7 lutego 2014, 08:12
Jak to się stało, że nagle ze szczupłej dziewczyny stałyście się wielorybkami? Pamiętacie ten moment, w którym stanęłyście przed lustrem i załamałyście się swoim wyglądem i swoją wagą? To chyba zawsze tak jest, że najpierw jesteśmy piękne i szczupłe, a potem bach! 15 kg więcej i milion pytań: jak? kiedy? jakim cudem?
U mnie wszystko zaczęło się od pracy w korporacji. Moja kariera rozwijała się bardzo szybko, przeskakiwałam koleje szczebelki, aż stałam się asystentem głównego dyrektora. Czułam się jakby sam Bóg podał mi rękę - fantastyczna praca, perspektywy podróży, pensja, której zazdrościli mi wszyscy, ale szybko okazało się, że życie nie jest takie kolorowe. To była praca niemal całodobowa, ciągle angażowaliśmy się w jakieś projekty, podróżowaliśmy, cały czas musiałam być gotowa do pracy, żyłam na wysokich obrotach i szybko okazało się, że w czasie służbowych podróży nie ma czasu ani na zwiedzanie, ani na jedzenie. Urlop to rzecz niemożliwa, niedziela to dzień pracujący, wolne mogłam wziąć zawsze po zakończeniu projektu, ale nim coś zostało ukończone pojawiał się kolejny projekt i tak cały czas.
Przełomem były Święta Bożego Narodzenia, które w całości spędziłam w firmie, przysypiając w międzyczasie na kanapie. Fantastyczna z pozoru praca zrujnowała moje zdrowie, relacje z rodziną i partnerem, nawet własnego psa zaczęłam zapominać, bo musiał zająć się nim partner. Gdy pojawiła się przerwa między projektami podziękowałam za współpracę i zrobiłam sobie pół roku wolnego dla siebie. Standardem stały się wyjścia z partnerem, znajomymi, fast foody, wygłodzona przez tyle miesięcy objadałam się wszystkim, rozpieszczałam się. Kilogramy przybywały, ale nie byłam na siebie przez to zła, uważałam, że to mi się po prostu należy po takiej harówce.
1 czerwca ważyłam 70 kg przy 163 cm wzrostu i postanowiłam, że wakacje będą czasem nie tylko nowej pracy, ale także dbania o siebie. Odstawiłam fast foody, czipsy i słodycze. Zaczęłam dbać o regularność i jakość posiłków. 1 października przy niemal zerowej aktywności fizycznej ważyłam 63 kg. Aktualnie ważę 57,5 kg i walczę dalej : )
A jaka jest historia Waszego przybierania na wadze? : )
7 lutego 2014, 14:54
vesik napisał(a):
Hashimoto.
Ja też. Pamiętam jak stanełam na wadze u Endo i wyszłam z płaczem, dosłownie. Wiedziałam, że przytyłam, ale nie zdawałam sobie sprawy ile. Ogarniam się i się leczę :)
7 lutego 2014, 14:59
Ja nie mam żadnej historii. Zawsze byłam gruba.
7 lutego 2014, 15:12
już na początku byłam duża, waga urodzeniowa 4100 :D później jako małe dziecko wyglądałam normalnie, na zdjęciach z przedszkola jestem raczej drobna, później poszłam do szkoły, zamiast kanapek dostawałam pieniądze, a za nie kupowałam chipsy i słodycze. Waga poszła w górę momentalnie, nikt nie interesował się tym, że staję się chodzącym pączkiem, aż w wieku 19 lat okazało się, że mam chorą tarczycę i od urodzenia powinnam być leczona. Mam wrażenie, że nigdy nie pozbędę się tych zbieranych przez lata kilogramów...
- Dołączył: 2008-06-22
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1462
7 lutego 2014, 16:35
moymira napisał(a):
vesik napisał(a):
Hashimoto.
Ja też. Pamiętam jak stanełam na wadze u Endo i wyszłam z płaczem, dosłownie. Wiedziałam, że przytyłam, ale nie zdawałam sobie sprawy ile. Ogarniam się i się leczę :)
Ale to przytyłyście nie biorąc hormonów tarczycowych? Czy mimo brania hormonów?
Też mam hashimoto i właśnie najbardziej się boję, że w pewnym momencie przytyję.
- Dołączył: 2012-11-27
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 2632
7 lutego 2014, 17:08
... zawsze bylam bardzo szczupla ... ledwo ponad 55 kilo ... pewnego dnia dopadlo mnie zatrucie pokarmowe... biegunka, te sprawy ... tak przynajmniej stwierdzil lekarz ... zatrucie trwalo i trwalo az pewnego pieknego dnia dostalam jakiegos ataku ... sory za drastyczne opisy ale moj organizm oproznial sie jak mogl az do wymiotow krwia itd, stracilam przytomnosc, goraczka chyba ze 39 i cos tam ... bylam ciagana od lekarza do lekarza, w szpitalu pan psychiatra zawiadomil rodzicow ze sama sobie to pewnie robie skoro leki na zoladek nie pomagaja...
![]()
... w koncu pewien lekarz mnie ogarnal, diagnozy juz nie pamietam ... zoladek mi nie chcial pracowac ogolnie... kwasy, zolcie, cuda wianki ... przezylam, przetrwalam ale moj metabolism i uklad pokarmowy to jest lomatkobosko ... tragedia ogolnie ... a no i smak mi sie zmienil ...
- Dołączył: 2009-06-22
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 304
7 lutego 2014, 17:51
przez faceta!a raczej on mi teraz schudnąć nie daje
![]()
tzn nie do końca, u mnie było tak: chude dziecko --> dojrzewanie, 12 kg w ciągu jednego roku, efekt: nastolatka z wagą 74kg przy 173cm wzrostu (osiągnęłam swój wzrost w wieku 12 lat), ale generalnie nie brałam do serca uwag rodziców, że za dużo wcinam, byłam takim radosnym pulpetem
![]()
--> liceum, coś tam mi zaczęło świtać, że chyba nie chciałabym tak wyglądać, atrakcyjne koleżanki odbijały mi chłopaków, którzy mi się podobali, ale jakoś spadło tylko do 70kg tylko jakoś samo z siebie, diety wtedy nie dawały rady --> wakacje przed studiami: uznałam, że czas się za siebie zabrać, miałam dużo bardziej silną wolę niż teraz, efekt: schudłam 8kg w ciągu 3 miesięcy wakacji --> studia: te wakacje dały ten plus, że nauczyłam się mniej jeść, więc waga nie wróciła, ważyłam wtedy jakieś 62-63kg --> minęły kolejne lata studiów, poznałam swojego obecnego faceta, ale uznałam, że chce osiągnąć wymarzone 55kg i zaczęłam przed studiami magisterskimi się odchudzać, i faktycznie zszedłam do 55,5kg, ale wtedy musiałam iść do szpitala, gdzie mnie tak nawodnili, że ze szpitala (po 2 dniach!) wyszłam z wagą 57kg i chociaż rozsądek mówił, że to woda, to waga utrzymywała się jakiś tydzień, ani drgnęła i wtedy cały zapał we mnie puścił. Przytyłam do jakichś 59 kg i od tamtej pory (półtora roku) tak się bujam z wagą w graniacach 57-60kg. A o co chodzi z tym facetem? Zna to chyba każda z nas, która jest w związku - facet gotuje, pachnie, kusi, a i jeszcze powie, że po co masz się odchudzać, taka jesteś ładna i taka mi się podobasz. Ten związek niszczy moją silną wolę
![]()
tyle dobrze, że przynajmniej utrzymuje wagę, chociaż chcę schudnąć
- Dołączył: 2013-03-16
- Miasto: Ruda Śląska
- Liczba postów: 3382
7 lutego 2014, 18:01
wyjechałam do Niemiec a tam było obżarstwo i lenistwo...słodycze, tosty z serem, pizza, niemieckie ciężkie piwo pszeniczne no i na okrągło makaron, + tęsknota za rodzinnym domem, przeróżne lęki ..no i mi sie przybrało ale wróciłam do Polski i od razu zaczęło lecieć, ani sie obejrzałam i 8 kg a później po ciążach poleciała reszta :)
- Dołączył: 2012-08-16
- Miasto: Częstochowa
- Liczba postów: 4857
7 lutego 2014, 18:43
Ja rzuciłam palenie i przytyłam ok 10 kg, ale na własne życzenie bo zajadałam głód nikotynowy, z tym że rzucając fajki byłam za chuda i nigdy wcześniej u mnie nie występowała zależność OBŻARSTWO -TYCIE aż tu nagle zaczęła :P ale już wracam do normy ;)
- Dołączył: 2011-07-15
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 424
7 lutego 2014, 22:40
Od dziecka niestety jadłam kalorycznie i duuuuzo i pierwsze efekty tej trwajacej cale zycie diety zauwazylam majac 14/15 lat kiedy znacznie przytyłam.
8 lutego 2014, 13:22
jak zaczęłam brać działajace leki na depresje ale niestety lekko utyłam z 54 do 65,no to już nie lekko, ale wolałam utyć niż cierpieć nadal, a depresja ciężka trwała 7 lat, od roku już jest super, prawie pół roku temu schudłam z 65 do 57,myślę o dalszej walce,ale lekarza mówi ze jak przestane brać to znowu będę chuda jak zawsze.. dobrze by było;O przez leki metabolizm zwolniony