- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
24 lipca 2015, 19:53
Gdzieś w gazecie znalazłam krótką informację o "komputerze cyklu", poszperałam w internecie i znalazłam jakieś komputerki za prawie 2 tys. (nie sądziłam że to tyle kosztuje o.o) Ma może któraś z Was coś takiego, sprawdza się? Są jakieś tańsze "zamienniki"?
Do tej pory sama wyliczałam dni kiedy jest "bezpiecznie", jednak czasem przydałoby się więcej pewności. Niby cykl mam regularny (tylko są drobne zmiany np. co 2-3 miesiąc zamiast co 29 to co 31 mam okres). Tabletek nie biorę, bo nie chcę się truć i miałam z nimi zbyt wiele złych doświadczeń, a jak używamy prezerwatywy to czuje po nich dziwny dyskomfort (brzuch boli). Jeśli ten komputer to jakiś bubel, to pomyślę o innych opcjach ;)
24 lipca 2015, 21:07
Droga sprawa ten komputer.
Ja używam testów owulacyjnych LH ale to raczej nie jest forma zabezpieczenia tylko wyznaczenia najbardziej płodnych dni/dnia. Używam, bo właśnie chcę czegoś odwrotnego niż Ty. Są jeszcze mikroskopy badające ślinę na podstawie jej zmian można określić dni płodne, przejściowe i niepłodne. Poczytaj. Koszt to 80-100 zł. Wielokrotnego użytku.
25 lipca 2015, 08:10
Mikroskopy nie są 100%. Poczytaj na ich temat opinie.
Komputerki cyklu- Mam zamiar kupić. Pytałam się o opinie na Vitalii. Jedna dziewczyna napisała i bardzo chwaliła. Czytałam opinie w necie. Wszystkie były dobre. Jedyny minus to cena. Cyclotest są za 610zł. Czy nie lepiej jest wydać i mieć trochę głowę spokojną?
25 lipca 2015, 11:46
Dni płodne wyliczasz, tylko na podstawie kalendarzyka?
Jeśli tak, to pewnie wiesz, że metoda może zawieść. Ale jeśli łączysz to z obserwacją temperatury, śluzu i szyjki - super :).
W temacie komputera nie jestem, ale jako studentka medycyny uczestniczyłam w warsztatach o naturalnych metodach planowania rodziny (a takie wybrałaś) - byłam naprawdę zaskoczona skutecznością, pewnością, świetnym wykorzystaniem fizjologicznych procesów w naszych kobiecych organizmach. A dodam, że nie żyję w średniowieczu, a z racji przyszłego jestem trochę w temacie ;). Jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś to spróbuj udać się do nauczyciela NPR - naprawdę warto! Kalendarzyk to przeżytek, ale nowoczesne NPR jest super, tyle tylko, że wymaga zaangażowania partnerów. Tabletka jest na pewno wygodniejsza, ale robi duże zamieszanie w organizmie. Co do prezerwatyw - może masz uczulenie na lateks, lub po prostu Cię ocierają?
25 lipca 2015, 12:01
Dni płodne wyliczasz, tylko na podstawie kalendarzyka?Jeśli tak, to pewnie wiesz, że metoda może zawieść. Ale jeśli łączysz to z obserwacją temperatury, śluzu i szyjki - super :).W temacie komputera nie jestem, ale jako studentka medycyny uczestniczyłam w warsztatach o naturalnych metodach planowania rodziny (a takie wybrałaś) - byłam naprawdę zaskoczona skutecznością, pewnością, świetnym wykorzystaniem fizjologicznych procesów w naszych kobiecych organizmach. A dodam, że nie żyję w średniowieczu, a z racji przyszłego jestem trochę w temacie ;). Jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś to spróbuj udać się do nauczyciela NPR - naprawdę warto! Kalendarzyk to przeżytek, ale nowoczesne NPR jest super, tyle tylko, że wymaga zaangażowania partnerów. Tabletka jest na pewno wygodniejsza, ale robi duże zamieszanie w organizmie. Co do prezerwatyw - może masz uczulenie na lateks, lub po prostu Cię ocierają?
Obserwuję śluz i wyliczam dni płodne. Owulacje czuję za każdym razem ale wiem że to nie ma 100% skuteczności. Nie mierzę temp. Co do NPR, to nie mam nic przeciwko, nie uważam że to średniowiecze :) Jak brałam tabletki to nie dość że krwawienie było takie samo jak zwykły okres (6-7 dni), byłam sucha i występowały krwawienia podczas stosunku (otarcia), w końcu nabawiłam się grzybka a na sam koniec miałam problem z korzonkami. Jak zrezygnowałam z tabletek wszystko minęło (brałam yasminelle, a kilka lat wcześniej yaz). A prezerwatywy mnie chyba ocierają. Mam niedoczynność tarczycy więc i tak jakieś hormony biorę, więcej nie potrzebuję. Dzięki za porady :)
26 lipca 2015, 08:59
zamiast komputerka to kartke i dlugopis i npr. Pomiar temp, obserwacja sluzu i szyjki. Zeby polegac na tej metodzie powinnas miec rok - 12 zapisow Dziewczyna na wizazu pisala ze uzywali komputerka i jest w ciazy.
Jesli posiadanie dziecka to tylko "wychowamy gdyby co" to przynajniej zaoszczędzisz tego tysiaka czy 2
26 lipca 2015, 13:16
ja kiedyś pisałam tu na vitalii swój komentarz, bo taki temat już był, możesz poszukać. Stosuję już prawie 1,5 roku i sobie chwalę, w czerwone dni używamy gumek, podobnie w ostatnie zielone dni przedowulacyjne (6-7 dzień), tak na wszelki wypadek gdyby mi się coś przesunęło. Chociaż on faktycznie daje trochę czerwieni na zapas, a faktycznie teraz owulkę miałam szybciej i widać było, że zapas wystarczający. Po owulacji, kiedy daje zielone bez gumek, bo to wiadomo, że na 100% ciąży nie będzie przecież.Mój komputer to Pearly.
28 lipca 2015, 23:35
Ja mam cyclotest. To też jest komputer cyklu i zapłaciłam za niego niecałe 700zł więc przepaść cenowa jest duża, a skuteczność taka sama. Są jeszcze testery na ślinę, które kosztują niecałe 90zł. kiedyś używałam Afrodyty i też się sprawdzała.