czwartek
dużo pracy, więc nawet czasu na dalsze wpisy nie było :( a w domu nie zawsze jest dostęp do netu...
piątek
bardzo grzecznie jedzeniow, lekko i przyjemnie, zero ćwiczeń...padłam na pysk po powrocie z włoskiego...
sobota
pracujący dzień...wstałam raniutko, ogarnęłam mieszkanko, wzięlam do siebie na przechowanie malutką i bawiłysmy się do południa. później padła, a ja razem z nią :)
jedzeniowo grzecznie :) zrobiłam pikantna zupę fasolowa i zjadłam jednego 50gramowego placka, zapiłam kefirem i się zapchałam na amen!