Na 2 tygodnie robiłam za niańke na pełen etat, trójka dzieciaków od rana do wieczora była pod moją opieką. Moje życie towarzyskie ograniczało sie do wyjścia na plac zabaw i gadania z matkami narzekającymi na swoje nieznośne dzieci
Nie jest ze mnie najlepsza kucharka i nienawidze stać przy garach dlatego szłam na łatwizne i kupowałam młodym gotowe rzeczy. Dobrze że byli na tyle mali że nie wiedzieli co to dobre jedzenie - mcdonald itp. Ale wiadomo tu niezjedzone, tu niedokończone, to niedobre, to jeszcze inne... No i co robiłam? Podjadałam po nich żeby w miare możliwości sie nie zmarnowało. Dodatkowo dieta poszła sie..... kochać Galaretki, kisielki, budynie, żelki i inne jadałam razem z nimi. Jestem teraz na prawie pełna podziwu dla matek które są na diecie/odchudzają sie bo według mnie jest cholernie ciężko przy dzieciach. No chyba że je też weźmiemy na diete i będziemy ćwiczyć...
Niby miałam też dużo ruchu ale wiadomo że nic nie zastąpi normalnych ćwiczeń. Jednym słowem miałam 2 tygodnie przerwy od odchudzania i nie ukrywam że podobało mi sie to. Mniej spodobało mi sie jednak kiedy weszłam na wage i zobaczyłam kilogram więcej... Ale wszystko wraca powoli do normy i walka wznowiona. Challenge accepted!
muminek2014
22 lipca 2015, 11:51Tak... te wszystkie słodycze są uzależniające i zawsze coś się je, gdy człowiek myśli... jak nie zjem, to się zepsuje... Też tak mam... a jak nie skończę to czuję się chora, bo myślę sobie..i tak trzeba to zjeść do końca, bo kto to zje? Pamiętam jak pod koniec studiów poszłam na staż i zmieniłam tryb życia... siedziałam 8 godzin przed komputerem... zero biegania za swoimi sprawami... w drodze do domu zawsze zjadałam opakowanie żelków... nie pomyślałam że to kalorie, a podczas weekendu - studia zaoczne... kupowałam masę jedzenia, bo może będę głodna - niestety te ilości były zbyt duże i tak zaczęła się moja przygoda z tyciem. ZJADANIE - BO KUPIONE I SIĘ ZMARNUJE!!!