- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
9 września 2019, 09:27
Hej! Chciałam Was zapytać o zdanie w pewnej kwestii, bo już sama nie wiem czy to ja jestem dziwna, niewychowana i skąpa czy to może wszelkie znane mi zasady savoir vivre stanęły na głowie:p
Bliska, powiedzmy, znajoma wpadła na pomysł, że wyprawi 30 urodziny swojemu mężowi. Chociaż 'wyprawi' to chyba tutaj niewłaściwe określenie... Do sedna. Wybrała już restaurację, ale każdy miałby płacić za siebie, alkohol też we własnym zakresie (bo, jak to ujęła, każdy piję co innego). Prezent też składkowy, żeby mąż 'dostał to, o czym marzy, a nie kilka mało znaczących pierdół'. Nie zostało powiedziane, co to ma być, więc w sumie niewiadomo ile ta składka wyniesie. To się dopiero okaże, jak będzie znana liczba zdeklarowanych osób. Rozmawiałam na ten temat wczoraj z przyjaciółką. Była w tym lokalu raz na jakimś firmowym spotkaniu, też każdy płacił za siebie. Była z partnerem i jak to skwitowała, wyszli biedniejsi o 500zł :p Czyli wychodzi, że te urodziny z prezentem pewnie będą nas kosztowały w granicach 600-700zł. Czy nie uważacie, że to gruba przesada? To raz. A dwa, zawsze uważałam, że to jubilat zapraszając gości funduje imprezę. Co innego składkowy sylwester, gdzie zapraszamy np do siebie, ale każdy coś przynosi, a co innego gdy to ja jestem organizatorem i zapraszam gości. Spotkałyście się kiedyś z czymś takim?
Wiecie, też trochę co innego by było, gdyby zrobiła te urodziny w domu i poprosiła, żeby każdy coś przygotował, bo sama się nie wyrobi. Jako dodatek do prezentu na pewno każdy przyniósłby jakąś butelkę, więc to nie problem. Ale jednak te kilka stów to już chyba przegięcie... Zwłaszcza, że wyskoczyła z tym trochę, jak Filip z konopi. Impreza ma się odbyć za 2 tygodnie. Nie każdy ma wolne ot tak 7 stówek, a bez przesady, nie będę ruszać oszczędności na taki wydatek.
9 września 2019, 10:03
Mam patent na moje kolejne urodziny.... dlaczego nie wpadłam wcześniej na taki pomysł?
To trochę tak jak spotykamy się z dziewuchami na Dzień Kobiet... jedna rezerwuje restaurację i każda płaci za siebie... jakoś nie przyszło nam do głowy, żeby zrzutę na prezent dla "rezerwującej" robić
9 września 2019, 10:41
To mi zawsze trochę przypomina jak ktoś na studiach robił urodziny w pubie :D Super idea, goście sami kupują sobie alkohol po 10 zł za piwo, człowiek nic nie musi przygotować ani sprzątać, a i jeszcze prezent dostanie xD A to u Ciebie to już jakaś wersja pro takich super pomysłów. Może jeszcze w ogóle za nich powinniście też zapłacić? Moim zdaniem o ile w wersji studenckiej to jakoś ujdzie (zawsze trochę zniesmaczona forsowałam jakiś tani prezent składkowy, bo 5 zł to ja jeszcze mogę dać takiej osobie na prezent ale bez przesady), to u dorosłych ludzi wydaje mi się strasznym buractwem. Jak się kogoś prosi do knajpy to się płaci i tyle. Jak się kogoś prosi do domu to też się daje jeść i pić (z wyjątkiem oczywiście sylwestrów, które bywają składkowe). Na Twoim miejscu bym nie poszła, jak mam płacić to wole sobie pójść z mężem na kolację tam gdzie będę chciała.
9 września 2019, 11:50
masakra. Nie byłam na czymś takim. Moim znajomi zazwyczaj robią urodziny w domu. Raz tylko byłam w knajpie na urodzinach, ale jubilat płacił. Był otwarty rachunek i każdy mógł zamawiać co chce. Nikt za nic nie płacił. Co do składkowego prezentu - idea fajna, też często robimy w rodzinie, ale mamy taką niepisaną zasadę, ze prezenty urodzinowe kupujmey do 50-60 zł i jeśli jest skłądka na cos większego to takie sumy wrzucamy do puli a małżonek lub małżonka jubilata kupuje prezent i jeśli jest on droższy, to dorzuca resztę ze swoich. Dla gości to w sumie wszystko jedno, bo kasa ta sama a jubilat faktycznie może dostać bardziej wartosciowy prezent po kosztach. I to jest fajne. Ale składka na zasadzie, ze nie widadomo po ile bo zobaczymy ile osób chce się składać, to bezsens, bo oznacza, ze raz - nie mają nic konkretnego na myśli i będą dopiero szukać czegoś (co w sumie moze i nie jest im potrzebne, ale jak juz ludzie dają kasę to kupimy) a dwa, ze równie dobrze moze Wam powiedzieć, ze składka wyszła po 150 zł. I potem głupio powiedzieć ze nie dasz, skoro się zaoferowałaś, ze się zrzucisz a jednak jakbyś sama kupowała to powiedzmy miałabyś w planie wydać 50 zł czy cos koło tej sumy (to tylko przykład). I potem zostaje niesmak. U nas składkowe prezenty robimy tylko jeśli np ktos powie, że jubilat marzy o czymś tam i to jest droższe a nie na zasadzie, że robimy zrzutę a potem się zobaczy co kupić. Ja bym się chyba jakoś wykręciła. Powiedziałabym, że do knajpy niestety nie dacie rady, bo juz macie zaplanowane coś na ten dzień, więc po prostu przy okazji wpadniecie z życzeniami i prezentem (i tu możesz powiedzieć, ze sama cos kupisz skoro na wspólnej imprezie was i tak nie będzie lub jeśli chcesz to już dorzucić ile Ci tam powie - ale to grząski grunt). Możesz też po prostu powiedzieć, że nie dokładasz się do prezentu, bo coś już kupiłaś (ale moze paść pytanie co, wiec na to też trzeba byc gotowym :D )
Edytowany przez Karolka_83 9 września 2019, 11:52
9 września 2019, 11:52
A ja się spotkałam z podobną sytuacja. Dziewczyna robiła 30 urodziny u siebie w mieszkaniu. Każdy przynosił alko dla siebie. Dziwne ale podobno ludzie teraz tak robią. Dobrze ze chociaż lokum zapewniła i poczęstunek. A ta twoja znajoma to cebula. Ja bym nie poszła
9 września 2019, 11:58
A ja się spotkałam z podobną sytuacja. Dziewczyna robiła 30 urodziny u siebie w mieszkaniu. Każdy przynosił alko dla siebie. Dziwne ale podobno ludzie teraz tak robią. Dobrze ze chociaż lokum zapewniła i poczęstunek. A ta twoja znajoma to cebula. Ja bym nie poszła
Na takie imprezy też chodziłam, ale nie proszone urodzinowe. Tylko na zasadzie: "Co robimy w weekend?" "A nie wiem, to wpadnijcie do mnie na chatę, niech każdy weźmie sobie coś do picia co lubi itp" Bo wiadomo, że nikt nie bedzie sponsorował wszystkiego. Też uważam, że jak sie prosi na urodziny czy imieniny to trochę cebulą zajeżdża kazać gościom płacić :) Przecież nawet na wesele się nie mówi wprost, ze każdy płaci za siebie. To ze goscie "zwracają za talerzyk" to w sumie niepisana zasada (i też nikt nie bedzie strzelał jak da mniej), ale nie ma czegos takiego, ze jak chce przyjsć, to ma zapłacić np po 180 zł za osobę. Koleżance zamarzyły się okrągłe urodziny po kosztach i jeszcze prezenty w gratisie do tego ;)
9 września 2019, 12:24
Zgadzam się z Karolką w całej rozciągłości. O ile na temat idei imprezy urodzinowej finansowanej przez każdego z gości już wszystko wyżej padło i nie ma co powtarzać, o tyle kwestia prezentu w tym konkretnym przypadku też mi się bardzo nie podoba - "Żebyście tylko jakichś pierdół nie nakupowali, to lepiej pieniądze dajcie; a ile konkretnie, to się jeszcze zobaczy zależnie od liczby gości" - ergo: nie mamy żadnych pomysłów, a forsa zawsze się przyda. Słabe to, bardzo słabe...
9 września 2019, 12:26
Nie spotkałam się z niczym takim i nie poszłabym na takie urodziny.
9 września 2019, 12:44
Czyli jednak słusznie poczułam niesmak😁 Kiedyś na Vitalii przewinął się temat wesela składkowego (chyba świadkowa pytała) i zrobiłam wtedy wielkie oczy, więc w związku z tym urodzinowym pomysłem aż zaczęłam się zastanawiać czy to już jest może całkiem normalne i nie powinno wzbudzać moich kontrowersji.
To już chyba tacy ludzie... Jak u nich rodziły się dzieci, to my za pierwszym i za drugim razem poszliśmy normalnie z prezentem (zawsze z takiej okazji kupuję coś maluchowi w granicach 100-150zł). Jak urodziła się nasza córka to oni jakoś tak bez zapowiedzi wpadli z ... ptasim mleczkiem 🤦 Akurat to było dzień po chrzcinach, więc miałam jeszcze mnóstwo ciasta i jedzenia, więc ugościłam jak trzeba. Oczywiście tłumaczyli się, że to tak nieplanowanie wyszło i nie mają nic dla małej, ale na pewno innym razem coś przyniosą. Ja w takiej sytuacji włożyłabym tę stówę w kopertę i dała, żeby rodzice coś dziecku kupili. Córka ma 1,5 roku i od tamtej pory ich nie widziałam. Umawialiśmy się chyba że 3 razy, ale zawsze w ostatniej chwili odmawiali. Nie chcę wyjść na jakąś materialistkę, ale oni uważają męża za wielkiego przyjaciela (to bardziej jego znajomi niż moi), więc to powinno chyba działać w obie strony. Ogólnie było kilka takich sytuacji... Np raz mąż poświęcił pół dnia, żeby przywieźć i pomóc im wnieść pralkę do mieszkania (w czasach, gdy za niewielką dopłatą może to zrobić obsługa sklepu). Ogólnie to spoko, pomógł. Tylko chodzi o to, że jak się umawiamy, żeby się spotkać to im zwykle coś wypada, ale jak trzeba proszą o pomoc to mąż nigdy nie odmówi. A widzę przecież na FB, jak często wstawiają zdjęcia jak się spotykają na mieście czy to z rodziną czy innymi znajonymi. Dlatego myślałam, że może przez pryzmat tego wszystkiego tak się we mnie zagotowało, jak dowiedziałam się o tych urodzinach. Dzięki za wypowiedzi 🙂 Nie będę już mieć wyrzutów sumienia, jak odmówimy.
Edytowany przez Miranda_P 9 września 2019, 12:49