Już od dawna nic nie wpisywałam, ale od czasu do czasu zaglądam w Wasze pamiętniki. Czytam je i zbieram siły, by do końca nie stracić chęci do pracy nad sobą i nie stać się kopciuchem.
Jestem już w piątym miesiącu ciąży i nie mam żadnej kontroli nad tym co jem. Nie mam zielonego pojęcia ile kalorii zjadam każdego dnia. Mogę się jedynie domyślać, że jest ich duuużo. Przekąska za przekąską, plus regularne posiłki. No i te paskudne słodkości - zaraz jak je zjem nienawidzę ich szczerze!
No i są tego wszystkiego efekty: piąty miesiąc - 6 kg do przodu.
A obiecywałam sobie, że nie będę żarła bez opamiętania! Niestety to ssanie w żołądku jest silniejsze ode mnie. Teraz już pogodziłam się z tym i mam nowy plan:
1. NIE DOBIC DO 100 kg w drodze na salę porodową!
2. Po wszystkim zacząć jeszcze raz, tak jak w styczniu, z wiatrem w żaglach!
1. NIE DOBIC DO 100 kg w drodze na salę porodową!
2. Po wszystkim zacząć jeszcze raz, tak jak w styczniu, z wiatrem w żaglach!
Póki co, od września wracam na moją ulubioną salę fitness, na zajęcia dla ciężarnych. Bez ciśnienia, bez żadnych oczekiwań. Po prostu dla dobrego samopoczucia. Bo szczerze wierzę, że W ZDROWYM CIELE ZDROWY DUCH!
jana2000
3 września 2010, 10:05ciąża ma swoje prawa - nie obwiniaj się, bo to stresuje i powoduje dodatkowe zapotrzebowanie na zjedzenie czegoś "na osłodę" - a tobie teraz jest potrzebny świety spokój, dużo świetego spokoju - po spokojnej ciązy bedziesz mieć siły i na macierzyńswto i na powrót do diety - ja po pierwszej ładniezaczełam chudnąć póki mnie nerwy nie zjadły czy też raczej ja ich nie zajadłam, a po drugiej w czsie której stresów miałam mnóstwo waga stała jak zaklęta a wręcz zaczęła rosnąć więc spokój i pełna akceptacja stanu i jego praw - bedzie dobrze :)