- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
23 kwietnia 2020, 16:03
Hej Kochanę! Piszę to w nadziei, że któraś z was miała kiedyś podobnie. Lub znała podobny przypadek do mojego.
Wszystko zaczęło się gdy zmieniłam pracę. Był konkretny zapierdziel po 8-9h dziennie.
Mam na myśli taki zapierdziel że, pot lał się po czole i w ciągu całego dnia miałam tylko 15 minut, żeby usiąść. Ważyłam wtedy 95 kilogramy i czułam się dobrze. Regularnie chudłam każdego miesiąca zważysz na pracę. Do tego dochodził stres, bo pracodawca był pierdzielnięty. Wszczynał kłótnie między pracownikami, mącił i ogólnie facet później uciekł z kraju z pensjami pracowników. Pamiętam ten ogromny stres każdego dnia przed pójściem do tego miejsca. Oczywiście w międzyczasie szukałam sobie innej pracy jednak spędziłam tam pół roku.
Schudłam w sumie 27 kilogramów przez te pół roku. Czułam się świetnie wizualnie, jednak fizycznie zaczęły się moje problemy zdrowotne. Mianowicie co jakiś czas czułam mrowienie i bezwład w jednej z rąk. Notorycznie bolały mnie zęby (chociaż były zdrowe) ucho oraz szczęka. Nabawiłam się dziwnego zwyczaju "trzęsienia się" gdy jestem głodna. Po prostu ręce mi się trzęsą, głos drzy i towarzyszy temu dziwne uczucie w żołądku. Najgorsze jednak, że zjechałam sobie kolana i teraz mam rehabilitacje na nie. Po prostu od częstego dźwigania ciężkich rzeczy i schylania się po 8h dziennie. To nic w porównaniu jaki hardkor przeżywam teraz.
Znalazłam sobie nową bezstresową pracę, którą kocham. Ogólnie po odejściu stamtąd ułożyłam sobie super życie. Jednak nie mogę z niego korzystać i cieszyć się nim! Prawie każdego dnia czuje się fatalnie.
Jak już było spokojnie i stres minął to zaczęłam bardzo tyć. Jadłam normalnie to co reszta domowników jednak kilogramy leciały bardzo szybko!
Przeraziłam się tym i oczywiście zaczęłam walczyć. Chodziłam na siłownię, do dietetyka i starałam się jak mogłam. Pomimo tego każdego tygodnia przybierałam po 1-2 kg. Nie dało się tego zatrzymać! Dietetyk zlecił mi badania krwi i wyszyły ogólnie OK. Mimo tego nadal tyłam.
Mam wrażenie, że jak trochę przytyłam to czułam się lepiej fizycznie co jest mega dziwne. Minęły wszystkie poprzednie schodzenia. Jednak..
Właśnie i tu zaczyna się właściwy prawdziwy hardkor. Wyjechaliśmy z moim dorobić się na ślub i dom za granicę. Przez cały pobyt (prawie rok) jedliśmy normalnie. To znaczy normalna domowa chuda kuchnia z przewagą dań wegetariańskich. Spożywałam do 2 tysięcy kalorii dziennie.
Z wyjątkami jakiś wypadów lub zamawianej pizzy - zazwyczaj raz/2 w miesiącu. Wszyscy w domu jedli to co ja, bo ja gotowałam. Z racji tego, że przez długi czas się odchudzałam to często przyrządzałam dania dietetyczne i niskokaloryczne. Nikt z domowników nie przytył tylko schudł kilka kilogramów z wyjątkiem mnie! Ja sobie tyłam każdego miesiąca po 1-3 kilogramy. Po prostu czułam, że nic na mnie nie działa i nie mogę tego zatrzymać. Z każdym miesiącem pojawiały się problemy zdrowotne. Najpierw zniknęła miesiączka, pózniej pojawiło się chroniczne zmęczenie, powróciło dziwne trzęsienie się gdy tylko czuje głód. Praktycznie po każdym posiłku muszę iść spać lub wypić kawę, by nie zasnąć.
Mogę spać po 18h w ciągu dnia i jeszcze mi mało. No po prostu tragedia. Aha no i nadal tyje!
Obecnie od 3 tygodni jestem na diecie 1800 kcal i siłownia 3 razy w tygodniu po godzinie i nadal tyje. Już teraz ważę 104 kilogramy.
Najgorsze jest to, że nie mogę normalnie funkcjonować. Mój dzień polega na walce z zaspaniem i rozkojarzeniem. Muszę się zmuszać do wszystkiego co robię. Potrafię się zmęczyć sprzątaniem pokoju. Mam dni w których jak wstanę to cały dzień jestem zamulona jak gdybym się nie obudziła. Trudno się tego pozbyć. Ogólnie przez ostatnie 2 miesiące tak jakbym egzystowała - a nie żyła. Staram się przetrwać dzień i zrobić minimum moich obowiązków. To jest taka beznadziejna sytuacja, że siada mi to na psychę.
Zapisałam się już do endokrynologa i ginekologa jednak na wizyty muszę czekać cały miesiąc. Zastanawiam się czy mogę przez ten miesiąc zrobić coś, żeby z tego wyjść i sobie pomóc. Oczywiście nie licząc ćwiczeń i diety. Najbardziej mnie jednak martwi to co może mi być. Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś miał coś podobnego i nie znalazłam też nic sensownego w internecie. Obawiam się, że to może być cały zespół jakiegoś dziadostwa typu tarczyca, jajniki, cukrzyca itp. Będę bardzo wdzięczna jeśli ktoś z was kojarzy o co może chodzić i ma jakieś rady lub przykłady podobnego zachowania organizmu.
Zwracam się do was ponieważ szukając informacji w internecie ogólnie często znajduje tematy w których autor jest zjechany od dołu do góry, bo nie istnieją przypadki że ktoś może nie chudnąć lub tyć jeśli ćwiczy i dużo nie je. Trochę sama w to powątpiewałam dopóki mnie to nie spotkało.
Pozdrawiam i miłego dnia!
25 kwietnia 2020, 07:46
jesli masz dobre wyniki i lekarze nie widza problemu, to proponuje zaczac od swojego nastroju. Zacznij od akceptacji siebie i sytuacji. Wyobrazaj sobie,, ze Twoje cialo porztebuje spokoju i polubienia. Znajdz, co u siebie lubisz i na tym sie skupiaj. Nawet jesli by to miala byc radosc z tego , ze masz dwie rece, dwie nogi, itd., bo sa ludzie, ktorzy tego nie maja i tez musza zyc.
Jednoczesnie proponuje normalnie bezstresowo jesc z mala iloscia soli, ALE na POLOWE mniejszych talerzach, niz inni, inaczej mowiac, jesz wszystko, ale nie do konca. Pij duzo wiecej wody (mineralna lekko gazowana doskonale ciszy glod) , rowniez w czasie posilkow. Dieta 70% , cwiczenia 30% wplyw na wage.
Najbardziej istotny jest Twoj stan emocjonalny i psychiczny. Odpusc sobie wiele negatywnych mysli, koncentruj sie na pozytywych, wyszukuj je. NIE DAJ SIE. Powtarzaj sobie regularnie, bo sama sie wpedzisz w dola i chociaz bedziesz miala uwage otoczenia i swoja, ale to jest krotkotrwale i szkoda na to Twoje zycia. Wiec nie doluj sie sama od rana negatywami, ciesz sie, ze sie obudzilas, masz dach nad glowa, masz ludzi, ktorzy Cie kochaja i potrzebuja. Energii mozesz sobie dodac suplementami, np. plynne zelazo , pelno tego w aptekach. USMIECHAJ SIE DO SIEBIE W LUSTRZE KAZDEGO DNIA, bez wzgledu na to, jak sie czujesz i co myslisz.
Nie daj sie!
Odpusc sobie przynajmniej na jakis czas caly ten stres o Twoje cialo i skup sie na swoim nastroju, sprobuj, co Ci szkodzi?
Jesli masz w glowie wielki natlok mysli, to sprobuj sie wyciszyc (w wygodnej pozycji koncentruj sie tylko na swoim oddechu, jak jakas mysl sie uczepi, niech Twoja uwaga wraca na oddech, a mysli niech sobie pojawiaja sie i znikaja) , nawet 15-30min codziennie, specjalnie w stresowym momencie bardzo moze Ci pomoc.
Trzymam kciuki!
NIE DAJ SIE!
PS. wyciagnij wnioski: nie jestes sama
25 kwietnia 2020, 08:48
masz niezle zaburzenia, musisz zbadac sie pod katem cukrzycy, badanie täglich, koniecznie minetaly, Vitamin, moze byc tez duzy niedobor D3. Czekam sie bardzo podobne, przesypialam weekend z przerwa tylko na toalete. Po kilku miesiacach odzywiania z uwzglednieniem Insulinoopornosci i hashimoto wyniki i samopoczucie bardzo sie poprawilo. D3 na poczatek w konskich dawkach, bo wynik byl bliski dna. Niestety schudnac nie daje rady.
25 kwietnia 2020, 09:02
tak samo mialam, niemal cale zycie. moja mama tez, wiec myslalam ze tak mamy i tyle. w zeszlym roku trafilam sama na trop wit.D3, zrobilam badania sobie i rodzicom, oni mieli bardzo malo, a ja blisko 0, przy czym norma zaczyna sie od 30. Po 4 miesiacach dawek 4000 czuje sie jak nowonarodzona, trwa to od paru miesiecy, juz tak nie spie, mam mnostwo energii, potrafie sie uczyc i skoncentrować, mysle jasno. Rozmawialam z mama, ma to samo. Byla zla na lekarza ze tyle razy mowila ze cos jej jest, cale zycie sie meczyla, a wystarczyło badanie za 30zl i jakis lek bez recepty w aptece (vigantol, 4 tys dziennie, to 8 kropli).masz niezle zaburzenia, musisz zbadac sie pod katem cukrzycy, badanie täglich, koniecznie minetaly, Vitamin, moze byc tez duzy niedobor D3. Czekam sie bardzo podobne, przesypialam weekend z przerwa tylko na toalete. Po kilku miesiacach odzywiania z uwzglednieniem Insulinoopornosci i hashimoto wyniki i samopoczucie bardzo sie poprawilo. D3 na poczatek w konskich dawkach, bo wynik byl bliski dna. Niestety schudnac nie daje rady.
no to wiesz jak czuje sie czlowiek, ktory tak sie czuje jak opisujesz a lekarze patrza na ciebie jak na symulanta, jak ja mialam tego dosc, naczytalam sie sama w roznych madrych ksiazkach i "internetach" i znalazlam ta droge - zrobilam badanie , i dopiero wtedy lekarz wyjasnil mi dlaczego ten poziom D3 jest tak niski - bliski zeru, mimo ze jestem codziennie na dworze ze wzgledu na swoja prace. Powiedzial ze sie nie wchlania bo tarczyca dobrze nie dziala. Dal mi wtedy kuracje D3 na recepte - 10 dni dawke 20 tys jednostek dziennie, myslalam ze to pomylka, ale w aptece uspokojono mnie , ze tak czasem trzeba, pozniej te tabletki 20.tys raz w tygodniu, teraz biore 4 tys.