20 listopada 2010, 00:26
Witajcie Kochani,
z góry przepraszam, że zakładam xxx-etny temat, ale nie wiem już co mam robić.
Rok 2010 miał być dla mnie przełomem. Jak w styczniu weszłam na wagę i zobaczyłam 97 kg to byłam przerażona. Przeczytawszy książkę Dukana, pełną parą wzięłam się za tą dietę - robiłam WSZYSTKO tak jak było zalecane - piłam wodę, jadłam tylko dozwolone produkty.
Było mi ciężko, czułam się ociężała, z dnia na dzień słabłam, miałam krwotoki z nosa i prawie wylądowałam w szpitali ( na szczęście po 1 dniu mnie wypisali). Żeby nie było, poszłam do lekarza przed dietą - miałam dobre wyniki badać krwi, po tygodniu radykalnie się pogorszyły. Więc trzymając się fazy 3 - przez 50 dni ( bo schudłam 5 kg). Mimo tego na fazie 3 kg stracone - wróciły. I znów było 97!
W moim 20 letnim życiu chyba to był najgorszy okres - mimo, że mało jem to tyłam - z nerwów, stresu po zawaleniu studiów, przed plastry hormonalne? Pewnie też przez te nieregularne posiłki. Nie wiem. W maju BUM! Waga pokazała 102 kg :( To szok! Dla mnie ogromny szok! Nie myślałam nigdy, że do tego się doprowadzę, a tu masz! 102 kg ;( Wiedziałam, że muszę walczyć o siebie - w końcu chcę móc się ładnie ubrać, wbić się za 1.5 roku w suknie ślubną i w ogóle. Do września moja waga latała od 97 do 102 - i w końcu wykupiłam dietę Vitalii. Szczęśliwie zrzucałam powoli kilogramy, ale do pewnego momentu. Doszłam do wagi 96 i bum. I nic dalej, nie ruszyło.
Jako, że nie pracuję tylko studiuję, nie mieszkam z rodzicami (tylko z Babcią), a od rodziców dostaję 500 zł na miesiąc (musi starczyć mi na wszystko: ubrania, jedzenie dla siebie psa i czasem babci, środki czystości, wypady ze znajomymi, wydatki na studiach itd.) Powoli ciężko mi było kupować tyle składników potrzebnych do Smacznie Dopasowanej. Tygodniowe zakupy to było często ponad 100 zł - pomimo tego, że starałam się kupować w sklepach typu tesco, lidl i wymieniać posiłki, tak, aby nie było tysiąca rzeczy do kupienia.
Starałam się jeść podobnie - tak jak w jadłospisach - często opuszczałam posiłki - brak czasu, kasy, apetytu.
I tak oto mamy połowę listopada, a ja znów ważę 100 kg :(
Nie poddam się, bo nie chcę, chcę się zmienić i być szczęśliwa. Ale jak?
Nie wiem za co się zabrać, jak się za to zabrać. Wiem, że dukan i vitalia odpadają niestety.
Jaką dietę byście mi poradzili?
Dla informacji: mam 20 lat, 164 cm wzrostu i ważę 100 kg.
Odnośnie diety, dodam, że odstawiam słodycze, fast foody i tym podobne gówna.
Dostanę oribtrek niedługo i będę na nim zasuwać (bo uwielbiam to! we wrześniu ćwiczyłam 2 razy w tyg cardio na fitnessie)
do tego myślę robić oczywiście ćwiczenia - tego typu: http://www.kulturystyka.org.pl/modules/news/article.php?storyid=474#
Proszę pomóżcie :(
Ania.
20 listopada 2010, 00:59
co do opornej wagi to nie doradzę bo mam ten sam problem (ale ja zawalam dietę co chwilę więc...) ale chcę ci powiedzieć, że nie tylko tobie pogorszyły się wyniki po dukanie. ja po dwóch tygodniach stosowania tej diety miałam ciała ketonowe i bilirubinę w moczu. lekarz podejrzewał żółtaczkę-żyłam w ciągłym stresie przez miesiąc:( ale nie tylko po wynikach badań było widać, że coś jest nie tak. miałam szarą skórę, włosy zaczęły mi wypadać garściami (to było na początku roku a do tej chwili walczę z tym problemem), mój żołądek ciągle się buntował.
zaczęłam czytać o zakwaszających właściwościach diet białkowych i zastosowałam dietę alkalizującą. porzuciłam mięso i jego przetwory, unikałam produktów kwasotwórczych. moje wyniki na dzień dzisiejszy są idealne.
postanowiłam całkowicie zrezygnować z białka zwierzęcego. zmiana diety na wegańską okazała się dla mnie prawdziwym wyzwaniem (waga też ucierpiała niestety) ale nie poddaję się jak na razie. dostałam nauczkę, że tak naprawdę nie liczy się cudowność stosowanej diety. liczy się tylko i wyłącznie wartość tego co wkładasz do ust. to takie proste.
kilogramy niech gubią się mimochodem.
20 listopada 2010, 01:25
polecam Ci dietę MŻ - zdrowe MŻ! ja ją stosuje od sierpnia i wyniki widzisz na pasku :) na pewno nie obciąży tak Twojego portfela jak dukan czy smacznie dopasowana :)
- Dołączył: 2010-04-03
- Miasto: Ubabuba
- Liczba postów: 481
20 listopada 2010, 08:35
dokładnie ja tez polecam MŻ. Ja mam dodatkowo limit kaloryczny 1300-1400 kcal ale dość intensywnie ćwicze. 5 posiłków dziennie i picie dużo wody. Zamiast białego chleba kupuj, razowy, graham. Może są droższe ale mi taki chlebek starcza na 3-4 dni. Staraj sie nie jadać zbyt tłusto, mieso najlepiej z sama surowka, lub jak ziemniaki to nie kopiec i nie polewaj tluszczem. A co do kotletow ja polecam panierke z samego białak z otrebami (zytnie, pszenne nie sa drogie u mnie chyba cos koło 1,5zl), tak jest zdrowo, napewno mniej kalorycznie, a otręby maja duzo błonnika. A najlepsza na surówke surowa marchew utarta z jabłkiem. Kupujesz w tesco, lidlu tam dostaniesz tez tańsze owoce, warzywa. To takie niektóre z moich pomysłow, ale tak jedząc naprawde można schudnąc i nie jest drogo. Powodzenia
20 listopada 2010, 09:32
również polecam MŻ i ruch! jeśli studiujesz i chcesz schudnąć (a zakładam że na pewno w mieście, w ktorym są tramwaje i autobusy) - środki komunikacji miejskiej zamień na własne nogi, a waga ruszy i nogi popracują. nie mówię, że musisz latać z jednego końca miasta na drugi, ale na początek wysiadaj kilka przystanków wcześniej, po kilku tygodniach zobaczysz, że będziesz mogła bez problemu w ten sposób "ćwiczyć" na dystansie ze szkoły do domu (w moim przypadku ta opcja bardzo ładnie działa).
a co do pieniędzy, to moim zdaniem można:
a. postarać się o stypendium naukowe
b. staraj się zabierać z domu jak najwięcej "suchych" rzeczy. ja wyjeżdżając na studia (a do domu wracam średnio raz na 2-3 miesiące) zabieram cała walizkę makaronów, kasz, kuskusów, ryżu, pasztecików, puszkowanych warzyw, przypraw, kisieli, budyni, galaretek itp. :D + do tego zapas świeżego prowiantu na pierwszy tydzień, haha. rodzice już kilka tygodni przed robią mi żywieniową wyprawke i jadę załadowana z kilkoma walizami.
Edytowany przez czarnolinka 20 listopada 2010, 09:34
22 listopada 2010, 13:52
Cześć Kochane!
Dziękuję za odpowiedzi, ja także myślałam o MŻ z jakimś ograniczeniem dziennym kalorii. Np. 1400 na dzień - dla mnie to w sam raz - bo mało jadam.
Nila11: Już od jakiegoś czasu 'jadę' na ciemnym pieczywie - lepiej mi smakuje. Jeśli chodzi o tłuste jedzenie, to na sam widok odechciewa mi się jeść ;p U mnie zupy są beztłuszczowe nawet. Mięsa itp. smażę na patelni beztłuszczowej, albo robię w piekarniku. Ziemniaków nie lubię, tym bardziej z tłuszczem ; ) A co do panierki do mięska to chętnie spróbuję :D Dziękuję za rady :)
Czarnolinka: Uwielbiam się ruszać, sama ostatnio ot tak sobie zaczęłam wracać piechotą z uczelni - nie mam daleko, mieszkam prawie w centrum Łodzi. Do tego chcę koniecznie orbitrek - zakochałam się w tym sprzęcie!Jeśli chodzi o Twoje propozycje o kase, to tak trochę w innej sytuacji jestem. U rodziców bywam raz w tygodniu (mieszkają kilka przystanków ode mnie) i raczej nie zabieram im jedzenia ;p Po prostu w wieku 16 lat podjęłam decyzję, że zamieszkam z Babcią (nie chciałam aby była sama po śmierci Dziadka) i tak mieszkam do dziś. Od rodziców dostaję na jedzenie, abym nie musiała Babci zabierać ;) aczkolwiek wiadomo - ciężko jest. I tak jak potrzebuję na jakieś konkretniejsze rzeczy, to wyciągną ostatnią złotówkę i mi kupią. Rodzice nie śpią na pieniądzach, Babcia też nie (szczególnie że jest po wypadku i masa kasy leci na leki i rzeczy do szpitala), a ja pracować nie mogę, bo nie miałabym czasu na to. Uczelnia szpital i spotkania z Moim - trudno byłoby połączyć. A stypendium? Na tym kierunku, co ja jestem trudno jest mieć bdb wyniki O_o Aczkolwiek kierunek sam w sobie jest super. O stypendium mogę pomarzyć ;p Tobie też dziękuję za rady :)-------------------------------------------
Czyli zaczynam MŻ.- 5 posiłków dziennie, racjonalnie godzinowo rozłożonych - co jakieś 3-4 godz.- Zero słodyczy, zero napojów gazowanych, zero tłustego niezdrowego żarcia- picie co najmniej płynów: woda niegazowana, gotowana, herbata bez cukru- 1400 kcal dziennie - piesze powroty z uczelni- dodatkowe ćwiczenia w domu i nie zrywanie się z WF w środy : P ( trzeba chodzić bo to siłownia za free tylko do konca czerwca ;p )- pieczywo tylko ciemne ( p.s. a może lepsze by były bułki Dukana? )- w razie potrzeby zamiast oleju - oliwa z oliwek albo olej rzepakowy!- jeśli makaron - tylko z pszenicy Durum! Jeszcze jakieś pomysły?
pozdrawiam!
Ania
Edytowany przez kuroineko 22 listopada 2010, 13:55
22 listopada 2010, 19:50
Siemka, mam pytanie. Czy zupa pomidorowa bez smietany moze byc w czasie odchudzania. Bo juz dawno nie jadlam, ale mam ochote zjesc. To jest moja najbardziej ulubiona zupa jaka zawsze jadlam. Pozdrawiam Sandra
22 listopada 2010, 20:09
Wiesz tak sie tylko pytam , ale dzieki za odpowiedz.
- Dołączył: 2010-04-03
- Miasto: Ubabuba
- Liczba postów: 481
23 listopada 2010, 14:57
jesli chodzi o zupke pomidorową to wogóle zamiast smietany polecam jogurt naturalny, a jesli gotujesz na mięsie np. udko od kurczaka to zdejmuj skóre. A taka zupka np. z ryżem brązowym lub makaronem razowym mysle, że w sam raz na obiadek:)