Temat: Ciąg obżarstwa (głównie do osób, które to przeszły).

Czy ktoś z Was miał kiedyś taki ciąg objadania? Nie 2-3 dni, tylko nawet tydzień lub dwa? Ile ok. kalorii wtedy pochłanialiście i jakie to miało swoje skutki na wadze, ile przybyło? Chodzi o taką trwałą nadwyżkę, pomijając opuchnięcie czyli wodę, resztki jelitowe i inne zbędne produkty przemiany materii. I jak po tak długim czasie udało Wam się wrócić na dobre tory? Mam wypracowane dobre nawyki żywieniowe, ale to wszystko tak mnie rozregulowało, że nie mogę się jakoś zebrać i ogarnąć. Jak wrócić na ten zdrowy tor, naprawdę za tym tęsknię, ale nie potrafię jakoś powrócić, nie rozumiem tego. "od jutra, od poniedziałku..." do cholery, dość! Dziewczyny, macie jakieś rady? I jak długo zajęło wam pozbycie się tej okropnej opuchlizny, brzuszka itd?

miesiące...  tysiące kcal ... 

chętnie się dowiem po świętach nie mogę dojść do siebie przytyłam,  czuje się nadęta, nie mogę się opanować :(

Bałam się liczyć kcal ale dużo było. Czas to kilka miesięcy nawet. Potrafiłam w 1mc przypakować 9 kg a w 2-3 m-ce ok 15kg, na trudne sytuacje życiowe tak reaguję. To rekordy bo mniej zdarzało się częściej przy mniejszych problemach.  Ze zrzucaniem to gorzej, ciężka praca z dietą i codziennymi ćwiczeniami efekty powolne ale były aż do następnego rzutu obrzarstwa kiedy nadrabiam z nawiązką :(.

Pasek wagi

Zależy. W lo przez stres umiałam zjeść 10 czekolad dziennie i trwało to i trwało, aż wreszcie się obudziłam z wagą 74 kg przy 158 wzrostu. Potem powoli waga schodziła. Teraz jak są święta albo mam dzień na większą ilość kalorii to po prostu staram się więcej ruszać lub innego dnia zjeść mniej, nawet jeśli nadal będzie to niezdrowe. Czasami jest też tak, że mam ochotę na coś dobrego, potrwa to właśnie tydzień, dwa. Dlatego teraz moja waga się rusza 57-59 kg, ale gdy zbliża się do 60, mówię sobie STOP! I jem tyle, żeby zejść, codziennie patrzę na wagę i się pilnuję. Przez dwa tygodnie świąt u chłopaka (nie było wagi) przytyłam trzy kilo, jadłam bardzo dużo, ale starałam się coś nie coś zawsze zrobić. Teraz po prostu jem zwyczajnie, bo już nie potrafię tyle zjeść ile kiedyś. Każdy ma gorszy dzień i na jeden dwa dni obżarstwa czasami dobrze sobie pozwolić, bo życie ma się jedno i wystarczy mi, że przez całe życie będę musiała się pilnować -> nadwaga od dziecka, teraz mam najniższą wagę w życiu. I powiem tak, w pewnym momencie wróci do poprzedniego stanu, bo nie będziesz miała w nieskończoność ochotę na żarcie, chyba, że byłaś na diecie -> nie jem nic, dopóki nie schudnę. Wtedy niestety efekt jest taki, że póki nie dobijesz do tego co było, twój organizm będzie wołał o więcej. Najlepszym sposobem jest jak najdłuższe trzymanie w miarę tej samej wagi, żeby organizm się przyzwyczaił i nie chciał jej przekraczać. Mój chyba już zapamiętał sobie 58-59.

Ciąg objadania a później surowa dieta... Długo dość tkwiłam w czymś takim. Odkąd mam rozsądna kalorycznie dietę nie mam problemów z jej utrzymaniem.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.