Za to, w ramach zadośćuczynienia udało mi się pedałować przez przeszło pół godzinki. Oczywiście, dodatkowo dalej wykonałam moje ćwiczonka z wyzwań. Liczba mnoga, bo poza tym z przysiadami o którym pisałam w ostatnim poście, podjęłam jeszcze wyzwanie skakanki i brzuszków. I jestem z siebie naprawdę -pierwszy raz od jakiegoś czasu- dumna. Nie sądziłam, że uda mi się zrobić wszystko co na dziś zaplanowałam. :) Bo ogólnie, odkryłam coś genialnego w swojej prostocie. Wieczorem wypisuje sobie co koniecznie muszę zrobić kolejnego dnia. Okropnie to banalne, ale naprawdę mi pomaga. Radość z wykreślania kolejnych wykonanych pozycji - bezcenna. :))
Jeszcze wiele chciałabym napisać, bo naprawdę cieszę się z dzisiejszego dnia i czuję, że jutro będzie lepiej, że nie wchłonę żadnych zbędnych kalorii, będę czyściutka, bez żadnych grzeszków. :>
No, to chyba już się wystarczająco pochwaliłam. Trzymam kciuki za samą siebie i za każdą z was z osobna. Laski, chcieć to móc! Pamiętajcie.