Temat: prawdziwe zarobki nauczycieli

Osobiście znam takich nauczycieli, co ze wszystkimi dodatkami, nagrodami w przeliczeniu na miesiąc mają średnio ok. 7 brutto. 

Pracowałam w szkole jako nauczyciel 10 lat. Jestem nauczycielem mianowanym. 

Z różnych względów musiałam się przekwalifikowac. 

Obecnie jestem urzednikiem i pracuje 8 h. 

Porównując obie prace, praca nauczyciela to luzik. 

Dopiero teraz zobaczyłam co to znaczy ciężko pracować. 

Na to co nauczyciele pracują to i tak mają za wysokie zarobki. Nikt ich nie rozlicza z efektów pracy. A dzieci chodzą na korepetycje. 

Przyznaje że będąc nauczycielem również narzekalam jaka mam ciezka pracę i mało zarabiam i wydawało mi się, jak większości nauczycielom, że  ze należę do elity intelektualnej kraju :) :) :) i takie jest powszechne mniemanie nauczycieli o sobie :) :) :) 

Pasek wagi

Brawo TY :)- szkoda tylko, że na karierę zawodową ci się to nie przełożyło.  Chociaż moja koleżanka z pracy, radczyni prawna mówiła mi, że prawo to najłatwiejsze studia, tylko trzeba mieć pamięć dobrą. Nota bene też skończyła mat-fiz.

Marisca napisał(a):

agazur57 napisał(a):

Co do matematyki, ja musiałabym sobie przypomnieć sporo, bo edukację matematyczną skończyłam na liceum i dużo rzeczy pozapominałam, on nie musi- siada i robi z dzieckiem zadania, więc po co mam tracić czas?. Zadania matematyczne, to nie prawo cywilne, które można wykuć i do którego wystarczy dobra pamięc- tu czasami trzeba dziecko naprowadzić na rozwiązanie i nieco go wspomóc.

Marisca napisał(a):

agazur57 napisał(a):

A po co mi podręcznik?

Marisca napisał(a):

agazurSzukam Ci tego podręcznika z matematyki. Zdaje się, że mam go w piwnicy u mamy, ale teraz akurat nie mam jak się do niej wybrać. Może na necie po okładce uda mi się go zidentyfikować to Ci chociaż podam autora. 
Pisałaś, że Twojemu synowi musi pomagać mąż w matematyce z powodu ciągłych zmian nauczyciela i cieszysz się, gdyż mąż jest po politechnice, bo gdyby nie to to było by ciężko. Nie Twój maż nie musi siedzieć z synem i mu tłumaczyć. Syn jest duży może poczytać odpowiedni podręcznik i nie trzeba mieć rodzica po politechnice, aby ogarnąć matematykę, ewentualnie nie tylko rodzic po politechnice może wytłumaczyć matematykę nawet na poziomie liceum. 
Wiem co to jest matematyka. Skończyłam klasę o profilu matematyczno-fizycznym. Nie uważam, że dziecko trzeba naprowadzić na rozwiązanie, bo to go matematyki nie nauczy. Dwa matematyka to też cały system wzorów, które trzeba właśnie wykuć i umieć zamiennie stosować. Trzeba usiąść i się zastanowić co pod co podstawić, z czego skorzystać. Trzeba myśleć, kombinować i jak się już wymyśli to człowiek zapamięta do końca życia co jak się robi. Matematyka na poziomie gimnazjum , czy podstawówki to naprawdę jakieś proste podstawy. Nawet matematyka w klasie o profilu matematyczno-fizycznym to naprawdę błahostka jak się umie myśleć i łączyć wiedzę z kilku działów. P.S.W mojej klasie tylko jedna osoba była uzdolniona matematycznie. Reszta to byli normalni,  zwykli młodzi ludzie i nikt nie miał problemów z matematyką, a były nawet u nas osoby, które wylądowały w naszej klasie z przypadku, bo składały dokumenty do klasy humanistycznej, ale z braku miejsc na tym profilu zostały przerzucone do nas. Zaznaczam , że chodziłam do szkoły o wysokim poziomie. Nam się po prostu chciało coś robić i chcieliśmy radzić sobie sami, sami szukać rozwiązań, a nie pytać rodziców, albo szukać korepetycji. Przedmioty takie jak chemia, fizyka, matematyka są o wiele prostsze niż np. historia, czy prawo cywilne. . 

maharettt napisał(a):

Marisca napisał(a):

agazur57 napisał(a):

Co do matematyki, ja musiałabym sobie przypomnieć sporo, bo edukację matematyczną skończyłam na liceum i dużo rzeczy pozapominałam, on nie musi- siada i robi z dzieckiem zadania, więc po co mam tracić czas?. Zadania matematyczne, to nie prawo cywilne, które można wykuć i do którego wystarczy dobra pamięc- tu czasami trzeba dziecko naprowadzić na rozwiązanie i nieco go wspomóc.

Marisca napisał(a):

agazur57 napisał(a):

A po co mi podręcznik?

Marisca napisał(a):

agazurSzukam Ci tego podręcznika z matematyki. Zdaje się, że mam go w piwnicy u mamy, ale teraz akurat nie mam jak się do niej wybrać. Może na necie po okładce uda mi się go zidentyfikować to Ci chociaż podam autora. 
Pisałaś, że Twojemu synowi musi pomagać mąż w matematyce z powodu ciągłych zmian nauczyciela i cieszysz się, gdyż mąż jest po politechnice, bo gdyby nie to to było by ciężko. Nie Twój maż nie musi siedzieć z synem i mu tłumaczyć. Syn jest duży może poczytać odpowiedni podręcznik i nie trzeba mieć rodzica po politechnice, aby ogarnąć matematykę, ewentualnie nie tylko rodzic po politechnice może wytłumaczyć matematykę nawet na poziomie liceum. 
Wiem co to jest matematyka. Skończyłam klasę o profilu matematyczno-fizycznym. Nie uważam, że dziecko trzeba naprowadzić na rozwiązanie, bo to go matematyki nie nauczy. Dwa matematyka to też cały system wzorów, które trzeba właśnie wykuć i umieć zamiennie stosować. Trzeba usiąść i się zastanowić co pod co podstawić, z czego skorzystać. Trzeba myśleć, kombinować i jak się już wymyśli to człowiek zapamięta do końca życia co jak się robi. Matematyka na poziomie gimnazjum , czy podstawówki to naprawdę jakieś proste podstawy. Nawet matematyka w klasie o profilu matematyczno-fizycznym to naprawdę błahostka jak się umie myśleć i łączyć wiedzę z kilku działów. P.S.W mojej klasie tylko jedna osoba była uzdolniona matematycznie. Reszta to byli normalni,  zwykli młodzi ludzie i nikt nie miał problemów z matematyką, a były nawet u nas osoby, które wylądowały w naszej klasie z przypadku, bo składały dokumenty do klasy humanistycznej, ale z braku miejsc na tym profilu zostały przerzucone do nas. Zaznaczam , że chodziłam do szkoły o wysokim poziomie. Nam się po prostu chciało coś robić i chcieliśmy radzić sobie sami, sami szukać rozwiązań, a nie pytać rodziców, albo szukać korepetycji. Przedmioty takie jak chemia, fizyka, matematyka są o wiele prostsze niż np. historia, czy prawo cywilne. . 
Jak ktoś ma umysł ścisły to tak. Dla humanisty o wiele łatwiej wykuc historie niż rozwiązywać zadania. Dziecku historii nie musisz tłumaczyć bo tam nic do tłumaczenia nie ma, wystarczy przeczytać i zapamiętać.  

Właśnie przeczytać i zapamiętać. W matematyce nie trzeba aż tyle pamiętać, bo matematyka jest logiczna. Jedno z drugiego wynika, a jak się czegoś zapomni to można pomyśleć.  Matematyka to jakieś działanie, przedmioty pamięciowe to naprawdę stagnacja i często brak logiki. 

JA jestem fanatyczką historii, zdałam maturę na 5, a i tak uważam,że  matematyka jest prostsza. Nie wiem czy jest coś takiego jak umysł ścisły i humanistyczny poza jednostkami wybitnymi w danej dziedzinie. 

Taka ciekawostka. Akurat na prawie dowiedziałam się od wykładowców, że prawo to jednak nauka ścisła, nie humanistyczna i prawda była taka, że 70 % studentów prawa to absolwenci klas o profilach matematyczno-fizycznych, a nie humaniści. 

agazur57 napisał(a):

Brawo TY :)- szkoda tylko, że na karierę zawodową ci się to nie przełożyło.  Chociaż moja koleżanka z pracy, radczyni prawna mówiła mi, że prawo to najłatwiejsze studia, tylko trzeba mieć pamięć dobrą. Nota bene też skończyła mat-fiz.

Marisca napisał(a):

agazur57 napisał(a):

Co do matematyki, ja musiałabym sobie przypomnieć sporo, bo edukację matematyczną skończyłam na liceum i dużo rzeczy pozapominałam, on nie musi- siada i robi z dzieckiem zadania, więc po co mam tracić czas?. Zadania matematyczne, to nie prawo cywilne, które można wykuć i do którego wystarczy dobra pamięc- tu czasami trzeba dziecko naprowadzić na rozwiązanie i nieco go wspomóc.

Marisca napisał(a):

agazur57 napisał(a):

A po co mi podręcznik?

Marisca napisał(a):

agazurSzukam Ci tego podręcznika z matematyki. Zdaje się, że mam go w piwnicy u mamy, ale teraz akurat nie mam jak się do niej wybrać. Może na necie po okładce uda mi się go zidentyfikować to Ci chociaż podam autora. 
Pisałaś, że Twojemu synowi musi pomagać mąż w matematyce z powodu ciągłych zmian nauczyciela i cieszysz się, gdyż mąż jest po politechnice, bo gdyby nie to to było by ciężko. Nie Twój maż nie musi siedzieć z synem i mu tłumaczyć. Syn jest duży może poczytać odpowiedni podręcznik i nie trzeba mieć rodzica po politechnice, aby ogarnąć matematykę, ewentualnie nie tylko rodzic po politechnice może wytłumaczyć matematykę nawet na poziomie liceum. 
Wiem co to jest matematyka. Skończyłam klasę o profilu matematyczno-fizycznym. Nie uważam, że dziecko trzeba naprowadzić na rozwiązanie, bo to go matematyki nie nauczy. Dwa matematyka to też cały system wzorów, które trzeba właśnie wykuć i umieć zamiennie stosować. Trzeba usiąść i się zastanowić co pod co podstawić, z czego skorzystać. Trzeba myśleć, kombinować i jak się już wymyśli to człowiek zapamięta do końca życia co jak się robi. Matematyka na poziomie gimnazjum , czy podstawówki to naprawdę jakieś proste podstawy. Nawet matematyka w klasie o profilu matematyczno-fizycznym to naprawdę błahostka jak się umie myśleć i łączyć wiedzę z kilku działów. P.S.W mojej klasie tylko jedna osoba była uzdolniona matematycznie. Reszta to byli normalni,  zwykli młodzi ludzie i nikt nie miał problemów z matematyką, a były nawet u nas osoby, które wylądowały w naszej klasie z przypadku, bo składały dokumenty do klasy humanistycznej, ale z braku miejsc na tym profilu zostały przerzucone do nas. Zaznaczam , że chodziłam do szkoły o wysokim poziomie. Nam się po prostu chciało coś robić i chcieliśmy radzić sobie sami, sami szukać rozwiązań, a nie pytać rodziców, albo szukać korepetycji. Przedmioty takie jak chemia, fizyka, matematyka są o wiele prostsze niż np. historia, czy prawo cywilne. . 

Jak zauważyłaś w wielu wątkach podkreślam , że rodzina jest dla mnie wartością najwyższą, a podążanie za karierą jest dla mnie puste. Lubię żyć spokojnie i normalnie, a nie się zarzynać. Nie muszę mieć ani stanowisk, ani wielkich pieniędzy. I uważam, za błąd nadmierne ambicje jakie miałam w młodości. Nie chcę robić kariery, zmądrzałam przez lata. Tu gdzie jestem to mój wybór, a nie moja nieudolność. 

Marisca napisał(a):

maharettt napisał(a):

Marisca napisał(a):

agazur57 napisał(a):

Co do matematyki, ja musiałabym sobie przypomnieć sporo, bo edukację matematyczną skończyłam na liceum i dużo rzeczy pozapominałam, on nie musi- siada i robi z dzieckiem zadania, więc po co mam tracić czas?. Zadania matematyczne, to nie prawo cywilne, które można wykuć i do którego wystarczy dobra pamięc- tu czasami trzeba dziecko naprowadzić na rozwiązanie i nieco go wspomóc.

Marisca napisał(a):

agazur57 napisał(a):

A po co mi podręcznik?

Marisca napisał(a):

agazurSzukam Ci tego podręcznika z matematyki. Zdaje się, że mam go w piwnicy u mamy, ale teraz akurat nie mam jak się do niej wybrać. Może na necie po okładce uda mi się go zidentyfikować to Ci chociaż podam autora. 
Pisałaś, że Twojemu synowi musi pomagać mąż w matematyce z powodu ciągłych zmian nauczyciela i cieszysz się, gdyż mąż jest po politechnice, bo gdyby nie to to było by ciężko. Nie Twój maż nie musi siedzieć z synem i mu tłumaczyć. Syn jest duży może poczytać odpowiedni podręcznik i nie trzeba mieć rodzica po politechnice, aby ogarnąć matematykę, ewentualnie nie tylko rodzic po politechnice może wytłumaczyć matematykę nawet na poziomie liceum. 
Wiem co to jest matematyka. Skończyłam klasę o profilu matematyczno-fizycznym. Nie uważam, że dziecko trzeba naprowadzić na rozwiązanie, bo to go matematyki nie nauczy. Dwa matematyka to też cały system wzorów, które trzeba właśnie wykuć i umieć zamiennie stosować. Trzeba usiąść i się zastanowić co pod co podstawić, z czego skorzystać. Trzeba myśleć, kombinować i jak się już wymyśli to człowiek zapamięta do końca życia co jak się robi. Matematyka na poziomie gimnazjum , czy podstawówki to naprawdę jakieś proste podstawy. Nawet matematyka w klasie o profilu matematyczno-fizycznym to naprawdę błahostka jak się umie myśleć i łączyć wiedzę z kilku działów. P.S.W mojej klasie tylko jedna osoba była uzdolniona matematycznie. Reszta to byli normalni,  zwykli młodzi ludzie i nikt nie miał problemów z matematyką, a były nawet u nas osoby, które wylądowały w naszej klasie z przypadku, bo składały dokumenty do klasy humanistycznej, ale z braku miejsc na tym profilu zostały przerzucone do nas. Zaznaczam , że chodziłam do szkoły o wysokim poziomie. Nam się po prostu chciało coś robić i chcieliśmy radzić sobie sami, sami szukać rozwiązań, a nie pytać rodziców, albo szukać korepetycji. Przedmioty takie jak chemia, fizyka, matematyka są o wiele prostsze niż np. historia, czy prawo cywilne. . 
Jak ktoś ma umysł ścisły to tak. Dla humanisty o wiele łatwiej wykuc historie niż rozwiązywać zadania. Dziecku historii nie musisz tłumaczyć bo tam nic do tłumaczenia nie ma, wystarczy przeczytać i zapamiętać.  
Właśnie przeczytać i zapamiętać. W matematyce nie trzeba aż tyle pamiętać, bo matematyka jest logiczna. Jedno z drugiego wynika, a jak się czegoś zapomni to można pomyśleć.  Matematyka to jakieś działanie, przedmioty pamięciowe to naprawdę stagnacja i często brak logiki. JA jestem fanatyczką historii, zdałam maturę na 5, a i tak uważam,że  matematyka jest prostsza. Nie wiem czy jest coś takiego jak umysł ścisły i humanistyczny poza jednostkami wybitnymi w danej dziedzinie. Taka ciekawostka. Akurat na prawie dowiedziałam się od wykładowców, że prawo to jednak nauka ścisła, nie humanistyczna i prawda była taka, że 70 % studentów prawa to absolwenci klas o profilach matematyczno-fizycznych, a nie humaniści. 

To kwestia indywidualna. Jedni mają lepszą pamięć,  inni lepsza logikę.  Dla mnie to że wystarczy zapamiętać jest plusem. Bo nie trzeba się palowac z jakimiś dzialaniami

Na studiach z prawa i tym podobnych rzeczy miałam 5,  z matematyki i statystyki 3,5 a wkładalam to o wiele więcej wysiłku. Na prawo mogłam wogole nie chodzić,  wystarczyła książka,  na matematyce juz musiałam być i się skupić.  Byli ludzie co mieli odwrotnie 

Pasek wagi

Ja proponuje zalozyc watek o zyciu Mariscy- tam bedzie mogla pisac do woli o swoim zyciu, wspomnieniach ze szkoly (ile to lat temu 15?), jakim to nie byla swietnym uczniem, o studiach, doswiadczeniach znajomych ... I o wedlinach ;)

Pasek wagi

Balonkaa napisał(a):

Ja proponuje zalozyc watek o zyciu Mariscy- tam bedzie mogla pisac do woli o swoim zyciu, wspomnieniach ze szkoly (ile to lat temu 15?), jakim to nie byla swietnym uczniem, o studiach, doswiadczeniach znajomych ... I o wedlinach 

Dobry pomysł :) 

Taaaak, pochodne, całki, macierze... - wystarczy trochę się zastanowić i wynik sam przyjdzie.

W styczniu nauczyciele dostają jeszcze wyrównanie tzw. 14 pensje
Pasek wagi
W styczniu nauczyciele dostają jeszcze wyrównanie tzw. 14 pensje
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.