Temat: Nie radzę sobie...poradzicie coś?

Od jakiegoś 1,5 tyg. mam co dwa trzy dni napady jedzeniowe, że przekraczam swój limit o jakieś 1000 albo i wiecej kcal...ładnie trzymam dietę do obiadu i momentalnie po zaczyna sie objadanie....po wszystkim przeczyszczam się liściem senesu...nie chce tego robić a jednak to robię, możecie cos poradzić na to objadanie się, tak bardzo chce schudnąc a w ten sposób napewno mi sie nie uda....
może za mało jesz? i organizm jak już poczuje żarcie w sobie to wymusza więcej?
Szczerze Ci współczuję, ponieważ przechodziłam to samo. Jadłam miniaturowe śniadanka, w szkole nic, obiad okej, za chwile jednak był drugi obiad, podwieczorek i dwie kolacje.
Potem był płacz i zgrzytanie zębów. :P teraz już jest okej, ale musiałam zobaczyć, ile przytyłam, żeby się opanować.

Musisz rozwiązać problem, który Cię do tego "zmusza":
-jesz za małe śniadania?
-przedpołudnie spędzasz w pracy lub szkole, gdzie nie zawsze masz możliwość coś przekąsić lub nie bierzesz wystarczająco dużo jedzenia?
-wyznaczasz sobie cel, że:
a) nie jesz produktu X do dnia Y lub przez jakiś okres czasu, po czym rośnie na niego apetyt i rzucasz się na to?
b) musisz koniecznie schudnąć tyle i tyle do danego dnia? (przez co sama siebie nakręcasz i efekt jest odwrotny)
-"fantazjujesz" o jedzeniu, w efekcie czego przygotowujesz sobie ucztę na kolację, zamiast rozłożyć to na kilka posiłków następnego dnia?
-jesteś na diecie "od jutra" i pod koniec dnia nawsuwasz się za każdym razem "na zapas"? :P

RADA, dość ważna: wywal senes, tabletki, czy co tam masz. Świadomosc, ze może Cię to "uratować" od kg i ocięzałosci, pozwala Ci jeśc i jeść. Efekt jest taki, że się wypróżniasz, ale i tak przytyjesz :( wywal natychmiast i włącz do diety błonnik oraz miękkie kiwi w razie problemów w wc, bo podejrzewam, ze będziesz miała rozleniwione jelita, ale nie poddawaj się.


Wybacz za bezpośrednie słownictwo, jakby co, nie chciałam urazić. :) naprawdę wiem, co znaczą takie napady....

Powodzenia! :)

jem 1200-1500 kcal generalnie staram się nie schodzić poniżej 1200 i nie przekraczać 1500, nie wydaje mi sie zeby to bylo malo
 ja mialam dzis taki kryzys. po obiedzie mialam STRASZNĄ ochotę na nalesniki z dżemem wiśmniowym aaaa.. ,ale wlaczylam film i zapomnialam o tym calkowicie, w koncu uswiadomilam sobie ze to tylko moja zachcianka , nie warto dla niej marnowac poświęcenia i celu. Po coś slodkiego sięgam raz w tygodniu np. ciacho u kochanej babci, duża porcja lodow  i to wcale nie psuje mi jakos spadku wagi , bo codziennie cwiczę i jem niskokalorycznie. NIe daj sięęęę! Pomyśl sobie, że od tego tyjesz, a cala dieta na niic.
no własnie apocaliptica...staram sie jesc duze sniadanie, do szkoly zawsze cos sobie zabieram. a z rzeczy ktorych piszesz to faktycznie zakazałam sobie slodyczy i bardzo bym chciala do konca sierpnia osiągnąc cel....
hmm, to może być to.
Pomyśl, że przecież już schudłaś, i jakoś wytrzymujesz w swoim obecnym ciele, że niepotrzebnie jest Ci tak spieszno osiągnąć cel. ;)
A z porad dietetyczki, kótrej program kiedys oglądałam powiem Ci tyle, ze codziennie mozna jeść słodkie, ale 'tylko' 10% przyjmowanych kalorii- a ze 120-150 kcal to już coś i możesz sobie wciągnąć batonika mussli, czy lody, co tam chcesz :) jak nie co dzień to co dwa dni, a cel i tak osiągniesz! :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.