26 grudnia 2010, 14:38
witam ciepło wszystkie Vitalijki. święta już praktycznie za nami, więc
teraz z naszymi dietami będzie tylko lepiej. życzę Wszystkim dużo
pomyślności w nadchodzącym roku, zdrówka, osiągnięcia wymarzonej wagi i
zadowolenia z siebie! :)
a teraz przejdę do sedna sprawy. ważę 53/54 kg przy 165 cm wzrostu. nie
powinnam się odchudzać i zdaję sobie z tego sprawę. ale nie potrafię
przestać, mimo ciągłych prób wracania do normalnego, niedietowego
żywienia. moim pierwszym celem było 60 kg - osiągnęłam i stwierdziłam,
że mogę jeszcze trochę zrzucić. za drugi cel postawiłam sobie 55, bo
ponoć najzdrowsza waga to -110 od wzrostu. jakiś czas temu i ten cel
osiągnęłam. utrzymywałam wagę ok. miesiąc i... przyszło mi do głowy, że
najlepiej będzie, jak zejdę do 50 kg. tak bardzo bałam się świąt i
przytycia, że przesadziłam z ograniczaniem kcal - maks. 300. :( wiem,
straszne. na dzień wystarczyły mi dwa jabłka, mandarynka i troszkę
barszczyku. ważę teraz 53/54. czuję, jakby siedziały we mnie dwie osoby.
jedna mówi mi, kiedy stoję przy lustrze, że wyglądam świetnie. druga
wprawdzie popiera tę pierwszą, ale dodatkowo próbuje mnie przekonać, że
będzie jeszcze lepiej, kiedy zejdę do 50. :( podobam się sobie i jestem
zadowolona ze swojego ciała, ale to po prostu siedzi w mojej głowie i na
mnie krzyczy, kiedy wyciągam rękę po coś nadprogramowego (taka
przenośnia, nie bierzcie mnie za wariatkę ;)). 50 kg mnie tak kusi... a
najdziwniejsze jest to, że wcale nie podobają mi się wychudzone
dziewczyny. wręcz przeciwnie. uważam, że świetną sylwetkę ma Jennifer
Lopez, Anna Mucha, Kim Kardashian czy Weronika Rosati. żadna nie jest
chuda, każda ma kobiece kształty. i ja też w tym momencie takie mam...
nie podziwiam wątłej Keiry Knightley.
ma któraś identyczny problem? a może jakaś Vitalijka z tego wyszła?
nie nazywajcie mnie anorektyczką, nie szydzcie ze mnie, bo uwierzcie, że to dość ciężkie.
Edytowany przez malutkax16 26 grudnia 2010, 14:44
26 grudnia 2010, 14:52
tez tak mialam... taki sam wzrost mam, jak ty i rowniez na poczatku chcialam 60, bo stwierdzilam, ze 55 to marzenie i pewnie nie uda sie, wiec wolalam sie nie nakrecac, chcialam wayzc 60kg, zeszlam na 60, powiedzialam sobie, ze przeciez mozna w takim razie 55, zeszlam na 55, stwierdzilam ze chce rowniez zobaczyc 50kg. Ale stabilizacje zaczelam z waga 55 kg, bo wiedzialam, ze schudne jeszcze duzo,b o stabilizacje zaczynalam od 800 kcal... akutalnie waze 49kg i nie chce wazyc mniej, ani wiecej, bo ostatnio stwierdzilam, ze jestem bezkształtna :D
26 grudnia 2010, 14:57
a ja zjadłam do tej pory jakieś 300 kcal i w ogóle nie czuję nawet głodu przez to myślenie. całkowicie straciłam apetyt, bo ciągle się zamartwiam, że jem za mało, że kombinuję za bardzo, że jestem młoda i niszczę sobie organizm...
- Dołączył: 2010-12-15
- Miasto: Białystok
- Liczba postów: 2
26 grudnia 2010, 15:00
Witaj Moja Droga,
Nie mam co prawda takiego problemu jak Ty, ale muszę Cie niestety zasmucić. Moja mama pracuje w szpitalu i bardzo często ma do czynienia z dziewczynami z podobnym problemem co Ty. Przy wzroście 163 i wadze 53 kg na pewno wyglądasz ślicznie i nie musisz zachodzić do wagi 50 kg. Jednak bardziej martwi mnie ten "drugi głos" Twojej osobowości. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę ze to juz mogą być zaczatki anorekcji i problemy z psychika. Na początku proponuje skontaktowac sie z dietetykiem albo z psychologiem. Bo najpierw trzeba zmienić nastawienie. trzymam kochana za Ciebie kciuki trzymaj się cieplutko.
26 grudnia 2010, 15:12
dziękuję za odpowiedź. :) chyba rzeczywiście powinnam wybrać się do dietetyka. nie wiem dlaczego wzbraniam się od tego rękoma i nogami. rozsądniejsze byłoby przeprowadzanie stabilizacji pod okiem specjalisty, a nie na własną rękę. jeśli chodzi o psychologa, to nie jestem przekonana, czy wizyta przyniosłaby jakieś efekty. sporo już czytałam wyznań dziewczyn, które borykały się z takim problemem i najczęściej był on ignorowany. odesłanie mnie do książek i odradzenie kupowania kolorowych czasopism nie podniosłyby mnie na duchu. :)
26 grudnia 2010, 15:30
Ja tak mam.. Ważyłam 44 kg przytyłam do 46 ale znów ograniczam kalorie .. Jakaś jestem tępa.. A zaczęło się od tego, że ważyłam 56kg/165cm.. Podobam się sobie taka i nie chcę przytyć. Nie wiem potrzebny mi może jakiś jadłospis którego będę się ściśle trzymać żeby zostać przy tej wadze. Nie wiem co na to poradzić..
- Dołączył: 2009-08-19
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 2057
26 grudnia 2010, 15:46
malutka - poczytaj sobie o normalnym odzywianiu - ja sie troszke tez za bardzo ograniczalam (nie tak jak ty ale tez mialam problem z wyjsciem z diety. zamiast jesc 2000-2500 to mi wychodzilo 1300-1500) i to mi duzo pomoglo:
http://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=364828 i teraz jem co chce i nie chudne i jest ok :) choc nadal czasami wlacza mi sie taki zly glosik to go tlumie i z czasem juz zaczyna zanikac :)
sweetgirl - przeczytaj ten artykul o normalnym odzywianiu co go dalam powyzej. powinnas sie do tego stosowac. aby utrzymac wage zacznij jesc 1900-2000kcal nie boj sie nie przytyjesz. oto jadlospisy wg ktorych moglabys jesc ta ilosc:
http://www.fitella.pl/pl/pages/display/72
http://www.pamietajosercu.pl/profilaktyka/menu_dlla_serca/dieta_2000_kcal.html
26 grudnia 2010, 23:47
Mam 161 cm i ważę 43 kg... A wszystko przez to, że miałam tak jak Ty. Cały czas siedzi mi w głowie, że jestem za gruba, że wyglądałam bym lepiej gdybym schudła jeszcze troszkę, ale nie chcę. Powiedziałam STOP i jak na razie waga się trzyma. Pozwalam już sobie czasami na słodycze, a nie jadłam ich od pół roku (chociaż przyznam, że mam wyrzuty sumienia kiedy zjem już coś słodkiego, zaczynam się wtedy czymś zajmować i mijają). Czasami mam jednak głupie uczucie, że przytyję i będę wyglądała strasznie grubo. Szczególnie teraz, po świętach pewnie przytyłam z 1 lub 2 kg. Jutro staję na wagę, zobaczymy jak to będzie. Sama jem teraz ok. 1000 kcal (zdarza się oczywiście więcej, do 1500 kcal, ale nie więcej, po prostu nie potrafię) a bywało, że jadłam czasami po 600, 500 kcal, starczało mi, bo piłam dużo wody, zagłuszając nią głód.
Posłuchaj się koleżanki po fachu i jedź chociaż te 1000 kcal dziennie. Daję głowę, a nawet więcej. Jeżeli przytyjesz 1 kg, zjem dla Ciebie całą czekoladę ;). Z orzechami albo lepiej, z karmelem. Jedź 5 posiłków dziennie, nie dużych. Postaraj się jeść 250 kcal na śniadanko, 100 kcal na II śniadanko, 350 kcal na obiad, 100 kcal na podwieczorek i 200 kcal na kolacje.