Temat: jak zaakceptować to, że nigdy nie będę ładna?

Nigdy nie byłam zwolenniczką zakłamywania rzeczywistości i oszukiwania się, bo nie lubię żyć złudzeniami. Uważam, że jeśli kobieta nie jest urodziwa to jakieś czary mary nie uczynią cudów. Mam na myśli porady w stylu: 'uśmiech! jak będzie promieniować od Ciebie energia to będziesz piękna! fryzjer! zakupy! pasje! itp..

Oczywiście jest to jakieś rozwiazanie, bo wygląd nie jest najwazniejszy. Wiadomo, że można nadrobić charakterem i dostać to czego się potrzebuje idąc inną drogą.. 

Tylko tutaj pojawia się kluczowy problem. 

"To czego się potrzebuje':

- ja potrzebuje poczuć się chociaż raz w życiu kobieco, atrakcyjnie, pięknie, a wiem że nigdy czegoś takiego nie dostanę.

Chciałabym się komuś spodobać.. tak po ludzku.. nic na to nie poradzę, że czuję taką potrzebę, żeby ktoś się mną na początku zauroczył i dopiero potem nastąpiło budowanie relacji..


 Jestem w stanie sobie wyobrazić sytuacje, że w pierwszej kolejności nawiązuje z jakimś mężczyzną bliższą relacje, która rodzi się etapami i ostatecznie dostaje pełną akceptacje i poczucie atrakcyjności (ale głównie za to kim się jest i co się z tą osobą stworzyło).

Byłam w jednym związku, który właśnie opierał się na przyjaźni. Od początku wiedziałam, że wizualnie nie jestem w jego typie, ale jakoś się to rozwinęło. Musze przyznać, że ostatecznie było to potem problemem. Wiedziałam, że on darzy mnie uczuciami jedynie ze względu na charakter i naszą znajomość. Do mojego wyglądu mial stosunek taki bardziej 'koleżeńsko-czuły'. W stylu dużo przytulania, łapanie 'za nosek' itp, ale to nigdy nie było takie damsko-męskie pożądanie. Nigdy czegoś takiego nie poczułam.

Do tej pory żyłam nadzieją, że wypracuje sobie w końcu ten wygląd. Uwierzcie, ża naprawdę włożyłam w to OGROM pracy. 

Schudłam trwale 20 kg. Obecnie ważę 47kg/160cm i mam dosyć mocno wymodelowaną sylwetkę (trenuje intensywnie od lat).

Pozbyłam się ogromnego, garbatego, złamanego nosa. Próbowałam wielu dostępnych na rynku 'możliwosci poprawek', w stylu rzęsy, usta, wolumetria, nawet włosy przedłużałam kilka lat.. i niestety efekt jest przeciętny. Nie będę przecież robić z siebie napompowanej lalki, bo to nie jest piękne i przynosi tylko odwrotny skutek. 

Aktualnie czuje, że osiągnęłam swój maks możliwości, a wyglądam przeciętnie. Wiem, że jest to obiektywna ocena. NIE MÓWIĘ, że jestem brzydka, bo nie mam już jakiś strasznych defektów. Jestem ogarnięta, zadbana, ale to nie to samo co bycie kimś pięknym.

Kontakty z facetami to jedynie potwierdzają. Dostałam ostatnio kosza za wygląd, który mocno mnie zdołował. Nigdy nikt mnie nie podrywał. Nie mam żadnych adoratorów. Nawet na aplikacjach randkowych nie ma szału, a podobno kobiety są tam rozchwytywane. Wiadomo dostaje jakieś wiadomości, ale w większości bardzo lakoniczne. Widać, że wysyłane hurtowo. Mam wrażenie, że faceci oczekują tam ode mnie inicjatywy, bo pewnie kierują się tą zasadą, że jak nie ma wyglądu to może chociaż osobowością kogoś zaintryguje, a ja już nie mam siły tego robić. 

Po 26 urodzinach ostatecznie dotarło do mnie, że ja nigdy tak naprawdę nie będę ładna. Wiem, że ludzie mają bardzo poważne problemy, ale niestety cierpię z tego powodu już jakiś czas i nie mogę sobie z tym poradzić. Wiem, że jest tutaj sporo starszych kobiet, które patrzą na takie sprawy już z innej perspektywy, więc pomyślałam, że wasze porady mogą mi jakoś pomóc przez to przebrnąć.

clio napisał(a):

izabela19681 napisał(a):

Ciekawe jakby potoczyły się losy takiej Meryl Streep czy Julii Roberts, gdyby tak rozczulały się nad swoim wyglądem.

O rany, a co w nich jest brzydkiego? Gdybyś napisała  Tilda Swinton albo Agata Buzek to jeszcze bym zrozumiała. Wymienione przez Ciebie są wg mnie atrakcyjnymi kobietami. 

No pięknościami nie są.

To bzdura, że kobiety, które mogą uchodzić za mało urodziwe nie moga wzbudzać pożądania. I to jakie! Przecież na to wplywa zachowanie, sposób bycia, które widać przy pierwszym poznaniu.

Mi pewność siebie i mojego oddziaływania na mężczyzn zaszczepił tata, pewnie zupełnie nieświadomie bo powiedział tylko jedno zdanie, ale to dało mi taka podstawę czuć się kobieca i atrakcyjna dla płci przeciwnej, która towarzyszy mi do dziś. Mogę być normalnie ubrana, nie jakoś specjalnie zrobiona, ale to przeświadczenie, że jestem kobietą i wywieram jakieś wrażenie na mężczyznach jest u mnie w srodku. Naturalnie ta pewność daje mi też swobodę w bawieniu sie moimi atutami, ubiorem, makijazem, zachowaniem jesli tego chce. Pewnie jesteś ciekawa jakie to było zdanie, to był zupełny banał. Będąc dojrzewajaca nastolatka (miałam może 13-14 lat) weszłam do kuchni w majtkach i koszulce, a tam siedział tata z dwoma znajomymi o czym nie wiedziałam i trochę zszokowany powiedzial: (tu imie), ubierz się, bo panom galy wyjdą. Tylko tyle i aż tyle, ta sytuacja dała mi do zrozumienia, że przez samo to iż jestem kobietą oddziałuje swoim jestestwem na mężczyzn. I autentycznie tak jest.

mialam napisac wielki esej jak to kazdy ma swoj gust i piekno jest w oku patrzacego ale to przeciez kazdy wie. Ktoras dziewczyna nawet tu napisala ze brzydka jest Tilda Swinton . Dla.mnie jest super . Jakbym miala taki rozstaw szczek jak Julia Roberts to szczelilaby sobie w glowe albo zatrudnila sie na budowie jako koparka. Dla mnie ona jest tragiczna a dla wielu ideal piekna.

poza tym seks zaczyna sie w glowie, rozmowa gesty zainteresowanie. Chemia zadziala albo nie i to nie jest zalezne od wygladu. 

chyba ze chodzi ci o to by byc ta dziewczyna za ktora wszyscy sie ogladaja - na to tez sa triki, ciuchy i sposoby.  Mozna kombinowac ile sie da ale jak sie komus nie spodobasz to sie nie spodobasz i juz. 

Edit-  szanuje to ze wlozylas ogrom pracy w siebie ale to powinno byc zrobione dla twojej satysfakcji a nie cudzej. 

minnie_s napisał(a):

Nigdy nie byłam zwolenniczką zakłamywania rzeczywistości i oszukiwania się, bo nie lubię żyć złudzeniami. Uważam, że jeśli kobieta nie jest urodziwa to jakieś czary mary nie uczynią cudów. Mam na myśli porady w stylu: 'uśmiech! jak będzie promieniować od Ciebie energia to będziesz piękna! fryzjer! zakupy! pasje! itp..

Oczywiście jest to jakieś rozwiazanie, bo wygląd nie jest najwazniejszy. Wiadomo, że można nadrobić charakterem i dostać to czego się potrzebuje idąc inną drogą.. 

Tylko tutaj pojawia się kluczowy problem. 

"To czego się potrzebuje':

- ja potrzebuje poczuć się chociaż raz w życiu kobieco, atrakcyjnie, pięknie, a wiem że nigdy czegoś takiego nie dostanę.

Chciałabym się komuś spodobać.. tak po ludzku.. nic na to nie poradzę, że czuję taką potrzebę, żeby ktoś się mną na początku zauroczył i dopiero potem nastąpiło budowanie relacji..

 Jestem w stanie sobie wyobrazić sytuacje, że w pierwszej kolejności nawiązuje z jakimś mężczyzną bliższą relacje, która rodzi się etapami i ostatecznie dostaje pełną akceptacje i poczucie atrakcyjności (ale głównie za to kim się jest i co się z tą osobą stworzyło).

Byłam w jednym związku, który właśnie opierał się na przyjaźni. Od początku wiedziałam, że wizualnie nie jestem w jego typie, ale jakoś się to rozwinęło. Musze przyznać, że ostatecznie było to potem problemem. Wiedziałam, że on darzy mnie uczuciami jedynie ze względu na charakter i naszą znajomość. Do mojego wyglądu mial stosunek taki bardziej 'koleżeńsko-czuły'. W stylu dużo przytulania, łapanie 'za nosek' itp, ale to nigdy nie było takie damsko-męskie pożądanie. Nigdy czegoś takiego nie poczułam.

Do tej pory żyłam nadzieją, że wypracuje sobie w końcu ten wygląd. Uwierzcie, ża naprawdę włożyłam w to OGROM pracy. 

Schudłam trwale 20 kg. Obecnie ważę 47kg/160cm i mam dosyć mocno wymodelowaną sylwetkę (trenuje intensywnie od lat).

Pozbyłam się ogromnego, garbatego, złamanego nosa. Próbowałam wielu dostępnych na rynku 'możliwosci poprawek', w stylu rzęsy, usta, wolumetria, nawet włosy przedłużałam kilka lat.. i niestety efekt jest przeciętny. Nie będę przecież robić z siebie napompowanej lalki, bo to nie jest piękne i przynosi tylko odwrotny skutek. 

Aktualnie czuje, że osiągnęłam swój maks możliwości, a wyglądam przeciętnie. Wiem, że jest to obiektywna ocena. NIE MÓWIĘ, że jestem brzydka, bo nie mam już jakiś strasznych defektów. Jestem ogarnięta, zadbana, ale to nie to samo co bycie kimś pięknym.

Kontakty z facetami to jedynie potwierdzają. Dostałam ostatnio kosza za wygląd, który mocno mnie zdołował. Nigdy nikt mnie nie podrywał. Nie mam żadnych adoratorów. Nawet na aplikacjach randkowych nie ma szału, a podobno kobiety są tam rozchwytywane. Wiadomo dostaje jakieś wiadomości, ale w większości bardzo lakoniczne. Widać, że wysyłane hurtowo. Mam wrażenie, że faceci oczekują tam ode mnie inicjatywy, bo pewnie kierują się tą zasadą, że jak nie ma wyglądu to może chociaż osobowością kogoś zaintryguje, a ja już nie mam siły tego robić. 

Po 26 urodzinach ostatecznie dotarło do mnie, że ja nigdy tak naprawdę nie będę ładna. Wiem, że ludzie mają bardzo poważne problemy, ale niestety cierpię z tego powodu już jakiś czas i nie mogę sobie z tym poradzić. Wiem, że jest tutaj sporo starszych kobiet, które patrzą na takie sprawy już z innej perspektywy, więc pomyślałam, że wasze porady mogą mi jakoś pomóc przez to przebrnąć.

Z tego co piszesz, Twoim marzeniem jest tak naprawdę bycie zauważoną i adorowaną przez mężczyznę. To jest akurat osiągalne, i to w sumie niezależnie od wyglądu. Być może zbyt mocno skupiasz się na tej myśli, że nigdy nie będziesz ładna (lub pożądana). Z pewnością pomogłaby Ci w tym psychoterapia.

Od lat media karmią nas podwójnym komunikatem - że wszystkie jesteśmy piękne (nie prawda), że wystarczy podkreślać atuty... a z drugiej strony że piękno to nasza wartość, coś co nas definiuje i do czego musimy dążyć.

Patrząc na to realnie: nie wszystkie jesteśmy piękne. Niektóre kobiety są brzydkie. To nie obelga, ale fakt. Pomijając oczywiście subiektywny wymiar tego co się komu podoba, ale spójrzmy prawdzie w oczy - te subiektywne oceny dość mocno korelują z kanonem piękna. Niektórym nawet operacje plastyczne i zabiegi nie pomogą osiągnąć tego ideału (patrz - Blanka Lipińska). Uważam, że największą przysługą jaką możemy sobie zrobić to odpuszczenie sobie dążenia do piękna, pogodzenie się z własnym wyglądem (nawet jeśli oceniamy go negatywnie). Nie trzeba kochać siebie za wygląd. Ile energii życiowej się wtedy zwalnia na inne rzeczy... 

DoktorFiga napisał(a):

minnie_s napisał(a):

Nigdy nie byłam zwolenniczką zakłamywania rzeczywistości i oszukiwania się, bo nie lubię żyć złudzeniami. Uważam, że jeśli kobieta nie jest urodziwa to jakieś czary mary nie uczynią cudów. Mam na myśli porady w stylu: 'uśmiech! jak będzie promieniować od Ciebie energia to będziesz piękna! fryzjer! zakupy! pasje! itp..

Oczywiście jest to jakieś rozwiazanie, bo wygląd nie jest najwazniejszy. Wiadomo, że można nadrobić charakterem i dostać to czego się potrzebuje idąc inną drogą.. 

Tylko tutaj pojawia się kluczowy problem. 

"To czego się potrzebuje':

- ja potrzebuje poczuć się chociaż raz w życiu kobieco, atrakcyjnie, pięknie, a wiem że nigdy czegoś takiego nie dostanę.

Chciałabym się komuś spodobać.. tak po ludzku.. nic na to nie poradzę, że czuję taką potrzebę, żeby ktoś się mną na początku zauroczył i dopiero potem nastąpiło budowanie relacji..

 Jestem w stanie sobie wyobrazić sytuacje, że w pierwszej kolejności nawiązuje z jakimś mężczyzną bliższą relacje, która rodzi się etapami i ostatecznie dostaje pełną akceptacje i poczucie atrakcyjności (ale głównie za to kim się jest i co się z tą osobą stworzyło).

Byłam w jednym związku, który właśnie opierał się na przyjaźni. Od początku wiedziałam, że wizualnie nie jestem w jego typie, ale jakoś się to rozwinęło. Musze przyznać, że ostatecznie było to potem problemem. Wiedziałam, że on darzy mnie uczuciami jedynie ze względu na charakter i naszą znajomość. Do mojego wyglądu mial stosunek taki bardziej 'koleżeńsko-czuły'. W stylu dużo przytulania, łapanie 'za nosek' itp, ale to nigdy nie było takie damsko-męskie pożądanie. Nigdy czegoś takiego nie poczułam.

Do tej pory żyłam nadzieją, że wypracuje sobie w końcu ten wygląd. Uwierzcie, ża naprawdę włożyłam w to OGROM pracy. 

Schudłam trwale 20 kg. Obecnie ważę 47kg/160cm i mam dosyć mocno wymodelowaną sylwetkę (trenuje intensywnie od lat).

Pozbyłam się ogromnego, garbatego, złamanego nosa. Próbowałam wielu dostępnych na rynku 'możliwosci poprawek', w stylu rzęsy, usta, wolumetria, nawet włosy przedłużałam kilka lat.. i niestety efekt jest przeciętny. Nie będę przecież robić z siebie napompowanej lalki, bo to nie jest piękne i przynosi tylko odwrotny skutek. 

Aktualnie czuje, że osiągnęłam swój maks możliwości, a wyglądam przeciętnie. Wiem, że jest to obiektywna ocena. NIE MÓWIĘ, że jestem brzydka, bo nie mam już jakiś strasznych defektów. Jestem ogarnięta, zadbana, ale to nie to samo co bycie kimś pięknym.

Kontakty z facetami to jedynie potwierdzają. Dostałam ostatnio kosza za wygląd, który mocno mnie zdołował. Nigdy nikt mnie nie podrywał. Nie mam żadnych adoratorów. Nawet na aplikacjach randkowych nie ma szału, a podobno kobiety są tam rozchwytywane. Wiadomo dostaje jakieś wiadomości, ale w większości bardzo lakoniczne. Widać, że wysyłane hurtowo. Mam wrażenie, że faceci oczekują tam ode mnie inicjatywy, bo pewnie kierują się tą zasadą, że jak nie ma wyglądu to może chociaż osobowością kogoś zaintryguje, a ja już nie mam siły tego robić. 

Po 26 urodzinach ostatecznie dotarło do mnie, że ja nigdy tak naprawdę nie będę ładna. Wiem, że ludzie mają bardzo poważne problemy, ale niestety cierpię z tego powodu już jakiś czas i nie mogę sobie z tym poradzić. Wiem, że jest tutaj sporo starszych kobiet, które patrzą na takie sprawy już z innej perspektywy, więc pomyślałam, że wasze porady mogą mi jakoś pomóc przez to przebrnąć.

Z tego co piszesz, Twoim marzeniem jest tak naprawdę bycie zauważoną i adorowaną przez mężczyznę. To jest akurat osiągalne, i to w sumie niezależnie od wyglądu. Być może zbyt mocno skupiasz się na tej myśli, że nigdy nie będziesz ładna (lub pożądana). Z pewnością pomogłaby Ci w tym psychoterapia.

Od lat media karmią nas podwójnym komunikatem - że wszystkie jesteśmy piękne (nie prawda), że wystarczy podkreślać atuty... a z drugiej strony że piękno to nasza wartość, coś co nas definiuje i do czego musimy dążyć.

Patrząc na to realnie: nie wszystkie jesteśmy piękne. Niektóre kobiety są brzydkie. To nie obelga, ale fakt. Pomijając oczywiście subiektywny wymiar tego co się komu podoba, ale spójrzmy prawdzie w oczy - te subiektywne oceny dość mocno korelują z kanonem piękna. Niektórym nawet operacje plastyczne i zabiegi nie pomogą osiągnąć tego ideału (patrz - Blanka Lipińska). Uważam, że największą przysługą jaką możemy sobie zrobić to odpuszczenie sobie dążenia do piękna, pogodzenie się z własnym wyglądem (nawet jeśli oceniamy go negatywnie). Nie trzeba kochać siebie za wygląd. Ile energii życiowej się wtedy zwalnia na inne rzeczy... 

No i ja się wlasnie z tym zgadzam, że są brzydcy (lub przeciętni) ludzie i nie chce tego wypierać.. po co sobie wmawiać, że na pewno jestem piękna tylko mi się zdaje, że nie..albo, że jak pójde do fryzjera, na zakupy i się uśmiechnę to nagle będę.

 Fakty potwierdzają inną wersję. Jeśli dobrze dogaduje się z facetem, ale on mnie koszuje to znaczy, że fizyczność go zniechęciła (co z resztą zasugerował)

co do pierwszej części - ja wiem, że się da to nadrobić charakterem, ale nie każda kobieta jest typem ekstrawertycznym. 

Ja totalnie nie widzę siebie w roli 'kusicielki', albo tryskacza energii.. Każdy ma trochę inną energię życiową i ja wiem, że moja jest mniej pożądana we współczesnym świecie. Z tym, że tego naprawdę nie da się zmienić. Można udawać kogoś kim się nie jest, ale to męczarnia. Nie mówię o osobach, które były nieśmiałe, ale przeszły metamorfoze, stały się pewne siebie i okazało się, że jednak są charyzmatyczne, tylko wczesniej były poblokowane.

Ja jestem spokojna, poważna, przez większość czasu jestem skoncentrowana na swoich celach i staram się być typem profesjonalisty (np. w pracy).

Do obcych zawsze jestem miła i uśmiecham się, ale to jest postawa 'uprzejmej dziewczyny', a nie jakiejś atrakcyjnej seksbomby. Faceci na taki typ kobiet nie zwracają uwagi i traktują to jako bycie 'szarą myszką'

No ale dla mnie to wciąż jest pozytywna postawa, bo jest naturalna i w zgodzie z moją osobowościa.. Nie dam rady nagle wybuchać seksapilem i kipieć pozytywnymi emocjami, którymi każdy będzie chcial się zarazić. Fajnie, że tacy ludzie są, ale ja się do nich nie zaliczam.  

ale to ze dostalas kosza ze wzgledu na wyglad nie znaczy ze jestes nieatrakcyjna tylko ze nie jestes powiedzmy atrakcyjna z jakiegos powodu dla tego jednego faceta.

Moj kuzyn randkowal z piekna dziewczyna i rozeszli sie bo on lubi wieksze. Po prostu lubi sie przytulac do wiekszych babek. A ona byla drobniutka. Niczyja wina.  

Ludzie maja rozne gusta i tyle. 

Czasami tez w urzedzie odepne jeden guzik wiecej w koszuli i sie ladnie usmiechne i pan mnie przepusci w kolejce i zagada ale to nie znaczy ze jestem  atrakcyjna . Hormony i tyle 😄

 Edit. Odpowiedz moze sobie na pytania- jak bys chciala wygladac, co jest dla cie bie atrakcyjne, czego tak naprawde chcesz. Bo mam wrazenie ze troche generalizujesz.  Dla wszystkich nigdy nie bedziesz atrakcyjna bo to tak nie dziala. Tak jak nie ma uniwersalnej pigulki na wszystkie choroby.  

pestka2016 napisał(a):

mialam napisac wielki esej jak to kazdy ma swoj gust i piekno jest w oku patrzacego ale to przeciez kazdy wie. Ktoras dziewczyna nawet tu napisala ze brzydka jest Tilda Swinton . Dla.mnie jest super . Jakbym miala taki rozstaw szczek jak Julia Roberts to szczelilaby sobie w glowe albo zatrudnila sie na budowie jako koparka. Dla mnie ona jest tragiczna a dla wielu ideal piekna.

poza tym seks zaczyna sie w glowie, rozmowa gesty zainteresowanie. Chemia zadziala albo nie i to nie jest zalezne od wygladu. 

chyba ze chodzi ci o to by byc ta dziewczyna za ktora wszyscy sie ogladaja - na to tez sa triki, ciuchy i sposoby.  Mozna kombinowac ile sie da ale jak sie komus nie spodobasz to sie nie spodobasz i juz. 

Edit-  szanuje to ze wlozylas ogrom pracy w siebie ale to powinno byc zrobione dla twojej satysfakcji a nie cudzej. 

Nie no, ja nigdzie nie napisałam, że Tilda Swinton jest brzydka, ona ma taką po prostu urodę dla koneserów. Nie jest super atrakcyjną pięknością, która rzuca się w oczy, ale właśnie to jest przykłada kobiety która ma w sobie to coś, co jednak trzeba umieć dostrzec. 

EgyptianCat napisał(a):

Bycie atrakcyjnym to nie tylko fizyczność. Wielokrotnie zdarzyło mi się w życiu poznać faceta, od którego nie mogłam oczu oderwać, jednak jego sposób bycia sprawiły, że zbrzydł mi w oka mgnieniu. Całkowicie, także fizycznie, przestał mi się podobać. Bywało też dokładnie odwrotnie, dlatego uważam, że pociąg fizyczny, co najwyżej w połowie opiera się na wyglądzie. 

O to to! 

Pasek wagi

clio napisał(a):

pestka2016 napisał(a):

mialam napisac wielki esej jak to kazdy ma swoj gust i piekno jest w oku patrzacego ale to przeciez kazdy wie. Ktoras dziewczyna nawet tu napisala ze brzydka jest Tilda Swinton . Dla.mnie jest super . Jakbym miala taki rozstaw szczek jak Julia Roberts to szczelilaby sobie w glowe albo zatrudnila sie na budowie jako koparka. Dla mnie ona jest tragiczna a dla wielu ideal piekna.

poza tym seks zaczyna sie w glowie, rozmowa gesty zainteresowanie. Chemia zadziala albo nie i to nie jest zalezne od wygladu. 

chyba ze chodzi ci o to by byc ta dziewczyna za ktora wszyscy sie ogladaja - na to tez sa triki, ciuchy i sposoby.  Mozna kombinowac ile sie da ale jak sie komus nie spodobasz to sie nie spodobasz i juz. 

Edit-  szanuje to ze wlozylas ogrom pracy w siebie ale to powinno byc zrobione dla twojej satysfakcji a nie cudzej. 

Nie no, ja nigdzie nie napisałam, że Tilda Swinton jest brzydka, ona ma taką po prostu urodę dla koneserów. Nie jest super atrakcyjną pięknością, która rzuca się w oczy, ale właśnie to jest przykłada kobiety która ma w sobie to coś, co jednak trzeba umieć dostrzec. 

tak ogolnie mowie o Tildzie...

Na tym wlasnie zycie polega ze kazdy jest koneserem jakiegos typu urody.  Nie da sie byc po prostu pieknym i atrakcyjnym dla wszystkich.   

Autorka chce byc atrakcyjna. Kazdy chce. Ale tez trzeba sprecyzowac dla kogo i co ona uznaje za atrakcyjnosc. I wtedy mozna dzialac w tym kierunku.  Bo taka ogolna atrakcyjnosc dla kazdego, mam wrazenie ze nie istnieje. .🤷‍♀️

Już chyba kiedyś o tym pisałaś. To straszne, że wymyślony problem tak długo i tak często zajmuje twoje myśli. Dostałaś już wcześniej odpowiedzi, szukasz problemu nie w tym miejscu, co trzeba. Potrzebna ci terapia i nauka budowania relacji i życia z ludźmi. Masz niepokojące podejście do życia, opinie o kobietach i oczekiwania wobec mężczyzn.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.