- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
3 września 2020, 10:06
Chodzi mi o kolegę, którego jakieś dwa tyg. temu spotkałam i był dla mnie pomocny i on teraz będzie u mnie w mieście i zaproponował kawę. Mogę opisać całą historię, ale to będzie długie.
Dobra, czekajcie opiszę, bo chciała bym znać Wasze zdanie na ten temat.
Ze 2 tygodnie temu spotkałam się przypadkiem z moim dawnym znajomym. Poznaliśmy się jeszcze na studiach, na jakiejś imprezie. Byłam w miejscu pracy mojego faceta i miałam czekać w takim i takim miejscu. Byłam zdenerwowana, bo nie mogłam go znaleźć i bałam się, że się nie spotkamy, a w dodatku miałam rozwalony tel., który nie łapał zasięgu. Musiałam się kręcić jak gówno w przeręblu, bo ten mój kolega podszedł do mnie i spytał, jak może pomóc, i od razu po imieniu. Ja jego nie poznałam (wiele lat, broda), a on mówi, że mnie poznał od razu. Wyjaśniłam o co chodzi i on na to, że tylko da znać kolegom, że wychodzi i mnie tam zaprowadzi. Na miejscu gadaliśmy jeszcze ze 20 minut, dużo mnie pytał. Po tym czasie stwierdziłam, że to strasznie miły człowiek, aż biło od niego takie ciepło i spokój. Czułam, jakby mi przekazał jakąś pozytywną energię i spokój. Czułam się właśnie, jak to się mówi, hmmm, jak w domu. Po tych 20 minutach dostał tel. i musiał iść. Poprosił mnie o numer, żebym w razie czego napisała, jak jeszcze będę potrzebowała pomocy. Czułam się po tej rozmowie, jakbym łyknęła pół opakowania nervosolu i miałam lepszy humor.
Czekałam jeszcze z 15 min., jak mój się zjawił z tą swoją miną myśliciela trochę, a trochę srającego kota. Pocałował mnie przelotnie i nawet nie wyglądał, jakby się specjalnie ucieszył, a nie widzieliśmy się kilka dni. Zresztą, jak ja go widzę z tą miną, to też się jakoś nie umiem cieszyć, bo mi się wydaje, jakbym mu przeszkadzała. Powiedział tylko, żebym tu czekała jeszcze. Ja na to, ale jakto, ile jeszcze, a on że cośtam, cośtam, 10 minut i będzie, bo musi jeszcze iść tu i tu. No i czekałam znowu ze 20 minut. Przyszedł w końcu, przeprosił niby i już w samochodzie mu chciałam opowiedzieć całą historię, a on "nie teraz, bo jeszcze muszę zadzwonić". Opowiedziałam mu, to skwitował tylko "tak się wykazał, że powinien dostać awans". Po drodze byliśmy w sklepie, nie mogłam znaleźć kaszy jaglanej, a on "zadzwoń do kolegi, to ci pomoże".
I później tego wieczoru zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać. Zawsze mi się wydawało, że lubię ciętych, cynicznych facetów i zawsze takich szukałam. Ale to, co poczułam przy tamtym było wręcz niesamowite. Przemknęło mi przez myśl, że taki spokój mogła bym odczuwać już całe życie. Przy moim nigdy tak nie pomyślałam, zrobiło mi się jakoś przykro i smutno. Tamten kolega nawet mi się nie podoba jakoś specjalnie. Potem pomyślałam, że to może już jakiś kryzys wieku, że "na starość" szuka się już tylko spokoju i stabilizacji. Nie wiem, co o tym myśleć.
Ten kolega po 3 dniach jeszcze spytał, czy sobie poradziłam, pytał jak w pracy, czy się wyrabiam (mój prawie nigdy nie pyta, bo moja praca jest z założenia "gorsza" od jego). Potem jeszcze ze 2 razy się odzywał i wczoraj napisał, ze będzie u mnie w mieście (ma tu siostrę) i że jak będę miała ochotę i czas, to zaprasza na kawę.
I tak teraz się zastanawiam czy iść. Mojemu nie powiedziała bym, bo potem 2 tyg., będzie gadania o tym jakże wielkim wydarzeniu. A z drugiej strony nie chcę być nie fair.
I mam jeszcze pytanie, czy czujecie takie ciepło i spokój i pzoytywną energię przy waszych partnerach?
Edytowany przez 3 września 2020, 10:33
3 września 2020, 18:33
Dziewczyny będę prowadziła pamiętnik od czasu do czasu zamiast tu siać na forum, możecie czasem zajrzeć.
3 września 2020, 18:40
Tak. I tego teraz na starość potrzebuję, bo jestem w Twoim wieku :D On jest dla mnie taką spokojną przystanią. Nasz związek wieje nudą, ale w pozytywnym znaczeniu. Nie ma kłótni, krytykowania, kontroli, niezdrowej zazdrości.I mam jeszcze pytanie, czy czujecie takie ciepło i spokój i pzoytywną energię przy waszych partnerach?
U nas też.
Zastanów się, czego chcesz i oczekujesz od życia i związku. Kolega okazał Ci nieco uprzejmości, a Ty momentalnie zaczynasz dostrzegać same złe rzeczy w facecie, w którym jeszcze niedawno byłaś tak zakochana... Znów Ci gorzej? Stąd to bajkopisarstwo?
3 września 2020, 18:41
Kawa to kawa .... Przecież nikt nie mówi o seksie czy chociażby całowaniu...
Mam 35 lat i od 12 mój mąż( mąż od dziesięciu) daje mi takie poczucie spokoju, odprężenia...wiem że z jego strony nie spotkają mnie przykre słowa(powiedziane celowo by zranić) czy działania...
Z perspektywy czasu- poznaliśmy się i związaliśmy będąc po dwudziestce i nie ten spokój nas połączył:) ale teraz nie oddałbym go za żadne wspólne szaleństwa:)
O twoim partnerze wiem tyle co piszesz w tym watku- ale serio dlaczego dajesz się tak traktować? Masz 35 lat i szkoda ci czasu na szukanie alternatywy- a nie szkoda czasu na zwiazek... ktory chyba średnio rokuje? On się jakoś konkretnie deklaruje- że ślub, wspólne życie, plany ew.dzieci? Bo z tego co piszesz to wynika że średnio mu zależy...
Czasu to szkoda na kiepskie związki:)
Moja mąż spotyka się czasem że starą przyjaciółka, w której był bez wzajemności zakochany w czasach szkolnych... I serio nie czuje się zagrożona...jak ktoś chce zdradzić to zdradzi i znajdzie okazję, o wzajemnym szacunku i dojrzałości świadczy zaufanie...
3 września 2020, 18:49
U nas też.Zastanów się, czego chcesz i oczekujesz od życia i związku. Kolega okazał Ci nieco uprzejmości, a Ty momentalnie zaczynasz dostrzegać same złe rzeczy w facecie, w którym jeszcze niedawno byłaś tak zakochana... Znów Ci gorzej? Stąd to bajkopisarstwo?Tak. I tego teraz na starość potrzebuję, bo jestem w Twoim wieku :D On jest dla mnie taką spokojną przystanią. Nasz związek wieje nudą, ale w pozytywnym znaczeniu. Nie ma kłótni, krytykowania, kontroli, niezdrowej zazdrości.I mam jeszcze pytanie, czy czujecie takie ciepło i spokój i pzoytywną energię przy waszych partnerach?
3 września 2020, 18:54
Kawa to kawa .... Przecież nikt nie mówi o seksie czy chociażby całowaniu...Mam 35 lat i od 12 mój mąż( mąż od dziesięciu) daje mi takie poczucie spokoju, odprężenia...wiem że z jego strony nie spotkają mnie przykre słowa(powiedziane celowo by zranić) czy działania... Z perspektywy czasu- poznaliśmy się i związaliśmy będąc po dwudziestce i nie ten spokój nas połączył:) ale teraz nie oddałbym go za żadne wspólne szaleństwa:)O twoim partnerze wiem tyle co piszesz w tym watku- ale serio dlaczego dajesz się tak traktować? Masz 35 lat i szkoda ci czasu na szukanie alternatywy- a nie szkoda czasu na zwiazek... ktory chyba średnio rokuje? On się jakoś konkretnie deklaruje- że ślub, wspólne życie, plany ew.dzieci? Bo z tego co piszesz to wynika że średnio mu zależy... Czasu to szkoda na kiepskie związki:)Moja mąż spotyka się czasem że starą przyjaciółka, w której był bez wzajemności zakochany w czasach szkolnych... I serio nie czuje się zagrożona...jak ktoś chce zdradzić to zdradzi i znajdzie okazję, o wzajemnym szacunku i dojrzałości świadczy zaufanie...
3 września 2020, 21:58
Nie przejmuj się - mi też dziwnie jak pomyślę że to jedna trzecia mojego życia...:)
Po ślubie 10, trochę dłużej się znamy...
Ale zdaje sobie sprawę że mieliśmy szczęście ...zmienialiśmy się /dojrzewaliśmy w tym samym kierunku... Jak patrzę na związki wokół to różnie z tym bywa:(
W takim razie wszystko się sprowadza do tego że sama chyba nie wiesz czego chcesz? Czy rodziny i przyszłości z obecnym partnerem czy czegoś nowego /innego.
4 września 2020, 01:27
Mam zaraz 35 lat, trudny charakter i duże wymagania, ciężko mi będzie znaleźć lub zatrzymać przy sobie kogoś "nieuwierającego". Związki to nie bajki.No ale jeśli Ci brakuje czegoś już na początku związku i coś uwiera to po co to ciągnąć? To z czasem tylko będzie rosło w Twojej glowieTo nie jest tak, że się męczę, brakuje mi jednak czegoś.Po co meczyc sie takim zwiazku? I najwidoczniej ten kolega mimo, że fizycznie Ci się nie podoba to jednak na Ciebie działaTen kolega mi się nawet nie podoba.Mój facet chodzi ciągle zestresowany, ja też jestem zestresowana, oboje mamy trudne charaktery. Przydała by mi się taka "ostoja". On się w taką zamienia jedynie, kiedy ma wolne przed sobą i jest po drinku, wtedy jest ciepłą i miłą osobą, tak to kłębek nerwów, a mi się to też bardzo udziela. Ja mu nic nie opowiadam, bo nie chcę go bardziej denerwować, on nic nie opowiada, bo nie chce mnie denerwować, zresztą on w ogóle mało mówi. Cżęsto atmosfera jest taka po prostu napięta.Tak, czuję spokój i ciepło przy moim mężu. On jest właśnie taka ostoją spokoju, zawsze wie co zrobić i jak poradzić sobie z problemem.Na początku napisałabym, że mogłabyś się spotkać ( ja nie bo nie umawiamy się że znajomymi przeciwnej płci) ale po historii czuję, że to z Twojej strony mogłoby być nie do końca kolezenskie, a co do Twojego-jestes pewna, że chcesz nadal się z nim umawiac?
Związki to nie bajki, bo ogólnie życie to nie bajka. W związkach pojawiają się czasem problemy itp. Ale związek to związek, a ja mam wrażenie, że ty w związku nie jesteś, tylko w układzie z benefitami. Takie kwestie jak poczucie bezpieczeństwa, świadomość posiadania oazy spokoju w partnerze i partnerstwo są fundamentalne dla związku, a u Ciebie tego nie ma. Będzie z czasem tylko gorzej, dużo, dużo gorzej. Mój mąż na początku był dla mnie idealny (jak już go lepiej poznałam, bo pierwsze kilka spotkań nie zrobił na mnie dobrego wrażenia), miałam wrażenie, że był człowiekiem bez wad, może poza kiepskim stylem ubioru. Z czasem oczywiście okazało się, że jakieś tam wady ma. Chodzi mi o to, że jak teraz jest świetnie, super, och i ach, to później będzie po prostu dobrze. Jeżeli teraz jest dobrze albo średnio, to później będzie źle.
4 września 2020, 08:36
poszlabym (tylko dopytać, czy jest wolny, bo roznie bywa). Ten twój to widać, ze nie ten, marnujesz czas jak z poprzednim.
Tak, czuje od mojego taki spokoj.
Chociaż ostatnio zmienilam zdanie i uj tam czy wolny czy zajety. Gdyby osoba zajeta nie chciała to by nie odeszła. A po co sie kisic z kims gdy na horyzoncie moze sie pojawila miłość zycia. Moj kolega (super przystojny sportowiec) rozwiodl sie po roku z zona (karierowiczka, perfekcjonistka, ladna 7/10, ostry charakter, wszystko ma byc jak ona chce, bo jazda) dla przedszkolanki (10/10, mila, dobra, ugodowa) i żyją. Przynajmniej jedno z nich szczęśliwe jest.
Edytowany przez 4 września 2020, 08:43
4 września 2020, 09:04
On my chciał dzieci i rodzinę, to ja ciągle uciekam. Nie lubiłam nigdy "mdłych" facetów, którzy nie zapewniają jakiegoś punktu do dramaturgii w związku, może teraz dopiero mi się to zmienia, nie wiem. Piszesz, że masz 35 lat i od 12 lat męża, aż mnie autentycznie przeszły ciary. Jakbym w wieku 23 lat wyszła za mąż to już bym była 2x po rozwodzie.Kawa to kawa .... Przecież nikt nie mówi o seksie czy chociażby całowaniu...Mam 35 lat i od 12 mój mąż( mąż od dziesięciu) daje mi takie poczucie spokoju, odprężenia...wiem że z jego strony nie spotkają mnie przykre słowa(powiedziane celowo by zranić) czy działania... Z perspektywy czasu- poznaliśmy się i związaliśmy będąc po dwudziestce i nie ten spokój nas połączył:) ale teraz nie oddałbym go za żadne wspólne szaleństwa:)O twoim partnerze wiem tyle co piszesz w tym watku- ale serio dlaczego dajesz się tak traktować? Masz 35 lat i szkoda ci czasu na szukanie alternatywy- a nie szkoda czasu na zwiazek... ktory chyba średnio rokuje? On się jakoś konkretnie deklaruje- że ślub, wspólne życie, plany ew.dzieci? Bo z tego co piszesz to wynika że średnio mu zależy... Czasu to szkoda na kiepskie związki:)Moja mąż spotyka się czasem że starą przyjaciółka, w której był bez wzajemności zakochany w czasach szkolnych... I serio nie czuje się zagrożona...jak ktoś chce zdradzić to zdradzi i znajdzie okazję, o wzajemnym szacunku i dojrzałości świadczy zaufanie...
Taki związek, dramy, kłótnie, zazdrość itp. jest dobry na przelotną relację u nastolatków :) ale nie dla osób dorosłych, które "nie mają czasu" na takie głupoty.