Temat: Jedzenie emocjami...

Jak myślicie, czy gdyby ludzie jedli tylko i wyłącznie wtedy, gdy są głowni i przestawali w momencie nasycenia, czyli przestali by jeść emocjami, uczuciami to ktoś by miał problem z nadwagą... Obecnie jesteśmy tak bardzo zanurzeni w konsumpcjonizmie (niemalże w każdej dziedzinie naszego życia), że ciężko nam czasem rozróżnić głód emocjonalny od fizycznego... Jak rozróżnić głód emocjonalny od głodu fizycznego? Poniżej fajne video w temacie:

Jak rozróżnić głód fizyczny od emocjonalnego?

a jakie emocje Ty zajadasz najczęściej?

Nie byli by. Bo jeszcze kilkadziesiąt lat temu ludzie otyli to był wyjątek i ewenement-serio.... U mnie w szkole podstawowej-podczas całego jej trwania znałam tylko 2 dzieci otyłych-obojga rodzice pracowali w sklepie i kombinowali dla nich komercyjne słodycze... Cała reszta miała słodycze na kartki, dostępne ze 3 razy w roku w małej ilości. Poza tym jak wiadomo były niedobory w sklepach-nikt nie głodował, ale też nikt nie nażerał się dla przyjemności jakimiś ciasteczkami, czipsikami,orzeszkami,jogurcikami,deserkami i tym całym szajsem który zawala teraz sklepy. Jadło się domowe posiłki-normalne,nie przetworzone rzeczy,na niedzielę ciasto piekła matka. Teraz się je, bo wszędzie jest promowane jedzenie-tylko jedz i jedz pierdyliardy produktów z reklam. Dzieci od małego uczą się żreć syf (nie sądzę by był ktokolwiek na V.kto nie daje dziecku pieniędzy żeby sobie samo w szkole kupowało jedzenie(czytaj syfne przekąski i słodkie napoje) czyli dokonywało wyborów żywieniowych w momencie kiedy ma o tym zerowe pojęcie-zamiast żeby miało przygotowany w domu i zapakowany do szkoły posiłek..)  No i efekty mamy powoli takie jak w Ameryce..

Liandra napisał(a):

Nie byli by. Bo jeszcze kilkadziesiąt lat temu ludzie otyli to był wyjątek i ewenement-serio.... U mnie w szkole podstawowej-podczas całego jej trwania znałam tylko 2 dzieci otyłych-obojga rodzice pracowali w sklepie i kombinowali dla nich komercyjne słodycze... Cała reszta miała słodycze na kartki, dostępne ze 3 razy w roku w małej ilości. Poza tym jak wiadomo były niedobory w sklepach-nikt nie głodował, ale też nikt nie nażerał się dla przyjemności jakimiś ciasteczkami, czipsikami,orzeszkami,jogurcikami,deserkami i tym całym szajsem który zawala teraz sklepy. Jadło się domowe posiłki-normalne,nie przetworzone rzeczy,na niedzielę ciasto piekła matka. Teraz się je, bo wszędzie jest promowane jedzenie-tylko jedz i jedz pierdyliardy produktów z reklam. Dzieci od małego uczą się żreć syf (nie sądzę by był ktokolwiek na V.kto nie daje dziecku pieniędzy żeby sobie samo w szkole kupowało jedzenie(czytaj syfne przekąski i słodkie napoje) czyli dokonywało wyborów żywieniowych w momencie kiedy ma o tym zerowe pojęcie-zamiast żeby miało przygotowany w domu i zapakowany do szkoły posiłek..)  No i efekty mamy powoli takie jak w Ameryce..

Zgadzam się. Do tego dodam jeszcze, że pamietajmy o ruchu. Ja jestem rocznik 83 i całe moje dzieciństwo spędziłam na podwórku. TV był w domu, ale nic nie było ciekawego. 3 programy na krzyż. Wychodziło sie i ganiało z kolegami/koleżankami. Teraz dzieciaki siedzą w domach, ze znajomymi "widują się" w internecie przez programy do rozmów czy w różnych grach. Jak nie internet, to telewizor, jak nie telewizor to gapienie się w smartfona. To widać na każdym kroku. Więc to śmieciowe jedzenie w nieograniczonych ilościach + bardzo duże ograniczenie ruchu w porównaniu do dzieci sprzed 20 lat wzwyż daje rezultaty jakie mamy.

Co do samego pytania to nie wiem. Ale na logikę jakby się jadło wtedy kiedy potrzeba i normalne jedzenie to a pewno widać by było różnicę. Ale to trzeba by jeść właśnie coś normalnego a nie że jestem głodna to zjem paczkę ciastek.

Pasek wagi

Ja nie daję pieniędzy dzieciom, ale przyznaję się że czasem słodycza do śniadaniówki zapakuję. Dzieci też uczą się od innych. Mój syn jak był młodszy to wolał jabłko niż ciastka, teraz kiedy ma 11 lat nadal lubi owoce, ale ciastkami juz teraz nie pogardzi.

Co do tematu to faktycznie ludzie jedzą ciagle z przeróżnych powodów innych niż głód fizyczny i uzupełnienie energii. Nawet nie mówię tu o zaburzeniach odżywniania, tylko o tzw. "okazjach": święta - żarcie (kilkadziesiąt lat temu to była chyba jedyna okazja, gdzie na stole pojawiały się smakołyki jakich na co dzień nie było w sklpeach lub ludzi nie było na nie stać), integracja w pracy - żarcie, chrzciny, komunie, wesela - kupa żarcia, walentynki - romantyczne żarcie, wyjście ze znajomymi - picie i żarcie :p

Pasek wagi

no wspomniany temat, czyli jedzenie ogromnej ilości śmieciowego jedzenia przez dzieci to ja jestem przerażona rozmiarem tego procederu, ale trudno obwiniać chyba tylko i wyłącznie rodziców o to, bo kiedyś też te mamy nasze faktycznie w domu były i mogły zadbać o jedzonko fajne i zdrowe, a teraz jednak sytuacja taka że raczej 2 rodziców musi pracować na pełny etat, żeby żyć jak to się mówi normalnie... a z drogiej strony można przecież kupić owoce zamiast ciasteczek i dzieci uwielbiają owoce przeważnie:) ale jak od początku się je karmi kaszką z ciasteczkami na dobranoc no to nie ma co się dziwić że później wolą jednak ciastka, a z drugiej strony rodzice często tak karmia bo sa zmanipulowani reklamami jakie to cudowne rzeczy w tej kupnej, gotowej kaszce są...

Moja nadwaga jest zdecydowanie spowodowana emocjonalnym jedzeniem. Zazwyczaj ze smutku, badz stresu. Jako nagroda po ciezkim dniu w pracy.

Pasek wagi

A jak nad tym pracujesz?

Staram sie przypomniec sobie jak zle sie czuje po objedzeniu. Mysle o tym jako o oddaleniu mnie od celu ktory chce osiagnac, jak o cofaniu sie. Czasami robie mini medytacje, zamykam oczy, biore kilka glebszych oddechow, staram sie odprezyc i pytam sie czy rzeczywiscie potrzebny mi ten kolejny talerz zupy.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.