Temat: Dziewczynka terroryzuje klasę

Gdzieś mi ta sytuacja mignęła. 

Szkoła podstawowa, dziewczynka zaczepia dzieci w klasie, matka nie wierzy, wychowawczyni bezradna. 

Co byście zrobili w takiej sytuacji, jako rodzice tych dzieci i jeszcze pytanie do rodziców chłopców, czy wychowujecie ich w duchu, że "dziewczyn (i chłopców) się nie bije, choćby ona Cię uderzyła".

Nikogo się nie bije i nie oddaje. Jeśli dziewczyna jest w klasie ze swoją agresja zauważalna, to rozmowa rodziców z nauczycielem. A jak rodzice nadal nic nie widza, to dalsza obserwacja i zastanowienie się  i rada z dyrektorem co dalej 

panna_slodka_szprotka napisał(a):

Gdzieś mi ta sytuacja mignęła. 

Szkoła podstawowa, dziewczynka zaczepia dzieci w klasie, matka nie wierzy, wychowawczyni bezradna. 

Co byście zrobili w takiej sytuacji, jako rodzice tych dzieci i jeszcze pytanie do rodziców chłopców, czy wychowujecie ich w duchu, że "dziewczyn (i chłopców) się nie bije, choćby ona Cię uderzyła".

skoro wychowawczyni bezradna to kolejnym szczeblem jest dyrekcja.  Pracuje w przedszkolu i ucze dzieci rozwiaywac konflikty bez agresji, ucze jak zareagowac gdy ktos robi cos czego dziecko nie chce - nie tylko o bicie chodzi. Ucze jak stopowac agresje, jak negocjowac warunki. Np. dzieci jezdza rowerkami i kilku chlopcow chca ten sam rower, dochodzi do klotni, sciagania z roweru itd. Ustalam wtedy kolejke, ustalamy ile rund wokol placu moze przejechac pierwszy i potem musi nastapic zmiana, na ogol nauczeni tej metody pozostali czekaja odliczajac rundy. 

Np. moja córka, 2,5 potrafi być agresywna, przedszkole zostało o tym powiadomione. Wszelkie możliwe terapie w toku, inne w trakcie. Każdy wie, wiec każdy współpracuje i rozumie. Ale jest mnóstwo rodzin, u których dzieci są święte, nawet jeśli agresywne. I nie dają sobie nic powiedzieć. Dlatego uważam, jeśli rodzina nic nie robi, to kolejna wychowawcza jednostka, czyli szkoła lub przedszkole powinny się tym zająć. 

To zależy co znaczy zaczepia. Jak jest po prostu niemiła dokucza itp. To uczyć dzieci niech ją ignorują, w tył zwrot i tyle. A jak jest przemoc fizyczna to inna bajka. Jeżeli rodzice, nauczyciel i dyrektor wiedzieli do tej pory i nic nie zrobili to od razu stawia się ich przed faktem dokonanym, czyli wysyła się pismo do kuratorium, a jak chce się utrudnić życie rodzicom tego dziecka to nawet można zgłosić sprawę na policję i do mopsu. My kiedyśmy mieliśmy taka sytuację że takie dziecko było zgłoszone jako przemocowiec wobec innych dzieci w niebieskiej karcie. Nie wiem czy nadal tak można zrobić. Oczywiście dziecko nie może być wpisane jako sprawca tylko jego rodzice. Jak ktoś ma nk jako przemocowiec to odwiedza go co miesiąc dzielnicowy, ofiarę pracownik socjalny

Moje dzieci są jeszcze małe, ale uczę ich, że się nikogo nie bije, ale obrona własna to co innego. Np syn zaczepił córkę, chciał ją ściągnąć z łóżka, ona się odwinela i go podrapała. Oczywiście podmuchalam i pocałowałam, ale wytłumaczyłam, że robił coś co krzywdziło jego siostrę i ona się broniła, a córce powiedziałam, że zawsze się może bronić jak ktoś robi jej krzywdę. Syn ma 4 lata, córka 2 lata i 8 miesięcy. 



Pasek wagi

Nauczyciel nigdy nie wygra z rodzicem. Najgorsze kłamstwo rodzica zawsze wygra z prawdziwym słowem nauczyciela. Rodzic agresywnego czy niegrzecznego dziecka zawsze wybieli swoje dziecko. 

Jako rodzic pisałabym pisma do dyrekcji o zaistniałej sytuacji, że dziecko zagraża innym dzieciom. I składałabym często wizyty u dyrekcji w tej sprawie. Padło słowo "bić", to pewnie nie jest wesoło.

A co do wychowania to jestem zdania, ze należy szanować każdego, nie ważne czy to chłopiec  czy dziewczynka. 

Pasek wagi

Nasze dzieci już ten etap mają za sobą, na szczęście. Szczególnie syn miał ciężko w wieku 8-9 lat, nawet nie w szkole, tylko z córką sąsiadów.

Lała go dziewczyna 2-3 lata starsza, wyjątkowo wysoka na swój wiek i ze sporą nadwagą, była 2x cięższa od niego.

Jego i kolegę, rówieśnika syna, też tak sobie upatrzyła.

Jej rodzice, takie Janusze, śmiali mi się w twarz.

To kiedyś wyszłam chwilę za synem na dwór, a ona go leje, kopie, złapałam dziewuchę za szmaty i na całą okolicę wydarłam się na nią, lato, ludzie byli przy domach, że teraz ja ją zbije i skopię, jestem większa, silniejsza i w tyłku mam jej rodziców, ważne, że ona dostanie i tak będzie za każdym razem. Była przerażona, bąka walnęła, myślałam, że w gacie narobi. Ryczała, przepraszam, przepraszam, ona nie będzie więcej. Ja wiem, że to źle, i sama mogłam mieć problemy, ale krew mnie zalała. Chyba w domu się nie przyznała, bo nie miałam jej rodziców na karku.

Skutek, słownie zaczepiała syna, ale już nigdy nie zbiła. Natomiast dopadła tego jego kolegę i kolanem przywaliła chłopakowi w krocze, stłuczenie jąder, szpital itd. Teraz to taka już panna prawie dorosła, na mój widok przechodzi na drugą stronę i jestem pewna, że mi pod nosem ubliża.

Mnie do dziś trzepie jak to sobie przypomnę. A mąż mnie jeszcze opierniczył, bo on by tak nie zrobił.

Prosiatko.3 napisał(a):

Np. moja córka, 2,5 potrafi być agresywna, przedszkole zostało o tym powiadomione. Wszelkie możliwe terapie w toku, inne w trakcie. Każdy wie, wiec każdy współpracuje i rozumie. Ale jest mnóstwo rodzin, u których dzieci są święte, nawet jeśli agresywne. I nie dają sobie nic powiedzieć. Dlatego uważam, jeśli rodzina nic nie robi, to kolejna wychowawcza jednostka, czyli szkoła lub przedszkole powinny się tym zająć. 

Postąpiłaś super informując o tym przedszkole. Oznacza to, że chcesz z nimi współpracować i jesteś świadoma. Rodzice często nie mówią o tym i ukrywają to do czego może być zdolne ich dziecko, często może dość do uszczerbku na zdrowiu kolegów z klasy i nauczycieli (tu dzieci szkolne szczególnie, u których agresja fizyczna jest niesamowicie nasilona do granic możliwości, a dzieci rosną). Znam takich co poszli na L4 przez agresywne dziecko.
Placówki bez współpracy z rodzicami nie są w stanie zrobić NIC. Bo co z tego, że w placówce się nad tym pracuje jak w domu nie ma kontynuacji. 

Pasek wagi

Ada20222022 napisał(a):

Nasze dzieci już ten etap mają za sobą, na szczęście. Szczególnie syn miał ciężko w wieku 8-9 lat, nawet nie w szkole, tylko z córką sąsiadów.

Lała go dziewczyna 2-3 lata starsza, wyjątkowo wysoka na swój wiek i ze sporą nadwagą, była 2x cięższa od niego.

Jego i kolegę, rówieśnika syna, też tak sobie upatrzyła.

Jej rodzice, takie Janusze, śmiali mi się w twarz.

To kiedyś wyszłam chwilę za synem na dwór, a ona go leje, kopie, złapałam dziewuchę za szmaty i na całą okolicę wydarłam się na nią, lato, ludzie byli przy domach, że teraz ja ją zbije i skopię, jestem większa, silniejsza i w tyłku mam jej rodziców, ważne, że ona dostanie i tak będzie za każdym razem. Była przerażona, bąka walnęła, myślałam, że w gacie narobi. Ryczała, przepraszam, przepraszam, ona nie będzie więcej. Ja wiem, że to źle, i sama mogłam mieć problemy, ale krew mnie zalała. Chyba w domu się nie przyznała, bo nie miałam jej rodziców na karku.

Skutek, słownie zaczepiała syna, ale już nigdy nie zbiła. Natomiast dopadła tego jego kolegę i kolanem przywaliła chłopakowi w krocze, stłuczenie jąder, szpital itd. Teraz to taka już panna prawie dorosła, na mój widok przechodzi na drugą stronę i jestem pewna, że mi pod nosem ubliża.

Mnie do dziś trzepie jak to sobie przypomnę. A mąż mnie jeszcze opierniczył, bo on by tak nie zrobił.

Ostatnio byłam świadkiem rozmowy dwóch matek dokładnie o takiej samej sytuacji. Tj. Dziewczynka starszej klasy bije ich synów. 

Czy chłopcy boją się oddać (tj. bronić się) dziewczynce? O ile nie jest dwa razy silniejsza, jak w twoim przypadku. 

Dobrze zrobiłaś, bo efekt jest, tj. nie biła go już, i nie każdy by się odważył, bo strach w dzisiejszych czasach czyjeś dziecko tknąć.

panna_slodka_szprotka napisał(a):

Ada20222022 napisał(a):

Nasze dzieci już ten etap mają za sobą, na szczęście. Szczególnie syn miał ciężko w wieku 8-9 lat, nawet nie w szkole, tylko z córką sąsiadów.

Lała go dziewczyna 2-3 lata starsza, wyjątkowo wysoka na swój wiek i ze sporą nadwagą, była 2x cięższa od niego.

Jego i kolegę, rówieśnika syna, też tak sobie upatrzyła.

Jej rodzice, takie Janusze, śmiali mi się w twarz.

To kiedyś wyszłam chwilę za synem na dwór, a ona go leje, kopie, złapałam dziewuchę za szmaty i na całą okolicę wydarłam się na nią, lato, ludzie byli przy domach, że teraz ja ją zbije i skopię, jestem większa, silniejsza i w tyłku mam jej rodziców, ważne, że ona dostanie i tak będzie za każdym razem. Była przerażona, bąka walnęła, myślałam, że w gacie narobi. Ryczała, przepraszam, przepraszam, ona nie będzie więcej. Ja wiem, że to źle, i sama mogłam mieć problemy, ale krew mnie zalała. Chyba w domu się nie przyznała, bo nie miałam jej rodziców na karku.

Skutek, słownie zaczepiała syna, ale już nigdy nie zbiła. Natomiast dopadła tego jego kolegę i kolanem przywaliła chłopakowi w krocze, stłuczenie jąder, szpital itd. Teraz to taka już panna prawie dorosła, na mój widok przechodzi na drugą stronę i jestem pewna, że mi pod nosem ubliża.

Mnie do dziś trzepie jak to sobie przypomnę. A mąż mnie jeszcze opierniczył, bo on by tak nie zrobił.

Ostatnio byłam świadkiem rozmowy dwóch matek dokładnie o takiej samej sytuacji. Tj. Dziewczynka starszej klasy bije ich synów. 

Czy chłopcy boją się oddać (tj. bronić się) dziewczynce? O ile nie jest dwa razy silniejsza, jak w twoim przypadku. 

Dobrze zrobiłaś, bo efekt jest, tj. nie biła go już, i nie każdy by się odważył, bo strach w dzisiejszych czasach czyjeś dziecko tknąć.

Dumna z siebie nie byłam po fakcie, zwłaszcza że syn był świadkiem, potem z nim rozmawiałam o agresji i żeby jednak inaczej.

Tylko on nie mógł z domu wyjść, to była okropna sytuacja. Ja nie wiem czy ona była z przemocowej rodziny. Może dlatego silniejszej baby się tak wystraszyła. A chłopcy bywają różni, delikatnie też, to tylko dzieci. Wiem jedno, że mój mąż to taki negocjator polubowny i nic tymi metodami nie potrafi wskórać, a mnie jak już coś ruszy, to jestem zawzięta, a po fakcie mi głupio.

Każdy psycholog by się za głowę złapał i powiedział jak fatalnie zrobiłam...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.