Temat: Perfumy w podejściu "odwrotnym"

Jestem "zapachowcem" dosyć otwartym na różne typy zapachów ale nasunęło mi się pytanie po wątku Despacitoo na temat ulubionych perfum. Od drugiej strony - jakich perfum (najlepiej z grupy tzw. klasyków) po prostu nie jesteście w stanie znieść (w ogóle lub podobają Wam się na kimś a na Was nie do przeżycia). U mnie to zdecydowanie:

1. Chanel 5 - robiłam do niego podejście kilkanaście lat temu (w końcu taki klasyk), teoretycznie po nutach nawet mógłby mi się podobać ale to była tragedia. Dusił mnie, na skórze z czasem pachniał jak wyciągnięte ze starej szafy po 20 latach brudne kapcie. 2. Klasyczna Paloma Picasso - kiedy byłam nastolatką pachniała nią mam mojej przyjaciółki, na Niej był szalenie intrygujące - na mnie kompletna porażka. 3. W ogóle nie lubię jakieś syntetycznej słodyczy w stylu Amor Amor, ciężko mi przebywać w pobliżu osób tak pachnących. 4. I to już żaden klasyk ale lata temu był takich zapach (Del Pozo) w dosyć smukłej, żółtej butelce - rany, jak to śmierdziało połączenie spalin z ruchliwej ulicy z kurzem. A i jeszcze w kwestii męskich perfum, miałam to nieszczęście,  że kiedy byłam na studiach pojawił się jako wtedy "zapachowe odmienienie" klasyczny Fahrenheit i pachniała nim 1/3 mojego roku na studiach. To była dla mnie katorga :) 

Pasek wagi

Despacitoo napisał(a):

ostatnio mam faze na zamawianie probek perfum bo wole je testowac w domu na spokojnie i po 1 zapachu na dzien niz w douglasie spryskac sie 6 rodzajami (co to za testowanie w ogole jak nie wiem czym gdzie prysnelam;p) i dla mnie zawody to black opium yves saint laurent - drazni mnie niesamowicie i crystal noir versace, ktorego na mojej skorze praktycznie nie czuje (a nie mam korony:p) ten drugi taki slawny etc.. a mi pachnial jak kokosowa pachnaca choinka do auta. Jak wachalam kiedys w drogerii Chanel no 5 to mialam takie mehh, a spodziewalam sie ze ten zapach powali mnie swoim pieknem

Ja testuję tylko w domu, zwłaszcza, że tych zapachów, których szukam, to zwykle nie ma na półkach. I to też jest teraz problem, bo w większości Douglasów i Sephor jest tylko to, co się teraz dobrze sprzedaje i jest na topie. Zamawiam raz-dwa razy w roku mnóstwo próbek i robię w domu wielkie testowanie. Plus są zapachy, które kocham od lat i mam stale. W ostatnich 5  latach spodobał mi się jeden jedyny nowy na rynku zapach (Manifesto YSL i Manifesto Eclat). Nic poza tym.

Dla mnie Chanel 5 pachnie identycznie jak toalety w niemczech na autostradzie. Doslownie te same nuty zapachowe:))) oprocz tego czesto  mam tak ze podoba mi sie zapach ale pozniej na mnie juz nie, kilka razy nawet bolala mnie glowa,zawsze oddaje Mamie lub kolezance 

Chanel 5 i inne popularne zapachy tej marki kojarzą mi się wyłącznie z moją teściową;). No po prostu, ile razy gdzieś czuję te zapachy, to od razu mam ją przed oczami. Zapach, którego nie znoszę, to Euphoria CK. 15 lat temu mi się podobała, ale potem miałam wrażenie, że połowa Warszawy tym pachnie, a zapach jest dość duszący i agresywny, w zatłoczonych autobusach czy metrze doprowadzał mnie do mdłości.

Ogólnie nie lubię zapachów słodkich. Sama używam od lat wyłącznie zapachów Bottega Veneta. To była miłość od pierwszego testera;).

HelloPomello napisał(a):

Też robiłam podejscie do Chanel 5 nie udźwignęłam go, dla mnie to smród nie do opisania, tak samo jak Kenzo Jungle po którym zbiera mi się na wymioty. 

Znienawidzony przez wielu Angel Thierry Muglera jest moim ulubieńcem, ale robiłam do niego 2 podejscia, w końcu dni niego dorosłam. Nieststey wiele nowych zapachów jest nudna i oklepana, nie ma w nich intrygującej nuty przy której człowiek chciałby się na chwilę zatrzymać, dla mnie zapach musi uwodzić, wywoływać zdziwienie i błogostan wtedy wiem że zostanie ze mną na dłużej.

O właśnie, Kenzo Jungle. Kilka lat temu bezmyślnie kupiłam flakon bo tak ładnie mi pachniał na testerze. To był błąd 😂

Angel uwielbiam, ale też miałam do tego zapachu kilka podejść. 


Pasek wagi

xysmenatrix napisał(a):

HelloPomello napisał(a):

Też robiłam podejscie do Chanel 5 nie udźwignęłam go, dla mnie to smród nie do opisania, tak samo jak Kenzo Jungle po którym zbiera mi się na wymioty. 

Znienawidzony przez wielu Angel Thierry Muglera jest moim ulubieńcem, ale robiłam do niego 2 podejscia, w końcu dni niego dorosłam. Nieststey wiele nowych zapachów jest nudna i oklepana, nie ma w nich intrygującej nuty przy której człowiek chciałby się na chwilę zatrzymać, dla mnie zapach musi uwodzić, wywoływać zdziwienie i błogostan wtedy wiem że zostanie ze mną na dłużej.

O właśnie, Kenzo Jungle. Kilka lat temu bezmyślnie kupiłam flakon bo tak ładnie mi pachniał na testerze. To był błąd ?

Angel uwielbiam, ale też miałam do tego zapachu kilka podejść. 

A ja uwielbiam Kenzo Jungle :D 

Natomiast z tych odwrotnych - Chanel Mademoiselle. Kiedys tez zachwycilam sie perfumami Michaela Kors'a - Rose Radiant Gold, teraz nie wiem jakim cudem one mogly mi sie podobac... Przynajmniej tyle ze ladnie na polce wygladaja 

przymusowa napisał(a):

Jestem "zapachowcem" dosyć otwartym na różne typy zapachów ale nasunęło mi się pytanie po wątku Despacitoo na temat ulubionych perfum. Od drugiej strony - jakich perfum (najlepiej z grupy tzw. klasyków) po prostu nie jesteście w stanie znieść (w ogóle lub podobają Wam się na kimś a na Was nie do przeżycia). U mnie to zdecydowanie:1. Chanel 5 - robiłam do niego podejście kilkanaście lat temu (w końcu taki klasyk), teoretycznie po nutach nawet mógłby mi się podobać ale to była tragedia. Dusił mnie, na skórze z czasem pachniał jak wyciągnięte ze starej szafy po 20 latach brudne kapcie. 2. Klasyczna Paloma Picasso - kiedy byłam nastolatką pachniała nią mam mojej przyjaciółki, na Niej był szalenie intrygujące - na mnie kompletna porażka. 3. W ogóle nie lubię jakieś syntetycznej słodyczy w stylu Amor Amor, ciężko mi przebywać w pobliżu osób tak pachnących. 4. I to już żaden klasyk ale lata temu był takich zapach (Del Pozo) w dosyć smukłej, żółtej butelce - rany, jak to śmierdziało połączenie spalin z ruchliwej ulicy z kurzem. A i jeszcze w kwestii męskich perfum, miałam to nieszczęście,  że kiedy byłam na studiach pojawił się jako wtedy "zapachowe odmienienie" klasyczny Fahrenheit i pachniała nim 1/3 mojego roku na studiach. To była dla mnie katorga :) 

Haha, a to z kolei moje ukochane męskie perfumy, ten zapach przywołuje u mnie wspaniałe wspomnienia 😁 jak to jednak nosy się różnią, dlatego nigdy nie kupuję perfum w ciemno na prezent

Pasek wagi

Dolce Gabanna Light Blue- jakoś mi niedobrze na samą myśl o tym zapachu.

Poza nim nie kojarzę zapachów które byłyby dla mnie podobnie straszne- wiadomo, że dużo zapachów które sprawdzam w perfumerii mi nie odpowiadają, ale nie zapadają w pamięć. Jako nastolatka zauważyłam butelkę Kenzo Flowers  w perfumerii(te maki mi się spodobały) i wyprobowalam- zapach był dla mnie wtedy okropny, nie wiem co dzisiaj bym o nim powiedziała, ale przez lata omijam przez ten zapach w ogóle tą markę;)

Kate110 napisał(a):

Haha, a to z kolei moje ukochane męskie perfumy, ten zapach przywołuje u mnie wspaniałe wspomnienia ? jak to jednak nosy się różnią, dlatego nigdy nie kupuję perfum w ciemno na prezent

Wiesz, Ty jesteś jednak prawie 10 lat młodsza ode mnie, ja trafiłam z tym zapachem na wejście na rynek i zachłyśnięcie się nim męską częścią jako czymś innym niż było dotychczas. Pachnieli nim wszyscy, moi znajomi ze studiów, moi partnerzy brydżowi (normalnie stosowałam szantaż, że jak nie przestaną to partnerkę stracą) oraz przynajmniej pół autobusu. W takim natężeniu znieść go nie mogłam. Co śmieszniejsze w tym czasie topowy różowy Joop męski (tylko słodziak) nawet lubiłam i też mam dobre wspomnienia ;) Są też takie "dziwne" zapachy, które na kimś się lubi, intrygują a samemu by się za chusteczkę nosić nie mogło.  Moja koleżanka z pracy lubi np. jeden z zapachów Jimmy Choo. Dla mnie on pachnie jak typowy wielkanocny mazurek kajmakowo-korzenny :) Lubię mazurki (ale jeść), lubię jak ona tak pachnie bo mi się humor poprawia ale sama bym tak pachnieć nie mogła. A pamiętam, moja przyjaciółka ze studiów pachniała anyżem i do niej tak ten zapach pasował (ale na niej był z typu wibrujących, przyprawowych z różnorodną podbitką) że bardzo dobrze mi się kojarzył. Próbowałam go ze 3 razy od niej, na mnie był płaski i po 10 minutach ten anyż mnie zabijał (Salvatore Ferragamo Pour Femme). 

Pasek wagi

chanel madmoiselle i farenheit... pamietam te czasy kiedy pol miasta smierdzialo tymi samymi perfumami. Koledzy w szkole zrzucili w siedmiu sie na farenheita i kazdy pachnial tak samo. Kazda dziewczyna chciala pachniec madmoiselle wiec popularne byly te zlewki chanel z targu. To jakos odbiera perfumom caly czar. Idea to oproszenie sie zapachem a rzeczywistosc to baba z targu z pojemnikiem dolewajaca ci "szanel" za 2.50.   Do tej pory mam uraz do bardzo popularnych zapachow. Bruberry - jeden z nich zalatuje mi grzybem i wilgocia. No i wszelakie Britney i tego typu Avony. Zapachy sa tak plaskie ze nie umialabym ich rozroznic. No i oczywiscie to jak zapach uklada sie na skorze. Znajomy kupil ktoregos tam diora , juz nie pamietam . Na jednym z klientow pachnie oblednie. Na moim koledze poza glowna nuta pozostaje taki posmak jakby mokrego psa 😂Ja kombinuje z mniej popularnymi zapachami, czasem miksuje cos sama i co jakis czas sprawdzam typowe domy perfumiarskie. 

Flowerbomb I inne tego typu

alien

wszelkie Britney czy inne JLO

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.