Powiem tak, zaniedbałam się i to bardzo, począwszy od weekendu o którym juz pisałam, dalej idąc przez walentynki, aż do dzisiaj. Normalnie pożeram wszystko, mam ochote na wszystko, staram się w mniejszych ilościach ale kuuurde przesadzam. Co do kopenhaskiej to jedna wielka dupa nie zaczęłam to już w tym tyg nie zacznę. No bo niby to takie proste? Po pracy jestem tak głodna, że jestem w stanie zjeść całą bułę (taaaką wielką) z dwoma parówkami co czynie również teraz :) No a wieczorami mój luby potrafi wpaść na genialny pomysł wszamania czegoś i mi już ślinka leci, do tego byłam taka zaaoferowana pracami domowymi, że ćwiczenia odeszły na dalszy plan. No i oczywiscie nie pisałam tutaj co się w moim życiu dzieje. Aczkolwiek muszę się tu przyznać, że codziennie wchodzę i czytam o waszych sukcesach. Jestem pod wielkim wrażeniem, ja zdaje sobie sprawę jak głupie pół kg cieszy. W moim przypadku musze poprostu zacząć i ruch ruch ruch. W tym czasie biegałam jeszcze raz co prawda o wiele krócej bo był taki mróz, że aż czułam sopelki w nosie.
Trochę jestem przerażona w sobote czeka mnie bal, mam niesamowicie obciłą sukienke i boje się jak ja będe wyglądać z tym bęcolem. Te dwa dni poświęce całkowicie ćwiczeniom, zwłaszcza, że luby podarował mi 2kg ciężarki, no i mam zamiar dokończyć prace domowe. Ale powiedzmy sobie szczerze co to da? no co? 2 głupie dni. Dlatego mimo wszystko dziś zaczynam, żadne wymówki że od poniedziałku i to jest bardzo poważne postanowienie, możecie wyciągnąć ze mnie konsekwencje w przypadku poddania się. Do dzieła zitka, CINDY HERE I AM :)