Pomyślałam trochę o sobie, o tym kim jestem, gdzie jestem i dlaczego wciąż mi nie wychodzi odchudzanie. Inne rzeczy idą mi jak z płatka, a ta jedna nie.
Owocem przemyśleń jest wniosek, że nie wiem, co ze mną nie tak. I nie wiem, czy będę kiedyś wiedzieć, a jak będę wiedzieć, to nie wiem kiedy. :)
Zatem plan jest następujący: działać, nawet, gdy oznacza to walenie ślepakami w zamglony cel. Robić cokolwiek, co wydaje się mieć sens na ten moment.
A zatem na ten moment wydaje się sensowne jeść warzywa i owoce, pić cokolwiek, ale pić, bo piję mało i uczęszczać na jogę two times a week i jazdę konną w piątki.
Więcej pomysłów nie mam i nie sądzę, żeby udało się zrealizować cokolwiek ponad to, tym bardziej, że od 1 października zaczynam pracę. Yay!