Temat: Pokłóciłam się z chłopakiem.

Hej. 

Sprawa wygląda tak, że mój tata jak skończyłam technikum i poszłam do pracy nie kupuje mi nic wow. Ostatnio się zwolniłam. Nie mam kasy na laptopa a potrzebuje na studia i dalej jest zdania, że muszę sobie na to zapracować. Kasy mają dużo ale mają takie zasady że mam sobie zapracować na laptopa a swojego mi dają do studiów. Wiec pożyczają. 

Mój chłopak uważa, że jak dziecko po 18 roku życia potrzebuje na prawo jazdy czy cokolwiek to rodzic ma mu dać bo to znaczy że go kocha. Jakieś takie zasady mu wmówił własny ojciec że rodzinie się pomaga a nie daje pożyczki jak coś potrzebują. 

No i ona stwierdził, że moi mnie traktują jak obca osobę a jestem ich dzieckiem. Zabolało mnie to. Dodał że kim ja jestem w takim razie w ich oczach, że dla niego dziecku się pomaga a że finansowo bo takie czasy to jedno bo to objaw miłości. Zasugerował że moi mnie nie kochają. 

co o tym uważacie?

Studiowałam 5 lat dziennie, do pracy takiej na pełen etat poszłam w połowie piątego roku, już po napisaniu magisterki i robiąc w niej tylko jakieś drobne korekty. Miałam już bardzo mało zajęć i mogłam to spokojnie wcisnąć. I w momencie, gdy dostałam pierwszą wypłatę, rodzice przestali sponsorować moje zachcianki. Nie opłacili prawa jazdy, nie płacili za moje wyjazdy, nie kupowali książek, laptopa też by nie kupili. I było to dla mnie zupełnie naturalne. Myślę, że podejście Twojego chłopaka wynika z tego, że jednak prawie cały czas był na studiach dziennych, nie miał opcji, żeby pójść do pracy i generalnie musiał się tylko uczyć. Natomiast nie rozumiem porównywania tego z Twoją sytuacją, gdzie Ty nigdy na studiach dziennych nie byłaś i normalnie chodziłaś do pracy.

Natomiast w kwestii braku pieniędzy, ja na Twoim miejscu po prostu nie zwalniałabym się z pracy, nie mając już zaklepanej innej. Wiedziałaś, jakie jest podejście Twojego taty. To plus wydawanie zbyt dużej ilości pieniędzy i mamy to co mamy. Ale piszesz też, że jednak masz oszczędności. Więc po prostu kupiłabym taniego, używanego laptopa i korzystała z niego, póki nie odłożysz na coś lepszego.

Pasek wagi

xysmenatrix napisał(a):

Studiowałam 5 lat dziennie, do pracy takiej na pełen etat poszłam w połowie piątego roku, już po napisaniu magisterki i robiąc w niej tylko jakieś drobne korekty. Miałam już bardzo mało zajęć i mogłam to spokojnie wcisnąć. I w momencie, gdy dostałam pierwszą wypłatę, rodzice przestali sponsorować moje zachcianki. Nie opłacili prawa jazdy, nie płacili za moje wyjazdy, nie kupowali książek, laptopa też by nie kupili. I było to dla mnie zupełnie naturalne. Myślę, że podejście Twojego chłopaka wynika z tego, że jednak prawie cały czas był na studiach dziennych, nie miał opcji, żeby pójść do pracy i generalnie musiał się tylko uczyć. Natomiast nie rozumiem porównywania tego z Twoją sytuacją, gdzie Ty nigdy na studiach dziennych nie byłaś i normalnie chodziłaś do pracy.

Natomiast w kwestii braku pieniędzy, ja na Twoim miejscu po prostu nie zwalniałabym się z pracy, nie mając już zaklepanej innej. Wiedziałaś, jakie jest podejście Twojego taty. To plus wydawanie zbyt dużej ilości pieniędzy i mamy to co mamy. Ale piszesz też, że jednak masz oszczędności. Więc po prostu kupiłabym taniego, używanego laptopa i korzystała z niego, póki nie odłożysz na coś lepszego.

Zwolniłam się, bo miałam nocna zmianę która mnie męczyła. Myślałam, że przez to zawale studia. Mam oszczędności aby opłacać studia do końca czerwca. Liczę, że przez ten czas znajdę pracę nie na nocne zmiany. Jeśli mi się nie uda to na wakacje pójdę znowu do takiej pracy 3 zmianowej aby sobie zarobić na studia i swoje wydatki. Zobaczę na ile będzie męcząca.  

Karo02 napisał(a):

krolowamargot napisał(a):

Ale utrzymujesz się z czego? Za co kupujesz jedzenie, kosmetyki, czynsz, bilety, nie wiem, papier toaletowy? Rozumiem, że raczej to rodzice opłacają?

No to jeśli opłacają, to nawet zgodnie z myśleniem Twojego chłopaka, rodzice Cię kochają, a mogli wystawić walizkę za drzwi,jeśli nie studiujesz dziennie.

Nie, nie ma takiego obowiązku, żeby "dawali" na cokolwiek tam potrzebne, albo wymagane, to nie ma nic wspólnego z miłością. I w ogóle nie jest to w żaden sposób skorelowane z miłością, czy jej brakiem, a na pewno nie jest to powód do kłótni z chłopakiem.

Miałam pracę. Zwolniłam się. Szukam nowej i studiuje zaocznie.

Tak opłacają, jedzenie kupują. Nie muszę się dokładać, ale laptopa mi nie kupią bo uważają że skoro półtora roku zarabiałam to mogłam sobie odłożyć.

w sumie mają rację . Skoro nie płacisz za studia i jedzenie to spokojnie można kupić laptopa. 

Pasek wagi

Karo02 napisał(a):

xysmenatrix napisał(a):

Studiowałam 5 lat dziennie, do pracy takiej na pełen etat poszłam w połowie piątego roku, już po napisaniu magisterki i robiąc w niej tylko jakieś drobne korekty. Miałam już bardzo mało zajęć i mogłam to spokojnie wcisnąć. I w momencie, gdy dostałam pierwszą wypłatę, rodzice przestali sponsorować moje zachcianki. Nie opłacili prawa jazdy, nie płacili za moje wyjazdy, nie kupowali książek, laptopa też by nie kupili. I było to dla mnie zupełnie naturalne. Myślę, że podejście Twojego chłopaka wynika z tego, że jednak prawie cały czas był na studiach dziennych, nie miał opcji, żeby pójść do pracy i generalnie musiał się tylko uczyć. Natomiast nie rozumiem porównywania tego z Twoją sytuacją, gdzie Ty nigdy na studiach dziennych nie byłaś i normalnie chodziłaś do pracy.

Natomiast w kwestii braku pieniędzy, ja na Twoim miejscu po prostu nie zwalniałabym się z pracy, nie mając już zaklepanej innej. Wiedziałaś, jakie jest podejście Twojego taty. To plus wydawanie zbyt dużej ilości pieniędzy i mamy to co mamy. Ale piszesz też, że jednak masz oszczędności. Więc po prostu kupiłabym taniego, używanego laptopa i korzystała z niego, póki nie odłożysz na coś lepszego.

Zwolniłam się, bo miałam nocna zmianę która mnie męczyła. Myślałam, że przez to zawale studia. Mam oszczędności aby opłacać studia do końca czerwca. Liczę, że przez ten czas znajdę pracę nie na nocne zmiany. Jeśli mi się nie uda to na wakacje pójdę znowu do takiej pracy 3 zmianowej aby sobie zarobić na studia i swoje wydatki. Zobaczę na ile będzie męcząca.  

Spróbuj może weekendowej pracy w knajpie? Ewentualnie pogadaj z właścicielem, być może da się z nim ugadać, abyś miała elastyczne godziny pracy ze względu na studia. Zawsze coś zarobisz, a i będzie ekstra kasa z napiwków.

Pasek wagi

Ves91 napisał(a):

Karo02 napisał(a):

xysmenatrix napisał(a):

Studiowałam 5 lat dziennie, do pracy takiej na pełen etat poszłam w połowie piątego roku, już po napisaniu magisterki i robiąc w niej tylko jakieś drobne korekty. Miałam już bardzo mało zajęć i mogłam to spokojnie wcisnąć. I w momencie, gdy dostałam pierwszą wypłatę, rodzice przestali sponsorować moje zachcianki. Nie opłacili prawa jazdy, nie płacili za moje wyjazdy, nie kupowali książek, laptopa też by nie kupili. I było to dla mnie zupełnie naturalne. Myślę, że podejście Twojego chłopaka wynika z tego, że jednak prawie cały czas był na studiach dziennych, nie miał opcji, żeby pójść do pracy i generalnie musiał się tylko uczyć. Natomiast nie rozumiem porównywania tego z Twoją sytuacją, gdzie Ty nigdy na studiach dziennych nie byłaś i normalnie chodziłaś do pracy.

Natomiast w kwestii braku pieniędzy, ja na Twoim miejscu po prostu nie zwalniałabym się z pracy, nie mając już zaklepanej innej. Wiedziałaś, jakie jest podejście Twojego taty. To plus wydawanie zbyt dużej ilości pieniędzy i mamy to co mamy. Ale piszesz też, że jednak masz oszczędności. Więc po prostu kupiłabym taniego, używanego laptopa i korzystała z niego, póki nie odłożysz na coś lepszego.

Zwolniłam się, bo miałam nocna zmianę która mnie męczyła. Myślałam, że przez to zawale studia. Mam oszczędności aby opłacać studia do końca czerwca. Liczę, że przez ten czas znajdę pracę nie na nocne zmiany. Jeśli mi się nie uda to na wakacje pójdę znowu do takiej pracy 3 zmianowej aby sobie zarobić na studia i swoje wydatki. Zobaczę na ile będzie męcząca.  

Spróbuj może weekendowej pracy w knajpie? Ewentualnie pogadaj z właścicielem, być może da się z nim ugadać, abyś miała elastyczne godziny pracy ze względu na studia. Zawsze coś zarobisz, a i będzie ekstra kasa z napiwków.

Poszłam do mcdonalda. Mam zrobić badania sanepidowskie, ale powiedziała mi, że je się robi 3 tygodnie więc nie obiecuje miejsca. 7 lutego mam badania. Okres oczekiwania nawet do 2 tygodni.

Kuzynkę poprosiłam aby się popytała, bo u niej w firmie brakuje 2 osób na magazyn a mam doświadczenie. To mi napisała, że dala cv ale nie obiecuje i jeszcze na kontrolę jakości więc może się odezwa. 

ciągle niepewność. Już nie jem ze stresu. Dzwonie po firmach i mówią że nie ma miejsca ale jak będą to dadzą znać.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.