dziś porządki - przyszedł czas na porządek w ciuchach, ja mniej więcej staram sie na bieżąco je porządkować, ale mój luby przytargał reszte swoich rzeczy od rodziców...jak to mówi kumpela "o dżizas"! ile tego było! i nagle sie okazało, że on ma TYYYYYYYYLE koszul, że można obdzielić pół parafii! a ilekroć jakas impreza to slysze: gryzón, bo ja koszuli nie mam...tiaaaa...
sniadanie, kefir, potem koktajl proteinowy, obiad: flaczki po warszawsku, kolacja: pulpety z indyka w sosie chranowym i kapusta czerwona :) po drodze były dwa małe gofry domowej roboty, zrobiłam je na mące orkiszowej, chudym mleku, jajku i słodziku :) z musem jablkowym zamiast śmietany czy czekolady :)