Temat: Żarłoczna rodzina- odchudzanie

Słuchajcie mam problem, który sprawia, że we mnie jest brak energii. Nie mogę schudnąć, bo po pierwsze nie mam silnej woli, a nie mogę z nią walczyć, bo żyję w rodzinie głodomorów, którzy cały czas by coś jedli, mam tego dosyć !
Dla nich jedzenie jest całym życiem, gotowanie na tłusto itp. grillowanie, deserowe bomby.
Czy któraś z Was wygrała i schudła choć miała pod górę ?

tak udalo mi sie schudnąć pomimo rodziny ktora wpier**** a nie je ;)). 

Bylo ciezko ale z czasem i ja i oni sie przyzwyczaili.  Jednak teraz kiedy juz sie nie odchudzam i staram sie jeść zdrowo i zyc aktywnie to oni myślą ze znowu wroce do tamtego zycia. Wciąż namawiaja mnie zebym cos zjadala chiciaz zmienialm swoje nawyki na stałe.  Ale niestety czasem im ulegam, co narazie nie odbiło sie na mojej wadze ale boje sie coraz bardziej ze znowy zaczne przez nich tyc. A mój sukces to z 70 do 50 kg. 

Zazwyczaj każdy ma pod górkę więc jest to coś normalnego.

U mnie było tak samo. Jak zaczęłam się odchudzać w liceum to wszyscy w domu się ze mnie nabijali, że jem trawę, że pierś z kurczaka to nie mięso, że wpadnę w anemię. Sama sobie gotowałam, a motywowały mnie inne dziewczyny na vitalii. Oni jedli swoje, a ja swoje. Potem jak widać było efekty to przestali się śmiać, a nawet tata kupił dietę u dietetyka.

Pasek wagi

Ja tak miałam i mam. W domu pełno słodyczy  - od których jestem najbardziej uzależniona, tłuste jedzenie, pełno przekąsek. Poza tym zawsze byłam "tuczona" z miłości :( wiesz - kanapeczka na drogę, ciasteczko w kieszonkę itp. itd. W rodzinie mam same grube baby :) [rany, ale by się obraziły, gdyby się dowiedziały co o nich wypisuję:) ] i żadna ani rusz nie myśli o odchudzaniu. Faceci zresztą też nie. I dla nich moja - nazwijmy to delikatnie "puszystość", jest - a raczej była - czymś naturalnym. Nie mam żadnego wsparcia, wręcz odwrotnie - naśmiewanie się i wytykanie tego, że dziś na obiad będę pewnie jadła watę i popijała wodą z kranu :( Ale ... doszłam do wniosku, że ja wcale nie muszę jeść tego co oni, ani robić tego co oni. Nie mam już pięciu lat i mogę sama decydować o swoim menu i tym, jak będzie wyglądało moje życie. Zaczęłam kupować swoje "chude" jedzenie i mam w nosie co jedzą i robią - a raczej czego nie robią - ze swoim ciałem inni :) . Wstaję dużo wcześniej i trenuję, mimo, że też jest to wyśmiewane... Dopiero niedawno dostałam też małe wsparcie i duuuuży komplement od kogoś, kto wreszcie zauważył, że faktycznie schudłam... a dodam, że ... widujemy się niemal codziennie ;) ale cóż - jak facetowi nie pokażesz palcem "o tak, tu właśnie miałam 100cm a teraz 60cm ;) to on tego nie zauważy :) Jednym słowem - nie daj się i zawalcz DLA SAMEJ SIEBIE O SAMĄ SIEBIE! Będę Cię dopingować - chcesz? Powodzenia!

No ja tak mam. Tata waży nawet nie wiem ile, ale waga do 130 kg już dawno go nie "łapie" i właściwie je tylko jeden posiłek dziennie, ale jak rano zacznie to kończy tak +/- o północy :P Brat potrafi cały dzień nic nie zjeść, a jak wieczorem się zjawia w domu pochłonąć pół lodówki. Mama nie je dużo może, ale znów wszystko słodkie, śniadanie - drożdżówka, w pracy ciasta jakieś co pacjenci przyniosą etc., obiad nie ma czasu niby zjeść - więc kończy się na ogół na kawie z drożdżówką, wieczorem jakieś ciastka, albo kanapki - z dżemem. 

Ja sobie wydzieliłam półkę w lodówce i w szafce, trzymam tam swoje jedzenie osobno. Planuję poprzedniego wieczora co mam zjeść sobie przez cały dzień i zwyczajnie nie patrzę na to ich żarcie :P No i gotuję sobie też sama. Na początku (40 kg temu) było ciężko, ale teraz to już nawet nie zwracam uwagi - tak się odzwyczaiłam od takiego jedzenia, że mnie już nie ciągnie nawet. Jak zjadłam kiedyś milky waya, krówkę i lizaka to mi było niedobrze do wieczora, a dawniej miałam masakryczne kompulsy i mogłam zjeść pewnie całe opakowanie ptasiego mleczka, litra lodów i czekoladę na raz :/ Kwestia samozaparcia więc chyba. 

zreformowałam rodzinę... a właściwie zreformował ją mój mąż... 

na początku mama była trochę obrażona, potem babcia.. a potem lekarz zabronił całej rodzince i każdemu z osobna jeść słodyczy, jeść tłusto, kazał pić więcej wody... i ze spuszczonymi głowami ogłosili porażkę - jemy teraz połowę tego, co było i to bardziej zdrowo... jedyne czego jeszcze nie umiem wyplenić to szafka ze słodyczami... ale walczę dalej

Ja tak mam, niestety, Mama grubo ponad 100 kg, tata ze 130. Siostra, 11 lat i też już utuczona. Nie jem tego co oni, nie jem smażonego mięsa, słodyczy. Też nie mam w nich wsparcia, pomimo to codziennie ćwiczę i odżywiam się zdrowiej, nie pakuje w siebie byle czego, bo wiem jak to się kończy. Oni niby mówią, że schudłam, ale tak naprawdę, gdyby nie ludzie z zewnątrz, którzy mi powtarzają jaka teraz jestem szczupła, to nie wiem czy dałabym radę. Pewnego dnia popatrzyłam w lustro, zobaczyłam swoje 73 kg i się załamałam. Potem popatrzyłam na moich rodziców i przysięgłam sobie, że nie zapuszczę się tak jak oni. W efekcie aktualnie ważę 55 kg i chcę zjechać do 50. :)

Dziewczyny jak tak czytam co piszecie to rośnie mi podziw dla Was. O ile też sama sobie przygotowuje zdrowe posiłki, czasami odmawiam np. wypicia koktajlu z owoców bo mama tam sypie cukru to jednak nie ma tak że ktoś się ze mnie śmieje, że jem inaczej.. nie wiem czy bym to wytrzymała. Także szczerze Was podziwiam i gratuluję tylu sukcesów bo naprawdę osiągnęłyście już wiele! :) 

Pasek wagi

dopóki nie znajdziesz dla siebie prawdziwej motywacji i sama nie uprzesz się ze to koniec z takim żarciem to wszystko może być wymówką

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.