Być może kiełki wydają się niektórym wymysłem naszych czasów i kojarzą się ze społecznością nawiedzonych 😉 wege, którzy dekorują swoje roślinne potrawy skiełkowanymi ziarenkami. Nic bardziej mylnego! Historia spożywania kiełków jest starsza niż sama Biblia. Już 3 tysiące lat przed naszą erą Chińczycy zjadali kiełki soi i fasoli mung na porządku dziennym. Uważano je za żywność leczącą niedomagania trawienne oraz wzmacniającą organizm.

W XVIII wieku brytyjski żeglarz kapitan James Cook jako pierwszy przetestował antyszkorbutowe właściwości kiełków, które podawał swojej załodze cierpiącej z powodu niedoboru witaminy C podczas długich, wielomiesięcznych rejsów. Dla marynarzy przygotowano skiełkowaną fasolę, która była gotowana w niskiej temperaturze przez kilka godzin. Dzięki tej kuracji uniknięto licznych przypadków śmierci członków załogi statków, która była prawdziwą zmorą długich, morskich wojaży.

Podczas drugiej wojny światowej obawiano się w Stanach Zjednoczonych braków mięsa oraz nabiału, dlatego dr Clive McCay szukał alternatywnego źródła białka w razie spodziewanego deficytu żywności. Środowisko naukowe było zgodne co do tego, że spożywanie kiełkujących nasion jest najlepszą i najtańszą alternatywą dla białka w mięsie. Rząd wdrożył kampanię mającą na celu naukę społeczeństwa sposobów kiełkowania fasoli, zbóż, ziaren. Kiedy okazało się, że deficyt żywnościowy nigdy Ameryki nie dotknął, w 1945 roku porzucono edukację na temat kiełków.

Dlaczego kiełki są zdrowe?

Proces kiełkowania budzi w roślinie życiodajną energię, która zmienia skład nasiona. Wtedy to w młodej, kiełkującej roślinie znajduje się więcej składników odżywczych niż w ziarenku. Specjaliści z Hippocrates Health Institute z West Palm Beach szacują, że kiełki zawierają nawet 30 razy więcej substancji odżywczych niż zwykłe warzywa.

Na przedwiośniu oferta sklepowa warzyw i owoców budzi nieraz nasze wątpliwości co do świeżości i jakości tych produktów. Dzisiejsza uprawa roślin odbywa się z zastosowaniem pestycydów, co może mieć niekorzystny wpływ na nasze zdrowie i po cichu nas podtruwać. Kiełki są uprawiane bez ogromnej ilości chemii, mogą być więc świetnym urozmaiceniem posiłków i wzbogaceniem ich o niezbędne składniki odżywcze, które nasze ciała w tym trudnym okresie bardzo potrzebują i to w dawkach hurtowych.

Osłabienie, apatia, obniżony nastrój, stany przygnębienia, łapanie infekcji - to częste objawy, które towarzyszą nam podczas przesilenia wiosennego. Nie chce się wtedy trzymać diety, nie chce się ćwiczyć, marzyć, działać, odechciewa się nawet pisania artykułów na Vitalię 😉 Tej zbiorowej frustracji i spadkowi sił trzeba jakoś zaradzić.

Kiełki przychodzą tu z pomocą!

Kiełki to najbardziej wartościowa postać rośliny jaką stworzyła natura. Kiełki są fascynujące ponieważ ciągle żyją, do momentu włożenia ich przez nas do ust. Zjadając skiełkowane nasiona, zboże lub orzechy dostarczamy sobie witaminowe turbodoładowanie, które zaopatrzy nasze wymęczone ciało w brakujące składniki odżywcze, doda nam energii, pobudzi do życia. Nie musisz łykać suplementów, nie musisz szukać źródła energii w kawie, czekoladowych batonach lub drożdżówkach. Najwięcej witaminy mają skiełkowane rośliny, zjadane przez polskie dziewczyny – tak mógłby śpiewać Andrzej Rosiewicz, gdyby zaproponowano mu rolę w reklamie kiełków 😉

Kiełki to bomby witaminowe!

W kiełkujących roślinach wzrasta ilość witamin. Dodatkowo są one źródłem cennych minerałów, aktywnych enzymów i błonnika. Kiełki wspomagają ciało w walce z wolnymi rodnikami, przeciwdziałają szybszemu starzeniu się. Czynniki antyodżywcze (jak np. kwas fitynowy) obecne w ziarnach, fasolach, zbożach są rozkładane i częściowo neutralizowane podczas procesu kiełkowania, dlatego kiełki są żywnością łatwostrawną, a zawarte w nich składniki odżywcze są lepiej przyswajane przez ciało.

Dzięki zawartości enzymów kiełki wspomagają trawienie i procesy metaboliczne. Warto tutaj wspomnieć, że nasza zdolność do produkcji enzymów jest ograniczona i z wiekiem niestety następuje coraz mniejsza ich produkcja. To wiąże się z gorszym przyswajaniem składników, z problemami jelitowymi, z szybszym starzeniem się.

Jeżeli uszczuplamy naszą pulę enzymatyczną poprzez nadmierne spożywanie produktów gotowanych, żywności przetworzonej, pozbawionej składników odżywczych, musimy pamiętać o tym, że potencjalnie przyspieszamy wystąpienie problemów zdrowotnych, stanów zapalnych, chorób degeneracyjnych. Warto się wcześniej opamiętać i dodać do swojego jadłospisu żywność surową, bogatą w enzymy. Do tej grupy oprócz warzyw i owoców, należą również kiełki.

Które kiełki są najsmaczniejsze?

Wchodząc do supermarketu napotykamy dziś wiele rodzajów kiełków. Możemy próbować różnych kiełkowych wariantów, a dzięki ciekawości i otwartości na nowe smaki podczas degustacji – wyrobić sobie na ich temat własne zdanie. Ja lubię lekko orzechowy smak kiełków słonecznika i ich chrupiące listki. Kiełki pora wzbogacały nie tylko smakowo (są lekko pikantne), ale też wizualnie moje dania, więc również należą do moich ulubionych. Z nowości - próbowałam też kiełki koniczyny, ale wydaje mi się, że królik byłby bardziej z nich zadowolony 😉

Kiełki lucerny nie są w moim guście, nie smakują mi zupełnie. Za to skiełkowana fasolka mung jest całkiem smaczna, podobnie jak kiełki soczewicy. Obecnie w ofercie sklepowej mamy tak ogromny wybór kiełków, więc naprawdę można znaleźć swoje ulubione. Ja koniecznie muszę wrócić do ich konsumpcji, ponieważ ostatnio zupełnie kiełki ignorowałam i o nich zapomniałam. A czuję, że turbodoładowania witaminami i minerałami na wiosnę potrzebuję.

Widziałam jeszcze w pobliskim warzywniaku kiełki buraka, groszku, rzodkwi daikon oraz rzeżuchę, która będzie na pewno królowała na wielkanocnych stołach. Które kiełki należą do twoich faworytów? Jakie kiełki chciałbyś skonsumować, jeżeli wcześniej omijałeś je szerokim łukiem?

Domowa uprawa kiełków

Pomimo iż oferta sklepowa w temacie kiełków jest dość bogata, może warto zainteresować się własnym, domowym mini ogródkiem kiełkujących roślin. Nie trzeba do tego ziemi, nie trzeba dużo miejsca, ani skomplikowanych narzędzi ogrodniczych. Wystarczy trochę dobrych chęci, zakup nasionek do kiełkowania z dobrego źródła i naczynie. Oprócz specjalnych kiełkownic może to być też zwykły słoik lub nawet talerz pokryty wilgotną gazą lub papierem kuchennym.

Moje pierwsze kiełki uprawiałam już w wieku 17 lat, więc było to bardzo dawno temu 😉 Kiełkowałam wtedy pszenicę od babci, fasolkę mung, soczewicę i soję. Ta ostatnia była dla mnie trudna do pielęgnacji, ponieważ łatwo się psuła, zaczynała fermentować wytwarzając okropną woń i dziwny rodzaj śluzu. Warto tutaj dodać, że kiełki potrafią być nieraz skażone bakteriami i pleśnią, więc należy przed ich konsumpcją starannie je myć, wąchać i badać pod kątem walorów smakowych. Wszelkie wątpliwe kiełki, budzące nasze wątpliwości lepiej wyrzucić niż ryzykować zatrucie się.

Kiełki kupione w supermarkecie lub te wyhodowane w domu, przechowujemy w lodówce, kiedy są już gotowe do spożycia. W ten sposób spowalniamy ich wzrost. Najlepsze do spożycia i najbardziej wartościowe są kiełki 4-5 dniowe, choć niektóre z nich wymagają dłuższego okresu wzrostu, jak np. kiełki rzeżuchy (5-7 dni). Ja mam spore doświadczenie w uprawie kiełków, więc kiełkowanie nie ma przede mną tajemnic. Dla osób, które są tego ciekawe i chciałyby wypróbować, polecam obejrzeć poniższy filmik, w którym jest bardzo dobrze wyjaśniony sposób kiełkowania w słoiku, bez zbędnej kiełkownicy.

Podsumowanie

Kiełki to żywność niedoceniana przez wielu. Moi koledzy i koleżanki kiełków nie uwzględniają w swoim jadłospisie i byli wręcz zdziwieni, kiedy o nie zapytałam. A przecież to nie jest jakaś dziwna nowość, kiełki są obecne na rynku od wielu, wielu lat, więc na pewno ktoś z moich czytelników jest zagorzałym kiełkożercą. Proszę dać znać, czy ktoś z was kiełki zajada lub nawet sam uprawia w domu 😊

Kiełki najlepiej spożywać na surowo, żeby zachować ich cenne właściwości, ale można je również lekko uprażyć na patelni (fasolki mung czy soczewicy). Są wspaniałą i zdrową ozdobą kanapek (rzeżucha lub słonecznik). Mogą być składnikiem sałatek, wzbogacając nie tylko ich smak, ale również dostarczając hurtowych ilości składników odżywczych. Kiełki można dodawać również do zup, twarożku, past kanapkowych, a nawet miksować w koktajlach owocowo-warzywnych.

Warto o kiełkach pamiętać, szczególnie teraz w okresie przesilenia wiosennego – być może to właśnie dzięki nim szybciej się obudzimy do radośniejszego i efektywniejszego działania. Jeżeli ktoś martwi się liczeniem kalorii, uspokajam, że kiełki to żywność niskokaloryczna, z wstępnie wykorzystaną skrobią do procesów wzrostu rośliny, więc ilość węglowodanów jest również mniejsza aniżeli w ziarnie czy nasionkach.

Mam nadzieję, że ten krótki opis korzyści wynikających ze spożywania kiełków, zainspiruje cię do sięgnięcia po te mini fabryczki składników odżywczych. Wybór jest naprawdę ogromny. Oprócz wspomnianych wcześniej rodzajach kiełków - procesowi kiełkowania można poddać także komosę ryżową (quinoa), ciecierzycę, grykę niepaloną, migdały a nawet brązowy ryż, zwiększając tym samym pulę składników odżywczych jak i ich przyswajanie.

Jedzmy kiełki – na zdrowie i byle do wiosny 😊 Jeżeli nie chcesz czekać bezczynnie na pojawienie się powera, a nie wiesz skąd czerpać siłę i witalność – wykiełkuj sobie swoje własne źródło energii i korzystaj z niego w razie potrzeby.