jestem typem kanapowym. dzisiaj zrobiłam skalpel chodakowskiej i nie wiem, albo coś robię źle, albo nie wiem o co chodzi... wszędzie czytam, że każdy upocony jak prosiak za przeproszeniem po skalpelu, a ja nie... owszem oszukałam i zrobiłam parę powtórzeń mniej, ponieważ moje nogi nie dawały rady, ale dotrwałam do końca. czuję mięsnie nóg i myślę, że brzuch powoli też się odzywa ;) ale nie spociłam się, jak większość was wspomina... coś ze mną nie tak? co robię źle?
bilans jedzenia na dziś:
omlet smażony bez oleju
2 małe ciemne bułki z ziarnem
2 jabłka, 2 gruszki
czarne kakao bez cukru
zielona herbata
0,5 l wody z cytryną
Subtle
6 stycznia 2017, 17:14Każdy poci się inaczej, zależy od gruczołów. W szkole jak biegałyśmy to kolezanki mokre , a ja mimo, że gruba i oddechu złapać nie mogłam, praktycznie sucha byłam, wiec to żaden wyznacznik ;) a jak chcesz większy wycisk to trampoliny :D powodzenia ;)
zakochanadama
12 stycznia 2017, 14:17dzięki za komentarz ;) ja również życze powodzenia... ehh grunt to trzymać się 'w kupie' ;)
angelisia69
6 stycznia 2017, 16:29pot nie jest wyznacznikiem spalenia kcal czy wysilku.na pot ma wplyw temp,samopoczucie,nawodnienie.Co prawda skalpel jest lajtowy i malo w nim podskokow tak wiec nie dziwie sie ze pot byl minimalny
CookiesCake
6 stycznia 2017, 15:41A ja właśnie słyszałam, że skalpel jest ponoć prosty, i że mało kto się przy nim męczy. Ogólnie nie ćwiczę z Chodakowską już, bo bolały mnie kolana po niej, ale myślę że to jest idealny trening dla osób z większym ciałkiem. ;)
zakochanadama
12 stycznia 2017, 14:18moim planem jest dociągnąć skalpel do 6 lutego, ale jak to z planami bywa... nie nie nie! nie bywa! tym razem się nie poddam!