Temat: Ofiary modnych studiow

Dzis na Onecie swietny artykul z Newsweeka, pasujacy do ostatniego tutaj tematu "Polska".
Poprostu nic dodac nic ujac, ten artykul to sama prawda. Wkleje kilka cytatow bo lepiej bym tego nie ujela:

Po pięciu miesiącach zaczynasz rozumieć, że twoje studia, z których jesteś dumny ty i cała rodzina, pracodawcy traktują jak hobby. Co z tego, że liznąłeś trochę historii, znasz pobieżnie kanon myśli politycznej i elementy prawa międzynarodowego? W najlepszym przypadku możesz zgrywać mądralę, rozmawiając przy piwie ze znajomymi.
<-- Bo ludzie kompletnie nie rozumieja ideii studiowania. Kiedys na studia szli tylko albo nieprzecietnie inteligentni  albo ludzie zamozni ktorzy studiowali czyli uczyli sie dla przyjemnosci a o pieniadze martwic sie nie musieli.

Według obliczeń Głównego Urzędu Statystycznego wśród bezrobotnych do 27. roku życia ponad jedna trzecia to absolwenci szkół wyższych.
Wyższe wykształcenie przestało być atutem, bo połowa młodych ludzi z każdego rocznika idzie u nas na studia. Według zeszłorocznego raportu OECD w 2008 roku tytuł magistra uzyskało w Polsce procentowo najwięcej osób na świecie. – Studiują masy, więc wartość dyplomu drastycznie spadła. Studia nie są już przeznaczone dla ludzi inteligentnych, tylko przeciętnych. Przeciętnie inteligentnych, przeciętnie utalentowanych i przeciętnie zmotywowanych – mówi prof. Jan Hartman, filozof i wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Magister jest dziś wart mniej niż przedwojenny maturzysta.

Wśród statystyk bezrobotnych absolwentów wyższych uczelni od lat królują te same profesje: pedagogika, politologia, dziennikarstwo, europeistyka, socjologia, zarządzanie i marketing.

 

Tak zwani humaniści kończą studia, po których nie są w niczym wyspecjalizowani. Mają jakąś wiedzę teoretyczną, ale poza światem nauki ona do niczego się nie przydaje – tłumaczy Łukasz Radzikowski, ekspert ds. rynku pracy z firmy HRK. <-- Dokladnie. To sa absolutnie niekonstruktywne kierunki, nie wnoszace praktycznie absolutnie nic. Bo co taka osoba potrafi? Poza tym nie istnieje cos takiego jak umysl humanistyczny i umysl scisly a podzial wymyslili ci ktorym sie lepetyna ruszyc nie chce albo uzyc rak do pracy. Ja nie umniejszam inteligencji ludziom studiujacych humanistyczne kierunki bo to jest bardzo interesujaca wiedza tylko ze nie trzeba spedzac 5 lat tylko na tym. Te tematy sa bardzo interesujace i rozumiem, ze ludzie chca sie o tym uczyc, ale to mozna naprawde robic hobbystycznie. Fachowa literature mozna czytac w domu, mozna spotykac sie na jakichs kolkach zainteresowan, mozna chodzic na zaoczne wyklady. Co innego takei np. Budownictwo czy ochrona srodowiska-tego w domu sie nei nauczysz.

 

To fantastycznie, jeśli ktoś wybiera kierunek studiów dlatego, że coś go interesuje, ale musi być gotowy na to, że jeśli się nie uda, będzie musiał wybrać inną drogę – tłumaczy dr Marek Suchar, który uczy psychologii na wyższej uczelni. – Kiedyś na roku było 50 osób, a teraz jest ich 500. W Poznaniu rocznie na rynek wchodzi więc 500 osób z tytułem magistra psychologii. Skąd dla nich wszystkich ma znaleźć się praca? Słucham, jak absolwenci narzekają, że są przecież po dziennikarstwie, europeistyce albo pedagogice i nie po to studiowali, żeby pracować w call center. Ale prawda jest taka, że w Polsce 75 procent miejsc pracy jest w sprzedaży i usługach. To się nie zmieni, choćbyśmy wypuszczali na rynek milion europeistów rocznie. <-- i tu wlasnie jest diabel pogrzebany. Naprawde dziwne, ze ludziom nie przyjdzie do glowy taka mysl, ze CO ROKU konczy ich kierunek KILKASET OSOB i jesli nie sa wybitni to nikt ich nie bedzie potrzebowal.


W Poznaniu jest więc cały zastęp bezrobotnych psychologów, ale brakuje na przykład rzeźników i wędliniarzy.

 

Rzemieślników nie ma, bo wszyscy poszli na studia. Tytuł magistra stał się dziś fetyszem, którego wszyscy pragną. – Ludzie chcą uniknąć za wszelką cenę pracy fizycznej, bo wydaje im się, że to stygmatyzuje i poniża. A niby dlaczego posiedzenie na wykładzie i odpisanie kilku notatek miałoby być lepsze od pracy tokarza? To bardziej potrzebne niż kolejny człowiek po zarządzaniu i marketingu, który nic nie potrafi – mówi prof. Hartman. <-- I to sa wlasnie te „wyksztalciuchy”. Termin ktory urrazil wiele osob a trafia w samo sedno sprawy. Bo dlaczego ktos kto skonczyl psychologie uwaza sie za lepszego od tego kto buduje domy? Ten drugi przynajmniej cos wnosi do spoleczenstwa. A wyksztalciuchy i tak mysla swoje, ze SKONCZYLI STUDIA, maja magistra z wiedzy o blabla i pimparimpa i nalezy im sie za to uklon i wieksze zarobki. A potem jest placz i zgrzytanie zebami bo sie nagle okazuje, ze nie potrafi tak naprawde nic.

 

Amen

 

Nie zgadzam sie tylko z tym fragmentem:

 

Trudno oczekiwać, żeby ktoś traktował poważnie tytuł uzyskany na studiach, gdzie wystarczy zapłacić, przekleić parę rzeczy z internetu, zdać prymitywne testy i odebrać dyplom – dodaje prof. Hartman. <-- Naprawde nie wiem gdzie sie tak studiuje. Jednak na uczelni trzeba sie wysilic niezaleznie od kierunku. Pewnie, ze sa osoby ktore jakos sie slizgaja ale takich jest powiedzialabym jednak mniejszosc, ludzie naprawde ucza sie na studiach duzo (to ze ta wiedza jest potem do niczego nieprzydatna to inna sprawa) wiec uwazam ten fragment za obrazliwy i nieprawdziwy.

Link do artykulu:
http://biznes.onet.pl/ofiary-modnych-studiow,18493,4238039,3030259,38,news-detal

Pasek wagi
Da się tak studiować jak napisałaś. Widzę jak wyglądają studia zaoczne na niektórych kierunkach.
Co do artykułu święta racja. Ukończenie studiów wyższych i uzyskanie dyplomu powinno być swoistą nobilitacją, wynagrodzeniem za lata poświęcone na zdobycie wiedzy (ale też umiejętności praktycznych) a nie papierkiem, który należy się każdemu. Tylko czego tak naprawdę oczekujemy skoro rekrutacja na studia i finansowanie uczelni wygląda tak jak wygląda. Z jednej strony na studia idą ludzie, którzy z trudem prześlizgnęli się na poziomie podstawowym na maturze (studiują byle co i zazwyczaj byle jak, ale tytuł uzyskują) z drugiej strony uczelnie przyjmują wszystkich (szczególnie te wydziały, które są mniej popularne), bo za tym idą pieniądze. Jak dla mnie bez sensu. Uważam, że powinno się przywrócić egzaminy na studia i znacznie ograniczyć ilość przyjmowanych studentów, tak aby studiowali tylko ci którzy mają do tego predyspozycje i chęci. Dla reszty na pewno znajdą się inne ciekawe zajęcia. Praca fizyczna w końcu nie hańbi.
>>>>>>>To sa absolutnie niekonstruktywne kierunki, nie wnoszace praktycznie absolutnie nic. Bo co taka osoba potrafi? Poza tym nie istnieje cos takiego jak umysl humanistyczny i umysl scisly a podzial wymyslili ci ktorym sie lepetyna ruszyc nie chce albo uzyc rak do pracy

Jeśli według Ciebie pedagogika to niekonstruktywny kierunek,to bardzo współczułabym twoim(i innym) dzieciom gdyby pedagogów nie było.Mielibyśmy zacofane społeczeństwo,uczace sie w domu od niezbyt rozgarniętych rodziców.Analfabetyzm,brak podstawowej wiedzy itp byłby codziennością.Pozatym nie kazda kobieta która ma dziecko nadaje sie na matke i jedyna nadzieja w tym ze takie dziecko trafi w swoim zyciu na dobrego pedagoga,który choć trochę je wyprostuje.Co potrafi pedagog?To czego nie potrafi 70% społeczeństwa-podejść do każdego indywidualnie,nie podcinać skrzydeł młodemu pokoleniu itp.

A co do humanistycznego umysłu....Jeśli dla ciebie jest nic nie warty,to ciesz sie ze go nie masz....Ja jestem z tego dumna.

Mój tez nie ma studiów, a pracuje, jest w swoim fachu fantastyczny, mimo, że pracuje nieraz od godz 7-8:00 do 22:00 z 2 przerwami na posiłek? w dwóch pracach lub jednej dłuższej. Lubi swoją robotę, ludzie Go bardzo cenią, a ja nie czuje się jakaś gorsza, że mam faceta bez studiów który ciężko zapier... fizycznie. Niekiedy na studiach spotyka się takich "inteligentów", którzy za to, że są studentami - pomijając ich zerowa frekwencje na wykładach, robią z siebie nie wiem kogo ponad przeciętną. Nie mam pojęcia skąd taka wyniosłosc u niektórych studentów za samo to, że sa studentami.
Znajomy z miasta rzucił administrację, by pracować na budowie, i ustawić się z dziewczyną na lepsze życie. I nie żałuje swojej decyzji z czego wiem.  
Ja się osobiście nie zgadzam z tym, że podział na umysł ścisły i humanistyczny nie istnieje. Po sobie i moich znajomych stwierdzam, że istnieje. Studiuje zaocznie zarządzanie i inżynierię produkcji (hobbystycznie, bo wykształcenie mam stricte techniczne) i widzę jaki jest podział. Jak są zajęcia typowo techniczne, jakie zarządzenie produkcją i usługami, metody operacyjnie etc to część ludzi całkowicie sobie nie radzi. Dla mnie jako umysłu technicznego jest to sama przyjemność. Te same osoby na marketingu czy zarządzaniu radzą sobie świetnie (natomiast ja robię wielkie oczy bo to głupie, nielogiczne etc.).
Szanuję takie osoby, każdy jest dobry z czego innego. Natomiast faktycznie studia humanistyczne mają opinię łatwiejszych (szczególnie na uczelniach technicznych). Sama się do tego nie ustosunkuję bo nie wiem jak jest :) Wydaje mi się, że dla ludzi po takich studiach jest mniej pracy niż dla inżynierów, bo po prostu zapotrzebowanie jest mniejsze i stąd problem.
a ja myślę, że wszystko zależy od tego, co się robi w czasie studiów. Sama skończyłam polonistykę i zarządzanie, wiec powinnam sobie w łeb strzelić, chociaż według artykułu nie powinno mnie być stać na broń. Przez całe studia jednak pracowałam, często wręcz za darmo. Teraz to procentuje - mam sporo zleceń jako copywriter, a jutro dostanę odpowiedź z rozmowy kwalifikacyjnej, na której byłam ostatnio. Idą za nią już naprawdę przyzwoite pieniądze. Dlatego myślę, że jeżeli się człowiek uczy się tylko i wyłącznie z książek to fakt, faktem będzie mu ciężko. Jeżeli jednak ostrą pracę w bibliotekach poprze praktyką - nie będzie źle. I chociaż nie chciało mi się w to wierzyć - pracodawcy patrzą na to po jakiej się jest uczelni. Właśnie na tej wspomnianej rozmowie to doceniłam ;)
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.