Temat: Praca mało ambitna?

Hej dziewczyny i chłopaki! Pewnie tak późna pora wstawienia tego posta mówi sama za siebie - nie mogę spać bo myślę ! 😁 myślę nad moją przyszłą pracą . Jak przeanalizuje wszystkie moje prace to wychodzi na to , że najbardziej zadowolona byłam gdy ...sprzatalam!  wakacyjnie pomagalam teściowej w pracy . Pojechałam do niej zagranicę  , bo tam mieszka i pracuje od wielu lat.  I żadna praca, którą wykonywałam tu w Polsce nie dawała mi takiego komfortu psychicznego i finansowego jak ta zagranica . U nas pracowałam jako spedytor ,logistyk i korepetytor. dwa pierwsze zawody  były w miarę opłacalne,  ale kazdego dnia  niszczyły moje nerwy. Praca 8 h w biurze , po pracy non stop pod telefonem,  niejednokrotnie dostawalam telefony o 3 nad ranem bo kierowca ma problem . Czulam sie jak niewolnik i w końcu odeszlam .  Obecnie udzielam korepetycji. Jest ok, dzieci wyczekują zajęć,  rodzice są bardzo zadowoleni .kasa średnia.  Ale mnie to nudzi, mimo , iż na zajęciach jestem kreatywna i generalnie bardzo lubie moich uczniow . 😁 I mam taki dylemat , bo mimo 2 kierunków studiów czuje że sprzątanie da mi więcej radości niż praca za biurkiem w ciepelku . Dla mnie  studia nie są wyznacznikiem wartości człowieka. Natomiast gdy rozmawiam z bliskimi o tym , to robią na mnie wielkie oczy, bo " co to za przyjemność sprzątać czyjś syf , dwa kierunki studiów i pójdziesz pracować jak karyna z gimnazjalnym wykształceniem,  że trzeba mieć w życiu ambicje " . I mówią to wprost,  mimo że wiedzą że moja teściowa właśnie tak pracuje...  strasznie mnie to drażni i sprawia przykrość, bo to bliskie nam  osoby powinny nas wspierać. Na dodatek powiem , że będąc zagranica i sprzątając, nikt nie traktuje takiej osoby " z góry ".  tam jest to zawód jak każdy inny. Ba, zawod bardzo porrzebny . Teściowa nigdy nie narzekała ,  że ktoś jej ubliżył czy potraktował jak kogoś gorszego . Wręcz przeciwnie. Bardzo ją i jej pracę szanują,  dopytują co u niej , jak się miewa . I do tego dostaje porządne pieniądze,  zawsze na czas.  To chyba w naszej polskiej mentalności pewien trybik szwankuje , że z łatwością oceniamy i szufladkujemy innych .  Ze jak komus zaplacimy 15 zl/h za wysprzatanie mieszkanie to czujemy się jak bogowie , a sprzątaczka to niewolnik . Mamy predyspozycje do zadzierania nosa i pokazywania wyższości 😬  a mnie sprzatanie relaksuje , nie czuje  presji ,  robię swoje , idę do domu i mam czas dla siebie . Zdrowie psychiczne jest dla mnie mega ważne i nie wyobrażam sobie wrócić znów do tego ciągłego wyścigu szczurów ,  ciągłego podkręcania tempa pracy , bycia non stop dla pracodawcy . Co  wy sądzicie o takiej pracy ?  jeśli ktoś sprząta to jest to oznaką braku intelektu / ambicji? Co siedzi w waszych głowach? 🤔😄

Berchen napisał(a):

Wilena napisał(a):

Berchen napisał(a):Wilena napisał(a): Berchen napisał(a):Wilena napisał(a):Moim zdaniem, tak, mało ambitna praca. Codziennie te same, podstawowe czynności, zero możliwości rozwoju, niczego nowego się nie można nauczyć, nie zdobywa się nowego doświadczenia. Praca taka, która może wykonywać "każdy" (cudzysłów, bo wiadomo że niektórym zdrowie w końcu wysiądzie) - ale wykształcenia nie potrzeba, można zatrudnić ludzi z ulicy, co w praktyce moim zdaniem oznacza, że wiele osób będzie szukało coraz taniej, znajdzie sobie obcokrajowców zza coraz bardziej wschodniej granicy, którzy chcą się zaczepić w jakiejkolwiek pracy i zgodzą się pracować za marne grosze. Jak najbardziej rozumiem, że masz dość pracy, gdzie stałe trzeba być pod telefonem, jest ciągły stres i przynoszenie pracy do domu. Ale przecież jest wiele opcji gdzieś pośrodku. Nie każda praca biurowa/umysłowa wiąże się z wizją wylądowania w domu wariatów. Plus no nie wiem. Nie dziwię się trochę reakcji Twojej rodziny, bo to takie zamykanie sobie drzwi, gdybyś jednak chciała potem szukać innej pracy. Jak ktoś sobie dorabia sprzątaniem na studiach, to nie ma problemu (nie wpisze tego potem w cv - poda studia i już). A tak to co? Będziesz chciała kiedyś pracować gdzieś za biurkiem i powiesz, że np. ostatnie pięć lat sprzątałaś? Nie mam nic wspólnego z rekrutacją, nie wiem jak to wygląda - ale popytaj wśród ludzi, którzy coś wiedzą na ten temat. Czy to Ci potem nie zamknie drzwi do zmiany pracy.  nie przesadzajmy z tym zamknieciem kariery, lata temu pelno studentow konczylo na sprzedarzy tzw "pietruszki na rynku" i jakos przypuszczam zyja. Teraz sa takie czasy ze zmiana pracy , wiele miejsc pracy nie jest niczym szokujacym. Lata temu ludzie myśleli, że Ziemia jest płaska. Bez sensu się odwoływać do tego co było kiedyś, bo świat idzie do przodu i teraz jest teraz, a nie kiedyś, lata temu, albo za czasów czyjeś młodości. Do przypuszczeń też się bez sensu odwoływać - pisałam o tym wyżej, ja sama w temacie nie siedzę i autorka potrzebuje kogoś kto przeprowadza rekrutacje (albo przynajmniej był w podobnej sytuacji), a nie wróżki. Nie chodzi o samo zmienianie pracy. Tylko o wywrócenie do góry nogami "normalnej" kolejności. Nawet jak ktoś zaczynał sprzątając, to potem mógł skończyć jakieś szkoły, kursy, studia i znajdzie inną pracę, bo widać że się rozwija i ma ambicję. A taka stagnacja na zasadzie "mam nieprzepracowaną traumę po poprzedniej pracy i co prawda mam dwa dyplomy i doświadczenie zawodowe w branżach wymagających konkretnych umiejętności, ale wolę iść do pracy, która nie wymaga żadnych kwalifikacji" wygląda średnio. Znaczy moim zdaniem, bo powtórzę się że tu by trzeba było kogoś kto siedzi w temacie, a nie moich przypuszczeń, albo opowieści o zamierzchłych czasach.  to ze ludzie po studiach jakis czas pracuja sprzatajac czy kelnerujac to nie sa zamierzchle czasy, wiekszosc wyjezdzajacej mlodziezy od tego zaczyna, co nie zamyka im w zaden sposob przejscia z czasem do swojego zawodu. To akurat nie sa przypuszczenia a fakty. A autorka wyjeżdża? Bo tego nie napisała. Jak na razie było tylko wpomniane o wakacyjnym wyjeździe do cioci za granicą kiedyś tam i tyle. 

moze podsumuje moje zdanie dotyczace pierwszego postu autorki, bo widze ze temat zbacza i twoje prowokacyjne pytania prowadza do nikad. 

1. Zadna praca nie hanbi i jesli ktos idzie sprzatac to nie musi miec z jego ambicjami nic wspolnego. 

2. Sprzatanie jest praca ciezka fizycznie i na dluzsza mete nie polecam, wystarczy porozmawiac z osobami , ktore tak latami pracuja i nie mam na mysli pracy 2-3 godz dziennie tylko prace na pelen etat, czyli conajmniej 8 godz. 

3. Odpowiedzialnosc w takiej pracy zalezy od miejsca pracy, mozna tez nabawic sie problemow niszczac jakis np. drogi sprzet przecierajac go niewlasciwym srodkiem , zbic droga lampe,  czy inny "fajans " i miec powazne koszty do pokrycia ( w Niemczech mialam specjalne ubezpieczenie od tego typu wypadkow, na szczescie nie korzstalam) - to dla tych co uwazaja ze przy tej pracy nei trzeba myslec. 

4. Uwazam ze jest to dobra praca na okres przejsciowy. Warto tez miec umowe i ubezpieczenie. 

5. Nie uwazam zeby zamykala droge na przyszlosc czy przynosila hanbe w zyciorysie, sama bedac w Niemczech na czas oczekiwania na uznanie dyplomu sprzatalam i nikt mnie o ten czas nie pytal, Od wielu lat pracuje w swoim zawodzie i tamten okres wspominam tylko jako okres ciezkiej pracy fizycznej.

A ja rozumiem o co chodzi Wilenie, w odniesieniu do postu autorki i ogolnie bez odbiegania od tematu.

Z definicji sprzatac ktos musi. Tak ten swiat ustawiony. Jak to mowia: zadna praca nie hanbi. Ale wlasnie, ktos kto ma inne mozliwosci powinien z nich skorzystac zanim utknie w sprzataniu. Autorka ich nawet nie wziela pod uwage. Albo praca jak dotychczas albo “relaksujace” sprzatanie. A pomiedzy jest wiele, wiele innych opcji.

Pkt2 - zgadzam sie. Posty dziewczyny, ktora pracuje na 1/2 etatu i “swietnie sobie radzi finansowo” trzeba potraktowac z dystansem.

Pkt3 - jasne, jak w kazdej pracy. Jednostkowo taki blad moze duzo kosztowac, ale realnie wiekszosc nie popelnia ich na taka skale (zatrudniam panie do sprzatania od kilkunastu lat, w sumie zadne profesjonalistki i jedyna szkoda dotychczas to obita odkurzaczem sciana), podobnie u znajomych i moich rodzicow. Nikt nie prosil o zwrot kosztow, ryzyko wkalkulowane;-) I powaznie, uzycie wlasciwego srodka (pomijam opis, wiekszosc ma obrazki) nie powinno przekraczac niczyich mozliwosci, a juz szczegolnie kogos kto to robi na codzien. Jak ja popelnie blad w pracy to konsekwencje sa duzo bardziej powazne.

Pkt5 i tak ogolnie. Tobie Berchen sie udalo, ze nikt nie spytal. Moze sektor ma braki kadrowe moze inny powod. Mnie rozliczali z kazdego miesiaca przerwy. I byl to problem. Podobnie maja moi znajomi szukajacy pracy. Tak wiec nikt nie moze sobie pozwolic na krok w tyl i przerwe na sprzatanie czy inne tego typu zajecie. Inna rzecz, ze sama wiesz ze za granica nikt przed obcokrajowacami czerwonych dywanow nie rozklada. Albo konkuruja doswiadczeniem i zarobkami, na jakie sie sa w stanie zgodzic, albo spadaja na koniec listy kandydatow. Dodaj do tego rynek pracy, skale bezrobocia i sama wiesz jak jest. O ile ktos tam sobie dorabia na studiach i nie wpisze tego, to juz raczej z ostatnich lat studiow i zaraz po jest rozliczany. I przy obecbym rynku raczej sprzatanie nie powali zadnego rekrutera na kolana. Dla mnie to cofanie sie i zaprzepaszczanie szansy. I teraz ostatnia rzecz, ilu znasz Polakow za granica, ktorzy zaczeli od “sprzatania” a teraz maja fajna prace? Tak procentowo, bo jednostki zawsze sie znajda. Ja moze jedna osobe. Wiekszosc albo juz zaczela mniej lub bardziej zgodnie z wyksztalceniem, ale nie od prac fizycznych i poszla w gore, a reszta jak sprzatala czy pracowala fizycznie tak do dzis to robi. Jednostkom sie udalo (przy duzej determinacji). 

LinuxS napisał(a):

Berchen napisał(a):Wilena napisał(a): Berchen napisał(a):Wilena napisał(a): Berchen napisał(a):Wilena napisał(a):Moim zdaniem, tak, mało ambitna praca. Codziennie te same, podstawowe czynności, zero możliwości rozwoju, niczego nowego się nie można nauczyć, nie zdobywa się nowego doświadczenia. Praca taka, która może wykonywać "każdy" (cudzysłów, bo wiadomo że niektórym zdrowie w końcu wysiądzie) - ale wykształcenia nie potrzeba, można zatrudnić ludzi z ulicy, co w praktyce moim zdaniem oznacza, że wiele osób będzie szukało coraz taniej, znajdzie sobie obcokrajowców zza coraz bardziej wschodniej granicy, którzy chcą się zaczepić w jakiejkolwiek pracy i zgodzą się pracować za marne grosze. Jak najbardziej rozumiem, że masz dość pracy, gdzie stałe trzeba być pod telefonem, jest ciągły stres i przynoszenie pracy do domu. Ale przecież jest wiele opcji gdzieś pośrodku. Nie każda praca biurowa/umysłowa wiąże się z wizją wylądowania w domu wariatów. Plus no nie wiem. Nie dziwię się trochę reakcji Twojej rodziny, bo to takie zamykanie sobie drzwi, gdybyś jednak chciała potem szukać innej pracy. Jak ktoś sobie dorabia sprzątaniem na studiach, to nie ma problemu (nie wpisze tego potem w cv - poda studia i już). A tak to co? Będziesz chciała kiedyś pracować gdzieś za biurkiem i powiesz, że np. ostatnie pięć lat sprzątałaś? Nie mam nic wspólnego z rekrutacją, nie wiem jak to wygląda - ale popytaj wśród ludzi, którzy coś wiedzą na ten temat. Czy to Ci potem nie zamknie drzwi do zmiany pracy.  nie przesadzajmy z tym zamknieciem kariery, lata temu pelno studentow konczylo na sprzedarzy tzw "pietruszki na rynku" i jakos przypuszczam zyja. Teraz sa takie czasy ze zmiana pracy , wiele miejsc pracy nie jest niczym szokujacym. Lata temu ludzie myśleli, że Ziemia jest płaska. Bez sensu się odwoływać do tego co było kiedyś, bo świat idzie do przodu i teraz jest teraz, a nie kiedyś, lata temu, albo za czasów czyjeś młodości. Do przypuszczeń też się bez sensu odwoływać - pisałam o tym wyżej, ja sama w temacie nie siedzę i autorka potrzebuje kogoś kto przeprowadza rekrutacje (albo przynajmniej był w podobnej sytuacji), a nie wróżki. Nie chodzi o samo zmienianie pracy. Tylko o wywrócenie do góry nogami "normalnej" kolejności. Nawet jak ktoś zaczynał sprzątając, to potem mógł skończyć jakieś szkoły, kursy, studia i znajdzie inną pracę, bo widać że się rozwija i ma ambicję. A taka stagnacja na zasadzie "mam nieprzepracowaną traumę po poprzedniej pracy i co prawda mam dwa dyplomy i doświadczenie zawodowe w branżach wymagających konkretnych umiejętności, ale wolę iść do pracy, która nie wymaga żadnych kwalifikacji" wygląda średnio. Znaczy moim zdaniem, bo powtórzę się że tu by trzeba było kogoś kto siedzi w temacie, a nie moich przypuszczeń, albo opowieści o zamierzchłych czasach.  to ze ludzie po studiach jakis czas pracuja sprzatajac czy kelnerujac to nie sa zamierzchle czasy, wiekszosc wyjezdzajacej mlodziezy od tego zaczyna, co nie zamyka im w zaden sposob przejscia z czasem do swojego zawodu. To akurat nie sa przypuszczenia a fakty. A autorka wyjeżdża? Bo tego nie napisała. Jak na razie było tylko wpomniane o wakacyjnym wyjeździe do cioci za granicą kiedyś tam i tyle.  moze podsumuje moje zdanie dotyczace pierwszego postu autorki, bo widze ze temat zbacza i twoje prowokacyjne pytania prowadza do nikad.  1. Zadna praca nie hanbi i jesli ktos idzie sprzatac to nie musi miec z jego ambicjami nic wspolnego.  2. Sprzatanie jest praca ciezka fizycznie i na dluzsza mete nie polecam, wystarczy porozmawiac z osobami , ktore tak latami pracuja i nie mam na mysli pracy 2-3 godz dziennie tylko prace na pelen etat, czyli conajmniej 8 godz.  3. Odpowiedzialnosc w takiej pracy zalezy od miejsca pracy, mozna tez nabawic sie problemow niszczac jakis np. drogi sprzet przecierajac go niewlasciwym srodkiem , zbic droga lampe,  czy inny "fajans " i miec powazne koszty do pokrycia ( w Niemczech mialam specjalne ubezpieczenie od tego typu wypadkow, na szczescie nie korzstalam) - to dla tych co uwazaja ze przy tej pracy nei trzeba myslec.  4. Uwazam ze jest to dobra praca na okres przejsciowy. Warto tez miec umowe i ubezpieczenie.  5. Nie uwazam zeby zamykala droge na przyszlosc czy przynosila hanbe w zyciorysie, sama bedac w Niemczech na czas oczekiwania na uznanie dyplomu sprzatalam i nikt mnie o ten czas nie pytal, Od wielu lat pracuje w swoim zawodzie i tamten okres wspominam tylko jako okres ciezkiej pracy fizycznej. A ja rozumiem o co chodzi Wilenie, w odniesieniu do postu autorki i ogolnie bez odbiegania od tematu. Z definicji sprzatac ktos musi. Tak ten swiat ustawiony. Jak to mowia: zadna praca nie hanbi. Ale wlasnie, ktos kto ma inne mozliwosci powinien z nich skorzystac zanim utknie w sprzataniu. Autorka ich nawet nie wziela pod uwage. Albo praca jak dotychczas albo ?relaksujace? sprzatanie. A pomiedzy jest wiele, wiele innych opcji. Pkt2 - zgadzam sie. Posty dziewczyny, ktora pracuje na 1/2 etatu i ?swietnie sobie radzi finansowo? trzeba potraktowac z dystansem. Pkt3 - jasne, jak w kazdej pracy. Jednostkowo taki blad moze duzo kosztowac, ale realnie wiekszosc nie popelnia ich na taka skale (zatrudniam panie do sprzatania od kilkunastu lat, w sumie zadne profesjonalistki i jedyna szkoda dotychczas to obita odkurzaczem sciana), podobnie u znajomych i moich rodzicow. Nikt nie prosil o zwrot kosztow, ryzyko wkalkulowane;-) I powaznie, uzycie wlasciwego srodka (pomijam opis, wiekszosc ma obrazki) nie powinno przekraczac niczyich mozliwosci, a juz szczegolnie kogos kto to robi na codzien. Jak ja popelnie blad w pracy to konsekwencje sa duzo bardziej powazne. Pkt5 i tak ogolnie. Tobie Berchen sie udalo, ze nikt nie spytal. Moze sektor ma braki kadrowe moze inny powod. Mnie rozliczali z kazdego miesiaca przerwy. I byl to problem. Podobnie maja moi znajomi szukajacy pracy. Tak wiec nikt nie moze sobie pozwolic na krok w tyl i przerwe na sprzatanie czy inne tego typu zajecie. Inna rzecz, ze sama wiesz ze za granica nikt przed obcokrajowacami czerwonych dywanow nie rozklada. Albo konkuruja doswiadczeniem i zarobkami, na jakie sie sa w stanie zgodzic, albo spadaja na koniec listy kandydatow. Dodaj do tego rynek pracy, skale bezrobocia i sama wiesz jak jest. O ile ktos tam sobie dorabia na studiach i nie wpisze tego, to juz raczej z ostatnich lat studiow i zaraz po jest rozliczany. I przy obecbym rynku raczej sprzatanie nie powali zadnego rekrutera na kolana. Dla mnie to cofanie sie i zaprzrpaszczanie szansy. I teraz ostatnia rzecz, ilu znasz Polakow za granica, ktorzy zaczeli od ?sprzatania? a teraz maja fajna prace? Tak procentowo, bo jednostki zawsze sie znajda. Ja moze jedna osobe. Wiekszosc albo juz zaczela mniej lub barziej zgodnie z wyksztalceniem, ale nie od prac fizycznych i poszla w gore, a reszta jak sprzatala czy oracowala fizycznie tak do dzis to robi. Jednostkom sie udalo (przy duzej determinacji). 

do ostatniego punktu - fakt ze malo jest ludzi, ktorzy  podejma wyzwanie osiagniecia czegos wiecej za granica, duzo jest osob, ktorym sie nie chce, nie chca uczyc sie jezyka, nie podejmuja sie przekwalifikowania, bo to nie jest latwa droga. potrzbna jest odwaga, wiara w swoje mozliwosci, znajomosc lub chec nauczenia sie jezyka na wyzszym poziomie niz podstawowa komunikacja. Przerwy w zyciorysie- nie   pamietam gdzie zyjesz, byc moze dziedzina pracy ma tez znaczenie. Ja tu w Niemczech czesto slysze o tym ze ktos robil sobie tzw. Gap Jahr -  po maturze wyjerzdzaja mlodzi ludzie za granice zeby poznac inna rzeczywistosc, jezyk. Nauczyciele maja prawo do takiego roku przerwy , jest to rok czesciowo platny. Kazdy ma jakies tam swoje doswiadczenia i nie ma co generalizowac. Znam w Pl kobiety ktore po powrocie ze sprzatania cz ypracy w opiece w Ameryce wracaja do zawodu i zyja jak zyly.

ja moze powinnam cos sprostowac. Radze sobie finansowo na pol eratu, ale nie place podatku. Mam wysoka kwota wolna.

na magazynach i na produkcji sa nizsze stawki niz na sprzataniu. Przynajmniej w mojej okolicy. 

Pasek wagi

Berchen napisał(a):

Wilena napisał(a):

Berchen napisał(a):Wilena napisał(a): Berchen napisał(a):Wilena napisał(a):Moim zdaniem, tak, mało ambitna praca. Codziennie te same, podstawowe czynności, zero możliwości rozwoju, niczego nowego się nie można nauczyć, nie zdobywa się nowego doświadczenia. Praca taka, która może wykonywać "każdy" (cudzysłów, bo wiadomo że niektórym zdrowie w końcu wysiądzie) - ale wykształcenia nie potrzeba, można zatrudnić ludzi z ulicy, co w praktyce moim zdaniem oznacza, że wiele osób będzie szukało coraz taniej, znajdzie sobie obcokrajowców zza coraz bardziej wschodniej granicy, którzy chcą się zaczepić w jakiejkolwiek pracy i zgodzą się pracować za marne grosze. Jak najbardziej rozumiem, że masz dość pracy, gdzie stałe trzeba być pod telefonem, jest ciągły stres i przynoszenie pracy do domu. Ale przecież jest wiele opcji gdzieś pośrodku. Nie każda praca biurowa/umysłowa wiąże się z wizją wylądowania w domu wariatów. Plus no nie wiem. Nie dziwię się trochę reakcji Twojej rodziny, bo to takie zamykanie sobie drzwi, gdybyś jednak chciała potem szukać innej pracy. Jak ktoś sobie dorabia sprzątaniem na studiach, to nie ma problemu (nie wpisze tego potem w cv - poda studia i już). A tak to co? Będziesz chciała kiedyś pracować gdzieś za biurkiem i powiesz, że np. ostatnie pięć lat sprzątałaś? Nie mam nic wspólnego z rekrutacją, nie wiem jak to wygląda - ale popytaj wśród ludzi, którzy coś wiedzą na ten temat. Czy to Ci potem nie zamknie drzwi do zmiany pracy.  nie przesadzajmy z tym zamknieciem kariery, lata temu pelno studentow konczylo na sprzedarzy tzw "pietruszki na rynku" i jakos przypuszczam zyja. Teraz sa takie czasy ze zmiana pracy , wiele miejsc pracy nie jest niczym szokujacym. Lata temu ludzie myśleli, że Ziemia jest płaska. Bez sensu się odwoływać do tego co było kiedyś, bo świat idzie do przodu i teraz jest teraz, a nie kiedyś, lata temu, albo za czasów czyjeś młodości. Do przypuszczeń też się bez sensu odwoływać - pisałam o tym wyżej, ja sama w temacie nie siedzę i autorka potrzebuje kogoś kto przeprowadza rekrutacje (albo przynajmniej był w podobnej sytuacji), a nie wróżki. Nie chodzi o samo zmienianie pracy. Tylko o wywrócenie do góry nogami "normalnej" kolejności. Nawet jak ktoś zaczynał sprzątając, to potem mógł skończyć jakieś szkoły, kursy, studia i znajdzie inną pracę, bo widać że się rozwija i ma ambicję. A taka stagnacja na zasadzie "mam nieprzepracowaną traumę po poprzedniej pracy i co prawda mam dwa dyplomy i doświadczenie zawodowe w branżach wymagających konkretnych umiejętności, ale wolę iść do pracy, która nie wymaga żadnych kwalifikacji" wygląda średnio. Znaczy moim zdaniem, bo powtórzę się że tu by trzeba było kogoś kto siedzi w temacie, a nie moich przypuszczeń, albo opowieści o zamierzchłych czasach.  to ze ludzie po studiach jakis czas pracuja sprzatajac czy kelnerujac to nie sa zamierzchle czasy, wiekszosc wyjezdzajacej mlodziezy od tego zaczyna, co nie zamyka im w zaden sposob przejscia z czasem do swojego zawodu. To akurat nie sa przypuszczenia a fakty. A autorka wyjeżdża? Bo tego nie napisała. Jak na razie było tylko wpomniane o wakacyjnym wyjeździe do cioci za granicą kiedyś tam i tyle. 

moze podsumuje moje zdanie dotyczace pierwszego postu autorki, bo widze ze temat zbacza i twoje prowokacyjne pytania prowadza do nikad. 

1. Zadna praca nie hanbi i jesli ktos idzie sprzatac to nie musi miec z jego ambicjami nic wspolnego. 

2. Sprzatanie jest praca ciezka fizycznie i na dluzsza mete nie polecam, wystarczy porozmawiac z osobami , ktore tak latami pracuja i nie mam na mysli pracy 2-3 godz dziennie tylko prace na pelen etat, czyli conajmniej 8 godz. 

3. Odpowiedzialnosc w takiej pracy zalezy od miejsca pracy, mozna tez nabawic sie problemow niszczac jakis np. drogi sprzet przecierajac go niewlasciwym srodkiem , zbic droga lampe,  czy inny "fajans " i miec powazne koszty do pokrycia ( w Niemczech mialam specjalne ubezpieczenie od tego typu wypadkow, na szczescie nie korzstalam) - to dla tych co uwazaja ze przy tej pracy nei trzeba myslec. 

4. Uwazam ze jest to dobra praca na okres przejsciowy. Warto tez miec umowe i ubezpieczenie. 

5. Nie uwazam zeby zamykala droge na przyszlosc czy przynosila hanbe w zyciorysie, sama bedac w Niemczech na czas oczekiwania na uznanie dyplomu sprzatalam i nikt mnie o ten czas nie pytal, Od wielu lat pracuje w swoim zawodzie i tamten okres wspominam tylko jako okres ciezkiej pracy fizycznej.

Z tego co pamietam, jestes przedszkolanka*? Mysle, ze co innego zmienic prace ze sprzataczki na przedszkolanke, a ze sprzataczki na korpo (zalezy tez od stanowiska)... Moze i sie da, zalezy jak autorka przedstawilaby dlaczego pracowala np 5 lat sprzatajac. U mnie w firmie ciezko byloby jej sie dostac.

*nie uwazam, ze to "gorszy" zawod, a moglo to tak zabrzmiec :) ale mniej wymagajacy.

Berchen napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Berchen napisał(a):Wilena napisał(a): Berchen napisał(a):Wilena napisał(a): Berchen napisał(a):Wilena napisał(a):Moim zdaniem, tak, mało ambitna praca. Codziennie te same, podstawowe czynności, zero możliwości rozwoju, niczego nowego się nie można nauczyć, nie zdobywa się nowego doświadczenia. Praca taka, która może wykonywać "każdy" (cudzysłów, bo wiadomo że niektórym zdrowie w końcu wysiądzie) - ale wykształcenia nie potrzeba, można zatrudnić ludzi z ulicy, co w praktyce moim zdaniem oznacza, że wiele osób będzie szukało coraz taniej, znajdzie sobie obcokrajowców zza coraz bardziej wschodniej granicy, którzy chcą się zaczepić w jakiejkolwiek pracy i zgodzą się pracować za marne grosze. Jak najbardziej rozumiem, że masz dość pracy, gdzie stałe trzeba być pod telefonem, jest ciągły stres i przynoszenie pracy do domu. Ale przecież jest wiele opcji gdzieś pośrodku. Nie każda praca biurowa/umysłowa wiąże się z wizją wylądowania w domu wariatów. Plus no nie wiem. Nie dziwię się trochę reakcji Twojej rodziny, bo to takie zamykanie sobie drzwi, gdybyś jednak chciała potem szukać innej pracy. Jak ktoś sobie dorabia sprzątaniem na studiach, to nie ma problemu (nie wpisze tego potem w cv - poda studia i już). A tak to co? Będziesz chciała kiedyś pracować gdzieś za biurkiem i powiesz, że np. ostatnie pięć lat sprzątałaś? Nie mam nic wspólnego z rekrutacją, nie wiem jak to wygląda - ale popytaj wśród ludzi, którzy coś wiedzą na ten temat. Czy to Ci potem nie zamknie drzwi do zmiany pracy.  nie przesadzajmy z tym zamknieciem kariery, lata temu pelno studentow konczylo na sprzedarzy tzw "pietruszki na rynku" i jakos przypuszczam zyja. Teraz sa takie czasy ze zmiana pracy , wiele miejsc pracy nie jest niczym szokujacym. Lata temu ludzie myśleli, że Ziemia jest płaska. Bez sensu się odwoływać do tego co było kiedyś, bo świat idzie do przodu i teraz jest teraz, a nie kiedyś, lata temu, albo za czasów czyjeś młodości. Do przypuszczeń też się bez sensu odwoływać - pisałam o tym wyżej, ja sama w temacie nie siedzę i autorka potrzebuje kogoś kto przeprowadza rekrutacje (albo przynajmniej był w podobnej sytuacji), a nie wróżki. Nie chodzi o samo zmienianie pracy. Tylko o wywrócenie do góry nogami "normalnej" kolejności. Nawet jak ktoś zaczynał sprzątając, to potem mógł skończyć jakieś szkoły, kursy, studia i znajdzie inną pracę, bo widać że się rozwija i ma ambicję. A taka stagnacja na zasadzie "mam nieprzepracowaną traumę po poprzedniej pracy i co prawda mam dwa dyplomy i doświadczenie zawodowe w branżach wymagających konkretnych umiejętności, ale wolę iść do pracy, która nie wymaga żadnych kwalifikacji" wygląda średnio. Znaczy moim zdaniem, bo powtórzę się że tu by trzeba było kogoś kto siedzi w temacie, a nie moich przypuszczeń, albo opowieści o zamierzchłych czasach.  to ze ludzie po studiach jakis czas pracuja sprzatajac czy kelnerujac to nie sa zamierzchle czasy, wiekszosc wyjezdzajacej mlodziezy od tego zaczyna, co nie zamyka im w zaden sposob przejscia z czasem do swojego zawodu. To akurat nie sa przypuszczenia a fakty. A autorka wyjeżdża? Bo tego nie napisała. Jak na razie było tylko wpomniane o wakacyjnym wyjeździe do cioci za granicą kiedyś tam i tyle.  moze podsumuje moje zdanie dotyczace pierwszego postu autorki, bo widze ze temat zbacza i twoje prowokacyjne pytania prowadza do nikad.  1. Zadna praca nie hanbi i jesli ktos idzie sprzatac to nie musi miec z jego ambicjami nic wspolnego.  2. Sprzatanie jest praca ciezka fizycznie i na dluzsza mete nie polecam, wystarczy porozmawiac z osobami , ktore tak latami pracuja i nie mam na mysli pracy 2-3 godz dziennie tylko prace na pelen etat, czyli conajmniej 8 godz.  3. Odpowiedzialnosc w takiej pracy zalezy od miejsca pracy, mozna tez nabawic sie problemow niszczac jakis np. drogi sprzet przecierajac go niewlasciwym srodkiem , zbic droga lampe,  czy inny "fajans " i miec powazne koszty do pokrycia ( w Niemczech mialam specjalne ubezpieczenie od tego typu wypadkow, na szczescie nie korzstalam) - to dla tych co uwazaja ze przy tej pracy nei trzeba myslec.  4. Uwazam ze jest to dobra praca na okres przejsciowy. Warto tez miec umowe i ubezpieczenie.  5. Nie uwazam zeby zamykala droge na przyszlosc czy przynosila hanbe w zyciorysie, sama bedac w Niemczech na czas oczekiwania na uznanie dyplomu sprzatalam i nikt mnie o ten czas nie pytal, Od wielu lat pracuje w swoim zawodzie i tamten okres wspominam tylko jako okres ciezkiej pracy fizycznej. A ja rozumiem o co chodzi Wilenie, w odniesieniu do postu autorki i ogolnie bez odbiegania od tematu. Z definicji sprzatac ktos musi. Tak ten swiat ustawiony. Jak to mowia: zadna praca nie hanbi. Ale wlasnie, ktos kto ma inne mozliwosci powinien z nich skorzystac zanim utknie w sprzataniu. Autorka ich nawet nie wziela pod uwage. Albo praca jak dotychczas albo ?relaksujace? sprzatanie. A pomiedzy jest wiele, wiele innych opcji. Pkt2 - zgadzam sie. Posty dziewczyny, ktora pracuje na 1/2 etatu i ?swietnie sobie radzi finansowo? trzeba potraktowac z dystansem. Pkt3 - jasne, jak w kazdej pracy. Jednostkowo taki blad moze duzo kosztowac, ale realnie wiekszosc nie popelnia ich na taka skale (zatrudniam panie do sprzatania od kilkunastu lat, w sumie zadne profesjonalistki i jedyna szkoda dotychczas to obita odkurzaczem sciana), podobnie u znajomych i moich rodzicow. Nikt nie prosil o zwrot kosztow, ryzyko wkalkulowane;-) I powaznie, uzycie wlasciwego srodka (pomijam opis, wiekszosc ma obrazki) nie powinno przekraczac niczyich mozliwosci, a juz szczegolnie kogos kto to robi na codzien. Jak ja popelnie blad w pracy to konsekwencje sa duzo bardziej powazne. Pkt5 i tak ogolnie. Tobie Berchen sie udalo, ze nikt nie spytal. Moze sektor ma braki kadrowe moze inny powod. Mnie rozliczali z kazdego miesiaca przerwy. I byl to problem. Podobnie maja moi znajomi szukajacy pracy. Tak wiec nikt nie moze sobie pozwolic na krok w tyl i przerwe na sprzatanie czy inne tego typu zajecie. Inna rzecz, ze sama wiesz ze za granica nikt przed obcokrajowacami czerwonych dywanow nie rozklada. Albo konkuruja doswiadczeniem i zarobkami, na jakie sie sa w stanie zgodzic, albo spadaja na koniec listy kandydatow. Dodaj do tego rynek pracy, skale bezrobocia i sama wiesz jak jest. O ile ktos tam sobie dorabia na studiach i nie wpisze tego, to juz raczej z ostatnich lat studiow i zaraz po jest rozliczany. I przy obecbym rynku raczej sprzatanie nie powali zadnego rekrutera na kolana. Dla mnie to cofanie sie i zaprzrpaszczanie szansy. I teraz ostatnia rzecz, ilu znasz Polakow za granica, ktorzy zaczeli od ?sprzatania? a teraz maja fajna prace? Tak procentowo, bo jednostki zawsze sie znajda. Ja moze jedna osobe. Wiekszosc albo juz zaczela mniej lub barziej zgodnie z wyksztalceniem, ale nie od prac fizycznych i poszla w gore, a reszta jak sprzatala czy oracowala fizycznie tak do dzis to robi. Jednostkom sie udalo (przy duzej determinacji). 

do ostatniego punktu - fakt ze malo jest ludzi, ktorzy  podejma wyzwanie osiagniecia czegos wiecej za granica, duzo jest osob, ktorym sie nie chce, nie chca uczyc sie jezyka, nie podejmuja sie przekwalifikowania, bo to nie jest latwa droga. potrzbna jest odwaga, wiara w swoje mozliwosci, znajomosc lub chec nauczenia sie jezyka na wyzszym poziomie niz podstawowa komunikacja. Przerwy w zyciorysie- nie   pamietam gdzie zyjesz, byc moze dziedzina pracy ma tez znaczenie. Ja tu w Niemczech czesto slysze o tym ze ktos robil sobie tzw. Gap Jahr -  po maturze wyjerzdzaja mlodzi ludzie za granice zeby poznac inna rzeczywistosc, jezyk. Nauczyciele maja prawo do takiego roku przerwy , jest to rok czesciowo platny. Kazdy ma jakies tam swoje doswiadczenia i nie ma co generalizowac. Znam w Pl kobiety ktore po powrocie ze sprzatania cz ypracy w opiece w Ameryce wracaja do zawodu i zyja jak zyly.

"Ja tu w Niemczech czesto slysze o tym ze ktos robil sobie tzw. Gap Jahr - po maturze wyjerzdzaja mlodzi ludzie za granice zeby poznac inna rzeczywistosc, jezyk."

Wiem, o czym mowisz :) Ale no wlasnie, to jest rok, ktory przeznaczaja, zeby poznac inny kraj, jezyk, moze tam porobic jakies kursy, zebrac doswiadczenie (sama mialam taki rok po nauce). Na rozmowie o prace dobrze to wyglada. Co innego po studiach miec "dobra" prace, potem kilka lat sprzatac, i znow szukac "dobrej" pracy (i tu tez mam na mysli sytuacje jaka ma autorka - czyli dobra, bo jej sytuacja nie zmusza jej do pracy jako sprzataczka przez zly okres w zyciu, smierc, problemy finansowe itp.)

Jestem mloda osoba, mieszkalam w kilku krajach i nie znam ani jednej osoby, ktora zaczela jako sprzataczka, a pozniej poszla do np. biura. Te osoby dalej sprzataja...

Berchen napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Berchen napisał(a):Wilena napisał(a): Berchen napisał(a):Wilena napisał(a): Berchen napisał(a):Wilena napisał(a):Moim zdaniem, tak, mało ambitna praca. Codziennie te same, podstawowe czynności, zero możliwości rozwoju, niczego nowego się nie można nauczyć, nie zdobywa się nowego doświadczenia. Praca taka, która może wykonywać "każdy" (cudzysłów, bo wiadomo że niektórym zdrowie w końcu wysiądzie) - ale wykształcenia nie potrzeba, można zatrudnić ludzi z ulicy, co w praktyce moim zdaniem oznacza, że wiele osób będzie szukało coraz taniej, znajdzie sobie obcokrajowców zza coraz bardziej wschodniej granicy, którzy chcą się zaczepić w jakiejkolwiek pracy i zgodzą się pracować za marne grosze. Jak najbardziej rozumiem, że masz dość pracy, gdzie stałe trzeba być pod telefonem, jest ciągły stres i przynoszenie pracy do domu. Ale przecież jest wiele opcji gdzieś pośrodku. Nie każda praca biurowa/umysłowa wiąże się z wizją wylądowania w domu wariatów. Plus no nie wiem. Nie dziwię się trochę reakcji Twojej rodziny, bo to takie zamykanie sobie drzwi, gdybyś jednak chciała potem szukać innej pracy. Jak ktoś sobie dorabia sprzątaniem na studiach, to nie ma problemu (nie wpisze tego potem w cv - poda studia i już). A tak to co? Będziesz chciała kiedyś pracować gdzieś za biurkiem i powiesz, że np. ostatnie pięć lat sprzątałaś? Nie mam nic wspólnego z rekrutacją, nie wiem jak to wygląda - ale popytaj wśród ludzi, którzy coś wiedzą na ten temat. Czy to Ci potem nie zamknie drzwi do zmiany pracy.  nie przesadzajmy z tym zamknieciem kariery, lata temu pelno studentow konczylo na sprzedarzy tzw "pietruszki na rynku" i jakos przypuszczam zyja. Teraz sa takie czasy ze zmiana pracy , wiele miejsc pracy nie jest niczym szokujacym. Lata temu ludzie myśleli, że Ziemia jest płaska. Bez sensu się odwoływać do tego co było kiedyś, bo świat idzie do przodu i teraz jest teraz, a nie kiedyś, lata temu, albo za czasów czyjeś młodości. Do przypuszczeń też się bez sensu odwoływać - pisałam o tym wyżej, ja sama w temacie nie siedzę i autorka potrzebuje kogoś kto przeprowadza rekrutacje (albo przynajmniej był w podobnej sytuacji), a nie wróżki. Nie chodzi o samo zmienianie pracy. Tylko o wywrócenie do góry nogami "normalnej" kolejności. Nawet jak ktoś zaczynał sprzątając, to potem mógł skończyć jakieś szkoły, kursy, studia i znajdzie inną pracę, bo widać że się rozwija i ma ambicję. A taka stagnacja na zasadzie "mam nieprzepracowaną traumę po poprzedniej pracy i co prawda mam dwa dyplomy i doświadczenie zawodowe w branżach wymagających konkretnych umiejętności, ale wolę iść do pracy, która nie wymaga żadnych kwalifikacji" wygląda średnio. Znaczy moim zdaniem, bo powtórzę się że tu by trzeba było kogoś kto siedzi w temacie, a nie moich przypuszczeń, albo opowieści o zamierzchłych czasach.  to ze ludzie po studiach jakis czas pracuja sprzatajac czy kelnerujac to nie sa zamierzchle czasy, wiekszosc wyjezdzajacej mlodziezy od tego zaczyna, co nie zamyka im w zaden sposob przejscia z czasem do swojego zawodu. To akurat nie sa przypuszczenia a fakty. A autorka wyjeżdża? Bo tego nie napisała. Jak na razie było tylko wpomniane o wakacyjnym wyjeździe do cioci za granicą kiedyś tam i tyle.  moze podsumuje moje zdanie dotyczace pierwszego postu autorki, bo widze ze temat zbacza i twoje prowokacyjne pytania prowadza do nikad.  1. Zadna praca nie hanbi i jesli ktos idzie sprzatac to nie musi miec z jego ambicjami nic wspolnego.  2. Sprzatanie jest praca ciezka fizycznie i na dluzsza mete nie polecam, wystarczy porozmawiac z osobami , ktore tak latami pracuja i nie mam na mysli pracy 2-3 godz dziennie tylko prace na pelen etat, czyli conajmniej 8 godz.  3. Odpowiedzialnosc w takiej pracy zalezy od miejsca pracy, mozna tez nabawic sie problemow niszczac jakis np. drogi sprzet przecierajac go niewlasciwym srodkiem , zbic droga lampe,  czy inny "fajans " i miec powazne koszty do pokrycia ( w Niemczech mialam specjalne ubezpieczenie od tego typu wypadkow, na szczescie nie korzstalam) - to dla tych co uwazaja ze przy tej pracy nei trzeba myslec.  4. Uwazam ze jest to dobra praca na okres przejsciowy. Warto tez miec umowe i ubezpieczenie.  5. Nie uwazam zeby zamykala droge na przyszlosc czy przynosila hanbe w zyciorysie, sama bedac w Niemczech na czas oczekiwania na uznanie dyplomu sprzatalam i nikt mnie o ten czas nie pytal, Od wielu lat pracuje w swoim zawodzie i tamten okres wspominam tylko jako okres ciezkiej pracy fizycznej. A ja rozumiem o co chodzi Wilenie, w odniesieniu do postu autorki i ogolnie bez odbiegania od tematu. Z definicji sprzatac ktos musi. Tak ten swiat ustawiony. Jak to mowia: zadna praca nie hanbi. Ale wlasnie, ktos kto ma inne mozliwosci powinien z nich skorzystac zanim utknie w sprzataniu. Autorka ich nawet nie wziela pod uwage. Albo praca jak dotychczas albo ?relaksujace? sprzatanie. A pomiedzy jest wiele, wiele innych opcji. Pkt2 - zgadzam sie. Posty dziewczyny, ktora pracuje na 1/2 etatu i ?swietnie sobie radzi finansowo? trzeba potraktowac z dystansem. Pkt3 - jasne, jak w kazdej pracy. Jednostkowo taki blad moze duzo kosztowac, ale realnie wiekszosc nie popelnia ich na taka skale (zatrudniam panie do sprzatania od kilkunastu lat, w sumie zadne profesjonalistki i jedyna szkoda dotychczas to obita odkurzaczem sciana), podobnie u znajomych i moich rodzicow. Nikt nie prosil o zwrot kosztow, ryzyko wkalkulowane;-) I powaznie, uzycie wlasciwego srodka (pomijam opis, wiekszosc ma obrazki) nie powinno przekraczac niczyich mozliwosci, a juz szczegolnie kogos kto to robi na codzien. Jak ja popelnie blad w pracy to konsekwencje sa duzo bardziej powazne. Pkt5 i tak ogolnie. Tobie Berchen sie udalo, ze nikt nie spytal. Moze sektor ma braki kadrowe moze inny powod. Mnie rozliczali z kazdego miesiaca przerwy. I byl to problem. Podobnie maja moi znajomi szukajacy pracy. Tak wiec nikt nie moze sobie pozwolic na krok w tyl i przerwe na sprzatanie czy inne tego typu zajecie. Inna rzecz, ze sama wiesz ze za granica nikt przed obcokrajowacami czerwonych dywanow nie rozklada. Albo konkuruja doswiadczeniem i zarobkami, na jakie sie sa w stanie zgodzic, albo spadaja na koniec listy kandydatow. Dodaj do tego rynek pracy, skale bezrobocia i sama wiesz jak jest. O ile ktos tam sobie dorabia na studiach i nie wpisze tego, to juz raczej z ostatnich lat studiow i zaraz po jest rozliczany. I przy obecbym rynku raczej sprzatanie nie powali zadnego rekrutera na kolana. Dla mnie to cofanie sie i zaprzrpaszczanie szansy. I teraz ostatnia rzecz, ilu znasz Polakow za granica, ktorzy zaczeli od ?sprzatania? a teraz maja fajna prace? Tak procentowo, bo jednostki zawsze sie znajda. Ja moze jedna osobe. Wiekszosc albo juz zaczela mniej lub barziej zgodnie z wyksztalceniem, ale nie od prac fizycznych i poszla w gore, a reszta jak sprzatala czy oracowala fizycznie tak do dzis to robi. Jednostkom sie udalo (przy duzej determinacji). 

do ostatniego punktu - fakt ze malo jest ludzi, ktorzy  podejma wyzwanie osiagniecia czegos wiecej za granica, duzo jest osob, ktorym sie nie chce, nie chca uczyc sie jezyka, nie podejmuja sie przekwalifikowania, bo to nie jest latwa droga. potrzbna jest odwaga, wiara w swoje mozliwosci, znajomosc lub chec nauczenia sie jezyka na wyzszym poziomie niz podstawowa komunikacja. Przerwy w zyciorysie- nie   pamietam gdzie zyjesz, byc moze dziedzina pracy ma tez znaczenie. Ja tu w Niemczech czesto slysze o tym ze ktos robil sobie tzw. Gap Jahr -  po maturze wyjerzdzaja mlodzi ludzie za granice zeby poznac inna rzeczywistosc, jezyk. Nauczyciele maja prawo do takiego roku przerwy , jest to rok czesciowo platny. Kazdy ma jakies tam swoje doswiadczenia i nie ma co generalizowac. Znam w Pl kobiety ktore po powrocie ze sprzatania cz ypracy w opiece w Ameryce wracaja do zawodu i zyja jak zyly.

Racja, ze doswiadczenie mozna miec odmienne. Ja patrze z punktu widzenia statystyki. Jesli znajduje pojedyncze przypadki na setki ogolnie, to raczej ryzyko jest zbyt duze.

Gap year, sabbatical itd to zupelnie odmienna kategoria. Mozna podciagnac pod zdobywanie doswiadczenia, jesli faktycznie tak bylo i umiejetnie sie to przedstawi. To zupelnie co innego niz pare lat sprzatania czy podobnej dzialalnosci. Urlopy wynikajace ze specyfiki pracy tez sie w to nie wliczaja. 
Generalnie z mojej perspektywy ryzyko przerwy, albo celowa przerwa na prace fizyczna, zeby zobaczyc czy moze to wlasnie to i proba powrotu, do tego co bylo przed jest czesto bardzo, bardzo trudne. Ja bym sobie tego na wlasne zyczenie nie zafundowala. I do tego zmierzam. 

mlodapanna2020 napisał(a):

Berchen napisał(a):Wilena napisał(a): Berchen napisał(a):Wilena napisał(a): Berchen napisał(a):Wilena napisał(a):Moim zdaniem, tak, mało ambitna praca. Codziennie te same, podstawowe czynności, zero możliwości rozwoju, niczego nowego się nie można nauczyć, nie zdobywa się nowego doświadczenia. Praca taka, która może wykonywać "każdy" (cudzysłów, bo wiadomo że niektórym zdrowie w końcu wysiądzie) - ale wykształcenia nie potrzeba, można zatrudnić ludzi z ulicy, co w praktyce moim zdaniem oznacza, że wiele osób będzie szukało coraz taniej, znajdzie sobie obcokrajowców zza coraz bardziej wschodniej granicy, którzy chcą się zaczepić w jakiejkolwiek pracy i zgodzą się pracować za marne grosze. Jak najbardziej rozumiem, że masz dość pracy, gdzie stałe trzeba być pod telefonem, jest ciągły stres i przynoszenie pracy do domu. Ale przecież jest wiele opcji gdzieś pośrodku. Nie każda praca biurowa/umysłowa wiąże się z wizją wylądowania w domu wariatów. Plus no nie wiem. Nie dziwię się trochę reakcji Twojej rodziny, bo to takie zamykanie sobie drzwi, gdybyś jednak chciała potem szukać innej pracy. Jak ktoś sobie dorabia sprzątaniem na studiach, to nie ma problemu (nie wpisze tego potem w cv - poda studia i już). A tak to co? Będziesz chciała kiedyś pracować gdzieś za biurkiem i powiesz, że np. ostatnie pięć lat sprzątałaś? Nie mam nic wspólnego z rekrutacją, nie wiem jak to wygląda - ale popytaj wśród ludzi, którzy coś wiedzą na ten temat. Czy to Ci potem nie zamknie drzwi do zmiany pracy.  nie przesadzajmy z tym zamknieciem kariery, lata temu pelno studentow konczylo na sprzedarzy tzw "pietruszki na rynku" i jakos przypuszczam zyja. Teraz sa takie czasy ze zmiana pracy , wiele miejsc pracy nie jest niczym szokujacym. Lata temu ludzie myśleli, że Ziemia jest płaska. Bez sensu się odwoływać do tego co było kiedyś, bo świat idzie do przodu i teraz jest teraz, a nie kiedyś, lata temu, albo za czasów czyjeś młodości. Do przypuszczeń też się bez sensu odwoływać - pisałam o tym wyżej, ja sama w temacie nie siedzę i autorka potrzebuje kogoś kto przeprowadza rekrutacje (albo przynajmniej był w podobnej sytuacji), a nie wróżki. Nie chodzi o samo zmienianie pracy. Tylko o wywrócenie do góry nogami "normalnej" kolejności. Nawet jak ktoś zaczynał sprzątając, to potem mógł skończyć jakieś szkoły, kursy, studia i znajdzie inną pracę, bo widać że się rozwija i ma ambicję. A taka stagnacja na zasadzie "mam nieprzepracowaną traumę po poprzedniej pracy i co prawda mam dwa dyplomy i doświadczenie zawodowe w branżach wymagających konkretnych umiejętności, ale wolę iść do pracy, która nie wymaga żadnych kwalifikacji" wygląda średnio. Znaczy moim zdaniem, bo powtórzę się że tu by trzeba było kogoś kto siedzi w temacie, a nie moich przypuszczeń, albo opowieści o zamierzchłych czasach.  to ze ludzie po studiach jakis czas pracuja sprzatajac czy kelnerujac to nie sa zamierzchle czasy, wiekszosc wyjezdzajacej mlodziezy od tego zaczyna, co nie zamyka im w zaden sposob przejscia z czasem do swojego zawodu. To akurat nie sa przypuszczenia a fakty. A autorka wyjeżdża? Bo tego nie napisała. Jak na razie było tylko wpomniane o wakacyjnym wyjeździe do cioci za granicą kiedyś tam i tyle.  moze podsumuje moje zdanie dotyczace pierwszego postu autorki, bo widze ze temat zbacza i twoje prowokacyjne pytania prowadza do nikad.  1. Zadna praca nie hanbi i jesli ktos idzie sprzatac to nie musi miec z jego ambicjami nic wspolnego.  2. Sprzatanie jest praca ciezka fizycznie i na dluzsza mete nie polecam, wystarczy porozmawiac z osobami , ktore tak latami pracuja i nie mam na mysli pracy 2-3 godz dziennie tylko prace na pelen etat, czyli conajmniej 8 godz.  3. Odpowiedzialnosc w takiej pracy zalezy od miejsca pracy, mozna tez nabawic sie problemow niszczac jakis np. drogi sprzet przecierajac go niewlasciwym srodkiem , zbic droga lampe,  czy inny "fajans " i miec powazne koszty do pokrycia ( w Niemczech mialam specjalne ubezpieczenie od tego typu wypadkow, na szczescie nie korzstalam) - to dla tych co uwazaja ze przy tej pracy nei trzeba myslec.  4. Uwazam ze jest to dobra praca na okres przejsciowy. Warto tez miec umowe i ubezpieczenie.  5. Nie uwazam zeby zamykala droge na przyszlosc czy przynosila hanbe w zyciorysie, sama bedac w Niemczech na czas oczekiwania na uznanie dyplomu sprzatalam i nikt mnie o ten czas nie pytal, Od wielu lat pracuje w swoim zawodzie i tamten okres wspominam tylko jako okres ciezkiej pracy fizycznej. Z tego co pamietam, jestes przedszkolanka*? Mysle, ze co innego zmienic prace ze sprzataczki na przedszkolanke, a ze sprzataczki na korpo (zalezy tez od stanowiska)... Moze i sie da, zalezy jak autorka przedstawilaby dlaczego pracowala np 5 lat sprzatajac. U mnie w firmie ciezko byloby jej sie dostac. *nie uwazam, ze to "gorszy" zawod, a moglo to tak zabrzmiec :) ale mniej wymagajacy.

nie wiem czy wiesz ze zeby zostac wychowawca oprocz uznania dyplomu polskiego musialam  zrobic roczna praktyke z zaliczaniem roznych prac , projektow, co wymaga wielu prac pisemnych i na koniec zdania egzaminu panstwowego przed komisja panstwowa. Masz jakies dziwne wyobrazenie o wyzszosci jednego zawodu/pracy nad inna. Czym  "trudniejszym" czy bardziej wymagajacym jest twoim zdaniem jest praca w korpo. Pracowalam 11 lat w innych branzach niz szkola - w urzedzie, w ksiegowosci w duzej firmie i nie wiem co tam jest tak szczegolnie trudnego co mialoby wieksze znaczenie czy wymagania niz moja obecna praca. Wszystkiego mozna sie nauczyc i kazda praca ma swoje wymagania i odpowiedzialnosc.

maharettt napisał(a):

ja moze powinnam cos sprostowac. Radze sobie finansowo na pol eratu, ale nie place podatku. Mam wysoka kwota wolna.

na magazynach i na produkcji sa nizsze stawki niz na sprzataniu. Przynajmniej w mojej okolicy. 

Tak myslalam. Biorac pod uwage ulgi i zwolnienia, ze stawki brutto zostaje Ci bardzo duza czesc, jesli nie calosc. Tyle, ze skladki emerytalne i inne swiadczenia tez sa od tej kwoty naliczane. Raczej to nie jest rozwiazanie do konca zycia. Kazdy kiedys bedzi musial wrocic na pelen etat i konkretnie przy sprzataniu to ciezki kawalek chleba, nawet jesli zarobki sa ok. Inaczej jest pracowac 8 h w biurze a inaczej sprzatajac, szczegolnie w domach prywatnych. 

LinuxS napisał(a):

Berchen napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Berchen napisał(a):Wilena napisał(a): Berchen napisał(a):Wilena napisał(a): Berchen napisał(a):Wilena napisał(a):Moim zdaniem, tak, mało ambitna praca. Codziennie te same, podstawowe czynności, zero możliwości rozwoju, niczego nowego się nie można nauczyć, nie zdobywa się nowego doświadczenia. Praca taka, która może wykonywać "każdy" (cudzysłów, bo wiadomo że niektórym zdrowie w końcu wysiądzie) - ale wykształcenia nie potrzeba, można zatrudnić ludzi z ulicy, co w praktyce moim zdaniem oznacza, że wiele osób będzie szukało coraz taniej, znajdzie sobie obcokrajowców zza coraz bardziej wschodniej granicy, którzy chcą się zaczepić w jakiejkolwiek pracy i zgodzą się pracować za marne grosze. Jak najbardziej rozumiem, że masz dość pracy, gdzie stałe trzeba być pod telefonem, jest ciągły stres i przynoszenie pracy do domu. Ale przecież jest wiele opcji gdzieś pośrodku. Nie każda praca biurowa/umysłowa wiąże się z wizją wylądowania w domu wariatów. Plus no nie wiem. Nie dziwię się trochę reakcji Twojej rodziny, bo to takie zamykanie sobie drzwi, gdybyś jednak chciała potem szukać innej pracy. Jak ktoś sobie dorabia sprzątaniem na studiach, to nie ma problemu (nie wpisze tego potem w cv - poda studia i już). A tak to co? Będziesz chciała kiedyś pracować gdzieś za biurkiem i powiesz, że np. ostatnie pięć lat sprzątałaś? Nie mam nic wspólnego z rekrutacją, nie wiem jak to wygląda - ale popytaj wśród ludzi, którzy coś wiedzą na ten temat. Czy to Ci potem nie zamknie drzwi do zmiany pracy.  nie przesadzajmy z tym zamknieciem kariery, lata temu pelno studentow konczylo na sprzedarzy tzw "pietruszki na rynku" i jakos przypuszczam zyja. Teraz sa takie czasy ze zmiana pracy , wiele miejsc pracy nie jest niczym szokujacym. Lata temu ludzie myśleli, że Ziemia jest płaska. Bez sensu się odwoływać do tego co było kiedyś, bo świat idzie do przodu i teraz jest teraz, a nie kiedyś, lata temu, albo za czasów czyjeś młodości. Do przypuszczeń też się bez sensu odwoływać - pisałam o tym wyżej, ja sama w temacie nie siedzę i autorka potrzebuje kogoś kto przeprowadza rekrutacje (albo przynajmniej był w podobnej sytuacji), a nie wróżki. Nie chodzi o samo zmienianie pracy. Tylko o wywrócenie do góry nogami "normalnej" kolejności. Nawet jak ktoś zaczynał sprzątając, to potem mógł skończyć jakieś szkoły, kursy, studia i znajdzie inną pracę, bo widać że się rozwija i ma ambicję. A taka stagnacja na zasadzie "mam nieprzepracowaną traumę po poprzedniej pracy i co prawda mam dwa dyplomy i doświadczenie zawodowe w branżach wymagających konkretnych umiejętności, ale wolę iść do pracy, która nie wymaga żadnych kwalifikacji" wygląda średnio. Znaczy moim zdaniem, bo powtórzę się że tu by trzeba było kogoś kto siedzi w temacie, a nie moich przypuszczeń, albo opowieści o zamierzchłych czasach.  to ze ludzie po studiach jakis czas pracuja sprzatajac czy kelnerujac to nie sa zamierzchle czasy, wiekszosc wyjezdzajacej mlodziezy od tego zaczyna, co nie zamyka im w zaden sposob przejscia z czasem do swojego zawodu. To akurat nie sa przypuszczenia a fakty. A autorka wyjeżdża? Bo tego nie napisała. Jak na razie było tylko wpomniane o wakacyjnym wyjeździe do cioci za granicą kiedyś tam i tyle.  moze podsumuje moje zdanie dotyczace pierwszego postu autorki, bo widze ze temat zbacza i twoje prowokacyjne pytania prowadza do nikad.  1. Zadna praca nie hanbi i jesli ktos idzie sprzatac to nie musi miec z jego ambicjami nic wspolnego.  2. Sprzatanie jest praca ciezka fizycznie i na dluzsza mete nie polecam, wystarczy porozmawiac z osobami , ktore tak latami pracuja i nie mam na mysli pracy 2-3 godz dziennie tylko prace na pelen etat, czyli conajmniej 8 godz.  3. Odpowiedzialnosc w takiej pracy zalezy od miejsca pracy, mozna tez nabawic sie problemow niszczac jakis np. drogi sprzet przecierajac go niewlasciwym srodkiem , zbic droga lampe,  czy inny "fajans " i miec powazne koszty do pokrycia ( w Niemczech mialam specjalne ubezpieczenie od tego typu wypadkow, na szczescie nie korzstalam) - to dla tych co uwazaja ze przy tej pracy nei trzeba myslec.  4. Uwazam ze jest to dobra praca na okres przejsciowy. Warto tez miec umowe i ubezpieczenie.  5. Nie uwazam zeby zamykala droge na przyszlosc czy przynosila hanbe w zyciorysie, sama bedac w Niemczech na czas oczekiwania na uznanie dyplomu sprzatalam i nikt mnie o ten czas nie pytal, Od wielu lat pracuje w swoim zawodzie i tamten okres wspominam tylko jako okres ciezkiej pracy fizycznej. A ja rozumiem o co chodzi Wilenie, w odniesieniu do postu autorki i ogolnie bez odbiegania od tematu. Z definicji sprzatac ktos musi. Tak ten swiat ustawiony. Jak to mowia: zadna praca nie hanbi. Ale wlasnie, ktos kto ma inne mozliwosci powinien z nich skorzystac zanim utknie w sprzataniu. Autorka ich nawet nie wziela pod uwage. Albo praca jak dotychczas albo ?relaksujace? sprzatanie. A pomiedzy jest wiele, wiele innych opcji. Pkt2 - zgadzam sie. Posty dziewczyny, ktora pracuje na 1/2 etatu i ?swietnie sobie radzi finansowo? trzeba potraktowac z dystansem. Pkt3 - jasne, jak w kazdej pracy. Jednostkowo taki blad moze duzo kosztowac, ale realnie wiekszosc nie popelnia ich na taka skale (zatrudniam panie do sprzatania od kilkunastu lat, w sumie zadne profesjonalistki i jedyna szkoda dotychczas to obita odkurzaczem sciana), podobnie u znajomych i moich rodzicow. Nikt nie prosil o zwrot kosztow, ryzyko wkalkulowane;-) I powaznie, uzycie wlasciwego srodka (pomijam opis, wiekszosc ma obrazki) nie powinno przekraczac niczyich mozliwosci, a juz szczegolnie kogos kto to robi na codzien. Jak ja popelnie blad w pracy to konsekwencje sa duzo bardziej powazne. Pkt5 i tak ogolnie. Tobie Berchen sie udalo, ze nikt nie spytal. Moze sektor ma braki kadrowe moze inny powod. Mnie rozliczali z kazdego miesiaca przerwy. I byl to problem. Podobnie maja moi znajomi szukajacy pracy. Tak wiec nikt nie moze sobie pozwolic na krok w tyl i przerwe na sprzatanie czy inne tego typu zajecie. Inna rzecz, ze sama wiesz ze za granica nikt przed obcokrajowacami czerwonych dywanow nie rozklada. Albo konkuruja doswiadczeniem i zarobkami, na jakie sie sa w stanie zgodzic, albo spadaja na koniec listy kandydatow. Dodaj do tego rynek pracy, skale bezrobocia i sama wiesz jak jest. O ile ktos tam sobie dorabia na studiach i nie wpisze tego, to juz raczej z ostatnich lat studiow i zaraz po jest rozliczany. I przy obecbym rynku raczej sprzatanie nie powali zadnego rekrutera na kolana. Dla mnie to cofanie sie i zaprzrpaszczanie szansy. I teraz ostatnia rzecz, ilu znasz Polakow za granica, ktorzy zaczeli od ?sprzatania? a teraz maja fajna prace? Tak procentowo, bo jednostki zawsze sie znajda. Ja moze jedna osobe. Wiekszosc albo juz zaczela mniej lub barziej zgodnie z wyksztalceniem, ale nie od prac fizycznych i poszla w gore, a reszta jak sprzatala czy oracowala fizycznie tak do dzis to robi. Jednostkom sie udalo (przy duzej determinacji). 

do ostatniego punktu - fakt ze malo jest ludzi, ktorzy  podejma wyzwanie osiagniecia czegos wiecej za granica, duzo jest osob, ktorym sie nie chce, nie chca uczyc sie jezyka, nie podejmuja sie przekwalifikowania, bo to nie jest latwa droga. potrzbna jest odwaga, wiara w swoje mozliwosci, znajomosc lub chec nauczenia sie jezyka na wyzszym poziomie niz podstawowa komunikacja. Przerwy w zyciorysie- nie   pamietam gdzie zyjesz, byc moze dziedzina pracy ma tez znaczenie. Ja tu w Niemczech czesto slysze o tym ze ktos robil sobie tzw. Gap Jahr -  po maturze wyjerzdzaja mlodzi ludzie za granice zeby poznac inna rzeczywistosc, jezyk. Nauczyciele maja prawo do takiego roku przerwy , jest to rok czesciowo platny. Kazdy ma jakies tam swoje doswiadczenia i nie ma co generalizowac. Znam w Pl kobiety ktore po powrocie ze sprzatania cz ypracy w opiece w Ameryce wracaja do zawodu i zyja jak zyly.

Racja, ze doswiadczenie mozna miec odmienne. Ja patrze z punktu widzenia statystyki. Jesli znajduje pojedyncze przypadki na setki ogolnie, to raczej ryzyko jest zbyt duze.

Gap year, sabbatical itd to zupelnie odmienna kategoria. Mozna podciagnac pod zdobywanie doswiadczenia, jesli faktycznie tak bylo i umiejetnie sie to przedstawi. To zupelnie co innego niz pare lat sprzatania czy podobnej dzialalnosci. Urlopy wynikajace ze specyfiki pracy tez sie w to nie wliczaja. Generalnie z mojej perspektywy ryzyko przerwy, albo celowa przerwa na prace fizyczna, zeby zobaczyc czy moze to wlasnie to i proba powrotu, do tego co bylo przed jest czesto bardzo, bardzo trudne. Ja bym sobie tego na wlasne zyczenie nie zafundowala. I do tego zmierzam. 

Akurat przy znianie kraju taka prace mozna uargumentowac tym ze sie jezyka uczylo miedzy czasie. 

Pasek wagi

LinuxS napisał(a):

maharettt napisał(a):

ja moze powinnam cos sprostowac. Radze sobie finansowo na pol eratu, ale nie place podatku. Mam wysoka kwota wolna.

na magazynach i na produkcji sa nizsze stawki niz na sprzataniu. Przynajmniej w mojej okolicy. 

Tak myslalam. Biorac pod uwage ulgi i zwolnienia, ze stawki brutto zostaje Ci bardzo duza czesc, jesli nie calosc. Tyle, ze skladki emerytalne i inne swiadczenia tez sa od tej kwoty naliczane. Raczej to nie jest rozwiazanie do konca zycia. Kazdy kiedys bedzi musial wrocic na pelen etat i konkretnie przy sprzataniu to ciezki kawalek chleba, nawet jesli zarobki sa ok. Inaczej jest pracowac 8 h w biurze a inaczej sprzatajac, szczegolnie w domach prywatnych. 

do konca nie. Ale z 2 lata chyba jeszcze tam zostane ze wzgledow organizacyjnych. Godziny mi pasuja i moge zabrac dzieci od biedy ze soba. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.