Temat: wyjazd drugiej połówki

ma 25 lat, od urodzenia mieszkał w stolicy, cały czas w jednym, małym mieszkaniu z mamą. zawsze mówił, że na czas studiów robi sobie taki  'luz'. ogolnie rozumiem to, bo ceny za wynajem w Warszawie są koszmare i też bym wolała zaoszczędzić tys miesięcznie i mieszkać na pewniaka, niż się męczyć. jednak teraz kończy studia i czuje potrzebe, żeby zmienić tą sytuacje. chciałby pomieszkać gdzieś indziej, zmienić środowisko, usamodzielnić się, wypróbować siebie, rzucić się trochę na głęboką wodę. opcja znalezienia lepszej pracy i wyprowadzki do wynajmowanej kawalerki mu tego nie gwarantuje, więc chce wyjechać gdzieś za granice. rozumiem jego postawe, myśle że nie podobałoby mi się gdyby został i tak sobie żył z dnia na dzień. jeszcze nie ma nic załatwionego, ale mówi o tym pewnie, że tego potrzebuje i będzie sobie wypominał jak z tych planów zrezygnuje.

ja znowu cale życie żyje na walizkach. przyjechałam tutaj na studia, calkiem sama i tak walcze caly czas, żeby jakoś sobie gdzieś życie ułożyć. chciałabym mieć w końcu jaką swoją 'oaze'. nie planuje zakładania rodziny itd. ale mimo wszystko potrzebuje teraz jakiejś stabilizacji. może chciałabym też gdzieś indziej jeszcze pomieszkać, ale został mi jeszcze rok studiów plus mam tutaj nagrane rózne możliwości zawodowe, więc raczej wyobrażam sobie to tak, że tutaj chciałabym spędzić ten rok/dwa. potrzebuje czuć jakąś pewność. ja do związków podchodzę bardzo poważnie i dla mnie taka relacja jest bliska, emocjonalna i traktuje taką osobę jako własnie taką drugą połówkę..

jak temat wyjazdu został poruszony to zrobiła się z tego kilkugodzinna wojna, podczas której już padały rózne absurdalne wizje przyszłości.. przybrało to wszystko obraz jakbym chciała juz męża, dzieci, bo lata lecą, a on jest wolnym ptakiem i się angażować nie będzię, więc lepiej pójść w swoją stronę.

potem rozmawialiśmy juz na spokojnie i to nie jest tak, że nasze podejscia się jakoś bardzo róznią, bo ja też cenie sobie w jakiś sposób swoją niezależność i jeszcze daleka droga w mojej glowie do tego, żeby myśleć o zakładaniu rodziny itd (to moj pierwszy związek, w którym oficjalnie jesteśmy pół roku, a znamy się jakoś 1,5 i od początku mamy bardzo bliski i intwnsywny kontakt)

generalnie on twierdzi, że nie wyobraża sobie zerwania kontaktu, że na ten moment jest pewny tej znajomości, ale nie może mi zagwarantować tego co będzie za pół roku, za rok. mówi wprost, że moze się to zmienić. a ja po tym nie mogę funkcjonować. cały czas czuje się zagrożona. mam świadomość, że mogę tą znajomość stracić i to mnie paraliżuje..

czy takie coś ma prawo bycia? nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć

moderna napisał(a):

tylko ja własnie nie wiem jakie w koncu jest to moje podejście i czy jest równe niż jego..na pewno nie chciałabym, żeby on z tych planów zrezygnował dla mnie. byłoby mi przykro. sama też wyobrażam sobie, że mogę stanąć po tej drugiej stronie np. za rok, kiedy skończe studia.. nie wiem czy chce tutaj życ na wieki.. założylam ten temat, bo szukam odpowiedzi.. analizuje to co piszecie, ale czasem mam wrażenie, że niektórzy nie biorą pod uwagę jakiś ludzkich czynników takich jak uczucia itd.  już czytam, że pewnie chce inną duperke znaleźć. on od początku mówił, że nie jest związkowy.. a jednak w związku jest.. jak myslicie dlaczego? zerwałam kiedys ten kontakt i to on zabiegał o odnowienie. to jest bliska relacja i dużo było ciemnych spraw z jakimi przyszło nam się razem zmierzyć.. my się po prostu szczerze, bardzo mocno przyjaźnimy i tego się nie da tak łatwo przekreślić. tutaj własnie 80% jest takiej czytej przyjaźni. to nie związek na zasadzie 'romantyczne spotkanko na przyjemności', a jak pojawi się problem to spadam. ja tylko szukam odpowiedzi czym się mnie unieszczęśliwie. zakończeniem tej znajomości czy kontynuowaniem

tak jak dotąd różnie wyglądało Wasze życie, tak plan zmiany i przyszłości też widziane są róznie. Bo każde chce... wreszcie cośtam. I to cośtam jest kompletnie odmienne. Ale też może tak jest tylko przed tym zrobieniem kroku, może coś się któremuś z was cofnie, odwidzi, też cięzko budowac przyszłość na nieznanym. 

kazda z nas może Ci powiedzieć jak sobie siebie wyobraża w takiej sytuacji, ale przecież nie da się wczuć w czyjś poziom zaangażowania i odporność na zdarzenia.

Kiedyś miałam świetnego kumpla, ale na faceta dla mnie to on się nie nadawał, a niestety zaskoczyło. Udało nam się pozostać w przyjaźni, ale raz że troche popłakałam bo to naprawdę bliski mi człowiek, a dwa, ze pacyfikowałam każdą myśl "a może". No i oczywiście trzeba się było pogodzić, że bezpłciowy przyjaciel to to nie jest, i że ja dla niego też nagle poczwarą sie nie stałam. Łatwo nie jest, i coś co było nie wyparuje, ale i tak łatwiej niż pojść w zwiazek, który ma wszelkie szanse zakonczyć sie żle. Po prostu trzeba pewne rzeczy szanowac nawzajem i nie próbowac naciągać tej struny.

można też odciąć się całkiem na zasadzie czego oczy nie widzą, jakieś tam nierozdrapywanie ran... ale skoro to dobra przyjaźń to czy zasługuje na coś takiego? Bo przecież poza relacją czysto związkową ta znajomośc coś Ci daje i coś znaczy w Twoim życiu. Albo jesteś z tych, co wolą trzasnąć drzwiami, albo nie. 

Nie jest pewny tej znajomości i nic nie gwarantuje, czyli jak kogoś pozna to będzie z tą dziewczyną a ciebie odstawi, a jak mu się nie uda nikogo poznać i już sobie poszaleje i nie wyjdzie mu za granicą to jakby co wróci do Ciebie, fajnie to wymyślił, dla niego bardzo wygodnie, ale dla Ciebie już nie za bardzo.

Może mu na tobie zależy, może tobie zależy na nim, ale zależy wam nie dość. Są ludzie którzy nie wyobrażają sobie życia bez siebie i jeśli jedno wyjeżdża to drugie jedzie za nim, albo tamto zostaje. Zależy co dla kogo jest ważne w danym momencie życia, czy przygoda, praca, kariera czy druga osoba, związek. Może pewnego dnia się spotkacie i będziecie oboje na etapie, że będziecie chcieli tylko siebie i reszta spraw pójdzie w odstawkę, ale jak na razie to tego nie widać.

Nie ma tu milosci z jego strony. Wprost mowi Ci, ze zostawi Cie przy pierwszej lepszej okazji tylko ujal to delikatnie. Nie bron tego. Mozna miec ambicje plany na wyjazd, mozna tez jak komus zalezy na kims poczekac rok I wyjechac z ta osoba albo zapewnic chociaz o uczuciach a tu padlo prosto z mostu: " wyjezdzam I nic Ci nie obiecuje". Nie idz w to, jestes mloda, znajdziesz kogos dla kogo bedziesz wazna. Pierwsze zwiazki maja to do siebie, ze sa intensywne, za dlugo ciagna sie na sile bo czlowiek niedoswiasczony nie umie odebrac takich jasnych sygnalow I chce cos ratowac, naprawiac, trwac w tym. Tu nie ma po co, chlopak Cie nie kocha. Moze Cie lubic, lubic spedzac z Toba czas I rozmawiac ale nie planuje z Toba swojej przyszlosci. Nie marnuj sie w tym bo bedziesz nieszczesliwa, samotna I stracisz najlepsze lata zycia uwiklana w taka relacje a po czasie moze sie okazac ze on juz kogos ma na boku I bez wstydu powie Ci: "przeciez nic Ci nie obiecywalem". 

Pasek wagi

moderna napisał(a):

Anneli napisał(a):

i znów się zgadzam z Cyrica. Jeżeli dla dwóch osób związek jest priorytetem to wtedy nie ma takich problemów i rozkminAle na prawdę powiadam Ci że są ludzie dla których związek nie jest celem nadrzędnym w życiu, mają inne cele i inne priorytety. Potrafią tworzyć świetne relacje Ale nie na zasadzie "związek ponad wszystko"I w tym dokładnie przypadku spotkały się dwie osoby z innymi potrzebami/priorytetami i pomysłami na życie. I nie ma w tym nic złego! Po prostu nie pasują na tyle do siebie żeby stworzyć "magiczny wszystkowytrzymujacy" związek. Niczyja w tym wina, po prostu tak bywa i już.Marisca Ale dlaczego mówisz że miłości tu nie było? Bo jak jest to oznacza że związek już jest na całe życie? Nie prawda... Znam na prawdę sporo osób które kochały Ale związek z różnych przyczyn nie mógł się udać i czy to znaczy że ich uczucia były mniej wartościowe? Nie, to znaczy że były na tyle rozsądne żeby stwierdzić że na siłę tkwienie w takim związku i tak w dłuższej perspektywie żadnej że stron nic nie da. I co to znaczy prawdziwa miłość? Jaka to ta prawdziwa? Przecież mamy również swoje potrzeby, priorytety i cele. Chyba że czyimś jedynym celem jest stworzenie udanego związku Ale jak już na samym początku wspomnialysmy, nie każdy ma taki cel.Ed. Napisałam Marisca równocześnie z Tobą  :P
tylko ja własnie nie wiem jakie w koncu jest to moje podejście i czy jest równe niż jego..na pewno nie chciałabym, żeby on z tych planów zrezygnował dla mnie. byłoby mi przykro. sama też wyobrażam sobie, że mogę stanąć po tej drugiej stronie np. za rok, kiedy skończe studia.. nie wiem czy chce tutaj życ na wieki.. założylam ten temat, bo szukam odpowiedzi.. analizuje to co piszecie, ale czasem mam wrażenie, że niektórzy nie biorą pod uwagę jakiś ludzkich czynników takich jak uczucia itd.  już czytam, że pewnie chce inną duperke znaleźć. on od początku mówił, że nie jest związkowy.. a jednak w związku jest.. jak myslicie dlaczego? zerwałam kiedys ten kontakt i to on zabiegał o odnowienie. to jest bliska relacja i dużo było ciemnych spraw z jakimi przyszło nam się razem zmierzyć.. my się po prostu szczerze, bardzo mocno przyjaźnimy i tego się nie da tak łatwo przekreślić. tutaj własnie 80% jest takiej czytej przyjaźni. to nie związek na zasadzie 'romantyczne spotkanko na przyjemności', a jak pojawi się problem to spadam. ja tylko szukam odpowiedzi czym się mnie unieszczęśliwie. zakończeniem tej znajomości czy kontynuowaniem

Wybacz, ale szukasz w złym miejscu, bo po pierwsze nikt tu nie zna ani jego, ani Ciebie, a po drugie przedstawiasz sytuację tylko z jednej strony. I chociażbyś chciała być obiektywna to się nie da tej sytuacji nakreślić obiektywnie. Z tego co napisałaś jest tak, jak tutaj dziewczyny odpowiadają, chłopak chce się wyszaleć, a czemu związał sie z Toba to on tylko wie. Z mojego punktu widzenia po prostu Cię lubi i odpowiadasz mu fizycznie, jednak nie planuje z Toba przyszlości. Bo gdyby tak było to chciałby na swoje iść z Tobą. Jest wyjątkowo wygodnym samcem - mieszkał z mamą podczas studiów bo ta mu prała, gotowala i po nim sprzątała. 

Czy masz całkowicie urwać znajomość? Nie wiem, ale czy się rozstać jako para? No raczej, ale nie zrywać, by coś udowodnic, ale zerwać bo chcesz sobie zycie ukladać inaczej, bo on ewidentnie z toba sobie zycia ukladac nie chce.

Sluchaj, jesteście razem pol roku i nie powinnaś oczekiwać, że facet zrezygnuje ze swoich planów dla Ciebie, życie to nie bajka i każdy ma swoje priorytety. Mnie jakoś byłoby głupio jakby facet odłożył swoje plany i marzenia na bok tylko dlatego, bo ja jestem uwiązana przez studia do jednego miejsca nlprzez najbliższe kilka lat. Tylko, że ja nie lubię ograniczać osób trzecich i sama być ograniczana.

Ja zaakceptowalabym jego decyzję. Wyjazd za granicę nie oznacza rozstania, a taka rozłąka często weryfikuje prawdziwe uczucie. 

generalnie on twierdzi, że nie wyobraża sobie zerwania kontaktu, że na ten moment jest pewny tej znajomości, ale nie może mi zagwarantować tego co będzie za pół roku, za rok. mówi wprost, że moze się to zmienić. a ja po tym nie mogę funkcjonować. cały czas czuje się zagrożona. mam świadomość, że mogę tą znajomość stracić i to mnie paraliżuje..

pożegnaj tego pana, rozumiem, jakby chciał sobie popodróżować po świecie, ale jednocześnie Cię kochał, obiecywał, że będzie wracał do Polski chociaż raz na miesiąc i będzie w ciągłym kontakcie, że się spotkacie też na jakimś wspólnym wyjeździe

ale taki tekst?

Krummel napisał(a):

Sluchaj, jesteście razem pol roku i nie powinnaś oczekiwać, że facet zrezygnuje ze swoich planów dla Ciebie, życie to nie bajka i każdy ma swoje priorytety. Mnie jakoś byłoby głupio jakby facet odłożył swoje plany i marzenia na bok tylko dlatego, bo ja jestem uwiązana przez studia do jednego miejsca nlprzez najbliższe kilka lat. Tylko, że ja nie lubię ograniczać osób trzecich i sama być ograniczana.Ja zaakceptowalabym jego decyzję. Wyjazd za granicę nie oznacza rozstania, a taka rozłąka często weryfikuje prawdziwe uczucie. 

chwila, chwila

przeczytałaś ten element wypowiedzi, który wytłuszczyłam?

Taraz doczytałam. No cóż, życie bywa przewrotne. Jak mój partner dostał propozycję wyjazdu za granicę to też mu uświadomiłam, że jeśli nie uda mi się pozamykać swoich spraw i będę zmuszona zostać w Polsce to jest wysoce prawdopodobne, że sobie uloze życie na nowo, bo chociaż kocham to mam swoją wizję życia we dwoje. 

Scenariuszy waszej relacji może być wiele, on może w ogóle nie wyjechać albo wrócić po miesiącu, może zostać dla ciebie w wawie a i tak rozstaniecie się z powodu jakiejś pierdoły typu nieopuszczsnie deski od kibla. Ja tam szanuje ludzi którrzy nie obiecują czegoś czego nie da się faktycznie przewidzieć.

Nie wiem dlaczego wielu postrzega wyjazd chłopaka jako okazję do wyszalenia się. Przecież on może mieć bardzo poważne plany ułożenia sobie życia w innym miejscu niż nasza świetlana ojczyzna. Skończył studia i myśli poważnie o tym gdzie chce żyć, co tam robić, spróbować sił w nowym świecie i rozwinąć skrzydła. Komentowanie faktu ze student mieszka w domu rodzinnym do ukończenia studiów tez jest co najmniej dziwne. Niby dlaczego jego matka miałaby mu dodatkowo dawać pieniądze na wynajem mieszkania skoro studiuje na miejscu - takich cudów to ja normalnie nie spotykam, a samotnej matce chyba byłoby jeszcze ciężej utrzymywać syna studenta. 

Jak się dobrze wczytać w Twój pierwszy post to bardzo gmatwasz i przeczysz sama sobie. Chyba nie wszystko nie opisałaś dokładnie. Na obecną chwilę chciałabyś aby chłopak zrezygnował z wyjazdu dla miłości - ale....czy Ty dla miłości jesteś gotowa rzucić wszystko i jechać teraz z nim? Każdy ma jakieś swoje plany, marzenia, chciałby do czegoś w życiu dojść. Dobrze mieć w życiu towarzysza drogi, ale nie zawsze warto porzucać marzenia by pójść drogą która odpowiada tylko towarzyszowi.

Krummel napisał(a):

Taraz doczytałam. No cóż, życie bywa przewrotne. Jak mój partner dostał propozycję wyjazdu za granicę to też mu uświadomiłam, że jeśli nie uda mi się pozamykać swoich spraw i będę zmuszona zostać w Polsce to jest wysoce prawdopodobne, że sobie uloze życie na nowo, bo chociaż kocham to mam swoją wizję życia we dwoje. Scenariuszy waszej relacji może być wiele, on może w ogóle nie wyjechać albo wrócić po miesiącu, może zostać dla ciebie w wawie a i tak rozstaniecie się z powodu jakiejś pierdoły typu nieopuszczsnie deski od kibla. Ja tam szanuje ludzi którrzy nie obiecują czegoś czego nie da się faktycznie przewidzieć.

widocznie mamy inną definicję miłości :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.