Przestudiowałam wczoraj zawartość mojej lodówki oraz szafek w kuchni. Gdybym powiedziała, że nieco mnie to przeraziło, skłamałabym. Śmieciowe jedzenie to również za mało powiedziane. Oczywiście, czego mogłam się spodziewać? Przez ostatnie kilka miesięcy nie miałam czasu na sporządzanie zdrowych i zbilansowanych posiłków - robiłam zupki w kubkach, zamawiałam chińskie, do suchej bułki wrzucałam kawałek szynki i pochłaniałam na raz.
Pomimo wszystko nie mam sobie tego całkowicie za złe. Moim celem jest medycyna, zostanie lekarzem (daj Panie Boże, żeby jeszcze neurochirurgiem!), a aby dotrzeć do celu każdą wolną chwilę musiałam poświęcić na przygotowanie do matury. Spędziłam wiele nocy nad książkami z jedzeniem w ręku. Stało się, przybyło mi te 12 kilogramów na wadze. Jednak skoro przybyło to i odejdzie jeśli wystarczająco się przyłożę.
Dziś wyrzuciłam z domu wszystko co zawierało więcej niż dwa środki, o których uczyłam na chemii, oraz określane jest jako jedzenie. Muszę przyznać, że sprawiło mi to wielką radość - nareszcie zaczęłam robić coś nie tylko dla swojej przyszłości i marzeń, ale też mojego ciała i jego zdrowia. Przecież, jak tu leczyć ludzi, gdyby samemu umierało się przez otyłość i chorobę wieńcową.
Mogę też się pochwalić, że zaliczyłam dzisiaj już szybki wypad do sklepów po nową, lepszą żywność. Jutro muszę koniecznie zaopatrzyć się w świeże warzywa, owoce oraz mięso na lokalnym ryneczku. Wtedy nie będę miała już żadnych wymówek, aby zrezygnować ze swojego postanowienia. A może nawet nie jednego postanowienia?
Od jutra zero słodyczy oraz śmieciowego jedzenia przez 40 dni!
Od jutra stopniowo wprowadzam aktywność fizyczną!
Od jutra z auta przerzucam się na rower!
Od jutra zaczynam gotować sama dla siebie!
Od jutra zacznę stawiać sobie coraz to nowe wyzwania, ale to już od JUTRA