Temat: Poddałam się.

Nie mam sił by się podnieść. Dzisiaj przeczytałam takie przysłowie chińskie: ,, Kto ma długą drogę przed sobą nie powinien biec''

Ja niestety nawet nie idę - z dnia na dzień- cały czas cofam się. Zaczęłam nawet mówić do siebie suka. Nie mam już siły by walczyć, mam dosyć tej nieustannej walki z samą sobą. Co ja mam robić  ? ...... utonąć...

Proszę o jakiekolwiek rady . Czym mam się kierowac teraz w życiu ? POMOCY.czym wy się kierujecie? Macie jakieś afirmacje, reguły ?

Kochanie, ja kieruję się w życiu przede wszystkim, śmiesznie to zabrzmi, "obowiązkiem". Dlatego bardzo często mówię "muszę". Prawda jest taka, że nie "muszę", tylko " mogę". Dlatego w swoich wypowiedziach do Ciebie pisałam, że "nie musisz", a "możesz" podjąć decyzję. Nie wiem, czy o to Ci chodziło. Kieruję się tez zasadą, że na ludzkich łzach szczęścia się nie buduje. Pamiętaj Kochana, że Ty jeszcze wiele możesz i nawet nie wiesz tego, ile pokładów siły w Tobie drzemie. Musisz tylko te siłę w sobie obudzić.Widzisz, znowu piszę " musisz", ale ze świadomością  tego wyrazu użyłam. Pamiętaj: Święci garnków nie lepią, nic od razu, ale pomału, drobnymi kroczkami do celu. Miło mi było Cie poznać. Życzę innego nastawienia,jak obudzisz w sobie tę drzemiącą silę. Pozdrawiam . Pa.
Wiem jak Ci jest ciężko. Szkoda,że nikt tego nie rozumie :(
Doskonale Cię rozumiem. Cierpisz na kompulsywne objadanie się. Mając 14 lat myślałam,że z tego wyrosnę, że czegoś takieg nie ma, że lubię jeść i tłumaczę sobie, że istnieje coś takiego jak kompuls. Potem zrozumiałam, że to nie moje wymysły, że to istnieje naprawdę. I że to choroba. Choroba, którą trzeba leczyć!!! Byłam kilka razy u psycho, trochę mi pomogło. Zrozumiałam skąd to się bierze. Zrozumiałam, że jedzenie rozładowuje moje emocje. Dziś mam 25 lat, nie wyrosłam z tego, jednak lepiej rozumiem to wszystko, staram się bardziej z tym walczyć
Pierwszy krok to wybacz sobie. Co sie stalo to sie nie odstanie. nie mow do siebie suka. Jestes gdzie jestes, pogodz sie z tym, oswoj. Samooksarzanie sie bez przerwy nie pomaga. mysl o sobie dobrze, przemysl sobie wszystko. Dla czego jest jak jest, co sie na to zlozylo, jak sie z tym czujesz. Suma sumarum to twoje zycie, innego miec nie bedziesz, nie ma sensu sie ciagle obwiniac, To nic nie da, tylko pogarsza twoj stan psychiczny. Odpocznij, wyspij sie i nie, nie zacznij od owa. Kolejny dzien moze cos zmienic, oby na lepsze. Opracuj sobie dobry plan i sie go trzymaj, walcz o kazdy udany dzien. Z czasem dzien zamieni sie w tydzien, tydzien w miesiac, a miesiac w rok.
hej frilaya! :) głowa do góry, wiem, że nie chcesz tego słyszeć, ale chyba każda nastolatka przechodzi przez coś takiego. ja też tak miałam, stany depresyjne, nawracające latami, chęć skończenia ze wszystkim, beznadzieja i brak celu. nie martw się, to minie. z tego co widzę, to wszystko to wina Twojego obżarstwa? tak, też sądzę, że jedzenie to przyjemność i nie wyobrażam sobie rezygnować z niczego i się głodować. ale wszystko z umiarem. jeśli jestes wierząca, to powinnaś wiedzieć, że obżarstwo to 1 z 7 grzechów głównych :) jeśli nie jesteś wierząca.. cóż, ja w chwilach obżarstwa myślę sobie o tym, czy zasłużyłam na to, o głodujących dzieciach, o tym, że fajnie by było wyglądać lepiej niż jak piłeczka z fałdkami :)

pytasz, czym my się kierujemy w życiu. ja Ci odpowiem, czym człowiek powinien się kierować: dobrem i skromnością. powinnaś wyznaczyć sobie jakieś cele, mieć ambicje, uczyć się języków, zwiedzać świat :) pomyśl sobie, jakie życie jest fajne w gruncie rzeczy, ile jest do zrobienia, ile możesz osiągnąć. jesteś sprawna, młoda. nie marnuj tego. będzie jeszcze dużo miłych chwil w Twoim życiu, zobaczysz :) tylko musisz w to uwierzyć i nie pogrążać się w smutku. zastanów się, czy naprawdę masz do tego powód. czy warto tracić cenny czas na zmartwienia. powodzenia

i na stany depresyjne, chwile zwątpienia i wściekłości na samą siebie proponuję włączyć muzykę, którą lubisz i wyładować negatywne emocje podczas ćwiczeń ;)to działa


"Nawet słońce nie jest w stanie ciągle znajdować się w zenicie" przysłowie hinduskie, kolejne brzmi tak :
"Niezadowolenie jest podstawą szczęścia".

Każdy ma gorsze i lepsze dni.

Ja również mieszkam daleko od miasta,basenu,aerobiku itp.i prawie 400 km od rodzinnego miasta,gdzie została moja rodzina,przyjaciele itp-tu poznałam nowych...idę na spacer, rower (mimo ze mam auto) masz internet..zostań wolontariuszką np w schronisku dla bezdomnych zwierząt...zaproponuj mailowo jakiemuś schronisku że dasz w różnych portalach (darmowych) ogłoszenia..zdjęcia psów,kotów wystarczy skopiować ze strony www schroniska..niby nic..a tak wiele-będziesz czuła się potrzebna, zajęta bo to chwile trwa,zrobienie mądrego opisu itp..
Jeśli ten temat Cię nie "kręci" to zobacz sa wakacje a na zadupiach niebawem zaczną się żniwa...może ktoś potrzebuje pomocy, dorobisz,zajmiesz się czymś-dla chcącego nic trudnego.

Co do wizyty u psychologa...hm a skąd niby to na wsi mają wszyscy wiedzieć co się dzieje u Was w domu? ja nie mam pojęcia co robi mój sąsiad...a jesli nawet by był nie wiem w więzieniu czy psychiatryku-to nie moja sprawa.
Nie przejmuj się "co ludzie powiedzą! "

nie potrafię zrezygnować ze słodyczy to straszne że jeszcze dwa lata temu jakoś próbowałam i coś się działo teraz nie mam siły ani odwagi by walczyć...
Pasek wagi
aż mam ochotę Cię przytulić mocno i razem z Toba popłakać, po użalać się, wykrzyczeć, wygadać aż przejdzie
odnosze wrażenie po przeczytaniu Twoich wpisów że znajdujemy się w tym samym punkcie
(wbrew pozorom nie pisze wszystkiego w pamietniku, bo jestem dość mocno zamknięta w sobie, czasami od święta bywają wyjątki)
od kilku lat, a moze i od dzieciństwa wszystko po kolei się sypie, do kilku lat sidzę w ogromnej przerażającej pustce, sama wiesz... jednym słowem niemoc.

chyba wczoraj jedna z Vitalijek napisała mi: "znajdź sobie w życiu cel, i ąż do niego" te słowa niesamowicie mi pomgły. nie załatwiły wszystkich problemów, ale jestem po nich na tyle silna aby wstać i spojrzeć w górę
wciąż jest mi cięzko aż sie boje pomyśleć co bedzie za tydzień, za miesiąc za rok...ale  musze walczyć, by cel zawsze był przed moimi oczami i w sercu. nie mysle tu o wadze, bo to wydaje mi się płytkie. ale o czymś wiekszy i też mniejszym

jedyne co mam w takich chwilach to ciszę. korzystam z niej odpoczywając i nabierając siły. bo nie potrafię z  nikim o tym rozmawiać, ale mam nadzieję ze w końcu się przełamię. i myśle tu o psychologu. bo mi potrzeba kogoś konkretnego, Tobie również polecam, nawet jezeli miałabyś jechać ponad 20km to uważam że warto, stawką jest Twoję szczęście, wolność, życie

... pozdrawiam

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.