Temat: Rozstaliśmy się. Ona nie chce schudnąć.

Dzięki wszystkim zainteresowanym za pomoc. Pracujemy nad sobą. Idzie ku dobremu.

oczywiscie ona niewinna chlop sam winny :p oboje zaniedbuja to dziecko..

I jeszcze jedno bym tu dodała - jeśli już żona się za to odchudzanie zabierze to ją w tym wspieraj i doceniaj nawet najmniejsze sukcesy. Daj jej odczuć że warto. Mój mąż nigdy nie wywierał na mnie presji że mam schudnąć bo on tak chce, i nigdy mi nie dawał odczuć że z nadwagą mu się nie podobam, ale jak zaczęłam chudnąć to jednak sama zaczęłam zauważać coraz więcej zainteresowania z jego strony i jego coraz bardziej maślane oczy XD Wraz z ilością zrzuconych kilogramow coraz bardziej odczuwałam że mu się bardziej podobam że jestem dla niego bardziej atrakcyjna, słyszałam coraz więcej komplementów. I to mega nakręcają do działania. Jak schudłam ponad 20kg to teraz praktycznie rąk ode mnie oderwać nie potrafi. I zwyczajnie sama teraz bardzo chcę żeby tak już pozostało. A gdy kobieta słyszy ciągle że jest brzydka, nieatrakcyjna i ogólnie najchętniej byś  od niej odszedł to jak jej ma się chcieć? Jak ktoś jest zdołowany, smutny czy czuje się odtrącony to tym trudniej się zmotywować do działania. A że u osób z nadwagą jedzenie często jest "lekarstwem" na smutki, to takie wywieranie presji będzie przynosiło odwrotny efekt. 

Despacitoo napisał(a):

oczywiscie ona niewinna chlop sam winny :p oboje zaniedbuja to dziecko..

Jasne, ale post jego, to odpowiedzi są skierowane do niego. Plus jeżeli ona zaniedbuje dziecko i jak widać nie da się jej przegadać (skoro nawet z lekarzem się kłóci, że nie ma problemu i córka wyrośnie), to nie ma sensu się kłócić czy jej zaniedbanie, czy jego wina i tak dalej, tylko zadbać o dietę i jakaś aktywność dla dziecka samemu. Bo tu przecież nie chodzi o ich udowadanianie sobie czyja wina, tylko o to żeby dziecko było zdrowe, nie miało potem nieprzyjemności w szkole i tak dalej i tak dalej. 

Piękny prezent robisz dla dorastającej dziewczynki, która widzi, ze ojciec odchodzi bo matka jest za gruba, na pewno pomoże jej to wyrobić sobie prawidłowy stosunek do jedzenia, zdrowego życia i przyszłych relacji z partnerem. Brawo.

Wilena napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

oczywiscie ona niewinna chlop sam winny :p oboje zaniedbuja to dziecko..

Jasne, ale post jego, to odpowiedzi są skierowane do niego. Plus jeżeli ona zaniedbuje dziecko i jak widać nie da się jej przegadać (skoro nawet z lekarzem się kłóci, że nie ma problemu i córka wyrośnie), to nie ma sensu się kłócić czy jej zaniedbanie, czy jego wina i tak dalej, tylko zadbać o dietę i jakaś aktywność dla dziecka samemu. Bo tu przecież nie chodzi o ich udowadanianie sobie czyja wina, tylko o to żeby dziecko było zdrowe, nie miało potem nieprzyjemności w szkole i tak dalej i tak dalej. 

po prostu jest to jawny atak na autora, ktory smie wytykac zonie, ze jest gruba bedac sam gruby i jeszcze straszyc odejsciem. Wg mnie dobrali sie niestety . Wszyscy we 3 powinni udac sie do dietetyka.. a te sugestie ze to on sam niech zacznie biegac i dziecko moze zechce wziac przyklad.. to rozumiem, ze zone nalezy w spokoju zostawic ? Taki jest wydzwiek niektorych komentarzy. 

szczerze mówiąc to po prostu musisz wprowadzic aktywność do rodziny. Bierzecie sanki i na spacer, ładna pogoda spacer, kupcie rakiety i lotki do badmintona, rower i na rowery dziecko niepełnosprawne w tym czasie może chyba godzinę zostać z babcią. 

po 2 wyślij żonę na badania do endokrynologa on zleci hormony tarczycy, krzywa insulinowa androgeny itd. nie ma co się rozpisywać bo innych rad nie ma. 

Mofra napisał(a):

No to mi się dostało. Spróbuję odpowiedzieć wszystkim krótko bo muszę wymeldować sie z hotelu.

Co do mojej wagi: Owszem przyznaję, mógłbym wyglądać lepiej. Ale do cholery, wciąż noszę rozmiar L, nie muszę kupować ciuchów w specjalistycznych sklepach. Jeżdżę na rowerze, biegam, robię brzuszki, chodzę po górach. Nieregularnie - przyznaje. Zawsze wszystko sam bo, choć namawiałem na spacery, to odpowiedź jest zawsze ta sama - jutro.  Ja mam wyglądać jak z żurnala, a ona nie może chociażby przyzwoicie?

Co do córki: Reaguję, staram się ograniczać chipsy, napoje. Ale słyszę jedno - czepiam się, przyjechał i się rządzi. Córka zawsze była mamusi, ja zawsze byłem ten drugi. 

Praca moja i jej: Pracuje za granicą ale jednak częściej jestem niż mnie nie ma. To są wyjazdy kilkudniowe, czasem tylko weekend i powrót, czasem 10 dni. Ona nie pracuje, raz że nie może z racji wychowywania córki na wózku (córka z pierwszego małżeństwa, 18 lat, normalnie chodzi do szkoły, jedynie ograniczenia ruchowe, umysł sprawny - też waży swoje). Dwa - moje zarobki spokojnie wystarczą. Od razu powiem, myślę że "przechorowała" niepełnosprawność córki. Jak się spotkaliśmy drugi raz (znaliśmy się za dzieciaka, byliśmy wtedy parą), wyglądała świetnie.

Kolejna sprawa, mieszkamy u jej matki. Mieliśmy kupić większe mieszkanie, ale że względu na pandemię plany zostały zweryfikowane. Zresztą, to super babka, wzięlibyśmy ją ze sobą w przypadku wyprowadzki. Także jestem w opozycji, 4 na jednego. Żadna nie widzi problemu. 

Powiem Ci tak: gdyby ktoś mnie posadził w domu a moim jedynym zajęciem miało być pranie, gotowanie obiadów i wychowywanie dzieci to bym pewnie też dziś była zaniedbana i ważyła 150kg. Nie mówię że każda kobieta tak ma. Wierzę że niektóre dziewczyny się spełniają w roli gospodyń domowych. Ale nie wszystkie. Ja gdy za długo siedzę w domu, to zwyczajnie trace ochotę do życia i łapię deprechę. Nie znam Twojej żony, ale może to tu po części tkwi problem? Siedzi w domu, opiekuję się dziećmi, w tym niepełnosprawną córką. Ty w domu jedynie bywasz. I do tego wszystkiego jeszcze ciągle słucha od Ciebie jaka jest beznadziejna i nie taka jaka być powinna. Czy ona ma coś dla siebie z życia? I sam przyznajesz że młodsza córka zawsze była "jej". Wię możejednak za mało się przykładasz? To że pracujesz nie powinno Cię zwalniać z roli bycia ojcem. 

Wiem, wychodzi na to że gdy baba ma wszystko na głowie - praca, dom, dzieci to źle, a jak siedzi w domu to też źle. Ale właśnie tu chodzi o ten balans, o znalezienie jakiegoś złotego środka. Przynajmniej w moim przypadku tak jest. 

Despacitoo napisał(a):

Wilena napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

oczywiscie ona niewinna chlop sam winny :p oboje zaniedbuja to dziecko..

Jasne, ale post jego, to odpowiedzi są skierowane do niego. Plus jeżeli ona zaniedbuje dziecko i jak widać nie da się jej przegadać (skoro nawet z lekarzem się kłóci, że nie ma problemu i córka wyrośnie), to nie ma sensu się kłócić czy jej zaniedbanie, czy jego wina i tak dalej, tylko zadbać o dietę i jakaś aktywność dla dziecka samemu. Bo tu przecież nie chodzi o ich udowadanianie sobie czyja wina, tylko o to żeby dziecko było zdrowe, nie miało potem nieprzyjemności w szkole i tak dalej i tak dalej. 

po prostu jest to jawny atak na autora, ktory smie wytykac zonie, ze jest gruba bedac sam gruby i jeszcze straszyc odejsciem. Wg mnie dobrali sie niestety . Wszyscy we 3 powinni udac sie do dietetyka.. a te sugestie ze to on sam niech zacznie biegac i dziecko moze zechce wziac przyklad.. to rozumiem, ze zone nalezy w spokoju zostawic ? Taki jest wydzwiek niektorych komentarzy. 

Za innych się nie wypowiadam. Sama uważam, że waga żony i waga córki to dwa odrębne tematy. Nie tyle, że żonę należy w spokoju zostawić, ale trzeba brać pod uwagę, że być może ona się za odchudzanie nigdy nie weźmie. A niezależnie od tego co zrobi żona, moim zdaniem wypadałoby zadbać o samego siebie i o dziecko. Zwłaszcza jak to dziecko ma dopiero sześć lat i samo sobie przecież ani nie gotuje, ani nie kupuje chipsów. Oczywiście najlepiej by było gdyby się za to wzięli razem, ale jak żona się uprze, że nie i koniec to co? Lepiej zostawić dziecko, niech dalej matka mu podtyka batoniki, może jeszcze zacznie jeść na pocieszenie i będzie coraz większy problem (a może być, bo coraz młodsze dzieci mają niezdrowe relacje z jedzeniem, a w domu narracja może być taka, że "ojciec umywa ręce"). 

Despacitoo napisał(a):

Wilena napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

oczywiscie ona niewinna chlop sam winny :p oboje zaniedbuja to dziecko..

Jasne, ale post jego, to odpowiedzi są skierowane do niego. Plus jeżeli ona zaniedbuje dziecko i jak widać nie da się jej przegadać (skoro nawet z lekarzem się kłóci, że nie ma problemu i córka wyrośnie), to nie ma sensu się kłócić czy jej zaniedbanie, czy jego wina i tak dalej, tylko zadbać o dietę i jakaś aktywność dla dziecka samemu. Bo tu przecież nie chodzi o ich udowadanianie sobie czyja wina, tylko o to żeby dziecko było zdrowe, nie miało potem nieprzyjemności w szkole i tak dalej i tak dalej. 

po prostu jest to jawny atak na autora, ktory smie wytykac zonie, ze jest gruba bedac sam gruby i jeszcze straszyc odejsciem. Wg mnie dobrali sie niestety . Wszyscy we 3 powinni udac sie do dietetyka.. a te sugestie ze to on sam niech zacznie biegac i dziecko moze zechce wziac przyklad.. to rozumiem, ze zone nalezy w spokoju zostawic ? Taki jest wydzwiek niektorych komentarzy. 

Zgadzam się, nie można tu "wybielać" żony autora. Ale różnica jest taka, że o ile za dziecko autor sam po części bierze odpowiedzialność, o tyle jego żona jest dorosłym człowiekiem i sama odpowieda za to co robi. O ile na córkę autor, jako rodzic może w jakiś sposób wpłynąć, tak żony do niczego zmusić nie może - bo i tak koniec końców żona zrobi jak będzie chciała.

Oczwiście że żona jest współwinna nadwagi dziecka. Ale np jakby mój stary pił i urządzał libacje alkoholowe to ja też bym na niego nie patrzyła tylko bym wzięła sprawy w swoje ręce i zabrała dziecko z takiego środowiska. Dla dobra dziecka. To oczywiście bardzo przerysowany przykład, ale jeśli jest dwoje rodziców i jedno nie zauważa problemu i swoimi działaniami dziecko krzywdzi, to jednak ten drugi rodzic powinien się poczuć do odpowiedzialności i zadziałać dla dobra dziecka, zamiast jedynie psioczyć na to drugie i rozkładać ręce.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.