Temat: Trwanie w małżeństwie bez miłości

Moi znajomi znaleźli się w niezbyt przyjemnej sytuacji i chciałabym zapytać, jak wy byście się w takiej sytuacji zachowały (imiona zmyślone):

Marcin od kilku lat jest w związku małżeńskim z Anią. W trakcie małżeństwa Marcin zakochał się jednak z wzajemnoscią w koleżance z pracy, Kasi. Mieli krótki romans, jednak dręczony wyrzutami sumienia Marcin przyznał się żonie i postanowił się wyprowadzić. Żona oczywiście bardzo to przeżyła, ale mu wybaczyła i błagała go, żeby do niej wrócił. Dał się namówić, wrócił i obiecał wierność. Działo się to ok 2 lata temu. Jednak Marcin już nie kocha żony, ale nie potrafi być z nią szczery. Kocha Kasie, ale nie chce ranić Ani, więc się z nią nie spotyka. Kasia prawdopodobnie dalej kocha Marcina, ale szanuje ich małżeństwo. Cała trójka ma ok 35 lat. Nie mają dzieci, choć by chcieli. 

Co byście zrobiły na miejscu Ani? Trwały w związku bez uczucia, starały się o dziecko, żeby chociaż od nich poczuć miłość? Czy pozwolilybyscie odejść mężowi mając świadomość, że możecie już nie zdążyć kogoś poznać i mieć z nim dzieci albo w ogóle stworzyć z kimś trwały, szczęśliwy związek? Dodam tylko, że wszystkie te osoby są raczej niezależne finansowo.

Pasek wagi

Angelofdeath napisał(a):

Zalezy tylko od Ani i Marcina co bedzie. Ja dowiedzialam sie o zdradzie exa tuz przed slubem, 5letni zwiazek zniknal dla mnie w jeden dzien. Od poczatku bylam pewna, ze to koniec. Jeszcze jakies tlumaczenia, ze to nie mialo znaczenia tylko chcial sie przed slubem wyszumiec bo po juz niemozna ? no fajnie. W zyciu nie chcialabym spowrotem kogos kto mnie zdradzil niezaleznie czy mialabym z nim dzieci, byla w ciazy czy dzieci z nim nie miala.  ? Zdrajce lepiej puscic wolno i miec swiety spokoj.

To tak jak moja kuzynka, a zproszenia już wysłane na 200 osób. Ale już po roku miała nowego faceta. 

to próba reanimowania trupa. Marcin powinien, dla dobra wszystkich zakończyć ten związek. Finalnie wszyscy na tym skorzystają.

Takie związki nie mają sensu ani przyszłości, wręcz działają destrukcyjnie na zdrowie psychiczne partnerów... nawet gdyby mieli dzieci było by tak samo. Pewnego dnia rozmawiałam z kolegą. Opowiadał mi że mają dwoje kilkuletnich dzieci, ona w pl on w UK. Wybudowali dom, mają po 30 lat a w domu osobne sypialnie. Dzieci dopytują się czemu mama nie śpi z tatą a oni mówią że tata źle się czuje. Kiedy zapytałam kolegi czy kocha żonę powiedział że nie wie, ale nie zostawi jej bo nie zniesie że obcy facet może mówić do jego dzieci tato. Zapytałam go wówczas wprost, czy chce spędzić resztę życia tkwiąc nieszczęśliwy w fikcyjnym związku? Dziś łatwiej mu to przychodzi bo jest tutaj, a co będzie jak wróci? Nie odpowiedział ale widziałam łzy w jego oczach. Wtedy powiedziałam mu to co kiedyś powiedział dr: nie da się uszczęśliwiać wszystkich. Są tylko dwie opcje, być szczęśliwym samemu albo uszczęśliwiać wszystkich w koło a samemu cierpieć. Kiedyś nie rozumiałam tak dobrze pełnego znaczenia tych słów, ale po paru latach studiów już wiem o co tak naprawdę mu chodziło. Trwanie w takich destrukcyjnych związkach niszczy nas od środka, początkowo to tylko smutek, potem stany depresyjne, poczucie nieszczęśliwego życia, czasem potrafi doprowadzić nawet do tragedii. Niestety wiele osób decyduje się być w takich związkach bo wyrzuty sumienia, bo błagania partnera, bo się obwiniają że kogoś skrzywdzą albo skrzywdzili, bo dzieci, bo co inni powiedzą, bo związki powinno się naprawiać, jasne ale nie te w których już nie ma miłości. Partnerzy często nie myślą o tym że to nie prowadzi do niczego tylko do samodestrukcji, a w szczególności wpływa źle na dzieci jęsli są, które kodują sobie takie schematy zachowań a potem same tworzą dysfunkcyjne związki.  Wg mnie twój kolega powinien był dawno odejść, by pozwolić żonie przeżyć załobę rozstania jak najszybciej i dać jej szansę na poukładanie sobie życia na nowo z czasem. Ewidentnie widać że jest z nią z litości...

Wiosna, jest dokładnie tak jak mówisz. Łatwo jest powiedzieć, że "odeszłabym natychmiast" albo "powinien odejść i się nie zastanawiac" ale to nigdy nie jest takie proste, ludzie usilnie próbują ukryć że coś jest nie tak i boją się podjąć odważne decyzje. Patrząc długofalowo dla dobra wszystkich lepiej by było, żeby to małżeństwo się rozpadło, ale pierwsze miesiące będą na pewno potężnym cierpieniem.

Pasek wagi

Jest dobry dochód, jest na kosmetyczkę, a nie ma na terapeutę....

Powinni jak najszybciej zakończyć ten związek.

Tonya napisał(a):

Wiosna, jest dokładnie tak jak mówisz. Łatwo jest powiedzieć, że "odeszłabym natychmiast" albo "powinien odejść i się nie zastanawiac" ale to nigdy nie jest takie proste, ludzie usilnie próbują ukryć że coś jest nie tak i boją się podjąć odważne decyzje. Patrząc długofalowo dla dobra wszystkich lepiej by było, żeby to małżeństwo się rozpadło, ale pierwsze miesiące będą na pewno potężnym cierpieniem.

ale to nie dotyczy tylko związków. Ogólnie w życiu większośc ludzi gra czarnymi, że tak to określę. Wolą postawę defensywną, reagowanie na czyjś ruch niż inicjowanie. I tak tu łatwiej sobie poradzić psychicznie jesli partner wpakuje Cię w gówno, niż jesli to zrobisz sama. A dla kogoś kto jest sentymentalny, kto ma słabą umiejetność adaptacji następny dzień po rozstaniu to jest gówno, z którego się trzeba od razu zacząć wygrzebywac. 

Dla mnie to sytuacja z tych abstrakcyjnych, w których nie ma możliwości, żebym się kiedykolwiek znalazła. Żadnej z tych trzech osób nie współczuję, bo każda z nich ma wybór i nikt tam do niczego nie jest zmuszany. Najwyraźniej nie potrafią być szczęśliwi, a to temat na terapię. 

Tonya napisał(a):

Wiosna, jest dokładnie tak jak mówisz. Łatwo jest powiedzieć, że "odeszłabym natychmiast" albo "powinien odejść i się nie zastanawiac" ale to nigdy nie jest takie proste, ludzie usilnie próbują ukryć że coś jest nie tak i boją się podjąć odważne decyzje. Patrząc długofalowo dla dobra wszystkich lepiej by było, żeby to małżeństwo się rozpadło, ale pierwsze miesiące będą na pewno potężnym cierpieniem.

Przeciwnie. To jest bardzo proste, to ludziom wydaje się, że nie jest, bo na ogół są oportunistami i tchórzami.

Cierpieniem dla kogo? Przecież logicznie, powinna być to ulga, ktoś nareszcie czyści ropiejącą ranę, podaje antybiotyk i odtąd będzie już tylko lepiej.

Bo w konsekwencji, małżonkowie zrozumieją, że nie zmarnowali całego życia, tylko kawałek. Trzeba się otrząsnąć i iść dalej, nawet jeśli parę wieczorów się przeryczy.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.