koniecznością szarpania i się pręży i wygina. Albo mówi, że chce jogurt. Robię, to jednak nie-chlebka. Robię, to też nie chce... Po czym bywa, że nie zje nic... Przecież trzeba ją ubrać/rozebrać/nakarmić/umyć, a czasem nawet te czynności wywołują totalną awanturę i są wykonywane w histerii... 

Czy twoja córka z tego wyrosła? 

a cos jej sie stanie, jak jej od razu nie rozbierzesz? Albo jak kilka razy nie zje? Raczej od tego nie umrze

To właśnie w moim odczuciu jest odpuszczanie jej i jej zwycięstwo. Uczy się wtedy, że ulegam oraz niedobrych wzorców, np. jedziemy gdzieś w gości a ja mam jej pozwolić w kurtce być i czapce? Jak dla mnie słabo. A jeśli chodzi o jedzenie- bo z tym też mamy problem- nie umrze, ale jak w dzień się nie naje przez swoje wymyślone problemy, to potem w nocy mi wstaje na mleko i dodatkowo się nie wysypiam. A w nocy już dużo gorzej znieść płacz i wymuszanie. 

muszę przyznać, że ten komentarz jednak jest dla mnie oznaką, że problemem jesteś ty, a nie dziecko i piszę to jako matka bardzo trudnego i upartego dziecka. Martwisz się co ludzie powiedzą bo 2 latka nie chce zdjąć kurtki? Jak widać córka jest taka po tobie.

Edit. Po przeczytaniu komentarzy o mężu to twoja frustracja wynika z braku atencji ze strony męża i swoją złość przelewasz na dziecko, może robisz to nie świadomie? warto się nad tym zastanowić. 
Jeżeli chodzi o choroby to i tak was to nie ominie lepiej wcześniej niż później, mąż chce wychować dzikie zwierzątko? Dziecko potrzebuje kontaktu z dziećmi, sal zabaw, parków itd.

63kgmojemarzenie napisał(a):

63kgmojemarzenie napisał(a):

63kgmojemarzenie napisał(a):

Berchen napisał(a):

63kgmojemarzenie napisał(a):

Dużo dostałam od was rad jednak żadna nie zmienia faktu, że córka bardzo dużo mi krzyczy i płacze i jęczy nad głową a to mnie rozpierdziela od środka. Stąd było moje pytanie o preparat redukujący stres i napięcie. Chyba już mam załamanie nerwowe. Mieszkam na wsi więc poza wyjściem na dół do teściowej lub na kawę do sąsiadki nie ma atrakcji. Jak ciepło to dwor lub plac zabaw. Mąż w pracy do 15 a popołudniu zawsze ma coś do roboty, rzadko też mam samochód aby udać się do miasta z córką. Na zakupy jak już to jeżdżę sama, mąż woli być z córką w tym czasie bo uważa że dla niej to żadna atrakcja wyjazd do miasta. Miejsca zabaw dla dzieci od razu widzi jako zagrożenie złapaniem infekcji.  Bardzo rzadko gdzieś bywamy 

mam wrazenie ze twoje zmeczenie i frustracja wynika nie tylko z zachowania dziecka. Za malo czssu spedzacie razem, moze zaczynasz czuc sie w tym wychowaniu zbyt samotnie. 

to na pewno. Staram się być też w miarę dobrą żoną bo ostatnio były ostre zażalenia że o wszystko się czepiam. Niestety mąż zawsze ma coś do roboty popołudniu/ albo zostaje na nadgodziny, albo pomaga komuś z rodziny, albo robi jakieś prace związane z domem/podworkiem. Staram się być wyrozumiała ale w nim nawet nie ma takiej potrzeby ani myśli nawet przy niedzieli żeby razem iść na spacer czy gdzieś się przejechać?

jedynie jego mama mi pomaga przy córce i to do tego stopnia że nieraz mała siedzi u niej całe popołudnie. Moja rodzina też jest jak to się mówi dobra na pięć minut i każdy patrzy tylko na siebie. Nawet za bardzo nie mam się komu wygadać.

dziś mam taki smutny wieczór że leżę i płaczę, córka zasnęła z trudem bo godzinie płaczu, a ja tak mam ochotę sama siebie przytulić i ojojać?

no i tu jest problem a nie w dziecku buntujacym sie tak jak kazde w tym wieku. Maz, ojciec nie czuje swojej roli, widzi ja tak jak kiedys nas wychowano w patriarchalnym modelu- on zajety zarabianiem pieniedzy ( ciezka praca w cudzyslowie) a zona jest od obslugi wszystkiego i wszystkich, na dodatek ma byc usmiechnieta bo czego niby jej brakuje, ciagle by narzekala. To taki typowy obraz rodziny z poprzedniej generacji - mojej. Czas na zmiany, jak sie za to zabrac, to musisz przemyslec, bedzie trudne, zacznij od konkretnej rozmowy z mezem. U mnie 35 lat temu bylo podobnie - bylam wrakiem i czulam sie podobnie jak ty teraz. Mielismy wlasnie przeprowadzic sie do wlasnego mieszkania z mieszkania wynajmowanego. Bylam mlodziutka mama dwojki dzieci, urodzonych rok po roku - czli 2 i 3 latki- mieszkalismy na zadupiu, gdzie nie bylo nic oprocz natury- lasu- obrzeze miasta. Trzy lata spedzane z dziecmi bez wiekszych kontaktow z innymi, tylko z dziecmi, maz pracowal a po pracxy robil tzw, fuchy zeby na to nasze mieszkanie zarobic. Wracal okolo 23.00, wiec w sumie te trzy lata bylam sama a , soboty wtedy byly tez pracujace. Postanowilam ze wraz z przeprowadzka ja ide do pracy a dzieci do przedszkola i zlobka bo inaczej zwariuje. Bylo totalne niezadowolenie, bo jak to , teraz wszystko jest podane pod nos a jak to bedzie potem itd. Jak zdecydowalam tak zrobilam , mimo ze na poczatek dzieci nei dostaly miejsc w placowkach i musialam wynajac opieke prywatna na czas pracy. Oddawalam trzy miesiace cala swoja wyplate ( poczatkowy pracownik w urzedzie) dla opiekunki - nie chce tu opisywac jakie to powodowalo komentarze u mojego wtedy meza. Pozneij dostaly sie dzieci do przedszkoli, wiec troche mi zostawalo - ale zrobilam tak poczatek, podzial obowiazkow domowych wg mozliwosci obojga i po kolei wszytsko sie zmienialo.

Zycze ci zebrania sie w sobie i spowodowania zmian w waszym ukladzie a dziecko nie bedzie chyba problemem (jesli nie ma jakichs problemow zdrowotnych).

Berchen napisał(a):

wyzej jest duzo dobrych rad- podsumuje to jako stawianie wyraznej granicy. Mam w przedszkolu wiele takich dzieci, mysla ze wrzeszczac jak najglosniej osiagnal wszystko k niestety musze ich rozczarowac. Kucam przy tak dracym sie maluszku i wyraznie w miare spokojnie ale bardzo zdecydowanym tonem mowie mu ze ma przestac krzyczec i ma powiedziec co sie stalo ( jesli nie widze powodu, bo np podrapaly sie dwa bobasy o1 klocek, czy pociag). Jesli wiem o co chodzi to tez wyraznie mowie jakie ma mozliwosci wyboru rozwiazania problemu, daje szanse by dziecko samo zdecydowalo jak problem rozwiazemy, daje czas na krotka decyzje. Jesli to nie przyniesie rozwiazania to dziecko musi zrobic przerwe na zastanowienie- musi posiedziec na krzeselku i uspokoic emocje- odpoczac, wymyslic co chce robic/ czego chce. Ja uzywam czasem stopera- nastawiam na odpowiednio do wieku 3- 5 minut. No i wiadomo ze bywa ze dziecko krzyczy caly czas, rzuca sie na swoim krzeselku, kladzie sie by pokazac ze i tak zrobi co zechce. Wtedy podnosze, sadzam spowrotem i wyraznie mowie ze ma zrobic przerwe i posiedziec. Na ogol to pomaga, dobra pomoca sa podpowiedhiane do wyboru 2-3 mozliwosci rozwiazania problemu. Dziecko czuje sie zadowolone, bo to ono decyduje jak problem sie zamknie.Jednoczesnie ja okreslam ramy w jakich maja byc zamkniete te rozwiazania. Na koniec na ogol razem cos robimy ( jak Drama minie). 

Najwazniesze- to wszystko minie??? i jesli postawisz wyraznie granice to osiagniesz sukces, jesli bedzie ona krzykiem ciagle przesuwana, to nie chce myslec co bedzie pozniej?. 

Przeczekaj, poszukaj pomocy jedli potrzebujesz, ja nie jestem w tej sytuacji za lekami, ale to indywidualne, jedni radza ze stresem bez tabsow, inni potrzebuja ich. To musisz sama wiedziec.

całkiem niedawno na jakiejś grupie facebookowej dot. przedszkoli czytałam oburzenie rodziców na takie metody.

Pasek wagi

Dużo rad dobrych padło, mi przychodzą dwie rzeczy do glowy:

1. Jak spędzacie czas ? Czy córka jest dużo na dworze, ma sporo bodzcow- jest zwyczajnie fizycznie zmeczona/wybiegana? Macie stały rytm dnia- wieczorne wyciszenie itd? Je sporo slodkiego? Nie spedza za duzo czasu przed bajkami? Czasem takie zwyczajne sprawy potrafia sporo zmienic. 

A tak na marginesie- moja corka nie chorowala( przez przedszkole miala szkarlatyne, zapalenie spojowek i dwa razy brala leki na infekcje- raz w swieta u rodziny), w przedszkolu byla od 14 miesiaca zycia. Od niemowlęcia była wystawiana na wszystko- od jazdy zatłoczonym metrem, latania samolotem, bywania wszędzie i dużej ilości kontaktów z dziećmi. Nie to żebym namawiała do ektremow ale ...no nie ma reguły... a jak ma chorować to (niestety ) będzie. Ten etap może was tak czy owak czekać. 

Ja z bratem chorowaliśmy dużo mocniej, a wychowywaliśmy się  bez przedszkola(nianie, dziadkowie) W podstawówce więcej mnie nie było niż bylam:( 

No i jako mama jedynaczki mam wrażenie że ten kontakt z dziećmi jest bardzo ważny. Jeśli myślisz potem o przedszkolu- warto córkę na to przygotować poprzez kontakt z maluchami na placu zabaw itd. Może się rozejrzyj za matka w sąsiedztwie z dzieckiem w podobnym wieku? Można się wymienić opieka czasem. 

Super ze masz wsparcie teściowej, wykorzystaj to, zadbaj o siebie.

Pasek wagi

63kgmojemarzenie napisał(a):

63kgmojemarzenie napisał(a):

Berchen napisał(a):

63kgmojemarzenie napisał(a):

Dużo dostałam od was rad jednak żadna nie zmienia faktu, że córka bardzo dużo mi krzyczy i płacze i jęczy nad głową a to mnie rozpierdziela od środka. Stąd było moje pytanie o preparat redukujący stres i napięcie. Chyba już mam załamanie nerwowe. Mieszkam na wsi więc poza wyjściem na dół do teściowej lub na kawę do sąsiadki nie ma atrakcji. Jak ciepło to dwor lub plac zabaw. Mąż w pracy do 15 a popołudniu zawsze ma coś do roboty, rzadko też mam samochód aby udać się do miasta z córką. Na zakupy jak już to jeżdżę sama, mąż woli być z córką w tym czasie bo uważa że dla niej to żadna atrakcja wyjazd do miasta. Miejsca zabaw dla dzieci od razu widzi jako zagrożenie złapaniem infekcji.  Bardzo rzadko gdzieś bywamy 

mam wrazenie ze twoje zmeczenie i frustracja wynika nie tylko z zachowania dziecka. Za malo czssu spedzacie razem, moze zaczynasz czuc sie w tym wychowaniu zbyt samotnie. 

to na pewno. Staram się być też w miarę dobrą żoną bo ostatnio były ostre zażalenia że o wszystko się czepiam. Niestety mąż zawsze ma coś do roboty popołudniu/ albo zostaje na nadgodziny, albo pomaga komuś z rodziny, albo robi jakieś prace związane z domem/podworkiem. Staram się być wyrozumiała ale w nim nawet nie ma takiej potrzeby ani myśli nawet przy niedzieli żeby razem iść na spacer czy gdzieś się przejechać?

jedynie jego mama mi pomaga przy córce i to do tego stopnia że nieraz mała siedzi u niej całe popołudnie. Moja rodzina też jest jak to się mówi dobra na pięć minut i każdy patrzy tylko na siebie. Nawet za bardzo nie mam się komu wygadać.

no to jak masz taką możliwość, że dziecko ma opiekę to wybywaj z domu :) odetchnij, odpocznij, spójrz na to z dystansu.

A jeśli chodzi o chorowanie - o ile jeszcze co do przedszkola można mieć tego typu obiekcje (choć dla 3-latka przedszkole jest z korzyścią) to już unikanie sal zabaw, placów zabaw czy wszelkich wyjść bo się przeziębi - to już paranoja.

Pasek wagi

Jesli chodzi o chorowanie to nie ma reguły. Mój syn poszedł do przedszkola w wieku 4 lat i pomimo że wcześniej dużo czasu spędzał na placach zabaw z rówieśnikami to w przedszkolu zaczął chorować notorycznie. Po 2 razy na miesiąc siedział w domu 1-1,5 tygodnia i były to zawsze albo zapalenie oskrzeli albo tchawicy i krtani. Potem przerósł mu trzeci migdał i chorował non stop. Przestał jak poszedł do szkoły. W 1 klasie 100% frekwencji mial. Córka poszła jako 3 latka i chorowała może ze 3 razy w roku i były to zazwyczaj katarko kaszelki bez większych chorób. Antybiotyk do dzisiaj (8 lat) brała może że 3-4 razy w życiu gdzie syn to tyle w ciągu paru miesięcy potrafił obstukac. Tak samo chowani. Jak ma chorować to będzie chorować. Moja córka ma dużo lepsza odporność ale BYC MOZE wynika to z tego że jak syn chorował to ja też (lekarka mówiła że prawdopodobnie mam osłabiony organizm bo karmiłam córkę piersią w tym czasie) ale też piła to mleko z moimi przeciwciałami więc możliwe że to ja tak uodporniło po prostu. A może przypadek.


Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.