Temat: Zakupoholizm

Chciałabym poruszyć taki temat. Przez dużą część mojego życia mi się nie przelewało. Na studiach cała nadwyżka finansowa szła na czesne i inne wydatki związane z nauką. Potem zaraz pojawiło się dziecko, duży nadmiar kilogramów, wydatki właśnie na to dziecko. No nie powiem, nigdy nie wydawałam dużo na ubrania, a ostatnie lata to kupowałam to, w co weszłam, niezależnie czy mi się podobało czy nie, ważne, że był rozmiar.

Kilka miesięcy temu odkryłam sklep internetowy (na FB) z dużą ilością ładnych ubrań plus size, naprawdę ładnych i jakbym się odkorkowała! Najpierw małe zakupy, potem coraz większe, z miesiąca na miesiąc są to coraz większe kwoty. Jakby mi się coś w mózgu przestawiło. Z workowatych ubrań, zamieniłam swoją garderobę w kolorowe i dobrze wyglądające. Nagle mam się w co ubrać, mam więcej niż dwie pary spodni i leginsy. Moja szafa jest pełna różnokolorowych spodni, koszul w różnych wzorach i kolorach, garniturów, sukienek na przeróżne okazje, ciuchów sportowych itp. Poznałam dzięki temu mnóstwo polskich marek tworzących ładne ubrania plus size i nie umiem się zatrzymać. W tym miesiącu wydałam już lekko ponad tysiąc złotych na ubrania. Takie uczucie, jakby miało zabraknąć tych ubrań... No i szczerze nie wiem jak się zatrzymać. Już mam w głowie, że zaraz zaczną się letnie ubrania, a potrzebuję sukienek na urlop, no i większej ilości ubrań z krótkim rękawem na co dzień, bo o tej porze roku będzie mi ciężko w koszulach chodzić do pracy. Nie wiem, nie mam pojęcia jak to przerwać.

Zrozumiałabym siebie, gdybym schudła i chciała uzupełnić coś w szafie, wtedy taki głód zakupów jest czymś normalnym, a teraz? eh

Pasek wagi

maharettt napisał(a):

Lolaberry napisał(a):

menot napisał(a):

Może jestem ostra, ale nadal nie rozumiesz o czym mówię. Powiedziałaś, że problemem nie są pieniądze, ale problemem jest ilość rzeczy, które kupujesz. Jest wiele metod na to, jak ograniczyć ilość, kiedy pieniądze nie są dostatecznym motywatorem- jedną ze skuteczniejszych jest dociśnięcie standardów jakościowych i etycznych ubrań, które się wybiera. Jeśli założysz standard, że kupujesz tylko marynarki na wiskozowej/acetatowej podszewce, to odpadnie ci 90% rynku. Jeśli założysz, że kupujesz koszule nie wykończone overlockiem - odpadnie ci 95% koszul. I voila, problem nadmiaru rozwiązany.Siłą rzeczy będziesz mieć mniejszy wybór, lepsze ubrania. Wydasz może mniej, a może więcej, ale nie będziesz mieć w szafie, na Boga, SZEŚĆDZIESIĘCIU KOSZUL kupionych w przeciągu JEDNEGO SEZONU! To szaleństwo! Jeśli ktoś nie ma pieniędzy, to nie kupuje 30 par spodni. Jeśli stać go na 30 par spodni, to stać go też na to, żeby kupować bardziej z głową i bardziej etycznie. Więc mnie nie szantażuj, że nabijam się z ubogich osób. Jeśli nawet żadne inne sklepy nie mają dla ciebie oferty, to i tak nie usprawiedliwia to kupienia w przeciągu roku takiej ilości ubrań. Sukienki się czepiam, bo zdarzyło mi się takie twory oglądać na żywo, wykończone mareżką na brzegach, odszyte na kolanie. I nie jest to czepianie się ciebie, że tę sukienkę wybrałaś, bo fuszery nie widać na oko na zdjęciu jak się nie wie na co patrzeć. Ale samo to, że nie wzbudza w tobie wątpliwości cena, która jest no nierealnie niska jak na sukienkę maxi made in poland, to już jest wina braku opatrzenia i zainteresowania tematem etycznej mody.

Ale to nadal sprowadza się do tego, że musiałabym wyrzucić swoją szafę, zacząć od nowa, kupować rzeczy w nadmiarze, bo może się już nie uda znaleźć. Więc będzie to jeszcze większy problem. Doszłam już do punktu, że zrobię listę, kupię co mi potrzebne i zamykam temat zakupów do jesieni, ale nadal uważasz, że to nie jest dobre. Nie uważam, że lepszym wyborem jest spędzanie jeszcze większej ilości czas w internecie na szukaniu ubrań pod takim kątem. Wtedy kupię jeszcze więcej. No za boga nie wychodzi mi w żadną stronę w tym Twoim sposobie kupowanie mniej, a  wręcz przeciwnie, kupowanie w nadmiarze na zapas, bo może się skończyć. To tylko i wyłącznie może problem pogłębić. Narkoman musi zrezygnować z narkotyku, a nie szukać narkotyku bardziej niedostępnego. I nie kupiłam 60 koszul w jednym sezonie. Proszę mi tego nie wmawiać.

a czego do jesieni? Przecież cieplejsze ciuchy już masz...

Bo mam mocne postanowienie schudnięcia 😉 no i mojej córce robię zapas co sezon, więc można to połączyć. 

Pasek wagi

Kiedyś usłyszałam bardzo mądre zdanie: moda staje się etyczna nie przez to skąd pochodzi, ale przez to jak się z niej korzysta. Najlepiej byłoby kupować jedynie odzież pochodzącą z polskich produkcji, certyfikowanych materiałów i miejsc z najwyższymi standardami pracy, nikt nie ma wątpliwości. Ale czy kupowanie w takich miejscach 60 koszul rocznie jest etyczne? No nie jest. Mając do wydania 1k na marynarkę lepiej kupić jedną w takim miejscu niż 5 czy 10 w h&m, jasne. Ale jeśli ktoś kupuje jedną marynarkę w sieciówce bo fizycznie nie stać go na lepszą jakość (tak ja wiem że są sh) to i tak jest to lepsza sytuacja niż kupno 10 nowych marynarek w "etycznych polskich markach". 

Podsumowując, Autorko nie wiem i nie interesuje mnie to na tyle żebym miała analizować źródło pochodzenia i etykę działania firm z których kupujesz. Bo podstawowym problemem nie jest tu jakość, ale ilość. Przy każdym zakupie zadaj sobie pytanie: czy to jest zachcianka czy potrzeba? Czy potrzebujesz tych 32 spodni, czy 31 par nie wystarczy? Co się stanie jeśli TERAZ nie kupisz kolejnych? Przecież ten sklep nie wyparuje, kiedy zniszczą Ci się ubrania które posiadasz będziesz mogła uzupełnić garderobę w ciągu kilku godzin.

Z dobrych rad polecam przestać obserwować i odwiedzać strony, które nakręcają w Tobie ten mechanizm zakupoholizmu. Na początku na pewno będzie ciężko, to jest walka jak z każdym nałogiem. Jeśli potrzebujesz uzupełnić coś w garderobie (i znowu, potrzebujesz a nie chcesz) to zrób listę konkretów i idź z nią na zakupy trzymając się jej sztywno. Nie pisz na niej np. "7 sukienek" (btw. 7 sukienek to nie potrzeba a zachcianka 😉) tylko opisz konkretnie jakie to mają być sukienki: dzienne/na plażę/na wieczór, krótkie/maxi, jaki mają mieć kolor, jaki dekolt. Każde zakupy zaczynaj od przeglądu własnej szafy... nie zdziwiłabym się, gdybyś przynajmniej część tych niezbędnych rzeczy znalazła już w swojej garderobie. Powodzenia!

Pasek wagi

sacria napisał(a):

Lolaberry napisał(a):

sacria napisał(a):

Lolaberry napisał(a):

Peanut_Butter napisał(a):

Lolaberry napisał(a):

maharettt napisał(a):

Lolaberry napisał(a):

Gin&Tonic napisał(a):

Ja się opanowałam jak kiedyś postanowiłam zrobić przegląd wszystkich ubrań i butów, wszystko wyciągnęłam i ułożyłam w sterty, jak zobaczyłam te ilości to byłam w szoku. Z ciekawości postanowiłam policzyć ile czego mam, teraz już nie pamietam dokładnie, bo to było jakiś 2 lata temu, ale miałam coś ok 60 sukienek, z 20 par dżinsów itd, butów chyba z 60 par. Nawet ja stwierdziłam, ze to za dużo, wiec spojrzałam krytycznym okiem i rzeczy, które były tylko ok, albo ?może być? poszły na charity albo Ebay. Wydałam na ubrania i buty mnóstwo kasy, a większości nie używałam, bo miałam tego za dużo, nie kupuje tanich rzeczy, wiec przejrzałam na oczy. Teraz kupuje to co potrzebuje (wciąż mam mega zapasy ha ha).

Te spisanie może być rzeczywiście dobrym pomysłem. Zamierzam na dniach przełożyć w szafie ubrania takie stricte zimowe (grubsze mięsiste spodnie itp) na dolne półki, lżejsze ubrania w zasięgu rąk. To jest okazja, żeby zrobić porządny rekonesans. Wiem, że przesadzam z ubraniami. O ile koszul potrzebuję sporo, to jednak nie potrzebuję ich aż tyle. Trochę rad tu usłyszałam, porządnie się nad tym zastanowię, bo jakby po co brnąć w coś, co może się pogłębić, a będą tylko z tym problemy? Jeszcze jest czas się uspokoić. 

Może umiałybyście pomóc mi w skompletowaniu listy ubrań na wyjazd do Włoch? Jest to tydzień, więc nie potrzeba mi aż tak dużo, a raczej od lat unikam ciepłych miejsc i może łatwiej byłoby mi z Wami stworzyć taką listę? 

Myślę, że na pewno jest to strój kąpielowy i coś do zarzucenia na siebie na niego, bielizna to wiadomo, jakieś dobre sandały (tu jeśli jesteście w stanie podpowiedzieć jakieś wygodne i na szeroką stopę to byłabym wdzięczna niezmiernie), coś na wyjścia do restauracji i coś na zwykłe zwiedzanie (tu właśnie się muszę najbardziej zastanowić). Jeśli nie macie ochoty to oczywiście rozumiem, ale warto o pomoc zawsze poprosić. Nie wiem też co na głowę. W Polsce z reguły noszę kapelusze na upały, ale nie będę ze sobą targać kapelusza, nie będę umiała go porządnie zabezpieczyć w walizce. 

mysle że 3 koszulki krótki/bez rękawów, 3 szorty/spódnice ( co wolisz) jedne dżinsy, jedne dresy, 1-2 sukienki, jedne legginsy, 2 swetry/bluzy. Koszulki jakieś cienkie żeby szybko schły, soft Shell, może jakaś dżinsowa czy sztruksowa kurtka

Dobra, to jakoś sobie to zupełnie inaczej wyobrażałam. 

Jakieś bluzki z krótkim rękawem rzeczywiście by się przydały i szorty też, myślę po 4-5 sztuk. 

2 sukienki plażowe.

2 sukienki wyjściowe.

3-4 pary długich spodni.

2 neutralne koszule.

Marynarka, ale tu jedna mi raczej wystarczy, tak wybiorę spodnie, żeby mi do jednej pasowały.

Jakieś lżejsze buty.

Pojęcia nie mam co z piżamkami, tam będę we wspólnym domu ze starszymi ludźmi, nie paradowała bym w koszuli nocnej (wyjście do toalety chociażby, zanim się ogarnę). Tu mam naprawdę solidną rozkminę co robić. Albo biorę 7 par spodenek, albo połowę z tego i nastawiam się, że będę tam prać. 

 

Może rzeczywiście coś do zarzucenia bym wzięła, ale myślę, że jak tu wymieniasz bluzy, swetry, sztruksowe kurtki i Softshell to raczej na polskie morze teraz w tym okresie. Może się mylę, ale wydaje mi się, że szkoda na to tracić wagę w bagażu. Leginsy też sobię odpuszczę, nie chcę na wakacjach ćwiczyć ? ja wiem, ja wiem, nie powinnam mieć wymówek, no ale jednak wtedy wolę czerpać z każdej chwili ??

Marzy mi się sukienka z Krawcowni, ale czy jedwab przeżyje upały? Obawiam się, że nie ? 

Muszę też znaleźć sandały i coś na głowę koniecznie. No i może espadryle? Nie nosiłam ich nigdy, ale może? Czy raczej iść w tenisówki? 

To tak orientacyjnie zupełnie. 

w 7 dni chcesz zdążyć założyć 5 bluzek, 4 sukienki i 2 koszule? 

ja przestałam kolekcjonować ciuchy na potęgę, jak uświadomiłam sobie, jaki ten biznes ma wpływ na środowisko. I podobnie jak menot, zamiast jarać się kupowaniem nowego, teraz jaram się łączeniem ubrań, które mam. Odkąd mam porządek w dosyć małej szafie, pierwszy raz w życiu nie mam myśli, że "nie mam się w co ubrać", bo nawet nie wiem, co leży na dnie szafy.

U Ciebie widać, że nie masz pojęcia, co z czym próbować łączyć w różne stylizacje, skoro na wyjazd codziennie chcesz brać coś innego, zamiast zrobić sobie walizki kapsułowej. Na tym bym popracowała w pierwszej chwili przede wszystkim. 

No tak kminię, bo chociażby rano do powiedzmy takiej swojskości czy na plażę chcę mieć inne ubrania niż powiedzmy popołudniu na wypad do miasta. Rano spokojnie mogę w szortach i koszulce latać, ale tego samego nie ubiorę jak pojedziemy do kilku muzeów czy restauracji. Tak sobie to przynajmniej wyobrażam. No tak, możliwe, że nie umiem zrobić takiej walizki, dlatego zwróciłam się o pomoc. To co wymieniłam wydawało mi się wręcz bardzo już ograniczające, bo jednak się pocę, w wysokich temperaturach tym bardziej. 

w jakim miesiącu wybierasz się do Włoch i jaki region?

ja rozumiem ideę posiadania czegoś innego na każdy dzień- upały, plaża, kremy do opalania. Sukienki od tych wszystkich czynników szybko robią się takie, że nie mam ochoty zakładać ich drugi raz (chociaż często zakłada się je na chwilę i generalnie na wakacjach czasem wolę już "dobić" wczorajsza sukienkę;))

ja do Włoch na tydzień(tylko że ja nie lubię nosić spodni i za szortami też nie przepadam) wzięłabym 7-9 sukienek. Jakieś max 2 typowo plażowe, 4-6 takich codziennych/casualowych (nadających się i na plażę i na wieczór) i max jedna bardziej fancy pod kątem kolacji (i tak na kolanie ubieram zazwyczaj te bardziej codzienne:)) do tego strój kąpielowy, koszulę plażowa, japonki które nadają się też pod prysznic, sandały (max 2 pary)

jeśli jedziesz latem to na Twoim miejscu nie brałabym żadnych długich spodni i żadnych legginsów, bo... Po co? Chcesz się tam gotować? Jeśli lubisz spodnie to zamiast sukienek wzięłabym szorty i topy, tshirty, ewentualnie cienkie koszule, takie w których możesz podwinąć rękaw. 

Mi się w Toskanii przydawał późniejszym wieczorem długi kardigan. Awaryjnie na opcję chłodniejszych wieczorow dorzuc sobie te legginsy i tyle;) 

Sam obcas, w lipcu?Tak bardziej orientacyjnie to najbliższe duże miasto to Taviano, chociaż to jeszcze kawałek od morza.  Cieszę się, że mnie rozumiesz. Myślałam, żeby nie brać w ogóle długich spodni, ale jak tu sugerują i dżinsy i dresy, i leginsy to zwątpiłam i mogłabym je w sumie wziąć ? zdecydowanie wolę sukienki, o szortach myślę od rana gdzieś tam,

jak sprawdziłam, gdzie jest Taviano położone to w lipcu nie martwiłabym się o żadne chłodne wieczory i na pewno nie brała żadnych jeansow, a tym bardziej dresow?

do samolotu weź sobie po prostu albo legginsy albo wrzuć do torby cienke rajstopy i coś z długim rękawem gdyby było zimno przez klimatyzację i to Ci wystarczy na cały wyjazd;)

Dziękuję za radę, to bardzo pomocne ❤️ kompletnie nie pomyślałam, że w samolocie jest inna temperatura 😂

Pasek wagi

Ehem. Napisałaś, że kilka miesięcy temu zaczęłaś kupować ubrania bo wcześniej cię to nie ciekawiło. Napisałaś, że masz xx sztuk ubrań (z tekstu wynika, że kupionych już w tym okresie kiedy używasz grup na FB) i że w miesiącu wydałaś na nie 1000 zł. 

To są dane, które podałaś i do których się odnoszę. Jeśli dane są błędne - jeśli kupujesz ubrania od 3 lat, wydajesz miesięcznie 3000 tys, a koszul finalnie jest inna liczba, to cała dyskusja traci sens w tej formie. Opisałaś sytuację kogoś, kto w bardzo krótkim okresie czasu (kilka miesięcy podane w temacie) kupił bardzo dużo ubrań (100 sztuk) za zadziwiająco niską miesięczną kwotę. Nie możesz się obrażać, że ci zarzucam kupowanie badziewia, jeśli z tych liczb wynika, że tylko za te wymienione rzeczy wyszły jakieś śmieszne kwoty. Policz sobie to sama z mojej perspektywy.

Nie założyłam, że jesteś uzależniona. Założyłam, że jesteś na rauszu kupowania nowości, nie masz za bardzo ograniczeń finansowych (co potwierdza to, że rąbnęłaś się w wycenie zakupów znacząco) i sobie płyniesz bo nic cię nie wstrzymuje. Ja nie uważam, że trzeba się z ciuchami ograniczać do 3 pozycji na liście, nigdy nic nie kupować pod wpływem emocji itd. Uważam, z ręką na sercu, że najlepszą metodą ograniczenia zakupów, kiedy nie chce się narzucać sobie mega sztywnych ram, jest po prostu wyśrubowanie własnych oczekiwań do maksium. Żeby na pewnym poziomie ilość naszych zakupów ustabilizowała się ze względu na nasze wyżyłowane standardy. I to od ciebie zależy, jakie te standardy są - ale powinny cię ograniczać na tyle, żebyś zeszła do ilości ofert, które rozważasz, która ci odpowiada. Ja np. kupuję tylko swetry kaszmirowe i merino - 99% rynku mnie nie interesuje - problem z głowy, nawet nie przeglądam ofert. A taki sweter jest niezniszczalny, mam takie noszone po naście lat. To jest w pewnym sensie mniej bolesne. Bo nie odmawiasz sobie dla zasady, odmawiasz sobie, bo NIE CHCESZ tej rzeczy bo nie jest dość dobra. To przykład. Dla kogoś innego takim selektorem będzie etyczność. Dla kogoś innego kolory tylko z ich palety typu kolorystycznego. Dla innych absolutnie perfekcyjny fason. Inni sobie postanowią nigdy nie dublować ubrań.

A offtopem, owszem, uważam też, że są standardy, które ubranie powinno spełniać jako plan minimum - vide skład podszewek. Ale z tym nie musisz się zgadzać. Każdy nosi na plecach co chce.

Lolaberry napisał(a):

maharettt napisał(a):

Lolaberry napisał(a):

menot napisał(a):

Może jestem ostra, ale nadal nie rozumiesz o czym mówię. Powiedziałaś, że problemem nie są pieniądze, ale problemem jest ilość rzeczy, które kupujesz. Jest wiele metod na to, jak ograniczyć ilość, kiedy pieniądze nie są dostatecznym motywatorem- jedną ze skuteczniejszych jest dociśnięcie standardów jakościowych i etycznych ubrań, które się wybiera. Jeśli założysz standard, że kupujesz tylko marynarki na wiskozowej/acetatowej podszewce, to odpadnie ci 90% rynku. Jeśli założysz, że kupujesz koszule nie wykończone overlockiem - odpadnie ci 95% koszul. I voila, problem nadmiaru rozwiązany.Siłą rzeczy będziesz mieć mniejszy wybór, lepsze ubrania. Wydasz może mniej, a może więcej, ale nie będziesz mieć w szafie, na Boga, SZEŚĆDZIESIĘCIU KOSZUL kupionych w przeciągu JEDNEGO SEZONU! To szaleństwo! Jeśli ktoś nie ma pieniędzy, to nie kupuje 30 par spodni. Jeśli stać go na 30 par spodni, to stać go też na to, żeby kupować bardziej z głową i bardziej etycznie. Więc mnie nie szantażuj, że nabijam się z ubogich osób. Jeśli nawet żadne inne sklepy nie mają dla ciebie oferty, to i tak nie usprawiedliwia to kupienia w przeciągu roku takiej ilości ubrań. Sukienki się czepiam, bo zdarzyło mi się takie twory oglądać na żywo, wykończone mareżką na brzegach, odszyte na kolanie. I nie jest to czepianie się ciebie, że tę sukienkę wybrałaś, bo fuszery nie widać na oko na zdjęciu jak się nie wie na co patrzeć. Ale samo to, że nie wzbudza w tobie wątpliwości cena, która jest no nierealnie niska jak na sukienkę maxi made in poland, to już jest wina braku opatrzenia i zainteresowania tematem etycznej mody.

Ale to nadal sprowadza się do tego, że musiałabym wyrzucić swoją szafę, zacząć od nowa, kupować rzeczy w nadmiarze, bo może się już nie uda znaleźć. Więc będzie to jeszcze większy problem. Doszłam już do punktu, że zrobię listę, kupię co mi potrzebne i zamykam temat zakupów do jesieni, ale nadal uważasz, że to nie jest dobre. Nie uważam, że lepszym wyborem jest spędzanie jeszcze większej ilości czas w internecie na szukaniu ubrań pod takim kątem. Wtedy kupię jeszcze więcej. No za boga nie wychodzi mi w żadną stronę w tym Twoim sposobie kupowanie mniej, a  wręcz przeciwnie, kupowanie w nadmiarze na zapas, bo może się skończyć. To tylko i wyłącznie może problem pogłębić. Narkoman musi zrezygnować z narkotyku, a nie szukać narkotyku bardziej niedostępnego. I nie kupiłam 60 koszul w jednym sezonie. Proszę mi tego nie wmawiać.

a czego do jesieni? Przecież cieplejsze ciuchy już masz...

Bo mam mocne postanowienie schudnięcia ? no i mojej córce robię zapas co sezon, więc można to połączyć. 

nie obraz się ale moim zdaniem to szukasz pretekstu. Jak schudniesz o rozmiar to koszule będą dobre. Sukienki też . Tylko trochę luźniejsze. Czy córka potrzebuje zapasu co sezon? 

Pasek wagi

menot napisał(a):

Ehem. Napisałaś, że kilka miesięcy temu zaczęłaś kupować ubrania bo wcześniej cię to nie ciekawiło. Napisałaś, że masz xx sztuk ubrań (z tekstu wynika, że kupionych już w tym okresie kiedy używasz grup na FB) i że w miesiącu wydałaś na nie 1000 zł. To są dane, które podałaś i do których się odnoszę. Jeśli dane są błędne - jeśli kupujesz ubrania od 3 lat, wydajesz miesięcznie 3000 tys, a koszul finalnie jest inna liczba, to cała dyskusja traci sens w tej formie. Opisałaś sytuację kogoś, kto w bardzo krótkim okresie czasu (kilka miesięcy podane w temacie) kupił bardzo dużo ubrań (100 sztuk) za zadziwiająco niską miesięczną kwotę. Nie możesz się obrażać, że ci zarzucam kupowanie badziewia, jeśli z tych liczb wynika, że tylko za te wymienione rzeczy wyszły jakieś śmieszne kwoty. Policz sobie to sama z mojej perspektywy.Nie założyłam, że jesteś uzależniona. Założyłam, że jesteś na rauszu kupowania nowości, nie masz za bardzo ograniczeń finansowych (co potwierdza to, że rąbnęłaś się w wycenie zakupów znacząco) i sobie płyniesz bo nic cię nie wstrzymuje. Ja nie uważam, że trzeba się z ciuchami ograniczać do 3 pozycji na liście, nigdy nic nie kupować pod wpływem emocji itd. Uważam, z ręką na sercu, że najlepszą metodą ograniczenia zakupów, kiedy nie chce się narzucać sobie mega sztywnych ram, jest po prostu wyśrubowanie własnych oczekiwań do maksium. Żeby na pewnym poziomie ilość naszych zakupów ustabilizowała się ze względu na nasze wyżyłowane standardy. I to od ciebie zależy, jakie te standardy są - ale powinny cię ograniczać na tyle, żebyś zeszła do ilości ofert, które rozważasz, która ci odpowiada. Ja np. kupuję tylko swetry kaszmirowe i merino - 99% rynku mnie nie interesuje - problem z głowy, nawet nie przeglądam ofert. A taki sweter jest niezniszczalny, mam takie noszone po naście lat. To jest w pewnym sensie mniej bolesne. Bo nie odmawiasz sobie dla zasady, odmawiasz sobie, bo NIE CHCESZ tej rzeczy bo nie jest dość dobra. To przykład. Dla kogoś innego takim selektorem będzie etyczność. Dla kogoś innego kolory tylko z ich palety typu kolorystycznego. Dla innych absolutnie perfekcyjny fason. A offtopem, owszem, uważam też, że są standardy, które ubranie powinno spełniać jako plan minimum - vide skład podszewek. Ale z tym nie musisz się zgadzać. Każdy nosi na plecach co chce.

"Lekko ponad 1000 zł" to nie jest zmieszczenie się w tysiącu. "Kilka miesięcy" to może być więcej niż sezon. "Mam w szafie" nie oznacza, że nie miałam w szafie nic, zanim się ten szał zaczął (choć zdecydowana większość jest z tego okresu). Załóżmy, że kilka miesięcy zaczęło się we wrześniu. Mówiłam od początku w jakich kwotach kupuję koszule. Mówiłam też, że zdarzyło mi się kupić na przedsprzedaży od razu 5 szt., bo na przedsprzedaży jednak czekasz i są one wtedy tańsze, ale zakupujesz bezpośrednio po premierowym okazaniu produktów. Czasem też kupiłam ostatnią sztukę wręcz za grosze, bo była ostatnia, w moim rozmiarze i podobała mi się. Z butami tak mam często na Zalando, że akurat ostatni rozmiar butów, które i tak chciałam kupić, był w jakiejś śmiesznej cenie. Nie kupuję na aukcjach (co mi zarzuciłaś), gdzie muszę się z kimś kłócić o rzecz czy licytować, tylko oglądam transmisję, gdzie prezentowane są różne modele na różnych figurach plus size, a potem z żywym człowiekiem rozmawiam przez telefon co bym chciała, jak dobrać sobie rozmiar tej konkretnej rzeczy, jeśli nie dopytam o to od razu na transmisji. Nie kupuję u pań, które jadą do Wólki Kosowskiej, tylko bezpośrednio od kogoś, kogo poleca dany producent lub bezpośrednio u producenta, jeśli ma możliwość zakupów detalicznych. Jednak nie dopytałaś o żadną z tych rzeczy, z góry założyłaś coś zgoła innego i się tego trzymałaś jak świętości. Rąbnąć się w obliczeniach łatwo, jeśli pamiętałam, że tu było 600, tam dwa razy po 200, a w paru innych to już było na początku miesiąca

Pasek wagi

maharettt napisał(a):

Lolaberry napisał(a):

maharettt napisał(a):

Lolaberry napisał(a):

menot napisał(a):

Może jestem ostra, ale nadal nie rozumiesz o czym mówię. Powiedziałaś, że problemem nie są pieniądze, ale problemem jest ilość rzeczy, które kupujesz. Jest wiele metod na to, jak ograniczyć ilość, kiedy pieniądze nie są dostatecznym motywatorem- jedną ze skuteczniejszych jest dociśnięcie standardów jakościowych i etycznych ubrań, które się wybiera. Jeśli założysz standard, że kupujesz tylko marynarki na wiskozowej/acetatowej podszewce, to odpadnie ci 90% rynku. Jeśli założysz, że kupujesz koszule nie wykończone overlockiem - odpadnie ci 95% koszul. I voila, problem nadmiaru rozwiązany.Siłą rzeczy będziesz mieć mniejszy wybór, lepsze ubrania. Wydasz może mniej, a może więcej, ale nie będziesz mieć w szafie, na Boga, SZEŚĆDZIESIĘCIU KOSZUL kupionych w przeciągu JEDNEGO SEZONU! To szaleństwo! Jeśli ktoś nie ma pieniędzy, to nie kupuje 30 par spodni. Jeśli stać go na 30 par spodni, to stać go też na to, żeby kupować bardziej z głową i bardziej etycznie. Więc mnie nie szantażuj, że nabijam się z ubogich osób. Jeśli nawet żadne inne sklepy nie mają dla ciebie oferty, to i tak nie usprawiedliwia to kupienia w przeciągu roku takiej ilości ubrań. Sukienki się czepiam, bo zdarzyło mi się takie twory oglądać na żywo, wykończone mareżką na brzegach, odszyte na kolanie. I nie jest to czepianie się ciebie, że tę sukienkę wybrałaś, bo fuszery nie widać na oko na zdjęciu jak się nie wie na co patrzeć. Ale samo to, że nie wzbudza w tobie wątpliwości cena, która jest no nierealnie niska jak na sukienkę maxi made in poland, to już jest wina braku opatrzenia i zainteresowania tematem etycznej mody.

Ale to nadal sprowadza się do tego, że musiałabym wyrzucić swoją szafę, zacząć od nowa, kupować rzeczy w nadmiarze, bo może się już nie uda znaleźć. Więc będzie to jeszcze większy problem. Doszłam już do punktu, że zrobię listę, kupię co mi potrzebne i zamykam temat zakupów do jesieni, ale nadal uważasz, że to nie jest dobre. Nie uważam, że lepszym wyborem jest spędzanie jeszcze większej ilości czas w internecie na szukaniu ubrań pod takim kątem. Wtedy kupię jeszcze więcej. No za boga nie wychodzi mi w żadną stronę w tym Twoim sposobie kupowanie mniej, a  wręcz przeciwnie, kupowanie w nadmiarze na zapas, bo może się skończyć. To tylko i wyłącznie może problem pogłębić. Narkoman musi zrezygnować z narkotyku, a nie szukać narkotyku bardziej niedostępnego. I nie kupiłam 60 koszul w jednym sezonie. Proszę mi tego nie wmawiać.

a czego do jesieni? Przecież cieplejsze ciuchy już masz...

Bo mam mocne postanowienie schudnięcia ? no i mojej córce robię zapas co sezon, więc można to połączyć. 

nie obraz się ale moim zdaniem to szukasz pretekstu. Jak schudniesz o rozmiar to koszule będą dobre. Sukienki też . Tylko trochę luźniejsze. Czy córka potrzebuje zapasu co sezon? 

Tak, jest jeszcze w takim wieku, że dość szybko rośnie, jeszcze się mocno brudzi (np. przy malowaniu) i nie wszystko się dopiera (nawet z mydełkiem). Takie "gorsze" jej zostawiam na wieś zawsze, jeśli coś w jakiś sposób pasuje. Z krótkich rękawków już mi od zeszłego roku tak wyrosła, że zostały jej dwie koszulki. Kurtka przejściowa ma za krótkie rękawy itp. To jeszcze taki etap. 

Mam nadzieję, że do tego czasu schudnę więcej niż o rozmiar. To jednak pół roku, no ale zobaczymy, to dość elastyczny temat, ale łatwiej w taki sposób określić ramy czasowe.

Pasek wagi

Lolaberry napisał(a):

maharettt napisał(a):

Lolaberry napisał(a):

maharettt napisał(a):

Lolaberry napisał(a):

menot napisał(a):

Może jestem ostra, ale nadal nie rozumiesz o czym mówię. Powiedziałaś, że problemem nie są pieniądze, ale problemem jest ilość rzeczy, które kupujesz. Jest wiele metod na to, jak ograniczyć ilość, kiedy pieniądze nie są dostatecznym motywatorem- jedną ze skuteczniejszych jest dociśnięcie standardów jakościowych i etycznych ubrań, które się wybiera. Jeśli założysz standard, że kupujesz tylko marynarki na wiskozowej/acetatowej podszewce, to odpadnie ci 90% rynku. Jeśli założysz, że kupujesz koszule nie wykończone overlockiem - odpadnie ci 95% koszul. I voila, problem nadmiaru rozwiązany.Siłą rzeczy będziesz mieć mniejszy wybór, lepsze ubrania. Wydasz może mniej, a może więcej, ale nie będziesz mieć w szafie, na Boga, SZEŚĆDZIESIĘCIU KOSZUL kupionych w przeciągu JEDNEGO SEZONU! To szaleństwo! Jeśli ktoś nie ma pieniędzy, to nie kupuje 30 par spodni. Jeśli stać go na 30 par spodni, to stać go też na to, żeby kupować bardziej z głową i bardziej etycznie. Więc mnie nie szantażuj, że nabijam się z ubogich osób. Jeśli nawet żadne inne sklepy nie mają dla ciebie oferty, to i tak nie usprawiedliwia to kupienia w przeciągu roku takiej ilości ubrań. Sukienki się czepiam, bo zdarzyło mi się takie twory oglądać na żywo, wykończone mareżką na brzegach, odszyte na kolanie. I nie jest to czepianie się ciebie, że tę sukienkę wybrałaś, bo fuszery nie widać na oko na zdjęciu jak się nie wie na co patrzeć. Ale samo to, że nie wzbudza w tobie wątpliwości cena, która jest no nierealnie niska jak na sukienkę maxi made in poland, to już jest wina braku opatrzenia i zainteresowania tematem etycznej mody.

Ale to nadal sprowadza się do tego, że musiałabym wyrzucić swoją szafę, zacząć od nowa, kupować rzeczy w nadmiarze, bo może się już nie uda znaleźć. Więc będzie to jeszcze większy problem. Doszłam już do punktu, że zrobię listę, kupię co mi potrzebne i zamykam temat zakupów do jesieni, ale nadal uważasz, że to nie jest dobre. Nie uważam, że lepszym wyborem jest spędzanie jeszcze większej ilości czas w internecie na szukaniu ubrań pod takim kątem. Wtedy kupię jeszcze więcej. No za boga nie wychodzi mi w żadną stronę w tym Twoim sposobie kupowanie mniej, a  wręcz przeciwnie, kupowanie w nadmiarze na zapas, bo może się skończyć. To tylko i wyłącznie może problem pogłębić. Narkoman musi zrezygnować z narkotyku, a nie szukać narkotyku bardziej niedostępnego. I nie kupiłam 60 koszul w jednym sezonie. Proszę mi tego nie wmawiać.

a czego do jesieni? Przecież cieplejsze ciuchy już masz...

Bo mam mocne postanowienie schudnięcia ? no i mojej córce robię zapas co sezon, więc można to połączyć. 

nie obraz się ale moim zdaniem to szukasz pretekstu. Jak schudniesz o rozmiar to koszule będą dobre. Sukienki też . Tylko trochę luźniejsze. Czy córka potrzebuje zapasu co sezon? 

Tak, jest jeszcze w takim wieku, że dość szybko rośnie, jeszcze się mocno brudzi (np. przy malowaniu) i nie wszystko się dopiera (nawet z mydełkiem). Takie "gorsze" jej zostawiam na wieś zawsze, jeśli coś w jakiś sposób pasuje. Z krótkich rękawków już mi od zeszłego roku tak wyrosła, że zostały jej dwie koszulki. Kurtka przejściowa ma za krótkie rękawy itp. To jeszcze taki etap. 

Mam nadzieję, że do tego czasu schudnę więcej niż o rozmiar. To jednak pół roku, no ale zobaczymy, to dość elastyczny temat, ale łatwiej w taki sposób określić ramy czasowe.

nie no myślałam że córka duża już i się wymieniacie ciuchami( nie wiem czemu tak mi przyszło na myśl). Nie no jak mała to rozumiem 

Pasek wagi

maharettt napisał(a):

Lolaberry napisał(a):

maharettt napisał(a):

Lolaberry napisał(a):

maharettt napisał(a):

Lolaberry napisał(a):

menot napisał(a):

Może jestem ostra, ale nadal nie rozumiesz o czym mówię. Powiedziałaś, że problemem nie są pieniądze, ale problemem jest ilość rzeczy, które kupujesz. Jest wiele metod na to, jak ograniczyć ilość, kiedy pieniądze nie są dostatecznym motywatorem- jedną ze skuteczniejszych jest dociśnięcie standardów jakościowych i etycznych ubrań, które się wybiera. Jeśli założysz standard, że kupujesz tylko marynarki na wiskozowej/acetatowej podszewce, to odpadnie ci 90% rynku. Jeśli założysz, że kupujesz koszule nie wykończone overlockiem - odpadnie ci 95% koszul. I voila, problem nadmiaru rozwiązany.Siłą rzeczy będziesz mieć mniejszy wybór, lepsze ubrania. Wydasz może mniej, a może więcej, ale nie będziesz mieć w szafie, na Boga, SZEŚĆDZIESIĘCIU KOSZUL kupionych w przeciągu JEDNEGO SEZONU! To szaleństwo! Jeśli ktoś nie ma pieniędzy, to nie kupuje 30 par spodni. Jeśli stać go na 30 par spodni, to stać go też na to, żeby kupować bardziej z głową i bardziej etycznie. Więc mnie nie szantażuj, że nabijam się z ubogich osób. Jeśli nawet żadne inne sklepy nie mają dla ciebie oferty, to i tak nie usprawiedliwia to kupienia w przeciągu roku takiej ilości ubrań. Sukienki się czepiam, bo zdarzyło mi się takie twory oglądać na żywo, wykończone mareżką na brzegach, odszyte na kolanie. I nie jest to czepianie się ciebie, że tę sukienkę wybrałaś, bo fuszery nie widać na oko na zdjęciu jak się nie wie na co patrzeć. Ale samo to, że nie wzbudza w tobie wątpliwości cena, która jest no nierealnie niska jak na sukienkę maxi made in poland, to już jest wina braku opatrzenia i zainteresowania tematem etycznej mody.

Ale to nadal sprowadza się do tego, że musiałabym wyrzucić swoją szafę, zacząć od nowa, kupować rzeczy w nadmiarze, bo może się już nie uda znaleźć. Więc będzie to jeszcze większy problem. Doszłam już do punktu, że zrobię listę, kupię co mi potrzebne i zamykam temat zakupów do jesieni, ale nadal uważasz, że to nie jest dobre. Nie uważam, że lepszym wyborem jest spędzanie jeszcze większej ilości czas w internecie na szukaniu ubrań pod takim kątem. Wtedy kupię jeszcze więcej. No za boga nie wychodzi mi w żadną stronę w tym Twoim sposobie kupowanie mniej, a  wręcz przeciwnie, kupowanie w nadmiarze na zapas, bo może się skończyć. To tylko i wyłącznie może problem pogłębić. Narkoman musi zrezygnować z narkotyku, a nie szukać narkotyku bardziej niedostępnego. I nie kupiłam 60 koszul w jednym sezonie. Proszę mi tego nie wmawiać.

a czego do jesieni? Przecież cieplejsze ciuchy już masz...

Bo mam mocne postanowienie schudnięcia ? no i mojej córce robię zapas co sezon, więc można to połączyć. 

nie obraz się ale moim zdaniem to szukasz pretekstu. Jak schudniesz o rozmiar to koszule będą dobre. Sukienki też . Tylko trochę luźniejsze. Czy córka potrzebuje zapasu co sezon? 

Tak, jest jeszcze w takim wieku, że dość szybko rośnie, jeszcze się mocno brudzi (np. przy malowaniu) i nie wszystko się dopiera (nawet z mydełkiem). Takie "gorsze" jej zostawiam na wieś zawsze, jeśli coś w jakiś sposób pasuje. Z krótkich rękawków już mi od zeszłego roku tak wyrosła, że zostały jej dwie koszulki. Kurtka przejściowa ma za krótkie rękawy itp. To jeszcze taki etap. 

Mam nadzieję, że do tego czasu schudnę więcej niż o rozmiar. To jednak pół roku, no ale zobaczymy, to dość elastyczny temat, ale łatwiej w taki sposób określić ramy czasowe.

nie no myślałam że córka duża już i się wymieniacie ciuchami( nie wiem czemu tak mi przyszło na myśl). Nie no jak mała to rozumiem 

W sumie właśnie doszło do mnie, że mam ogromną nadzieję, że nigdy nie będzie miała potrzeby wymieniać się ze mną ciuchami 😉 myślę, że prawidłowej wagi nigdy nie osiągnęły, ale jak ustabilizuję trzustkę to może kiedyś nawet te 85 będę ważyć 😉 córka odżywia się dobrze, więc oby nigdy nie musiała się z tym zmagać. Ja w jej wieku na pewno nie odżywiałam się tak dobrze, oby nawyki jej zostały

Pasek wagi
Mam podobny problem. Tylko z ubraniami u butami, chociaż kosmetykami też nie gardzę i zawsze znajdę coś co by mi się przydało. Zakupoholizm jest trudny. Przestałam oglądać tutoriale, chodzić do sklepów, wchodzić na strony. Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal.

Jest to wbrew pozorom trudna choroba i często bez pomocy wyjście z niej jest niemożliwe. Jeśli widzisz, że zaniedbujesz domowe obowiązki, że zakupoholizm rzutuje negatywnie na Twoje finanse, dobrze jest zastanowić się nad rozmową z psychologiem. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.