- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 lipca 2023, 08:27
Cześć . Mój problem polega na tym, że całe moje życie kręci się wokół "odchudzania". W cudzysłowie, bo ja od około 10 lat ważę tyle samo z wahaniami +/- 2kg. Zaczęłam "odchudzanie" mając 11-12 lat, kiedy to byłam naprawdę chudym dzieckiem. Wtedy była moda na pro-ana, motylki, jedzenie liścia sałaty i ćwiczenia do upadłego. I od tamtej pory wciąż się odchudzam. W wieku około 15 lat byłam na diecie 1000 kcal, z wagi 68 w trzy tygodnie schudłam do 60 kg, a potem? Potem przez rok jadłam, spałam, jadłam, spałam, jadłam... Obudziłam się po roku ważąc 78 kg, z okropnym samopoczuciem, wypryskami na twarzy , niską samooceną. Wówczas wzięłam się za to nieco rozsądniej, jadłam 1800 kcal, zaczęłam jeździć do szkoły rowerem, biegać. Cały czas zdarzały się napady obżarstwa, bo jak zjadłam jednego batona powyżej tych 1800 kcal to nie zaprzestałam na jednym, tylko w związku z wyrzutami sumienia wywołanymi tym pierwszym jadłam ze 3000 kcal dodatkowych. A przecież od tego jednego batona nic takiego nie mogło się stać. Schudłam wtedy do około 65 kg i od tamtej pory moja waga oscyluje pomiędzy 65 a 70 kg, zależy jak idzie mi to moje odchudzanie, a odchudzam się ciągle. Ale to nie tak, że trzymam rygorystyczną dietę, po prostu sobie codziennie mówię, że się odchudzam, a kolejnego dnia jem normalnie, w weekendy na imprezach też jem normalnie.
Wyglądam dość normalnie. Nie jestem jakaś mega szczupła, ale mam fajne proporcje - duże piersi, zgrabne nogi, wcięcie w talii, nieodstający brzuch, jestem trochę otłuszczona ale generalnie jak się ubiorę to petarda, większych mankamentów nie widać gołym okiem. Ważę 68 kg przy 170 cm wzrostu. No ale cały czas z tyłu głowy mam, że muszę schudnąć, że jestem na diecie, nie potrafię się od tego odciąć. Jak się nie odchudzam, moje życie traci tak jakby sens. Codziennie wchodzę na wagę , a jak na nią nie wchodzę to jestem rozdrażniona. Tyję kg, chudnę 2 kg, tyję 2 kg, chudnę 1 kg i tak w kółko, waga oscyluje cały czas koło 67 kg.
Ja nie wiem jak mam uwolnić swoją psychikę od tego. Mam świadomość że nie wyglądam źle, tak naprawdę to nie przejmuję się opinią innych ludzi, nie wiem w sumie po co to robię, partnerowi się podobam, sobie generalnie też...
Czy ktoś jest w stanie mi coś doradzić ? Jak się od tego uwolnić ?
6 lipca 2023, 08:56
Mnie się udało mając 50 lat... Od nastoletnich czasów wiecznie się "odchudzałam", tzn nigdy nie miałam nadwagi, momentami byłam mocno chuda, a potem latami moja waga zmieniała się o maks 4 kg w obie strony. A ja mentalnie wciąż się odchudzałam.
"Jak się nie odchudzam, moje życie traci tak jakby sens. Codziennie wchodzę na wagę , a jak na nią nie wchodzę to jestem rozdrażniona" - to mogły być moje słowa. I były. A nie daj bosz 200 gr w górę, dzień zepsuty.
Na twoim miejscu przepracowałabym to z psychologiem, bo po co niszczyć sobie tym życie. Ja byłam na kilku terapiach związanych z czymś zupełnie innym i nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby się pochylić akurat nad tym, bo to było częścią mojego życia tak bardzo, że nawet nie sądziłam, że to jest problem. Żałuję, że zmarnowałam tyle lat nigdy nie będąc z siebie do końca zadowoloną, a obiektywnie mam i miałam świetną figurę (a poza tym, przecież to nie jest kluczowa rzecz w życiu, na litość boską).
Aaaa jak z tego wyszłam? Nie mam pojęcia, chyba w tym wieku zaczęłam mieć to już w d..., a poza tym zajęłam się sportem niejako zawodowo. Zostałam instruktorką formatów body and mind i obiecałam sobie, że w życiu na moich zajęciach żadna kobieta nie usłyszy ani słowa o wadze, boczkach, brzuchu i innych g... tego typu. Tylko o zdrowym ciele, mocnych mięśniach i spokoju ducha ;) I wreszcie zaczęłam siebie traktować tak, jak traktuję swoje klientki - z miłością i wyrozumiałością.
Edytowany przez Użytkownik4250924 6 lipca 2023, 08:57
6 lipca 2023, 09:24
Jakbym czytała o sobie. Ważę w normie i kiedyś bym dała się pokroić za ta wagę która mam dziś. A w głowie wciąż te same myśli, stare schematy powtarzane od lat: ze jakaś dietę by trzeba zacząć, ze jak tak dalej pójdzie to przytyje, może odstawić cukier, może keto, może dukan… wyrzuty sumienia po jedzeniu, rozmyślanie co dziś powinnam zjesv aby było dobrze, bezsensowne planowanie. Czasem mam serio dość swojej głowy. Znam pare fajnych technik na kontrole myśli ale ciężko to wdrożyć na stałe w życie. Są lepsze i gorsze okresy. Ale trzeba pamiętać ze myśli to tylko myśli i ze nie zawsze są prawdą. Trzeba uświadamiać sobie ze to po prostu nawyk utarty w głowie przez lata myślenia w ten sposób. Można tez pisać afirmacje, ćwiczyć samoakceptacje. Aby przeprogramować umysł na nowe myślenie. Ja wiele afirmacji wzięłam z książki „jedyna dieta jaka jest”, gdzie właśnie autorka mówi Np o tym ze nie ma złego i dobrego jedzenia tylko my nadajemy temu sens, ze trzeba ufać swojemu ciału i kochać je jakie jest itp. Ja tez lubię czytać właśnie o kontroli swoich myśli . Medytacja tez jest super narzędziem aby oddzielić się od swoich myśli i zobaczyć z dystansem jak są absurdalne. Książka „atomowe nawyki” tez może być pomocna jeśli potraktować to niechciane myślenie jako nawyk do przeprogramowania.
6 lipca 2023, 10:34
A gdyby mnie było stać tez bym szła na terapie, bo to taki problem który choć może blachy potrafi uprzykrzyć życie do tego ciągnie się latami i daje takie poczucie, ze ciagle jest coś nie tak… na pewno to oszczędzi kolejnych lat rozterek, przyspieszy i ułatwi proces.
6 lipca 2023, 10:48
A gdyby mnie było stać tez bym szła na terapie, bo to taki problem który choć może blachy potrafi uprzykrzyć życie do tego ciągnie się latami i daje takie poczucie, ze ciagle jest coś nie tak? na pewno to oszczędzi kolejnych lat rozterek, przyspieszy i ułatwi proces.
CHętnie poczytałabym jakieś poradniki, książki w tym temacie, przyznam że mieszkam trochę na za*upiu i każda wyprawa do psychologa wiązałaby się z braniem dnia wolnego, dojazdem...
6 lipca 2023, 10:54
tez zdecydowałabym się na psychoterapię, sesje są możliwe online . Mi taka forma leczenia bardzo pomaga, co prawda mam inne problemy (choć motyw wagi też się tam przewija), niestety żadne książki nie potrafiły zastąpić mi kontaktu z psychoterapeuta.
6 lipca 2023, 10:58
A gdyby mnie było stać tez bym szła na terapie, bo to taki problem który choć może blachy potrafi uprzykrzyć życie do tego ciągnie się latami i daje takie poczucie, ze ciagle jest coś nie tak? na pewno to oszczędzi kolejnych lat rozterek, przyspieszy i ułatwi proces.
CHętnie poczytałabym jakieś poradniki, książki w tym temacie, przyznam że mieszkam trochę na za*upiu i każda wyprawa do psychologa wiązałaby się z braniem dnia wolnego, dojazdem...
takie książki mogą zadziałać jak terapia ale trzeba szperać, dużo czytać i w końcu się trafia coś co do nas przemawia, z tym ze ja szybko zapominam i stary schemat wraca, ale przy większej uważności i samozaparciu da się stosować do tych różnych technik bo gdy miałam bardziej poukładane życie wokół to tez mi było łatwiej być czujną i nie wchodzić w to mentalne bagno. Także powodzenia, samemu tez da się dużo zdziałać
6 lipca 2023, 11:12
tez zdecydowałabym się na psychoterapię, sesje są możliwe online . Mi taka forma leczenia bardzo pomaga, co prawda mam inne problemy (choć motyw wagi też się tam przewija), niestety żadne książki nie potrafiły zastąpić mi kontaktu z psychoterapeuta.
A jak często są takie sesje i ile kosztują?
6 lipca 2023, 11:52
tez zdecydowałabym się na psychoterapię, sesje są możliwe online . Mi taka forma leczenia bardzo pomaga, co prawda mam inne problemy (choć motyw wagi też się tam przewija), niestety żadne książki nie potrafiły zastąpić mi kontaktu z psychoterapeuta.
A jak często są takie sesje i ile kosztują?
standardowo raz w tyg - choć to zależy od problemu, z jakim przychodzisz na psychoterapię, może być rzadziej lub częściej. Ja płacę 180zl za sesję, wiadomo ceny też mogą być różne.
6 lipca 2023, 11:54
Mam w sumie podobnie. Też kręcę się w kółko. Nawet jak pozornie nie myślę o odchudzaniu, to i tak z tyłu głowy mam "tego nie", "tamtego nie", jakieś wyrzuty sumienia. Co ciekawe najwięcej w życiu schudłam w momencie gdy nie myślałam o odchudzaniu, tylko miałam taki czas w życiu że stres gonił stres. Potem poszłam do pracy, gdzie byłam w ruchu 9 godzin. Mogłam jeść wszystko i byłam szczupła bo spalałam jak głupia nawet nie ćwicząc. Teraz jest trochę inaczej bo mam bardziej stacjonarny tryb życia a ćwiczyć dla ćwiczeń nie lubię, więc głównie staram się ogarniać dietą. Z tym że raz idzie fajnie a raz idzie gorzej i właśnie tak jak mówisz, tu spadnie 2 kg, tam wpadnie 1, potem tu spanie 1 a wpadnie 2 i tak w kółko niestety. Po ciążach dorobiłam się insulinooporności i Hashimoto, a one niestety mi nie pomagają a wręcz przeszkadzają. Dużo bardziej muszę się pilnować z jedzeniem niż 10-15 lat temu. Jakbym wtedy jadła tak jak teraz to bym była już dawno laska ;) Z plusów abstrahujących od wagi - sporo udało mi się na przestrzeni wielu lat wypracować lepszych nawyków żywieniowych. Mega zmieniłam swoje menu na bardziej zdrowe produkty niż dawniej. Wiem na co zwracać uwagę na zakupach, czego unikać. Niestety ponieważ moje ciało się zmieniło i doszły choroby, to to nie wystarcza. Kiedyś by wystarczyło z palcem w nosie :) Ale cóż...mam co mam ;)
Edytowany przez Karolka_83 6 lipca 2023, 11:57