- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 listopada 2023, 12:19
Rok temu byłam świadkiem stłuczki dwóch aut. Zostałam powołana na świadka. Byłam, zeznałam co widziałam, sprawa się zakończyła zwycięstwem oskarżonej (generalnie ten co ją pozywał naściemniał nieprawdę. W trakcie rozprawy 3 razy zmieniał zdanie jak to wyglądało, gdzie stał, w którym miejscu się zderzyli, gdzie były uszkodzenia, nawet zdjęć nie miał - nawet sędzia się wqrwił i mu ostro zwrócił uwagę, że przedstawia tak fakty jakby to 3 różne stłuczki były). Ogólnie przegrał, ona wygrała i z tego co mnie doszły słuchy to chciała go pozwać o próbę wyłudzenia odszkodowania, bo mieli tylko pościerane zderzaki a według niego pół auta do remontu i to nie z tej strony nawet co się zderzyli. Wszystko zostało przez nią udokumentowane na tej pierwszej rozprawie, która była nagrywana (miała ze sobą pismo od swojego ubezpieczyciela z roszczeniami i zdjecia faktycznych uszkodzeń, które się absolutnie nie pokrywały). Gościu raz twierdził, że był na głównej, potem jak powiedziałam że na podporządkowanej bo stałam za nim, to twierdził, że ona go puściła a potem wjechała w niego, potem twierdził, że zderzyli się 20 m za skrzyżowaniem już na prostej drodze (chciał udowodnić że ona już za nim jechała i jej wina) a zderzyli się na samym skrzyżowaniu (ona mu wjechała w tył z boku bo jej zajechał drogę). Generalnie wygrała, udowodniła swoją niewinność, udowodniła, że koleś ściemniał. Było, minęło, zapomniałam o sprawie. Dziś dostałam wezwanie na świadka znowu. Ktoś się orientuje ile razy oni jeszcze będą między sobą odbijać piłeczkę i mnie na tego świadka wzywać? Wqurwia mnie to, bo muszę tam jechać, tracić czas, gadać w kółko to samo (gdzie można odsłuchać moje zeznania z poprzedniej rozprawy, jak i przeczytać zeznania jakie złożyłam na policji). Ile czasu będą mi jeszcze mogli dupę zawracać? Nie wiem nawet czy to chodzi o nowa sprawę, czy o odwołanie do poprzedniej. Szlag mnie trafia jak sobie pomyślę, że się będą odwoływali do usranej śmierci i co pół roku, rok będę wzywana znowu na świadka, żeby to samo gadać. Wymigać się tez nie ma jak. Kompletnie się nie dziwię, że ludzie przechodzą obojętnie i nie chcą się mieszać w cudze sprawy, bo same problemy potem. A najgorsze w tym wszystkim, że te auta prawie nie miały śladów, bo wszyscy ruszali więc zawrotna prędkośc mogła wynosić z 10 km/h a się sądzą jakby co najmniej auta do kasacji poszły.
Edytowany przez Karolka_83 6 listopada 2023, 12:20
6 listopada 2023, 12:57
Rok temu byłam świadkiem stłuczki dwóch aut. Zostałam powołana na świadka. Byłam, zeznałam co widziałam, sprawa się zakończyła zwycięstwem oskarżonej (generalnie ten co ją pozywał naściemniał nieprawdę. W trakcie rozprawy 3 razy zmieniał zdanie jak to wyglądało, gdzie stał, w którym miejscu się zderzyli, gdzie były uszkodzenia, nawet zdjęć nie miał - nawet sędzia się wqrwił i mu ostro zwrócił uwagę, że przedstawia tak fakty jakby to 3 różne stłuczki były). Ogólnie przegrał, ona wygrała i z tego co mnie doszły słuchy to chciała go pozwać o próbę wyłudzenia odszkodowania, bo mieli tylko pościerane zderzaki a według niego pół auta do remontu i to nie z tej strony nawet co się zderzyli. Wszystko zostało przez nią udokumentowane na tej pierwszej rozprawie, która była nagrywana (miała ze sobą pismo od swojego ubezpieczyciela z roszczeniami i zdjecia faktycznych uszkodzeń, które się absolutnie nie pokrywały). Gościu raz twierdził, że był na głównej, potem jak powiedziałam że na podporządkowanej bo stałam za nim, to twierdził, że ona go puściła a potem wjechała w niego, potem twierdził, że zderzyli się 20 m za skrzyżowaniem już na prostej drodze (chciał udowodnić że ona już za nim jechała i jej wina) a zderzyli się na samym skrzyżowaniu (ona mu wjechała w tył z boku bo jej zajechał drogę). Generalnie wygrała, udowodniła swoją niewinność, udowodniła, że koleś ściemniał. Było, minęło, zapomniałam o sprawie. Dziś dostałam wezwanie na świadka znowu. Ktoś się orientuje ile razy oni jeszcze będą między sobą odbijać piłeczkę i mnie na tego świadka wzywać? Wqurwia mnie to, bo muszę tam jechać, tracić czas, gadać w kółko to samo (gdzie można odsłuchać moje zeznania z poprzedniej rozprawy, jak i przeczytać zeznania jakie złożyłam na policji). Ile czasu będą mi jeszcze mogli dupę zawracać? Nie wiem nawet czy to chodzi o nowa sprawę, czy o odwołanie do poprzedniej. Szlag mnie trafia jak sobie pomyślę, że się będą odwoływali do usranej śmierci i co pół roku, rok będę wzywana znowu na świadka, żeby to samo gadać. Wymigać się tez nie ma jak. Kompletnie się nie dziwię, że ludzie przechodzą obojętnie i nie chcą się mieszać w cudze sprawy, bo same problemy potem. A najgorsze w tym wszystkim, że te auta prawie nie miały śladów, bo wszyscy ruszali więc zawrotna prędkośc mogła wynosić z 10 km/h a się sądzą jakby co najmniej auta do kasacji poszły.
a czy to jest ten sam numer sprawy ? bo trochę za długo jak na apelację. Jak napisałaś, że ona już wygrała. Może sprawa jest z innego powództwa i ponownie będziesz przesłuchiwana.
Ja z powodu pewnego oszusta na którego niestety się natknęłam i podpisałam z nim umowę to miałam i sprawę cywilną i karną. A ile razy zeznawałam na policji to już nie wspomnę. W śadzie oczywiście też.
6 listopada 2023, 13:04
Rok temu byłam świadkiem stłuczki dwóch aut. Zostałam powołana na świadka. Byłam, zeznałam co widziałam, sprawa się zakończyła zwycięstwem oskarżonej (generalnie ten co ją pozywał naściemniał nieprawdę. W trakcie rozprawy 3 razy zmieniał zdanie jak to wyglądało, gdzie stał, w którym miejscu się zderzyli, gdzie były uszkodzenia, nawet zdjęć nie miał - nawet sędzia się wqrwił i mu ostro zwrócił uwagę, że przedstawia tak fakty jakby to 3 różne stłuczki były). Ogólnie przegrał, ona wygrała i z tego co mnie doszły słuchy to chciała go pozwać o próbę wyłudzenia odszkodowania, bo mieli tylko pościerane zderzaki a według niego pół auta do remontu i to nie z tej strony nawet co się zderzyli. Wszystko zostało przez nią udokumentowane na tej pierwszej rozprawie, która była nagrywana (miała ze sobą pismo od swojego ubezpieczyciela z roszczeniami i zdjecia faktycznych uszkodzeń, które się absolutnie nie pokrywały). Gościu raz twierdził, że był na głównej, potem jak powiedziałam że na podporządkowanej bo stałam za nim, to twierdził, że ona go puściła a potem wjechała w niego, potem twierdził, że zderzyli się 20 m za skrzyżowaniem już na prostej drodze (chciał udowodnić że ona już za nim jechała i jej wina) a zderzyli się na samym skrzyżowaniu (ona mu wjechała w tył z boku bo jej zajechał drogę). Generalnie wygrała, udowodniła swoją niewinność, udowodniła, że koleś ściemniał. Było, minęło, zapomniałam o sprawie. Dziś dostałam wezwanie na świadka znowu. Ktoś się orientuje ile razy oni jeszcze będą między sobą odbijać piłeczkę i mnie na tego świadka wzywać? Wqurwia mnie to, bo muszę tam jechać, tracić czas, gadać w kółko to samo (gdzie można odsłuchać moje zeznania z poprzedniej rozprawy, jak i przeczytać zeznania jakie złożyłam na policji). Ile czasu będą mi jeszcze mogli dupę zawracać? Nie wiem nawet czy to chodzi o nowa sprawę, czy o odwołanie do poprzedniej. Szlag mnie trafia jak sobie pomyślę, że się będą odwoływali do usranej śmierci i co pół roku, rok będę wzywana znowu na świadka, żeby to samo gadać. Wymigać się tez nie ma jak. Kompletnie się nie dziwię, że ludzie przechodzą obojętnie i nie chcą się mieszać w cudze sprawy, bo same problemy potem. A najgorsze w tym wszystkim, że te auta prawie nie miały śladów, bo wszyscy ruszali więc zawrotna prędkośc mogła wynosić z 10 km/h a się sądzą jakby co najmniej auta do kasacji poszły.
a czy to jest ten sam numer sprawy ? bo trochę za długo jak na apelację. Jak napisałaś, że ona już wygrała. Może sprawa jest z innego powództwa i ponownie będziesz przesłuchiwana.
Ja z powodu pewnego oszusta na którego niestety się natknęłam i podpisałam z nim umowę to miałam i sprawę cywilną i karną. A ile razy zeznawałam na policji to już nie wspomnę. W śadzie oczywiście też.
Muszę sprawdzić w poprzednim liście ten numer. Na teraz to kojarzę, że w poprzednim wezwaniu było napisane, że sprawa dotyczy jej, a pozywał on. Teraz jest napisane, że w jego sprawie, to analogicznie wychodziło by że ona go pozwała. Więc raczej nie apelacja bo ona wtedy wygrała. Może to ta sprawa o wyłudzenie odszkodowania? Czort wie. Wkurzające jest, że serio te zeznania można by odsłuchać - ja nic więcej nie powiem bo powiedziałam co widziałam i to sie pokrywa z zeznaniami na policji. Jak mnie pytali o rzeczy, których nie widziałam, to mówiłam że nie widziałam a nie będę wymyślać (jakby się nie pokrywały to bym rozumiała wzywanie w celach wyjaśnienia). Natomiast jeśli to nowa sprawa, to czy nie wystarczyłoby się powołać na poprzedni wyrok? Potem się takie pierdy ciągną latami. Masakra jakaś. Ludzie dla mnie obcy a się muszę przejmować, stresować, tracić dzień bo dojazd tam i z powrotem plus sama sprawa też trwa. Ehhh. Bym wiedziała że tak będzie, to bym od razu mówiła, że nic nie widziałam.
Edytowany przez Karolka_83 6 listopada 2023, 13:10
6 listopada 2023, 13:05
Jeśli na wezwaniu nie masz napisanego, że stawiennictwo jest obowiązkowe, to nie musisz nigdzie iść.
6 listopada 2023, 13:13
Jeśli na wezwaniu nie masz napisanego, że stawiennictwo jest obowiązkowe, to nie musisz nigdzie iść.
Jakby nie było napisane, to bym się nie martwiła :) Oczywiście, że jest napisane, że stawiennictwo obowiązkowe pod groźbą kary pieniężnej, przymusowego doprowadzenia lub aresztu. Jak sąd wzywa na świadka, to chyba zawsze obowiązkowe?
Edytowany przez Karolka_83 6 listopada 2023, 13:14
6 listopada 2023, 13:52
Cóż, mogą do usranej śmierci.
Byłam wezwana w sprawie człowieka, którego nawet nie widziałam. Przy pierwszej rozprawie (na którą on się nie stawił) zostałam zbesztana, bo śmiałam zapytać o co chodzi. A chodziło o uszkodzenie mojego samochodu kilka lat wcześniej. Facet wtedy uciekł. Rozprawy były wielokrotnie odwoływane, a ja za kazdym razem musiałam być. Raz odwołali, bo oskarżony nie odebrał wezwania, potem bo go przewieźli do innego aresztu, potem sędzia był chory. Dzwoniłam, informowano mnie, że sprawy nie będzie, ale muszę przyjechać. Jak się w końcu odbyła to zeznałam, że samochód wyprzedzając urwał mi lusterko, uszkodził bok i uciekł, a kierowcy nie widziałam
Edytowany przez Epestka 6 listopada 2023, 13:53
6 listopada 2023, 14:31
Dlatego właśnie potem coraz więcej osób udaje, że nic nie widziało. Ja też 2 razy byłam świadkiem w sądzie. W obu przypadkach straciłam w pracy dzień wolny, za co nikt mi nie zapłacił. Jeden raz rozprawa była w sądzie (więc doszedł koszt dojazdu, który teoretycznie zwracają, ale trzeba złożyć wniosek i marnować czas dla 10-15 zł), jeden raz zdalnie. Następnym razem udam, że nic nie widziałam, nic nie słyszałam.
6 listopada 2023, 15:28
Dlatego właśnie potem coraz więcej osób udaje, że nic nie widziało. Ja też 2 razy byłam świadkiem w sądzie. W obu przypadkach straciłam w pracy dzień wolny, za co nikt mi nie zapłacił. Jeden raz rozprawa była w sądzie (więc doszedł koszt dojazdu, który teoretycznie zwracają, ale trzeba złożyć wniosek i marnować czas dla 10-15 zł), jeden raz zdalnie. Następnym razem udam, że nic nie widziałam, nic nie słyszałam.
Wtedy w Twojej sprawie też tak się może zdarzyć, nikt nic nie będzie widział. Dla mnie to kosmos, Twoje podejście.
6 listopada 2023, 15:37
Dlatego właśnie potem coraz więcej osób udaje, że nic nie widziało. Ja też 2 razy byłam świadkiem w sądzie. W obu przypadkach straciłam w pracy dzień wolny, za co nikt mi nie zapłacił. Jeden raz rozprawa była w sądzie (więc doszedł koszt dojazdu, który teoretycznie zwracają, ale trzeba złożyć wniosek i marnować czas dla 10-15 zł), jeden raz zdalnie. Następnym razem udam, że nic nie widziałam, nic nie słyszałam.
Wtedy w Twojej sprawie też tak się może zdarzyć, nikt nic nie będzie widział. Dla mnie to kosmos, Twoje podejście.
No ja właśnie głównie dlatego poszłam, bo sobie pomyślałam że mogę być w takiej sytuacji kiedyś i każdy się wypnie tak jak ja bym się wypięła. Ale też z perspektywy czasu widzę skąd to się bierze niestety :/ Szczególnie, że jak wspomniałam, te uszkodzenia, których nawet nie można nazwać uszkodzeniami (jakieś rysy i odpryski na zderzakach aut 20+ letnich), to się serio nie opłacało do sądu iść. Minimum dobrej woli każdej ze stron i by się to dało rozwiązać prawie bezkosztowo. Nawet jakby nie iść na ubezpieczenie to koszt naprawy to jakieś grosze i po sprawie. A teraz każdy walczy chyba głównie po to żeby koszta sądowe scedować na tego drugiego. Dla mnie to kosmos i mega się dziwię, że się im chciało w to bawić - tracić czas, nerwy, kasę a zysk niewielki - właściwie zwrot kosztów i chyba jakas satysfakcja "Ale mu pokazałam/-em"
6 listopada 2023, 17:08
Jeśli na wezwaniu nie masz napisanego, że stawiennictwo jest obowiązkowe, to nie musisz nigdzie iść.
Jakby nie było napisane, to bym się nie martwiła :) Oczywiście, że jest napisane, że stawiennictwo obowiązkowe pod groźbą kary pieniężnej, przymusowego doprowadzenia lub aresztu. Jak sąd wzywa na świadka, to chyba zawsze obowiązkowe?
nie zawsze jest obowiązkowe, więc to wcale nie takie oczywiste - i właśnie dlatego to napisałam.