- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
11 sierpnia 2016, 17:13
Dotarło to do mnie dopiero niedawno, zawsze wydawało mi sie że jestem silną osobą, nie przejmuje sie raczej docinkami od nieznajomych osób i tym co inni o mnie myślą bo niby kim oni są że są ode mnie lepsi itp., ale chyba juz nie wytrzymuje, czuje sie jak ogromny, obrzydliwy grubas (75kg 170cm wzrostu 19 lat)...całe życie byłam szczupła, utyłam po 3 gimnazjum do 67kg/170cm...ostatnie 4,5 roku to walka z wagą, najpierw chudne do 56kg (na głupich dietach..) potem tyje do 65 bo mam dość odchudzania a raczej glodzenia..kolejne 2 próby (jedna trwała 2,5 mies z 68 na 62kg, druga (rok później) miesiąc z 73 na 68kg. Potem sie poddałam bo..nw w sumie czemu, przytłaczają mnie myśli że to i tak bez sensu, że nie umiem, że nie wytrzymam i że nawet jak schudne to i tak mi to wróci i jestem skazana na życie jako wieczny grubas..wiem głupie :) ale tak sie czuje.
Ogólnie ostatnie 1,5 roku moja waga wacha sie w granicach 69-75kg, przyznaje jestem najgrubsza w życiu w tym momencie i juz nie daje rady psychicznie, ostatnie 1,5 roku to praktycznie stan depresyjny, dbam o sb (makijaż zawsze ładny, ładne ubrania, które i tak musze dobierać pod moje grube cielsko więc i tak nie nosze wszystkiego czego bym chciała co mnie dodatkowo boli bo uwielbiam mode, paznokcie zawsze pomalowane, perfumy, ogólnie uważam że mam ładną twarz itp) a i tak przez to że jestem tłusta czuje sie jak kupa, nieatrakcyjna i że nigdy nie znajde mężczyzny który będzie mi sie podobał a ja jemu, gorsz od innych. To że jestem gruba, ten tłuszcz, te dodatkowe kilogramy odbierają mi radość z życia i to bardzo mocno, spada mi motywacja do wszystkiego, z jednej strony mam pomysły na rozwój, zarabianie itp ale..potem patrze w lustro i entuzjazm znika bo czemu ma sie to wszystko udać grubasowi, po co mi to skoro jestem gruba i przekładam plany na "kiedy schudne" a życie leci...
Miewam dni kiedy najchętniej bym nie wyszła z domu, przespała cały dzien..jestem dość towarzyska ale i tak hamuje sie przed niektorymi rzeczami (bo jestem gruba i mnie wysmieją, czuje sie niekomfortowo) które chciałabym zrobić np choćby głupi wyjazd nad morze ze znajomymi...
Nie chce tak dalej żyć, nie dam rady...jak wyjść z tego bagna (poza tym że w koncu zebrac dupe i schudnąć raz na zawsze bo to wiem i przestaje marudzić i pierdolić tylko od jutra startuje)? Jak zmienć podejście do świata i myślenie?
11 sierpnia 2016, 17:18
A lubisz biegać? Pewnie nie, ale uwierz mi, że poprzez bieganie traci się na wadze i z czasem Twoja sylwetka wysmukli się, a jeśli jeszcze dodasz zdrowe jedzenie to na bank zobaczysz efekty
11 sierpnia 2016, 17:20
@UlaG74 tutaj Cie zaskocze, uwielbiałam kiedyś :D to bylo jakoś 2 lata temu jak ważyłam 62 kg i byłam w szczytowej formie b iegowej, biegałam już nawet w tempie 5min/km na 10km ;) musze do tego wrócić
11 sierpnia 2016, 17:24
ja przy prawie 170 cm warzyłam 83kg i jakoś schudłam 20 kg.Na pewno tez dasz rade tylko jedz mądrze.
11 sierpnia 2016, 17:26
Dobry czas na km, wróć do tego, będę Ci kibicować, tylko postaraj się zmienić myślenie :-)
12 sierpnia 2016, 00:22
daj sobie na kilka miesięcy spokój. na pół roku, a jak uznasz że potrzebujesz więcej czasu to na rok albo więcej. nie myśl w tym czasie o dietach, nie wysilaj się na ćwiczeniach. po prostu kontroluj byś nie tyła i nie pogorszyła sprawy i sama dla siebie włącz do diety zdrowe przekąski, może zielony koktajl, garść orzechów, picie siemienia. spróbuj wymienić kilka produktów, np. przestań słodzić herbatę lub zacznij pić owocowe bądź zioła jeśli przeszkadza ci sama czarnej niesłodzonej, zamiast cukru używaj stewii (dla mnie rewelacja, opakowanie w rossmannie kosztuje 16-17 zł, mała paczka, ale starczy na kilka miesięcy, bo 1/3 łyżeczki kryształków daje słodkości tak samo jak 1 łyżeczka cukru, a nie ma w ogóle kcal, nie podnosi poziomu insuliny, a przy tym w ogóle nie czuć sztucznym słodzikiem tylko normalnym cukrem), zamiast czekolady wypij szklanke ciepłego mleka z 2-3 kopiastymi łyżeczkami gorzkiego kakao (dzięki mleku jest słodkie, do tego jak jest dużo kakao to jest bardzo czekoladowe i smaczne, odechciewa się słodyczy), piecz sobie w piekarniku jabłka, ziemniaki, zamiast typowego obiadu zrób leczo z dużej ilości warzyw (cukinia, papryka, cebula, pieczarki, ugotowane ziemniaki, przyprawa) i kiełbaski i zjedz ile chcesz - aż tyle to kcal nie ma jak typowy obiad ze schabowym bo to praktycznie same warzywa, objętościowo jest dużo większe i napchasz się porządnie, a przy tym smaczne. mi takie niemyślenie o wadze bardzo pomogło, przestałam obsesyjnie myśleć o odchudzaniu i dołowac się, że nie mam siły. siły zebrałam, dzięki dbaniu o siebie poprawiła mi się cera i włosy, dla relaksu chodziłam czasem na jogę, basen, rolki (ale bez spinania się), w weekendy wytańczyłam się w klubach, więc ruch jakiś był. pewnego dnia pomyślałam - to teraz - i po prostu zwiększyłam częstotliwość chodzenia na basen i jogę do 3-4x w tyg, mniej jadłam, stosowałam mniej kaloryczne zamienniki i waga zleciała bez wysiłku, a ja nie byłam taka obciążona psychicznie.
11 lutego 2017, 20:22
Ja bym proponowała poczytać o zdrowym odżywianiu. Trochę się tym zainteresować. Poszukać jakiś smacznych, ale zdrowych przepisów. Nawet istnieją fit słodycze, ale z nimi też nie powinno się przesadzać. Wziąć to wszystko sobie gdzieś zapisać. No i jak już poznasz kilka zasad to zacząć je stopniowo wprowadzać w życie. No i z napływem nowej wiedzy coś zmieniać, dodawać itd... Do tego jakiś ruch, który bedzie ci sprawiał radość. Jesli polubisz taki styl życia to schudniesz i już nigdy nie przytyjesz. Początki zawsze są trudne. Najtrudniej jest zrobić ten pierwszy krok, a później jak już się obeznasz i przyzwyczaisz to pójdzie jak z płatka.