- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 kwietnia 2021, 11:22
To słowo przed chwileczką wpadło mi w oczy podczas czytania artykułu, przerwałam, i oto jestem z tematem który chciałam poruszyć dawno temu, jednak drugi przykład z książki Thomasa Harrisa, najlepiej obrazujący mnie, nie może mi się dokładnie przypomnieć.
W Hannibalu Lecterze, gdy opisuje On postać Buffalo Billa.. to była kwintesencja opisu również mnie.
Z pamięci...,,gdy wchodzi się do pokoju w którym przebywa Buffalo Bill, jest on jak wielka dziura, która ma w sobie ogromną pustkę’’
Za nic nie mogę znaleźć dokładnie jak brzmiał ten fragment, ale właśnie tak się czuję.
Nijaka, bez charakteru, wiecznie uprzejma i uśmiechnięta.Taka którą specjalnie popchniesz i jeszcze Cię za to przeprosi.
A wiecie skąd to się bierze? przekopałam trochę Google Scholar (wyszukiwanie publikacji naukowych).Wszystko ma źródło w dzieciństwie, mi się nie można bylo złościć, pokazać że coś mi nie pasuje, powiedzieć nie, mieć własnego zdania, zawsze kończyło się awanturą i przemocą ze strony ojca i chłodem emocjonalnym oraz odrzuceniem i wielkimi pretensjami ze trony matki.
Miało to takie skutki w szkole, że nigdy nie umiałam być autentyczna, wolałam przytaknąć i udawać że z kimś się zgadzam bo kojarzyłam swoje zdanie z odrzuceniem, i ciągnęło się to za mną latami, w szkole a potem w pracy udawałam że się z kimś zgadzam, potakiwałam, wiecznie miła i uśmiechnięta, ja nie mogłam mieć gorszego dnia, powiedzieć wprost ,,nie’’.Bałam się że ludzie przestaną mnie lubić, że się ode mnie odwrócą, tak jak matka.
Teraz, gdy jestem tego bardziej świadoma, staram się pielęgnować swoją pewność siebie, często słyszę w rodzinie że jestem bardziej stanowcza, jednak nadal za często są sytuacje w których powinnam pokazać kły a kulę uszy, i nie chodzi mi o to żeby kogoś zwyzywać czy się pokłócić, nie o kąsanie mi chodzi ale o pokazanie granicy.U mnie granice swego czasu nie istniały, i jak potulna owca znosiłam wszelkie złośliwości czy drwienie z ważnych dla mnie tematów, bo przecież zostanę sama jak palec gdy oddam.
Ciągle w duchu czuję, że kiedyś osoby którym czegoś odmawiam lub się z nimi nie zgadzam mnie odrzucą, wszystko przez cholerne zachowanie matki despotki, która oczekiwała odemnie bezwzględnego posłuszeństwa i robienia tego co Ona chce bo inaczej potrafiła mnie uderzyć w twarz, zawsze traktowała mnie jak bezwartościowego śmiecia, lubiła złośliwie upokorzyć i teraz jestem niby silna ale bywam tak pierdołowata że aż mi wstyd, dalej boję się odrzucenia.Nawet obcych ludzi, czasem jak już naprawdę mam dość i wybuchnę, to staram się jak najprędzej złagodzić sytuacje, nie umiem być pomiędzy, lawiruję miedzy byciem miłą do przesady a rzadziej jak juz nie wytrzymam wybuchem po czym prędko łagodzę sytuacje.
Kiedyś znajomy w żartach nazwał mnie nieładnie w pewien sposób, zamiast się sprzeciwić i powiedzieć żeby tak nie robił, udawałam że mnie to bawi...
Czy ktoś mial podobne przejścia lub problem ?
Ja staram się zrozumieć, że ludzie nie zostawią mnie jak czegoś odmówię lub będę miała gorszy dzień, ćwiczę nad sobą, gdy widzę sytuacje w której najchętniej bym przystała na wszystko, mimo ogromnych oporów odmawiam lub jestem stanowcza, takie małe krótki pomagają, jednak czasem gdy pojawi się coś nie do przeszkodzenia, widzę siebie z dzieciństwa i przypomina mi się że przecież nie mogę odmówić i być nieuprzejma.
Proszę opiszcie swoje sytuacje lub z otoczenia, jak Wy sobie z tym radzicie ?
10 kwietnia 2021, 11:38
To słowo przed chwileczką wpadło mi w oczy podczas czytania artykułu, przerwałam, i oto jestem z tematem który chciałam poruszyć dawno temu, jednak drugi przykład z książki Thomasa Harrisa, najlepiej obrazujący mnie, nie może mi się dokładnie przypomnieć.
W Hannibalu Lecterze, gdy opisuje On postać Buffalo Billa.. to była kwintesencja opisu również mnie.
Z pamięci...,,gdy wchodzi się do pokoju w którym przebywa Buffalo Bill, jest on jak wielka dziura, która ma w sobie ogromną pustkę??
Za nic nie mogę znaleźć dokładnie jak brzmiał ten fragment, ale właśnie tak się czuję.
Nijaka, bez charakteru, wiecznie uprzejma i uśmiechnięta.Taka którą specjalnie popchniesz i jeszcze Cię za to przeprosi.
A wiecie skąd to się bierze? przekopałam trochę Google Scholar (wyszukiwanie publikacji naukowych).Wszystko ma źródło w dzieciństwie, mi się nie można bylo złościć, pokazać że coś mi nie pasuje, powiedzieć nie, mieć własnego zdania, zawsze kończyło się awanturą i przemocą ze strony ojca i chłodem emocjonalnym oraz odrzuceniem i wielkimi pretensjami ze trony matki.
Miało to takie skutki w szkole, że nigdy nie umiałam być autentyczna, wolałam przytaknąć i udawać że z kimś się zgadzam bo kojarzyłam swoje zdanie z odrzuceniem, i ciągnęło się to za mną latami, w szkole a potem w pracy udawałam że się z kimś zgadzam, potakiwałam, wiecznie miła i uśmiechnięta, ja nie mogłam mieć gorszego dnia, powiedzieć wprost ,,nie??.Bałam się że ludzie przestaną mnie lubić, że się ode mnie odwrócą, tak jak matka.
Teraz, gdy jestem tego bardziej świadoma, staram się pielęgnować swoją pewność siebie, często słyszę w rodzinie że jestem bardziej stanowcza, jednak nadal za często są sytuacje w których powinnam pokazać kły a kulę uszy, i nie chodzi mi o to żeby kogoś zwyzywać czy się pokłócić, nie o kąsanie mi chodzi ale o pokazanie granicy.U mnie granice swego czasu nie istniały, i jak potulna owca znosiłam wszelkie złośliwości czy drwienie z ważnych dla mnie tematów, bo przecież zostanę sama jak palec gdy oddam.
Ciągle w duchu czuję, że kiedyś osoby którym czegoś odmawiam lub się z nimi nie zgadzam mnie odrzucą, wszystko przez cholerne zachowanie matki despotki, która oczekiwała odemnie bezwzględnego posłuszeństwa i robienia tego co Ona chce bo inaczej potrafiła mnie uderzyć w twarz, zawsze traktowała mnie jak bezwartościowego śmiecia, lubiła złośliwie upokorzyć i teraz jestem niby silna ale bywam tak pierdołowata że aż mi wstyd, dalej boję się odrzucenia.Nawet obcych ludzi, czasem jak już naprawdę mam dość i wybuchnę, to staram się jak najprędzej złagodzić sytuacje, nie umiem być pomiędzy, lawiruję miedzy byciem miłą do przesady a rzadziej jak juz nie wytrzymam wybuchem po czym prędko łagodzę sytuacje.
Kiedyś znajomy w żartach nazwał mnie nieładnie w pewien sposób, zamiast się sprzeciwić i powiedzieć żeby tak nie robił, udawałam że mnie to bawi...
Czy ktoś mial podobne przejścia lub problem ?
Ja staram się zrozumieć, że ludzie nie zostawią mnie jak czegoś odmówię lub będę miała gorszy dzień, ćwiczę nad sobą, gdy widzę sytuacje w której najchętniej bym przystała na wszystko, mimo ogromnych oporów odmawiam lub jestem stanowcza, takie małe krótki pomagają, jednak czasem gdy pojawi się coś nie do przeszkodzenia, widzę siebie z dzieciństwa i przypomina mi się że przecież nie mogę odmówić i być nieuprzejma.
Proszę opiszcie swoje sytuacje lub z otoczenia, jak Wy sobie z tym radzicie ?
to nie wynika z dzieciństwa tylko z cech osobniczych, charakteru
Mnie też nie wolno było się złościć , musiałam wykonywać posłusznie polecenia i mieć same 5/6
nie potakuje nikomu wręcz przeciwnie mam charakter buntownika
kilka osób wychowanych w takim samym środowisku tymi samymi metodami wyrosnie na kilku różnych ludzi
rodzice mają wpływ na to co przekazują dzieciom, ale to dzieci odbierają dane kwestie w odmienny sposób i odmieniec sobie z nimi radzą , a wynika to z osobowości
10 kwietnia 2021, 12:09
To słowo przed chwileczką wpadło mi w oczy podczas czytania artykułu, przerwałam, i oto jestem z tematem który chciałam poruszyć dawno temu, jednak drugi przykład z książki Thomasa Harrisa, najlepiej obrazujący mnie, nie może mi się dokładnie przypomnieć.
W Hannibalu Lecterze, gdy opisuje On postać Buffalo Billa.. to była kwintesencja opisu również mnie.
Z pamięci...,,gdy wchodzi się do pokoju w którym przebywa Buffalo Bill, jest on jak wielka dziura, która ma w sobie ogromną pustkę??
Za nic nie mogę znaleźć dokładnie jak brzmiał ten fragment, ale właśnie tak się czuję.
Nijaka, bez charakteru, wiecznie uprzejma i uśmiechnięta.Taka którą specjalnie popchniesz i jeszcze Cię za to przeprosi.
A wiecie skąd to się bierze? przekopałam trochę Google Scholar (wyszukiwanie publikacji naukowych).Wszystko ma źródło w dzieciństwie, mi się nie można bylo złościć, pokazać że coś mi nie pasuje, powiedzieć nie, mieć własnego zdania, zawsze kończyło się awanturą i przemocą ze strony ojca i chłodem emocjonalnym oraz odrzuceniem i wielkimi pretensjami ze trony matki.
Miało to takie skutki w szkole, że nigdy nie umiałam być autentyczna, wolałam przytaknąć i udawać że z kimś się zgadzam bo kojarzyłam swoje zdanie z odrzuceniem, i ciągnęło się to za mną latami, w szkole a potem w pracy udawałam że się z kimś zgadzam, potakiwałam, wiecznie miła i uśmiechnięta, ja nie mogłam mieć gorszego dnia, powiedzieć wprost ,,nie??.Bałam się że ludzie przestaną mnie lubić, że się ode mnie odwrócą, tak jak matka.
Teraz, gdy jestem tego bardziej świadoma, staram się pielęgnować swoją pewność siebie, często słyszę w rodzinie że jestem bardziej stanowcza, jednak nadal za często są sytuacje w których powinnam pokazać kły a kulę uszy, i nie chodzi mi o to żeby kogoś zwyzywać czy się pokłócić, nie o kąsanie mi chodzi ale o pokazanie granicy.U mnie granice swego czasu nie istniały, i jak potulna owca znosiłam wszelkie złośliwości czy drwienie z ważnych dla mnie tematów, bo przecież zostanę sama jak palec gdy oddam.
Ciągle w duchu czuję, że kiedyś osoby którym czegoś odmawiam lub się z nimi nie zgadzam mnie odrzucą, wszystko przez cholerne zachowanie matki despotki, która oczekiwała odemnie bezwzględnego posłuszeństwa i robienia tego co Ona chce bo inaczej potrafiła mnie uderzyć w twarz, zawsze traktowała mnie jak bezwartościowego śmiecia, lubiła złośliwie upokorzyć i teraz jestem niby silna ale bywam tak pierdołowata że aż mi wstyd, dalej boję się odrzucenia.Nawet obcych ludzi, czasem jak już naprawdę mam dość i wybuchnę, to staram się jak najprędzej złagodzić sytuacje, nie umiem być pomiędzy, lawiruję miedzy byciem miłą do przesady a rzadziej jak juz nie wytrzymam wybuchem po czym prędko łagodzę sytuacje.
Kiedyś znajomy w żartach nazwał mnie nieładnie w pewien sposób, zamiast się sprzeciwić i powiedzieć żeby tak nie robił, udawałam że mnie to bawi...
Czy ktoś mial podobne przejścia lub problem ?
Ja staram się zrozumieć, że ludzie nie zostawią mnie jak czegoś odmówię lub będę miała gorszy dzień, ćwiczę nad sobą, gdy widzę sytuacje w której najchętniej bym przystała na wszystko, mimo ogromnych oporów odmawiam lub jestem stanowcza, takie małe krótki pomagają, jednak czasem gdy pojawi się coś nie do przeszkodzenia, widzę siebie z dzieciństwa i przypomina mi się że przecież nie mogę odmówić i być nieuprzejma.
Proszę opiszcie swoje sytuacje lub z otoczenia, jak Wy sobie z tym radzicie ?
jak nie skasujesz tematu to wieczorem gdy wrócę do domu wrzucę Ci komentarz psychologiczny na priv jak chcesz tylko proszę napisz do mnie.
akurat na szybko - zachowania rodziców opisywane przez ciebie mogą nieść za sobą w dorosłym życiu dziecka różne konsekwencje, albo stajesz się potulna albo w drugą stronę, terroryzujesz ludzi którzy są wg Ciebie glupsi o słabsi. Tutaj duze znaczenie ma budowa anatomiczna mózgu i predyspozycje jakie mamy, są osoby, które będą potulne i jak określiłas, z czym się nie zgadzam, nijakie a są makiaweliści lub osoby cierpiące satysfakcje z pogardzania innymi. Często to tez mechanizm obronny, ale nie sądzę by na vitalii ludzie byli zainteresowani wywodami psyche, więc jak chcesz realnej pomocy a nie atencji to śmiało :)
10 kwietnia 2021, 12:14
To słowo przed chwileczką wpadło mi w oczy podczas czytania artykułu, przerwałam, i oto jestem z tematem który chciałam poruszyć dawno temu, jednak drugi przykład z książki Thomasa Harrisa, najlepiej obrazujący mnie, nie może mi się dokładnie przypomnieć.
W Hannibalu Lecterze, gdy opisuje On postać Buffalo Billa.. to była kwintesencja opisu również mnie.
Z pamięci...,,gdy wchodzi się do pokoju w którym przebywa Buffalo Bill, jest on jak wielka dziura, która ma w sobie ogromną pustkę??
Za nic nie mogę znaleźć dokładnie jak brzmiał ten fragment, ale właśnie tak się czuję.
Nijaka, bez charakteru, wiecznie uprzejma i uśmiechnięta.Taka którą specjalnie popchniesz i jeszcze Cię za to przeprosi.
A wiecie skąd to się bierze? przekopałam trochę Google Scholar (wyszukiwanie publikacji naukowych).Wszystko ma źródło w dzieciństwie, mi się nie można bylo złościć, pokazać że coś mi nie pasuje, powiedzieć nie, mieć własnego zdania, zawsze kończyło się awanturą i przemocą ze strony ojca i chłodem emocjonalnym oraz odrzuceniem i wielkimi pretensjami ze trony matki.
Miało to takie skutki w szkole, że nigdy nie umiałam być autentyczna, wolałam przytaknąć i udawać że z kimś się zgadzam bo kojarzyłam swoje zdanie z odrzuceniem, i ciągnęło się to za mną latami, w szkole a potem w pracy udawałam że się z kimś zgadzam, potakiwałam, wiecznie miła i uśmiechnięta, ja nie mogłam mieć gorszego dnia, powiedzieć wprost ,,nie??.Bałam się że ludzie przestaną mnie lubić, że się ode mnie odwrócą, tak jak matka.
Teraz, gdy jestem tego bardziej świadoma, staram się pielęgnować swoją pewność siebie, często słyszę w rodzinie że jestem bardziej stanowcza, jednak nadal za często są sytuacje w których powinnam pokazać kły a kulę uszy, i nie chodzi mi o to żeby kogoś zwyzywać czy się pokłócić, nie o kąsanie mi chodzi ale o pokazanie granicy.U mnie granice swego czasu nie istniały, i jak potulna owca znosiłam wszelkie złośliwości czy drwienie z ważnych dla mnie tematów, bo przecież zostanę sama jak palec gdy oddam.
Ciągle w duchu czuję, że kiedyś osoby którym czegoś odmawiam lub się z nimi nie zgadzam mnie odrzucą, wszystko przez cholerne zachowanie matki despotki, która oczekiwała odemnie bezwzględnego posłuszeństwa i robienia tego co Ona chce bo inaczej potrafiła mnie uderzyć w twarz, zawsze traktowała mnie jak bezwartościowego śmiecia, lubiła złośliwie upokorzyć i teraz jestem niby silna ale bywam tak pierdołowata że aż mi wstyd, dalej boję się odrzucenia.Nawet obcych ludzi, czasem jak już naprawdę mam dość i wybuchnę, to staram się jak najprędzej złagodzić sytuacje, nie umiem być pomiędzy, lawiruję miedzy byciem miłą do przesady a rzadziej jak juz nie wytrzymam wybuchem po czym prędko łagodzę sytuacje.
Kiedyś znajomy w żartach nazwał mnie nieładnie w pewien sposób, zamiast się sprzeciwić i powiedzieć żeby tak nie robił, udawałam że mnie to bawi...
Czy ktoś mial podobne przejścia lub problem ?
Ja staram się zrozumieć, że ludzie nie zostawią mnie jak czegoś odmówię lub będę miała gorszy dzień, ćwiczę nad sobą, gdy widzę sytuacje w której najchętniej bym przystała na wszystko, mimo ogromnych oporów odmawiam lub jestem stanowcza, takie małe krótki pomagają, jednak czasem gdy pojawi się coś nie do przeszkodzenia, widzę siebie z dzieciństwa i przypomina mi się że przecież nie mogę odmówić i być nieuprzejma.
Proszę opiszcie swoje sytuacje lub z otoczenia, jak Wy sobie z tym radzicie ?
Poszukaj trenera EFT. Jeśli chcesz mogę Ci polecić.
10 kwietnia 2021, 13:14
Miałam bardzo podobne przejścia, do tego w dzieciństwie przeprowadziłam się z rodzicami zagranicę i nie dość że sama z siebie byłam nieśmiała to jeszcze doszła bariera językowa. Długo dawałam się traktować jak wycieraczka, wszystkim pomagałam, wszystkich dookoła usprawiedliwiałam, że może zły dzień, a może problemy w domu itp. W końcu weszłam w toksyczny związek, stałam się współzależna, na wszystko pozwalałam, nie potrafiłam postawić granic i powiedzieć nie. Przeorał mnie ten związek okrutnie, choć trwał tylko 3 miesiące. Zerwałam, odcięłam się na dobre, w czerwcu minie rok.
Zaczęłam pracować nad sobą, czytać różne książki w tej tematyce (polecam Alice Miller 'Dramat udanego dziecka') i zastanawiać się skąd to wszystko się wzięło. Teraz jestem bardzo wyczulona na toksyczne i manipulacyjne zachowania (podejrzewam że moja była miała jakąś wersję NPD), zero tolerancji dla osób które nie wkładają choć minimum wysiłku w utrzymanie znajomości, stawiam siebie na pierwszym miejscu a jeśli ktoś ma z tym problem, to jest jego problem, nie mój. Skoro ja muszę na co dzień jakoś sobie radzić z osobami nieuprzejmymi (a pracowałam jako kelnerka przez kilka lat) i trudnymi sytuacjami to inni też muszą sobie poradzić z moją odmową albo stawianiem granic. Przez lockdown nie miałam jednak zbyt wiele nieprzyjemnych sytuacji, więc jak to zadziała w praktyce nie wiem, ale już teraz widzę że to ja ustalam zasady, a nie ciągle dopasowuję się do kogoś. I tak na koniec, ludzie zazwyczaj mają innych głęboko w d...., więc rób co chcesz, bądź tym kim jesteś na prawdę, bo pod koniec dnia to jest twoje życie, a to że jakaś osoba się obrazi lub krzywo spojrzy to nie jest powód aby być zamkniętym w pudełku poprawności.
10 kwietnia 2021, 13:32
To słowo przed chwileczką wpadło mi w oczy podczas czytania artykułu, przerwałam, i oto jestem z tematem który chciałam poruszyć dawno temu, jednak drugi przykład z książki Thomasa Harrisa, najlepiej obrazujący mnie, nie może mi się dokładnie przypomnieć.
W Hannibalu Lecterze, gdy opisuje On postać Buffalo Billa.. to była kwintesencja opisu również mnie.
Z pamięci...,,gdy wchodzi się do pokoju w którym przebywa Buffalo Bill, jest on jak wielka dziura, która ma w sobie ogromną pustkę??
Za nic nie mogę znaleźć dokładnie jak brzmiał ten fragment, ale właśnie tak się czuję.
Nijaka, bez charakteru, wiecznie uprzejma i uśmiechnięta.Taka którą specjalnie popchniesz i jeszcze Cię za to przeprosi.
A wiecie skąd to się bierze? przekopałam trochę Google Scholar (wyszukiwanie publikacji naukowych).Wszystko ma źródło w dzieciństwie, mi się nie można bylo złościć, pokazać że coś mi nie pasuje, powiedzieć nie, mieć własnego zdania, zawsze kończyło się awanturą i przemocą ze strony ojca i chłodem emocjonalnym oraz odrzuceniem i wielkimi pretensjami ze trony matki.
Miało to takie skutki w szkole, że nigdy nie umiałam być autentyczna, wolałam przytaknąć i udawać że z kimś się zgadzam bo kojarzyłam swoje zdanie z odrzuceniem, i ciągnęło się to za mną latami, w szkole a potem w pracy udawałam że się z kimś zgadzam, potakiwałam, wiecznie miła i uśmiechnięta, ja nie mogłam mieć gorszego dnia, powiedzieć wprost ,,nie??.Bałam się że ludzie przestaną mnie lubić, że się ode mnie odwrócą, tak jak matka.
Teraz, gdy jestem tego bardziej świadoma, staram się pielęgnować swoją pewność siebie, często słyszę w rodzinie że jestem bardziej stanowcza, jednak nadal za często są sytuacje w których powinnam pokazać kły a kulę uszy, i nie chodzi mi o to żeby kogoś zwyzywać czy się pokłócić, nie o kąsanie mi chodzi ale o pokazanie granicy.U mnie granice swego czasu nie istniały, i jak potulna owca znosiłam wszelkie złośliwości czy drwienie z ważnych dla mnie tematów, bo przecież zostanę sama jak palec gdy oddam.
Ciągle w duchu czuję, że kiedyś osoby którym czegoś odmawiam lub się z nimi nie zgadzam mnie odrzucą, wszystko przez cholerne zachowanie matki despotki, która oczekiwała odemnie bezwzględnego posłuszeństwa i robienia tego co Ona chce bo inaczej potrafiła mnie uderzyć w twarz, zawsze traktowała mnie jak bezwartościowego śmiecia, lubiła złośliwie upokorzyć i teraz jestem niby silna ale bywam tak pierdołowata że aż mi wstyd, dalej boję się odrzucenia.Nawet obcych ludzi, czasem jak już naprawdę mam dość i wybuchnę, to staram się jak najprędzej złagodzić sytuacje, nie umiem być pomiędzy, lawiruję miedzy byciem miłą do przesady a rzadziej jak juz nie wytrzymam wybuchem po czym prędko łagodzę sytuacje.
Kiedyś znajomy w żartach nazwał mnie nieładnie w pewien sposób, zamiast się sprzeciwić i powiedzieć żeby tak nie robił, udawałam że mnie to bawi...
Czy ktoś mial podobne przejścia lub problem ?
Ja staram się zrozumieć, że ludzie nie zostawią mnie jak czegoś odmówię lub będę miała gorszy dzień, ćwiczę nad sobą, gdy widzę sytuacje w której najchętniej bym przystała na wszystko, mimo ogromnych oporów odmawiam lub jestem stanowcza, takie małe krótki pomagają, jednak czasem gdy pojawi się coś nie do przeszkodzenia, widzę siebie z dzieciństwa i przypomina mi się że przecież nie mogę odmówić i być nieuprzejma.
Proszę opiszcie swoje sytuacje lub z otoczenia, jak Wy sobie z tym radzicie ?
jak nie skasujesz tematu to wieczorem gdy wrócę do domu wrzucę Ci komentarz psychologiczny na priv jak chcesz tylko proszę napisz do mnie.
akurat na szybko - zachowania rodziców opisywane przez ciebie mogą nieść za sobą w dorosłym życiu dziecka różne konsekwencje, albo stajesz się potulna albo w drugą stronę, terroryzujesz ludzi którzy są wg Ciebie glupsi o słabsi. Tutaj duze znaczenie ma budowa anatomiczna mózgu i predyspozycje jakie mamy, są osoby, które będą potulne i jak określiłas, z czym się nie zgadzam, nijakie a są makiaweliści lub osoby cierpiące satysfakcje z pogardzania innymi. Często to tez mechanizm obronny, ale nie sądzę by na vitalii ludzie byli zainteresowani wywodami psyche, więc jak chcesz realnej pomocy a nie atencji to śmiało :)
Ooo, a ja jestem bardzo zainteresowana wywodami psyche. Chętnie poczytam i dowiem się czegoś ciekawego, bo mam podobny problem. Z tym, że ja nie mam tak toksycznej i despotycznej mamy. Wiele jej zawdzięczam. Natomiast mój ojciec jest alkoholikiem i wydaje mi się, że u mnie to mogło spowodować taki obrót sprawy. Nie jestem pewna czy jestem DDA, bo nie wszystko mi się zgadza. Do tego jestem najmłodsza z 4 rodzeństwa. Zawsze, gdy były jakieś dyskusje rodzinne i chciałam coś powiedzieć, to słyszałam, że ja gowno wiem, bo jestem smarkata i nic nie przeżyłam. W końcu przestałam się odzywać, bo nikt mnie nigdy nie słuchał (oprócz mamy). Też uważam się za osobę nijaką i zdecydowanie zbyt uprzejmą. Pracuję nad tym, ale jest to bardzo mozolna praca. Mam kilku przyjaciół, którzy mnie cenią i to mi wystarcza. Nie potrafię jednak znaleźć drugiej połówki i nawet nie chodzi o to, że nikt się mną nie interesuje, ale ja mam problem z zakochaniem się w kimś. Może to też zupełnie inny problem. A może to kwestia osobowości jak twierdzi Noma i nie warto z tym walczyć?
10 kwietnia 2021, 14:06
Bardzo ciekawy temat. Zgadzam się z tym co napisała CourtneyJ zdecydowanie.
Ja sama zaobserwowałam u siebie zachowanie "people pleaser", uległość, brak pewności siebie/poczucia autentyczności, ale im jestem starsza i świadoma takich tendencji to pracuję nad tym i serio pomaga.
Moja szwagierka ma za to kompletnie w drugą stronę zachowanie - przez ojca który zawsze miał bardzo zdecydowane opinie i ktokolwiek się nie zgadzał z nim to był szufladkowany jako idiota - ona przejęła taką samą postawę despotyczności...to taka zasłona kompleksów i niepewności siebie. Inny mechanizm do radzenia sobie z pewnymi doświadczeniami z dzieciństwa + plus tendencje osobowości.
10 kwietnia 2021, 15:15
To słowo przed chwileczką wpadło mi w oczy podczas czytania artykułu, przerwałam, i oto jestem z tematem który chciałam poruszyć dawno temu, jednak drugi przykład z książki Thomasa Harrisa, najlepiej obrazujący mnie, nie może mi się dokładnie przypomnieć.
W Hannibalu Lecterze, gdy opisuje On postać Buffalo Billa.. to była kwintesencja opisu również mnie.
Z pamięci...,,gdy wchodzi się do pokoju w którym przebywa Buffalo Bill, jest on jak wielka dziura, która ma w sobie ogromną pustkę??
Za nic nie mogę znaleźć dokładnie jak brzmiał ten fragment, ale właśnie tak się czuję.
Nijaka, bez charakteru, wiecznie uprzejma i uśmiechnięta.Taka którą specjalnie popchniesz i jeszcze Cię za to przeprosi.
A wiecie skąd to się bierze? przekopałam trochę Google Scholar (wyszukiwanie publikacji naukowych).Wszystko ma źródło w dzieciństwie, mi się nie można bylo złościć, pokazać że coś mi nie pasuje, powiedzieć nie, mieć własnego zdania, zawsze kończyło się awanturą i przemocą ze strony ojca i chłodem emocjonalnym oraz odrzuceniem i wielkimi pretensjami ze trony matki.
Miało to takie skutki w szkole, że nigdy nie umiałam być autentyczna, wolałam przytaknąć i udawać że z kimś się zgadzam bo kojarzyłam swoje zdanie z odrzuceniem, i ciągnęło się to za mną latami, w szkole a potem w pracy udawałam że się z kimś zgadzam, potakiwałam, wiecznie miła i uśmiechnięta, ja nie mogłam mieć gorszego dnia, powiedzieć wprost ,,nie??.Bałam się że ludzie przestaną mnie lubić, że się ode mnie odwrócą, tak jak matka.
Teraz, gdy jestem tego bardziej świadoma, staram się pielęgnować swoją pewność siebie, często słyszę w rodzinie że jestem bardziej stanowcza, jednak nadal za często są sytuacje w których powinnam pokazać kły a kulę uszy, i nie chodzi mi o to żeby kogoś zwyzywać czy się pokłócić, nie o kąsanie mi chodzi ale o pokazanie granicy.U mnie granice swego czasu nie istniały, i jak potulna owca znosiłam wszelkie złośliwości czy drwienie z ważnych dla mnie tematów, bo przecież zostanę sama jak palec gdy oddam.
Ciągle w duchu czuję, że kiedyś osoby którym czegoś odmawiam lub się z nimi nie zgadzam mnie odrzucą, wszystko przez cholerne zachowanie matki despotki, która oczekiwała odemnie bezwzględnego posłuszeństwa i robienia tego co Ona chce bo inaczej potrafiła mnie uderzyć w twarz, zawsze traktowała mnie jak bezwartościowego śmiecia, lubiła złośliwie upokorzyć i teraz jestem niby silna ale bywam tak pierdołowata że aż mi wstyd, dalej boję się odrzucenia.Nawet obcych ludzi, czasem jak już naprawdę mam dość i wybuchnę, to staram się jak najprędzej złagodzić sytuacje, nie umiem być pomiędzy, lawiruję miedzy byciem miłą do przesady a rzadziej jak juz nie wytrzymam wybuchem po czym prędko łagodzę sytuacje.
Kiedyś znajomy w żartach nazwał mnie nieładnie w pewien sposób, zamiast się sprzeciwić i powiedzieć żeby tak nie robił, udawałam że mnie to bawi...
Czy ktoś mial podobne przejścia lub problem ?
Ja staram się zrozumieć, że ludzie nie zostawią mnie jak czegoś odmówię lub będę miała gorszy dzień, ćwiczę nad sobą, gdy widzę sytuacje w której najchętniej bym przystała na wszystko, mimo ogromnych oporów odmawiam lub jestem stanowcza, takie małe krótki pomagają, jednak czasem gdy pojawi się coś nie do przeszkodzenia, widzę siebie z dzieciństwa i przypomina mi się że przecież nie mogę odmówić i być nieuprzejma.
Proszę opiszcie swoje sytuacje lub z otoczenia, jak Wy sobie z tym radzicie ?
pracuj nad zasobami swoimi, zeby nie bac sie strachu, odrzucenia, doswiadcz go. Tak ludzie cie zostawia jak bedziesz miec gorszy dzien, jak nie bedziesz im potakiwac etc. Oswoj sie z tym ze tak jest w zyciu. Jak strach bedzie doswiadczony, opanowany i przerobiony to nie bedziesz sie bac juz tego ze cię zostawia. Dlaczego? Bo bedziesz wiedziala ze poradzisz sobie bedac sama.
10 kwietnia 2021, 15:34
To słowo przed chwileczką wpadło mi w oczy podczas czytania artykułu, przerwałam, i oto jestem z tematem który chciałam poruszyć dawno temu, jednak drugi przykład z książki Thomasa Harrisa, najlepiej obrazujący mnie, nie może mi się dokładnie przypomnieć.
W Hannibalu Lecterze, gdy opisuje On postać Buffalo Billa.. to była kwintesencja opisu również mnie.
Z pamięci...,,gdy wchodzi się do pokoju w którym przebywa Buffalo Bill, jest on jak wielka dziura, która ma w sobie ogromną pustkę??
Za nic nie mogę znaleźć dokładnie jak brzmiał ten fragment, ale właśnie tak się czuję.
Nijaka, bez charakteru, wiecznie uprzejma i uśmiechnięta.Taka którą specjalnie popchniesz i jeszcze Cię za to przeprosi.
A wiecie skąd to się bierze? przekopałam trochę Google Scholar (wyszukiwanie publikacji naukowych).Wszystko ma źródło w dzieciństwie, mi się nie można bylo złościć, pokazać że coś mi nie pasuje, powiedzieć nie, mieć własnego zdania, zawsze kończyło się awanturą i przemocą ze strony ojca i chłodem emocjonalnym oraz odrzuceniem i wielkimi pretensjami ze trony matki.
Miało to takie skutki w szkole, że nigdy nie umiałam być autentyczna, wolałam przytaknąć i udawać że z kimś się zgadzam bo kojarzyłam swoje zdanie z odrzuceniem, i ciągnęło się to za mną latami, w szkole a potem w pracy udawałam że się z kimś zgadzam, potakiwałam, wiecznie miła i uśmiechnięta, ja nie mogłam mieć gorszego dnia, powiedzieć wprost ,,nie??.Bałam się że ludzie przestaną mnie lubić, że się ode mnie odwrócą, tak jak matka.
Teraz, gdy jestem tego bardziej świadoma, staram się pielęgnować swoją pewność siebie, często słyszę w rodzinie że jestem bardziej stanowcza, jednak nadal za często są sytuacje w których powinnam pokazać kły a kulę uszy, i nie chodzi mi o to żeby kogoś zwyzywać czy się pokłócić, nie o kąsanie mi chodzi ale o pokazanie granicy.U mnie granice swego czasu nie istniały, i jak potulna owca znosiłam wszelkie złośliwości czy drwienie z ważnych dla mnie tematów, bo przecież zostanę sama jak palec gdy oddam.
Ciągle w duchu czuję, że kiedyś osoby którym czegoś odmawiam lub się z nimi nie zgadzam mnie odrzucą, wszystko przez cholerne zachowanie matki despotki, która oczekiwała odemnie bezwzględnego posłuszeństwa i robienia tego co Ona chce bo inaczej potrafiła mnie uderzyć w twarz, zawsze traktowała mnie jak bezwartościowego śmiecia, lubiła złośliwie upokorzyć i teraz jestem niby silna ale bywam tak pierdołowata że aż mi wstyd, dalej boję się odrzucenia.Nawet obcych ludzi, czasem jak już naprawdę mam dość i wybuchnę, to staram się jak najprędzej złagodzić sytuacje, nie umiem być pomiędzy, lawiruję miedzy byciem miłą do przesady a rzadziej jak juz nie wytrzymam wybuchem po czym prędko łagodzę sytuacje.
Kiedyś znajomy w żartach nazwał mnie nieładnie w pewien sposób, zamiast się sprzeciwić i powiedzieć żeby tak nie robił, udawałam że mnie to bawi...
Czy ktoś mial podobne przejścia lub problem ?
Ja staram się zrozumieć, że ludzie nie zostawią mnie jak czegoś odmówię lub będę miała gorszy dzień, ćwiczę nad sobą, gdy widzę sytuacje w której najchętniej bym przystała na wszystko, mimo ogromnych oporów odmawiam lub jestem stanowcza, takie małe krótki pomagają, jednak czasem gdy pojawi się coś nie do przeszkodzenia, widzę siebie z dzieciństwa i przypomina mi się że przecież nie mogę odmówić i być nieuprzejma.
Proszę opiszcie swoje sytuacje lub z otoczenia, jak Wy sobie z tym radzicie ?
Poszukaj trenera EFT. Jeśli chcesz mogę Ci polecić.
Tez poproszę o namiary na trenera EFT.