Drogie mamusie, potrzebuję porady/pomocy!
Mam 4,5 miesięczną córeczkę. Jakiś czas temu pisałam na forum, że mała zaczęła ładnie zasypiać w dzień sama w łóżeczku. Niestety te czasy minęły.
Córka od urodzenia śpi w swoim łóżeczku. Niestety w 3 miesiącu życia dopadły ją straszliwe kolki, które trwały po 20 godzin na dobę. Dużo ją wtedy nosiliśmy, żeby złagodzić jej cierpienie, no i zazwyczaj w ten sposób zasypiała - na rękach. Po skończeniu 3 miesięcy kolki się skończyły, postanowiliśmy więc zmienić metodę usypiania jej - odkładaliśmy do łóżeczka i po jakimś czasie nauczyła się zasypiać sama. Miała kilka drzemek w dzień tak po 20-40 minut każda. I w pewnym momencie coś się stało... po odłożeniu do łóżeczka zaczynała się histeria. Brałam więc na ręce, uspokajałam, odkładałam - znowu histeria. To nie jest po prostu płacz. Ona krzyczy ile sił w płucach, rzuca się po łóżeczku, drapie siebie, mnie, gdy stoję nad nią pochylona i głaszczę, całuję, śpiewam, nucę... To potrafi trwać dłuuuuuuugo. Efekt jest taki, że w końcu biorę ją na ręce, ona krzyczy dalej i dopiero na rękach po kilku/kilkunastu minutach się uspokaja i zasypia.
Co mogę zrobić? To trwa już ze 2 tygodnie. I każda próba uśpienia jej jest dla mnie koszmarem. Widzę, że jest zmęczona, trze oczka, ziewa, próbuje się ułożyć do snu.... No i jak ją zabieram do sypialni i zasłaniam rolety - zaczyna się horror. Wygląda mi to trochę (może to głupio zabrzmi), jakby bała się zasnąć, bo ją zostawię, nie wrócę do niej... walczy ze sobą, żeby nie zamknąć oczu. Czy dzieci tak mają? To jakiś etap rozwoju?
Może któraś z mam ma jakąś radę? Doświadczenie w tej sprawie? Już nie wiem co robić i jestem ledwo żywa, przeżywając ten koszmar codziennie....
Dodam, że i ze spaniem na spacerze różnie ostatnio bywa. Przyśnie na pół godziny i po przebudzeniu zaczyna się rzucanie po wózku, więc opcja wychodzenia na spacer za każdym razem, gdy widzę u niej oznaki senności, też odpada :(