Temat: dieta i brak wsparcia

Muszę sobie trochę ponarzekać. Jestem na diecie już czwarty tydzień a rodzina ciągle nie może się przystosować. Jadę do rodziców i co słyszę? "O trochę zeszczuplałaś, zjedz sobie kluseczki ze skwarkami". No błagam, "trochę" mnie nie satysfakcjonuje bo mam jeszcze 9 kilo do zrzucenia. A dwa, to jestem wegetarianką od dziesięciu lat i ten fakt także przechodzi bez echa. No a największą ignorancją tego dnia to się mój luby wykazał. Nie dość, że doskonale wie jak bardzo nienawidzę walĘĘĘtynek to mi kupił z tej okazji duże pudło czekoladek. Fakt faktem, że zdarzyło mu się pierwszy raz zapamiętać jakąś datę ale i tak jestem na niego zła. Przez cały wieczór siedział z diabelskim uśmiechem na twarzy wcinając czekoladki i co piętnaście minut pytając się czy nie mam ochoty zjeść chociaż jednej bo są bardzo dobre, a po każdym takim pytaniu głośno sobie przypominał, że no przecież ja nie mogę bo na diecie jestem. A ja tak bardzo uwielbiam czekoladę. Normalnie ryczeć się chce. Na szczęście się nie złamałam.
Odkąd pamiętam wszyscy mi zawsze dokuczali, że jestem gruba, tłusta, najgorzej bolały słowa brata który mi wszystko wytykał! I jego słowa " po co jesz jak i tak jesteś grubasem!!"
Od pierwszego kilograma z jakiego chciałam schudnąć nie miałam wsparcia i tak jest do tej pory! Nikt w ogóle mnie nie słucha, każdy uważa że jestem za chuda,( typowa gruszka: chuda góra, grube, masywne uda),  chłopak mówi żebym tylko  jadła, na domiar złego pyta co i ile.. no boże dalej mam wyglądać jak tłusta świnia, nikt z moich bliskich nie ma problemu  z odchudzaniem tylko ja :( Doskonale Cię rozumiem, grunt to się nie poddać!! trzymam kciuki:)
Nefika ja mialam podobnie, choc bylam semi wegetarianka i nie 10 ale 3 lata to moja babccia nie mogla tgo zrozumiec, zawsze podsuwala mi mieso, po tych 3 latach zaczelam znowu jesc mieso i kiedy przyszlam do babci na obiad ona zrobila pyszne kotlety po chwli je zabrala i powiedzial: a zapomnialam ty nie jesz miesa!:P heh ironia....
ja tam mięsa nigdy nie lubiłam, od dziecka się wzbraniałam. Ciężkie boje musiała zwalczyć ze mną mama zanim dała mi spokój. Co oczywiście nie przeszkadza jej w tym żeby co jakiś czas nie spytać się czy zjem kawał mięsa. Na szczęście z byciem wegetarianką specjalnie nie muszę się wysilać bo sam zapach mięsa wzbudza we mnie mdłości już nie wspominając o jego konsystencji. To trochę porównywalne z anoreksją tylko dotyczy samego mięsa. Po prostu jak próbuję jeść to każdy kęs puchnie mi w ustach i nawet przełknąć nie mogę. A co do mojego diabła wcielonego to para ze mnie już trochę zeszła ale to nie przeszkodziło temu żeby do śniadania dołożyć mu trochę kiełków i pomidora czego nienawidzi. Zemsta jest słodka:)
A ojciec tak samo u mnie. ! Zamiast wspierać to mówi, że ja ciągle jem. ! Tak mnie wku***ił że się popłakałam przez niego. :(
Co do walentynek to kupiłam mojemu mężowi pudełko Ferrero Roscher - tylko dlatego, że ich nie cierpię i zeby mnie nie kusiło :D za to koledzy w pracy dali mi czekoladę z okazji walentynek - dodając - 'wiemy, że jesteś na diecie (hehe każdy wie :P), ale to najwyżej mąż zje ':D

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.