- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
2 lutego 2021, 16:44
Dziewczyny, ktore posiadacie mieszkania na wynajem:
1. Czy wynajmujecie je jako umeblowane czy nieumeblowane?
2. Jesli jako umeblowane, to jak wyglada zuzycie mebli po powiedzmy roku? I jesli zmieniaja sie Wam lokatorzy to czy wymieniacie te wygladajace juz mniej swiezo/ podrapane/ poplamione etc.
3. Czy Wasi lokatorzy dbaja o te meble? Pytam, bo moi kiedys zupelnie nie i wszystko po okolo 2 latach bylo do wymiany i jesli wtedy, by sie wyprowadzali to tak naprawde, zeby utrzymac standard wynajmu z poczatku ich wynajmu, musialabym po pierwsze zrobic remont (ale to juz inna kwestia) a po drugie wymienic wszystkie meble oprocz jednej szafy.
Do uzytkowniczek mebli domowych
1. Bardzo niszczyscie swoje meble?
2. Czy macie dzieci, zwierzeta?
My nasze meble, chociaz wiekszosc to ikea, mamy jak nowe po 5.5 roku, choc nie robie nic specjalnego, by tak bylo. Do tego stopnia, ze jak sprzedawalam sofe z salonu przed podrasowaniem domu przed sprzedaza, to sprzedalam ja po drozszej cenie niz jak ja kupilam, razem z dowozem z Polski. A musze powiedziec, ze pale (choc przy otwartych drzwiach na ogrod w nieco dalaszej czesci salonu), sofa byla biala i taka zostala az do konca, zero zadrapan, zero plam (ekoskora, to pewnie zaden wyczyn) i absolutnie nie naleze do osob, ktore zaslaniaja sofe kocem (sero kiedys na grupie fb bylam w szoku, ile osob kupuje sofe, by po tym non stop ja przykrywac jakimis kocami, by sie nie pobrudzila, czy nie obsierscila), komody jak nowe, w jednej szufladzie cos sie rozlalo to jest maly slad. Dlatego wlasnie bylam w takim szoku, jak lokatorzy tamte meble tak szybko zalatwili i nie wiem czy to kwestia kompletnej olewki typu "to nie moje, to nie musze sie przejmowac"? czy po prostu taki typ?
3 lutego 2021, 17:43
Prywatnie, znajomym, zeby bylo zabawniej. Nie bardzo dobrym, takim zwyklym.
Przyznaje, ze w duzej czesci to nasza wina, bo nie kontrolowalismy, wrecz chcielismy, zeby im sie dobrze mieszkalo i zeby nie zaburzac ich intymnosci. Cieszylismy sie po prostu, ze zawsze mamy zaplacone na czas.
Pozwolismy im pomalowac sciany po swojemu, po jakims czasie (z mysla, ze przed sprzedaza i tak sobie pomalujemy, zeby odswiezyc) Nie sadzilam jednak, ze zaoszczedza na tasmie i bede miala uwalone framugi drzwi i listwy przypodlogowe w bardzo intensywnym i ciemnym kolorze (zdarcie tego zajelo ogrom czasu) i ogolnie, ze zrobia to po lebkach, typu "po co odsuwac szafy".
Sciany w korytarzu mialy duzo ubytkow w tynku od rowerow, ktos musial zapomniec kluczy i wchodzic "z kopa", bo w miejscu automatycznego zamka caly grunt byl rozkruszony, a sam zamek trzymal sie na slowo honoru.
Wykladziny uwalone (przyznaje, ze generalnie w UK wykladziny to porazka i na to chyba bylismy gotowi, powiedzmy), choc podobno wypozyczali co jakis czas odkurzac pioracy i je prali, jeden pokoj postanowili odnajmowac i tam podobno byla taka rzeznia, ze zdecydowali sie wymienic wykladzine w tym pokoju (szczerze nie chce wiedziec, co tam musialo byc, skoro nawet oni swtierdzili, ze jest zle).
Jak wymienili wykladzine to drzwi sie nie zamykaly, wiec podcieli je w jakis ku** szlaczek. Okien musieli w ogole nie otwierac, (UK - wiadomo wilgoc, jak sie nie wietrzy i nie grzeje to jest dramat, nawet zostawilismy im osuszacze, no ale te "zra prad"), bo to do czego doprowadzili fugi i kaloryfer w lazience to dramat. Serio nie wierzylam, ze mozna cos takiego zrobic kaloryferowi, a okien moze dlatego nie otwierali, ze prawie wszystkie rozwalili.
No i hit. Przy zdawaniu mieszkania, stoimy w kuchni, wynajmujaca mowi " I nawet okno Ci umylam", okno akurat bylo otwarte, bo juz zabralismy sie "do roboty" z moim. Patrze na to okno, a tam w srodku, w ramie, cale czarne, pytam z niedowierzaniem "Mylas to okno?", patrzac wymownie w te czern, a ona "Nie, no tam to ja nigdy nie myje, tylko od srodka". Tak oto, przede mna bylo 5 latu brudu od ruchliwej ulicy z grzybem i z ku*a wszystkim innym. Kurtyna.
Moze znajde fotki to wkleje, bo niektorym ekscesom robilam zdjecie na pamiatke i ku przestrodze.
Edit. Prosze. Kaloryfer w lazience, silikon przy wannie (niby sobie zmieniali sami), slawne okno w kuchni po "umyciu" (fugi byly czysciutkie kremowe.. kiedys)
I dla porownania: po wyszorowaniu fug i polozeniu nowego silikonu (sorry wycielam fragment z duzego zdjecia na szybko). Wiec jak widac, dalo sie.
Kaloryfer jest zachlapany farbą?
Fugi rzeczywiście mogli umyć, ale silikon się wymienia co jakiś czas i to jest akurat w interesie właściciela. Tak samo jak wymiana wykladziny czy zalozenie stopperow, żeby drzwi nie waliły w ścianę. Tak samo zagrzybiale okno to problem z wentylacją w mieszkaniu, a osuszacze bardzo żrą prąd, to akurat prawda. Nie bronię najemców, bo widać, że to brudasy i niechluje, ale nie rozumiem jak można nie robić inspekcji....sorry, ciężko mi ci współczuć, bo mam wrażenie, że to w sumie z waszej głupoty znaleźliście się w takiej sytuacji.
Jakbys byla laskawa przeczytac, co napisalam, moze bys zrozumiala, ze
1. Silikon, powiedzieli, ze beda sobie zmieniac sami wedle potrzeb. Tak bylo dogadane. Kropka.
2. Oni nie wietrzyli! Kaloryfer to przezarta rdza, prawdopodobnie od wiecznie mokrych recznikow czy uj wie czego. Zaden inny kaloryfer tak nie wygladal na szczescie. Za duzo ich tam bylo, finalnie 6 osob, bo pozniej mieli kogos ze swojej rodziny, pare z malym dzieckem od urodzenia. Tam sie wejsc nie dalo, bo wszedzie bylo wszystko, to juz w ostatnim roku, bo pamietam jak robilismy im coroczne sprawdzanie bezpieczenstwa gazu i EPC
3. Pomijajac, ze okno w kuchni bylo najbardziej i najszybciej rozwalonym przez nich oknem, to napisalam przeciez, ze to brud z 5 lat z glownej ulicy, grzyb to im sie zrobil na silikonie pod oknem, okna wszystkie tak mniej wiecej wygladaly w srodku (te od ulicy gorzej, te z boku ciut lepiej). Jesli Ty myjac swoje okna, myjesz tylko szyby od srodka to sorry mamy inne standardy.
4. Odnosnie tych stoperow, zeby drzwi nie walily w sciane to nie wiem do czego pijesz? Do tych dziur w tynku od ich rowerow? Nie widze powiazania. Zreszta, serio czy normalny czlowiek nie wie, ze sie nie wali drzwiami w sciany? Akurat w mieszkaniu byly takie stopery (moze i dzieki bogu), ale u siebie w domu nie mam i zadna sciana nie ucierpiala, wiec pewnie kwestia wychowania i szacunku do wlasnej ciezkiej pracy i pieniedzy.
5. No i pierwsze zdanie "Przyznaje, ze to w duzej czesci nasza wina...". Wspolczucia nie potrzebuje. Co Cie nie zabije to Cie wzmocni, Czasami Wygrywasz, czasami sie uczysz i inne takie. Lekcje odrobilam w kazdym razie.
Mieszkalam w tym mieszkaniu i wiem, ze trzeba sie bardzo bylo postarac, by cos takiego osiagnac.
Ja osuszacza uzywalam, jak wieszalam duzo prania i nie chcialam otwierac okna np. na noc. I nie zauwazylam jakiegos dramatycznego zarcia pradu. Ludzie w Polsce czesto maja nawilzacze powietrza i jakos nikt nie narzeka, ze zre prad, choc przewaznie jest to kwestia bardziej komfortu niz rzeczywistej potrzeby, a mimo wszystko im nie szkoda.
W UK rzeczywiscie czesto jest problem z wentylacja, bo o ile wiekszosc krajow opanowala budownictwo dopasowane do swoich wspolrzednych geograficznych (chocby arktyczne iglo, czy lepianki z gliny w Afryce lub chociazby polskie domy, ktorym nie straszny mroz ) to budownictwo w UK jest na zenujaco niskim poziomie w odniesieniu do ich potrzeb wlasnie. W kazdym razie cala wentylacja to przewaznie te mini wywietrzniki w oknach, i okap kuchenny (brak kratek wentylacyjnych i slabej izolacji niezmiennie szokuje mnie od lat, ale zapewniam Cie, ze wiekszosci anglikow temat nie interesuje, a mycie grzyba ze scian w salonie maja wpisane w swoje cotygodniowe porzadki (autentyk! kobietki z biura na wysokim stanowisku)
Jednak serio, po prostu wiesz kiedy ktos jest fleja/ ma wywalone
"silikon przy wannie (niby sobie zmieniali sami)" gdzie tu jest napisane, ze to z nimi ustalaliście?
Wielu landlordow zakłada odpowiednią wentylację w mieszkaniu, osusza sciany, aby zapobiec takim kwiatkom, przynajmniej tak było w mieszkaniu, które wynajmowałam w UK. Kiedy zaczął wychodzić grzyb ( jak u ciebie przy oknie) mimo wietrzenia, mimo ogrzewania i nie suszenia prania w mieszkaniu (poludnie Anglii, okrutna wilgotność powietrza, malo szczelne okna), landlord przyszedł i zalozyl odpowiednią instalację. Ale to kosztuje. A osuszacz powietrza kosztowal mnie w mieszkaniu 40m2 ok 20 funtow wiecej tygodniowo jesli chodzi o zużycie prądu.
3 lutego 2021, 19:04
sweetdecember czyli to w uk wynajmujecie, a ci ludzie to jakiej nacji? (Tylko z ciekawości pytam).
Chcialam dodać, ze wynajelismy kilka lat temu kawalerkę, to bylo wszystko ok poza cm warstwa tłuszczu na szafkach kuchennych (ale chyba to wina właściciela, bo nie bylo okapu). A w umowie bylo, ze po zakonczeniu umowy najmu trzeba pomalowac na bialo, nie wolno było malowac na inny kolor niz biały :D dziury po gwozdziach zalatac itd.
Te zdjęcia co wstawiłas to sorry ale jak zwierzęta syf narobili. Normalne osoby tak nie gnoja.
3 lutego 2021, 19:34
Dziewczyny, ktore posiadacie mieszkania na wynajem:
1. Czy wynajmujecie je jako umeblowane czy nieumeblowane?
2. Jesli jako umeblowane, to jak wyglada zuzycie mebli po powiedzmy roku? I jesli zmieniaja sie Wam lokatorzy to czy wymieniacie te wygladajace juz mniej swiezo/ podrapane/ poplamione etc.
3. Czy Wasi lokatorzy dbaja o te meble? Pytam, bo moi kiedys zupelnie nie i wszystko po okolo 2 latach bylo do wymiany i jesli wtedy, by sie wyprowadzali to tak naprawde, zeby utrzymac standard wynajmu z poczatku ich wynajmu, musialabym po pierwsze zrobic remont (ale to juz inna kwestia) a po drugie wymienic wszystkie meble oprocz jednej szafy.
Do uzytkowniczek mebli domowych
1. Bardzo niszczyscie swoje meble?
2. Czy macie dzieci, zwierzeta?
My nasze meble, chociaz wiekszosc to ikea, mamy jak nowe po 5.5 roku, choc nie robie nic specjalnego, by tak bylo. Do tego stopnia, ze jak sprzedawalam sofe z salonu przed podrasowaniem domu przed sprzedaza, to sprzedalam ja po drozszej cenie niz jak ja kupilam, razem z dowozem z Polski. A musze powiedziec, ze pale (choc przy otwartych drzwiach na ogrod w nieco dalaszej czesci salonu), sofa byla biala i taka zostala az do konca, zero zadrapan, zero plam (ekoskora, to pewnie zaden wyczyn) i absolutnie nie naleze do osob, ktore zaslaniaja sofe kocem (sero kiedys na grupie fb bylam w szoku, ile osob kupuje sofe, by po tym non stop ja przykrywac jakimis kocami, by sie nie pobrudzila, czy nie obsierscila), komody jak nowe, w jednej szufladzie cos sie rozlalo to jest maly slad. Dlatego wlasnie bylam w takim szoku, jak lokatorzy tamte meble tak szybko zalatwili i nie wiem czy to kwestia kompletnej olewki typu "to nie moje, to nie musze sie przejmowac"? czy po prostu taki typ?
Wynajmowalismy dom. Zarowno Polakom jak i Holendrom (w Holandii). Zadnych zniszczen nie bylo. Zostawilismy swoje meble, ktore pare lat byly uzytkowane i wszystko wygladalo normalnie. Nie wiem, moze mielismy az takie szczescie?
Swoje meble tez uzytkujemy normalnie. Nawet Ikea (mam z roznych sklepow, zarowno bardzo solidne jak i typ Ikei) i nie ma mozliwosci by sie rozpadly po 2-5 latach, jak niektorzy twierdza. A uzywamy normalnie. Po jakis 10 latach jest odprysk w podlodze, bo cos ostrego spadlo niechcacy, plus co jakies pare lat trzeba pomalowac, ale to norma (zadnych wyrw w scianach czy plam, ktore rzucaja sie w oczy z daleka).
Ja nie wiem co trzeba robic, by oddac mieszkanie w takim stanie jak na zdjeciach.
4 lutego 2021, 22:02
LinuxS - raczej czego nie robic ;-) Nie sprzatac.
Awokdas - Polacy
IfYouWere... - to fajnie. W wiekszosci budynkow, gdzie mieszcza sie mieszkania, jesli jest to leasehold (a wiekszosc jest) to wlasciciel mieszkania jest wlascicielem doslownie, cytuje kontrakt tzw. "Lease" -"Powietrza pomiedzy scianami i sufitem i podloga", czyli to, co nalezy do budynku nie jest Twoje i nie mozesz swobodnie tym zarzadzac i np. kuc scian, by zrobic wentylacje.
Ps. Jakby ktos chcial dowiedziec sie dlaczego absolutnie nie nalezy i nie warto kupowac mieszkan w UK, to zapraszam na priv, lub tutaj, bo powyzsze jest tylko wierzcholkiem gory lodowej. Wiadomo, nie myli sie ten, kto nic nie robi, wiec moge jedynie uzyczyc wiedzy by inni mogli sie nauczyc na moich bledach 🤪
4 lutego 2021, 23:50
LinuxS - raczej czego nie robic ;-) Nie sprzatac.
Awokdas - Polacy
IfYouWere... - to fajnie. W wiekszosci budynkow, gdzie mieszcza sie mieszkania, jesli jest to leasehold (a wiekszosc jest) to wlasciciel mieszkania jest wlascicielem doslownie, cytuje kontrakt tzw. "Lease" -"Powietrza pomiedzy scianami i sufitem i podloga", czyli to, co nalezy do budynku nie jest Twoje i nie mozesz swobodnie tym zarzadzac i np. kuc scian, by zrobic wentylacje.
Ps. Jakby ktos chcial dowiedziec sie dlaczego absolutnie nie nalezy i nie warto kupowac mieszkan w UK, to zapraszam na priv, lub tutaj, bo powyzsze jest tylko wierzcholkiem gory lodowej. Wiadomo, nie myli sie ten, kto nic nie robi, wiec moge jedynie uzyczyc wiedzy by inni mogli sie nauczyc na moich bledach ?
Dlaczego absolutnie nie nalezy ? Brzmi intrygujaco. Jestem super ciekawa bo kolezanka sie mocno szykuje do zakupu. Samotna wiec wlasnie szuka mieszkania a nie domku.
5 lutego 2021, 02:16
LinuxS - raczej czego nie robic ;-) Nie sprzatac.
Awokdas - Polacy
IfYouWere... - to fajnie. W wiekszosci budynkow, gdzie mieszcza sie mieszkania, jesli jest to leasehold (a wiekszosc jest) to wlasciciel mieszkania jest wlascicielem doslownie, cytuje kontrakt tzw. "Lease" -"Powietrza pomiedzy scianami i sufitem i podloga", czyli to, co nalezy do budynku nie jest Twoje i nie mozesz swobodnie tym zarzadzac i np. kuc scian, by zrobic wentylacje.
Ps. Jakby ktos chcial dowiedziec sie dlaczego absolutnie nie nalezy i nie warto kupowac mieszkan w UK, to zapraszam na priv, lub tutaj, bo powyzsze jest tylko wierzcholkiem gory lodowej. Wiadomo, nie myli sie ten, kto nic nie robi, wiec moge jedynie uzyczyc wiedzy by inni mogli sie nauczyc na moich bledach ?
Dlaczego absolutnie nie nalezy ? Brzmi intrygujaco. Jestem super ciekawa bo kolezanka sie mocno szykuje do zakupu. Samotna wiec wlasnie szuka mieszkania a nie domku.
Z gory powiem, ze mowie tu o starszych budynkach, nowe jeszcze maja niektore problemy przed soba, wiec jesli ktos nie kupuje na "do konca zycia" to moze byc spoko bo np. windy maja gwarancje na powiedzmy 10lat czy iles tam
W porownaniu do domu sa wieksze oplaty (oczywiscie w zalozeniu, ze nie kupimy sypiacego sie domu, ale to bardzo latwo sprawdzic w przeciwienstwie do stanu budynku, w ktorym mamy zamiar kupic mieszkanie - na nasza wycene, akurat dziwnym trafem, nie bylo kluczy na dach).
Placi sie
-ubezpieczenie "murow", na ktore nie masz zadnego wplywu, bo jest brane przez wlasciciela gruntu/ budynku. I tak za ubezpieczenie domu "mury + wyposazenie" placimy 20f miesiecznie (240 rocznie), tam bylo ok 650 rocznie
I tu warto wspomniec o incydencie, ktory zdarzyl sie u naszego sasiada - generalnie woda mu kapala z sufitu, zglaszal i nikogo to nie obchodzilo. Pewnego pieknego dnia nastapilo bum i okazalo sie, ze pekl na dobre zbiornik na wode umieszczony na dachu budynku, tzw. "water tank", generalnie go zalalo, na (nasze)szczescie tylko jego. Nie otrzymal zadnej pomocy, przynajmniej na etapie kiedy nas to interesowalo jeszcze, czyli jakis rok po zdarzeniu, tzn. pisal do nich i nic z tego nie wynikalo (nie wiem, moze robil to nieudolnie, albo nie do tych, ktorych powinien, nie wnikalam). W kazdym razie w domu jestes tylko Ty vs. ubezpieczyciel, bez ewentualnych posrednikow, ktorym zalezy na tym, zeby zamiesc sprawe pod dywan.
- czynsz tzw. service charge i tu dochodzi do najwiekszej pomylki, jesli ktos mysli, ze jest tak, jak w Polsce, ze placi sie czynsz i cos w stylu funduszu remontowego. O nie, nie, nie! Jesli np. zepsuje sie winda lub dach lub inne kosztowne wydatki czesci wspolnych, najczesciej jest to po prostu rozrzucane na ilosc mieszkan. I sa 2 tygodnie na zaplate np. 1500f. Albo 8000f za dach (przyklad kolegi - inny blok i inne miasto)
I nie masz zadnego wplywu na wybor firmy, ktora to robi i ich kosztu (sa przedstawiane np. 2 wyceny i list oswiadczajacy, ze wybrali ta i ta firme, bo tansza - nie widze przeciwskazan, by np. wybrac firme "wujka mietka" i wziac wycene od jakies najrozszej firmy dla uzasadnienia wyboru ;)
Service charge moze byc dowolnie zmieniany wedlug aktualnych potrzeb wymyslonych przez zarzadce, a jakze. I tak oto nagle podnosza Ci service charge o 150% i ustalaja, ze od nastepnego miesiaca zycza sobie z gory za pol roku (po prostu prz ustalaniu corocznego budzetu, zmieniaja na wplaty 2x w roku). Tak, masz 2 tygodnie na zaplate :)
Jesli z czymkolwiek jest problem, umywaja rece. U nas np. prawie caly service charge szedl na wywoz smieci, bo smietniki ogolnodostepne i wszyscy wynosili tam wszytsko, ludzie z okolicznych domkow tez tam przynosili wszystko, w tym szopy ogrodowe, ale zeby zrobic np.bramy to juz nie mozna bylo sie doprosic (to mi sasiadka mowila, bo mnie to w sumie nigdy tak nie interesowalo)
Jeden z naciekawszych punktow- moim zdaniem - totalny odpal - nie mozesz "podniesc wartosci" czesci wspolnych. Czyli np. jak sprzedawalismy to mieszkanie, to przez chwile mielismy pomysl, ze moze bysmy pomalowali na klatce schodowej, bo juz tak slabo to wygladalo po 2-3 latach od ostatniego malowania, no i winde. Absolutnie i pod zadnym pozorem nie mozna tego zrobic.
Co do bycia wlascicielem "powietrza pomiedzy...", nasz lease precyzowal nawet, na jaki kolor i co ile powinny byc malowane sciany (tak, nasze-ekhm te, tuz przy naszym powietrzu :D ), zeby zachowac schludny wyglad.
Wymiana okien? Gdy masz dom jedyne, co Cie interesuje to council, mieszkanie najpierw musisz uzyskac zgode wlasciciela budynku i chyba zadeklarowac, ze bierzesz odpowiedzialnosc, za ewntualne szkody, pekniecia itd. wszystko po to, by Cie udupic, bo nawet jak Ci sciana peknie z innego powodu (chocby starosci) to ubezpieczenie pokaze Ci fige z makiem i scigaj tego co Ci wstawial okna :D
Kolejna sprawa nie mozesz sobie nawet polozyc paneli, tylko wykladziny, zeby nie stukac tym z dolu. Tak, doprecyzowne przez lease.
Chcesz wymienic drzwi wejsciowe do swojego mieszkania - tylko te, ktore zatwierdzi wlasciciel.
Ogolnie czujesz sie jak pacynka zalezna od pana i wladcy. Tylko obowiazki, zero praw. A jak jakies sa to doprosic sie nie mozesz, bo zarzadca i wlasciciel przerzucaja sie odpowiedzialnoscia i robia z Ciebie wariata.
Co sobie zazyczna musisz placic pod grozba komornika.
Oczywiscie moga, robic/ zadac tego, co wymienilam, bo to wynika z kontraktu (jakies 150 ston pisane jakims archaicznym, zawilym jezykiem, czesto powtarzane frazy, ze czytajac to, az boli Cie glowa)
Aha i moga sobie przyjsc na kontrole, w dowolnym momencie, musza Ci tylko dac znac 24h przed.
Placisz tez co rok dzierzawe gruntu, tego sie nie czepiam, aczkolwiek tego kosztu przy domu nie ma, no i oczyiwscie rachunki, normalnie, tak jak w domu.
Kolejnym mega waznym aspektem, szczegolnie z perspektywy czasu, jest to, ze mieszkania duuuzo wolniej zyskuja na wartosci w stosunku do domow. My sprzedalismy mieszkanie za 55% wiecej niz je kupilismy 7 lat wczesniej. Kolega, ktory kupil dom, na tej samej ulicy 3 miesiace pozniej niz my, moglby teraz zarobic 90%, bo tak prezentuja sie tam ceny domow. To sa setki tysiecy funtow roznicy.
Spuszczam tu zaslone milczenia na fakt, ze mieszkania w Londynie teraz poplynely mega w dol, co jest wypadkowa pandemii - zamkniecia spoleczenstwa w domach i brexitu (choc bardziej tego pierwszego) i szczerze nie wiem, kiedy Londyn sie z tego otrzasnie. Szczegolnie, ze od kwietnia wchodzi ten "new development help to buy scheme", ktory pewnie jeszcze bardziej zepchnie w dol te starsze mieszkania, w zwyklych lokalizacjach.
Patrzylam ostatnio na okolice, w ktorej sprzedawalismy i jest widoczny spadek, w ciagu ostatnich 8 miesiecy.
Kolejna sprawa to dlugosc pozostalego leaseholdu, zeby sie nie przejechac to tak min. 95 lat jesli niedlugo bedzie sie sprzedawac, generalnie im wiecej tym lepiej. Za przedluzenie kazdy wlasciciel budynku, moze zazadac ile zechce + oplacenie swojego i jego prawnika. U nas, jeszcze sporo przed premium (czyli granicy 80lat pozostajacego leaseholdu) zyczyli sobie 15tys funtow od mieszkania + koszty prawnikow oczywiscie. Jak wchodzi premium to generalnie pozamiatane, chyba, ze ktos lubi placic miliony monet za nic :) Ponizej chyba 70ciu (?) juz banki nie kredytuja, jak ktos schodzi do zerowego, to np. budynek moga tak po prostu wyburzyc i masz fige z makiem.
Moze jeszcze cos mi sie przypomni to dopisze :)
Edit. Przypomnialo mi sie - jakby ktos jednak migal sie od placenia czynszu, to po jakims czasie zaleglosci sa rozkladane na pozostale mieszkania w nowym budzecie na nowy rok. Tak o! W nagrode za to, ze jestes takim dobrym lokatorem i placisz swoje rachunki, zaplac jeszcze czyjes :D
Edytowany przez sweeetdecember 5 lutego 2021, 02:50
5 lutego 2021, 07:18
LinuxS - raczej czego nie robic ;-) Nie sprzatac.
Awokdas - Polacy
IfYouWere... - to fajnie. W wiekszosci budynkow, gdzie mieszcza sie mieszkania, jesli jest to leasehold (a wiekszosc jest) to wlasciciel mieszkania jest wlascicielem doslownie, cytuje kontrakt tzw. "Lease" -"Powietrza pomiedzy scianami i sufitem i podloga", czyli to, co nalezy do budynku nie jest Twoje i nie mozesz swobodnie tym zarzadzac i np. kuc scian, by zrobic wentylacje.
Ps. Jakby ktos chcial dowiedziec sie dlaczego absolutnie nie nalezy i nie warto kupowac mieszkan w UK, to zapraszam na priv, lub tutaj, bo powyzsze jest tylko wierzcholkiem gory lodowej. Wiadomo, nie myli sie ten, kto nic nie robi, wiec moge jedynie uzyczyc wiedzy by inni mogli sie nauczyc na moich bledach ?
Ciekawe... moze sa zawistni, pogarszaja stan mieszkania, zeby wlasciciela wpedzic w koszty - sa tacy ludzie. Znam ludzi, ktorzy potrafili w firmie na weekend zostawic otwarty kran na fulla, zeby szefa wpedzic w koszty
5 lutego 2021, 13:03
LinuxS - raczej czego nie robic ;-) Nie sprzatac.
Awokdas - Polacy
IfYouWere... - to fajnie. W wiekszosci budynkow, gdzie mieszcza sie mieszkania, jesli jest to leasehold (a wiekszosc jest) to wlasciciel mieszkania jest wlascicielem doslownie, cytuje kontrakt tzw. "Lease" -"Powietrza pomiedzy scianami i sufitem i podloga", czyli to, co nalezy do budynku nie jest Twoje i nie mozesz swobodnie tym zarzadzac i np. kuc scian, by zrobic wentylacje.
Ps. Jakby ktos chcial dowiedziec sie dlaczego absolutnie nie nalezy i nie warto kupowac mieszkan w UK, to zapraszam na priv, lub tutaj, bo powyzsze jest tylko wierzcholkiem gory lodowej. Wiadomo, nie myli sie ten, kto nic nie robi, wiec moge jedynie uzyczyc wiedzy by inni mogli sie nauczyc na moich bledach ?
Dlaczego absolutnie nie nalezy ? Brzmi intrygujaco. Jestem super ciekawa bo kolezanka sie mocno szykuje do zakupu. Samotna wiec wlasnie szuka mieszkania a nie domku.
Z gory powiem, ze mowie tu o starszych budynkach, nowe jeszcze maja niektore problemy przed soba, wiec jesli ktos nie kupuje na "do konca zycia" to moze byc spoko bo np. windy maja gwarancje na powiedzmy 10lat czy iles tamW porownaniu do domu sa wieksze oplaty (oczywiscie w zalozeniu, ze nie kupimy sypiacego sie domu, ale to bardzo latwo sprawdzic w przeciwienstwie do stanu budynku, w ktorym mamy zamiar kupic mieszkanie - na nasza wycene, akurat dziwnym trafem, nie bylo kluczy na dach). Placi sie-ubezpieczenie "murow", na ktore nie masz zadnego wplywu, bo jest brane przez wlasciciela gruntu/ budynku. I tak za ubezpieczenie domu "mury + wyposazenie" placimy 20f miesiecznie (240 rocznie), tam bylo ok 650 rocznieI tu warto wspomniec o incydencie, ktory zdarzyl sie u naszego sasiada - generalnie woda mu kapala z sufitu, zglaszal i nikogo to nie obchodzilo. Pewnego pieknego dnia nastapilo bum i okazalo sie, ze pekl na dobre zbiornik na wode umieszczony na dachu budynku, tzw. "water tank", generalnie go zalalo, na (nasze)szczescie tylko jego. Nie otrzymal zadnej pomocy, przynajmniej na etapie kiedy nas to interesowalo jeszcze, czyli jakis rok po zdarzeniu, tzn. pisal do nich i nic z tego nie wynikalo (nie wiem, moze robil to nieudolnie, albo nie do tych, ktorych powinien, nie wnikalam). W kazdym razie w domu jestes tylko Ty vs. ubezpieczyciel, bez ewentualnych posrednikow, ktorym zalezy na tym, zeby zamiesc sprawe pod dywan.- czynsz tzw. service charge i tu dochodzi do najwiekszej pomylki, jesli ktos mysli, ze jest tak, jak w Polsce, ze placi sie czynsz i cos w stylu funduszu remontowego. O nie, nie, nie! Jesli np. zepsuje sie winda lub dach lub inne kosztowne wydatki czesci wspolnych, najczesciej jest to po prostu rozrzucane na ilosc mieszkan. I sa 2 tygodnie na zaplate np. 1500f. Albo 8000f za dach (przyklad kolegi - inny blok i inne miasto)
I nie masz zadnego wplywu na wybor firmy, ktora to robi i ich kosztu (sa przedstawiane np. 2 wyceny i list oswiadczajacy, ze wybrali ta i ta firme, bo tansza - nie widze przeciwskazan, by np. wybrac firme "wujka mietka" i wziac wycene od jakies najrozszej firmy dla uzasadnienia wyboru ;)Service charge moze byc dowolnie zmieniany wedlug aktualnych potrzeb wymyslonych przez zarzadce, a jakze. I tak oto nagle podnosza Ci service charge o 150% i ustalaja, ze od nastepnego miesiaca zycza sobie z gory za pol roku (po prostu prz ustalaniu corocznego budzetu, zmieniaja na wplaty 2x w roku). Tak, masz 2 tygodnie na zaplate :)Jesli z czymkolwiek jest problem, umywaja rece. U nas np. prawie caly service charge szedl na wywoz smieci, bo smietniki ogolnodostepne i wszyscy wynosili tam wszytsko, ludzie z okolicznych domkow tez tam przynosili wszystko, w tym szopy ogrodowe, ale zeby zrobic np.bramy to juz nie mozna bylo sie doprosic (to mi sasiadka mowila, bo mnie to w sumie nigdy tak nie interesowalo)Jeden z naciekawszych punktow- moim zdaniem - totalny odpal - nie mozesz "podniesc wartosci" czesci wspolnych. Czyli np. jak sprzedawalismy to mieszkanie, to przez chwile mielismy pomysl, ze moze bysmy pomalowali na klatce schodowej, bo juz tak slabo to wygladalo po 2-3 latach od ostatniego malowania, no i winde. Absolutnie i pod zadnym pozorem nie mozna tego zrobic.Co do bycia wlascicielem "powietrza pomiedzy...", nasz lease precyzowal nawet, na jaki kolor i co ile powinny byc malowane sciany (tak, nasze-ekhm te, tuz przy naszym powietrzu :D ), zeby zachowac schludny wyglad.
Wymiana okien? Gdy masz dom jedyne, co Cie interesuje to council, mieszkanie najpierw musisz uzyskac zgode wlasciciela budynku i chyba zadeklarowac, ze bierzesz odpowiedzialnosc, za ewntualne szkody, pekniecia itd. wszystko po to, by Cie udupic, bo nawet jak Ci sciana peknie z innego powodu (chocby starosci) to ubezpieczenie pokaze Ci fige z makiem i scigaj tego co Ci wstawial okna :DKolejna sprawa nie mozesz sobie nawet polozyc paneli, tylko wykladziny, zeby nie stukac tym z dolu. Tak, doprecyzowne przez lease.Chcesz wymienic drzwi wejsciowe do swojego mieszkania - tylko te, ktore zatwierdzi wlasciciel.Ogolnie czujesz sie jak pacynka zalezna od pana i wladcy. Tylko obowiazki, zero praw. A jak jakies sa to doprosic sie nie mozesz, bo zarzadca i wlasciciel przerzucaja sie odpowiedzialnoscia i robia z Ciebie wariata.Co sobie zazyczna musisz placic pod grozba komornika.Oczywiscie moga, robic/ zadac tego, co wymienilam, bo to wynika z kontraktu (jakies 150 ston pisane jakims archaicznym, zawilym jezykiem, czesto powtarzane frazy, ze czytajac to, az boli Cie glowa)
Aha i moga sobie przyjsc na kontrole, w dowolnym momencie, musza Ci tylko dac znac 24h przed.
Placisz tez co rok dzierzawe gruntu, tego sie nie czepiam, aczkolwiek tego kosztu przy domu nie ma, no i oczyiwscie rachunki, normalnie, tak jak w domu.Kolejnym mega waznym aspektem, szczegolnie z perspektywy czasu, jest to, ze mieszkania duuuzo wolniej zyskuja na wartosci w stosunku do domow. My sprzedalismy mieszkanie za 55% wiecej niz je kupilismy 7 lat wczesniej. Kolega, ktory kupil dom, na tej samej ulicy 3 miesiace pozniej niz my, moglby teraz zarobic 90%, bo tak prezentuja sie tam ceny domow. To sa setki tysiecy funtow roznicy.Spuszczam tu zaslone milczenia na fakt, ze mieszkania w Londynie teraz poplynely mega w dol, co jest wypadkowa pandemii - zamkniecia spoleczenstwa w domach i brexitu (choc bardziej tego pierwszego) i szczerze nie wiem, kiedy Londyn sie z tego otrzasnie. Szczegolnie, ze od kwietnia wchodzi ten "new development help to buy scheme", ktory pewnie jeszcze bardziej zepchnie w dol te starsze mieszkania, w zwyklych lokalizacjach.Patrzylam ostatnio na okolice, w ktorej sprzedawalismy i jest widoczny spadek, w ciagu ostatnich 8 miesiecy.Kolejna sprawa to dlugosc pozostalego leaseholdu, zeby sie nie przejechac to tak min. 95 lat jesli niedlugo bedzie sie sprzedawac, generalnie im wiecej tym lepiej. Za przedluzenie kazdy wlasciciel budynku, moze zazadac ile zechce + oplacenie swojego i jego prawnika. U nas, jeszcze sporo przed premium (czyli granicy 80lat pozostajacego leaseholdu) zyczyli sobie 15tys funtow od mieszkania + koszty prawnikow oczywiscie. Jak wchodzi premium to generalnie pozamiatane, chyba, ze ktos lubi placic miliony monet za nic :) Ponizej chyba 70ciu (?) juz banki nie kredytuja, jak ktos schodzi do zerowego, to np. budynek moga tak po prostu wyburzyc i masz fige z makiem.Moze jeszcze cos mi sie przypomni to dopisze :)
Edit. Przypomnialo mi sie - jakby ktos jednak migal sie od placenia czynszu, to po jakims czasie zaleglosci sa rozkladane na pozostale mieszkania w nowym budzecie na nowy rok. Tak o! W nagrode za to, ze jestes takim dobrym lokatorem i placisz swoje rachunki, zaplac jeszcze czyjes :D
oh wow ciekawe rzeczy wychodza 😮