Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Koniec wakacji
25 lipca 2010
No juz jestem. Wróciłam ale jak to czesto bywa z dodatkowym bagażem. Niestety nie oparłam sie pokusom i zajadałam co mi najbardziej samokowało a czego napewno dietetyk nie pochwalił. Zgrzeszyłam kilka razy naleśnikami z jagodami, lodami, piwkiem, grillem i można tak wymieniać. Pogoda była boska wiec na pocieszenie opaliłam się, nawet bardzo jak na mnie - strasznego bladziucha. Jak wiadomo powroty bywaja trudne i w moim przypadku tez tak jest. Waga nie rozpieszcza ale trzeba walczyc do końca i sie nie poddawac, nie bede mówiła o inych walkach, które lepiej sobie odpuścic, bo można sie nabawić problemów żoładkowych i rozstroju nerwowego. Więc do dzieła - do 60 kg znów jakies 4 zostało. Grzechy trzeba odpokutowac. Buziaki